Podejrzliwość i zaufanie
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
10.12.2012.

Podejrzliwość i zaufanie

 

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2690

Felieton    „Nasz Dziennik”    8 grudnia 2012

W rozmowie z Leopoldem Tyrmandem, odnotowanej w „Dzienniku 1954” Stefan Kisielewski powiedział, że „nie ma człowieka, którego tak naprawdę o nic bym nie podejrzewał”. No cóż; takie były wtedy czasy, ale przecież zawsze są jakieś czasy i dajmy na to dzisiaj - czyż nie ma ludzi, których byśmy o to, czy tamto nie podejrzewali? W książce Długie ramię Moskwy”, poświeconej razwiedce wojskowej, Sławomir Cenckiewicz podaje, że w 1990 roku , dysponowała ona 2500 agentami. A ponieważ wojskowa razwiedka, w odróżnieniu od SB, nie została poddana wówczas żadnej „weryfikacji”, tylko transformację ustrojową przeszła w szyku zwartym, to znaczy, że na pewno nie było to ostatnie jej słowo, a raczej - parva principia, czyli skromne początki. Ilu konfidentów ma w naszym nieszczęśliwym kraju wojskowa razwiedka dzisiaj i jakie społeczne role oni odgrywają?

Tego oczywiście nie wiemy - dzięki czemu wielu mikrocefali święcie wierzy, że z naszą młodą demokracją, to wszystko naprawdę - chociaż pewne światło na tę tajemnicę rzuca choćby wywiad-rzeka, jaki pod tytułem „Sekrety szpiegów i książąt” przeprowadza pani Christina Ockrent, prywatnie naturalna przyjaciółka byłego ministra spraw zagranicznych Francji Bernarda Kouchnera, z Aleksandrem de Marenches, byłym szefem razwiedki francuskiej. W pewnym momencie pyta go, z jakich środowisk rekrutują się konfidenci, a właściwie nie konfidenci, tylko „honorable correspondents” francuskiej razwiedki. Takim „honorable correspondent” była na przykład słynna artystka Józefina Baker. Tedy pan de Marenches odpowiada, że z najróżniejszych; może to być kierowca taksówki, duchowny, a nawet - minister stanu.

Minister stanu Republiki Francuskiej może być „honorable correspondent” tutejszej razwiedki - o czym pan de Marenches wspomina, jako o rzeczy zwyczajnej! Nawiasem mówiąc, tenże pan de Marenches opowiada, jak to po wojnie Francja dostała ok. 10 ton dokumentów Gestapo i razwiedki włoskiej. Okazało się, że bardzo wielu, może nawet większość bohaterów Resistance byli na żołdzie, jak nie jednym, to drugim, a Włosi nawet lepiej płacili.

To cóż dopiero musi się dziać w naszym nieszczęśliwym kraju, którego fundamenty ustrojowe położył generał Kiszczak ze swoimi konfidenty? Czy w ogóle jest jakiś Umiłowany Przywódca, który nie byłby konfidentem którejś bezpieczniackiej watahy? Jeśli jest - niech wstanie i się pokaże. Jednak taki totalny brak zaufania czyniłby życie niemożliwym. Wystarczy sobie uświadomić, ile czynności życia codziennego wykonujemy na zasadzie bezgranicznego zaufania do innych ludzi. Wsiadamy, dajmy na to, do samolotu, zasiadamy do stolika w restauracji - i tak dalej. Dlatego i ja, chociaż człowiek podejrzliwy, darzę zaufaniem pana Zbigniewa Romaszewskiego - przede wszystkim z uwagi na jego działalność w latach 70-tych, która wymagała pewnej siły charakteru, a polegała na ratowaniu od więzienia i represji „warchołów”, przeciwko którym partyjna zgraja demonstrowała na stadionach.

Skoro tedy pan Romaszewski, po zapoznaniu się z materiałami, które niezależna prokuratura zgromadziła i próbuje nadal gromadzić przeciwko Piotrowi Staruchowiczowi, „podejrzewając” go o handel narkotykami - że te wszystkie zarzuty są „spod dużego palca”, i że tak naprawdę, to niezależna prokuratura próbuje wsadzić Staruchowicza za kratki z powodu rzuconego w swoim czasie hasła: Donald Matole, twój rząd obalą kibole! - to ja mu wierzę. Nie tylko ze względu na zbliżającą się rocznicę 13 grudnia. Wierzę mu tym bardziej, że całkiem niedawno pan prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego zdumiał się nad „zdumiewającą służalczością” niezależnej prokuratury wobec bezpieczniackich watah. Jako człowiek podejrzliwy podejrzewam, że bezpieczniackie watahy, a soldateska w szczególności, skorumpowała nasze demokratyczne państwo prawne do szpiku kości, kreując je na swój obraz i podobieństwo.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.