W OJCZYźNIE LOTOSU | |
Wpisał: Zofia Pawlik (s. Michaela OP) | |
07.11.2008. | |
Zofia Pawlik (s. Michaela OP) W OJCZYźNIE LOTOSUZetknąwszy się z indyjską rzeczywistością, najbardziej zaskakiwały mnie ornamenty swastyki spostrzegane na frontach domów, świątyń i pomników, na dłoniach i naszyjnikach niektórych posągów, a nawet na ekierce czy na etykietce kałamarza z atramentem. Chociaż indyjskie swastyki malowane są w żywych kolorach i pięknie zdobione, to jedna ten znak budził we mnie grozę, gdyż kojarzył mi się z II wojną światową. W związku z tym nasuwało mi się pytanie co miały wspólnego Niemcy z Indiami. Szukając odpowiedzi dowiedziałam: się, że indyjskie pojęcie "swastyk" jest wieloznaczne. Powszechnie uważa się, że to znak Indry - gromowładnego boga wojny, a także słońca - panującego w czterech stronach świata. Znak ten aryjskie plemiona, które podbiły Indie; przypisywały swemu najwyższemu bóstwu - czterotwarzowemu Brahmie, jako wyraz jego władzy nad całym światem. Tak też Niemcy, którzy poczuli się panami świata, przyjęli ten znak za własny. Nic więc dziwnego, że podobnie jak członkowie najwyższych kast indyjskich, Niemcy nazywali się "nadludźmi" - Übermenschen. W Indiach władzę gospodarczo-polityczną pełniła kasta ksziatriów; władza zaś w dziedzinie liturgicznej i oświatowej należała do braminów - kapłanów Brahmy. Gdy w ostatnich stuleciach w tę dziedzinę zaczęli wchodzić misjonarze, tamci uznali ich za swych głównych "rywali". Słysząc negatywne opinie o Kościele, zauważyć można, że pojęcie "powszechny", "katolicki", "uniwersalny" kościół, interpretowane jest błędnie, jak gdyby określało ono jego dążenie do powszechnego panowania na całym świecie w znaczeniu politycznym. Na tym podłożu w Indiach rozbudzane jest poczucie zagrożenia dla wolności tych, którzy do Kościoła nie należą. Niemniej koncepcja "braterstwa ludów" i jednej rodziny ludzkiej, ma tam coraz więcej zwolenników. Jedność zaś rodziny, domaga się wspólnej władzy, kultury i religii. Aby tej władzy nie identyfikować z papieżem czy Rzymem, wysuwa się kontra niemu zarzuty, jakoby nie nadążał za współczesnym „postępem" itp. Stąd wielu braminów, teozofów i reformatorów stosunków społecznych, widzi jedyne wyjście we wzmocnieniu międzynarodowej władzy (z przywództwem religijnym włącznie), jaką pełniłaby Organizacja Narodów Zjednoczonych, przy równoczesnym sprowadzeniu wszystkich religii do wspólnej syntezy tego co w nich jest dobre, z odrzuceniem tego co złe. Po opracowaniu takiej syntezy, którą nazwano "religią uniwersalną", okazało się, że uznano jako zabobonne sześć prawd wiary (za wyjątkiem tego, że dusza jest nieśmiertelna); Skład Apostolski, Sakramenty św. (za wyjątkiem sakramentu małżeństwa). Za "niezabobonną" uznano zaś wiarę, że zwierzę ma duszę nieśmiertelną, która ciągle przyjmuje nowe ciała tak zwierzęce jak i ludzkie (reinkarnacja), a także to, że przez jogę lub magię człowiek może stać się "nadczłowiekiem" - "radża". Powstała idea założenia ośrodka dla kultywowania tejże religii i wychowywania takiej grupy, która stałaby się "zalążkiem nowej ludzkości". Tego typu ośrodkiem miał być aśram Auroville założony w latach międzywojennych w Podicherri (w kolonii francuskiej), który później rozbudowano jako "Miasto Brzasku", zwane też "Miastem Przyszłości". Główną jego animatorką była francuska okultystka Mira Richard (z domu Alfassa), czczona w Auroville jako wcielenie "Odwiecznej Macierzy" zwanej "Matadżi". Auroville według jego statutu miało być międzynarodową nieoficjalną enklawą. Ponieważ społeczność Auroville miała strukturę hierarchiczną, wynikającą z wiary w reinkarnację, tylko "wybrani" przyjmowani byli do warstw wyższych, co przeczyło głoszonej tam idei braterstwa ludów. Dyktatura Miry Richard ("Matadżi") pełniącej rolę "Guru" - najwyższej duchowej władzy aśramu - nie pozwalała na krytykę. Dopiero po jej śmierci (+1974r.) było wiele krytyki w indyjskiej prasie w stosunku do jej utopijnego raju i pieniędzy zużytych na jego budowę i utrzymanie - jak to określono - "luksusowego ośrodka dla zagranicznej elity, wokół którego rozpościera się ocean nędzy ludności indyjskiej"... Tego typu ośrodkom, których dziś już wiele, Hindusi nadają nazwę "Pierwszy Świat w Trzecim Świecie". Goście zaś z zagranicy zwiedzający je w Indiach, zachwyceni sztuką i luksusowym życiem tejże elity, fascynują się nimi, gdyż nie znają prawdziwej atmosfery panującej tam w życiu codziennym. Zwiedzający rzadko zastanawiają się kto finansuje i ile kosztuje utrzymanie takich pokazowych aśramów czy uniwersytetów oraz komu one służą. W ośrodkach tych gdzie przyjmuje się wiarę w "boskość" guru i wprowadza się segregację społeczną opartą na wierze w reinkarnację, zanika poczucie braterstwa wszystkich ludzi. Może to spowodować cofnięcie się naszej cywilizacji do epoki niewolnictwa czy dziedzicznej kastowości, a przede wszystkim narazi ludzkość na dyktaturę "nadczłowieka", której tragizmu już doświadczyliśmy. Lublin. dn. 14. 12. 1996 r. Zofia Pawlik (s. Michaela OP) Ruch Obrony Rodziny i Jednostki |