13 grudnia roku pamiętnego...
Wpisał: Beata Traciak   
13.12.2012.

13 grudnia roku pamiętnego...

 

Beata Traciak   2012-12-13  http://www.wiadomosci24.pl/artykul/13_grudnia_roku_pamietnego_253951-3--1-d.html

Ewa Sioma-Oświecimska pod koniec lat 70. prowadziła z mężem Bogumiłem skrzynkę kolportażową (we współpracy z Andrzejem Stefaniakiem).

Od 81 roku Pani Ewa, była współpracowniczką wydawnictwa "Alternatywy " z Maciejem Kapczyńskim, Piotrem Kapczyńskim, Zbigniewem Nowkiem, Markiem Wachnikiem. Sioma-Oświecimska udostępniała piwnicę domu na drukarnię wydawnictwa po 13 XII 1981 strych, gdzie m.in. wydrukowano "Główne nurty marksizmu" Leszka Kołakowskiego, ulotki wzywające do oporu społecznego, które były rozrzucone 24 XII 1981 przed pasterką, podziemne pismo informacyjne "S", dwutygodnik "Gdańsk" w którym przepisywała makiety pisma. Składała wydrukowane już arkusze podziemnych wydawnictw. Była zaangażowana w prowadzenie nasłuchu RWE, od kwietnia 1982 ukrywała- także we własnym domu - poszukiwanych przez Milicję Obywatelską P. Kapczyńskiego i Z. Nowka.

W latach 1982-1989 r. była uczestniczką spotkań poetyckich organizowanych przez formalnie zawieszony KIK, na których prezentowała swoje wiersze. W 1985 roku natomiast Ewa Sioma, została laureatką I nagrody w ogólnopolskim konkursie poetyckim "Znaku".

W latach 1986-2002 została tłumaczką literatury z języka angielskiego, jest również koordynatorką na okręg pomorski organizacji Servas Poland tj. Międzynarodowej Organizacji Pozarządowej przy ONZ.

W 2008 roku Pani Ewa Sioma- Oświecimska została Odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Jak wspomina czas stanu wojennego dziś?

W Polsce pod zaborami stany wojenne, czy stany nadzwyczajne były to właściwie stanem trwającym nieprzerwanie, ustawicznie, stałe...

Na przykład dopiero w 1856 roku po klęsce rosyjskiej w wojnie krymskiej i śmierci batiuszki cara zniesiono wreszcie stan wojenny, który tenże Mikołaj I wprowadził po powstaniu listopadowym. Trwał równe ćwierć wieku! Natomiast stan wojenny wprowadzony po powstaniu styczniowym obowiązywał w Królestwie Polskim, z niewielkimi przerwami, do wojny w 1914 roku.

Kolejny stan wyjątkowy wprowadzili Niemcy w czasie II wojny światowej, no a potem to już się popisał nasz sowietyzowany okupacyjny rząd wprowadzając 13 grudnia 1981 stan wyjątkowy.

Rok 1981 był to dla Polski rok fatalny: 13 maja 1981 dokonano, na szczęście nieudanego, zamachu na Jana Pawła II, 28 maja zmarł prymas Wyszyński i Polsce zabrakło pasterza, a 13 grudnia wprowadzono stan wojenny.

Ogromne wojska, bitne generały.

Policje - tajne, widne i dwupłciowe –

Przeciwko komuż tak się pojednały?

- Przeciwko kilku myślom... co nienowe!

Wprowadzano go przy użyciu 70 tysięcy żołnierzy, 30 tysięcy zomowców i ubeków, 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych piechoty, 9000 samochodów, kilku eskadr helikopterów oraz samolotów transportowych.

Zaraz po północy zamilkły telefony, w tym także w pogotowiach, szpitalach, ambasadach i konsulatach. Wiele instytucji i część strategicznych sektorów gospodarki, takich jak komunikacja, telekomunikacja, energetyka, górnictwo i porty morskie oraz 129 najważniejszych fabryk przeszło pod komisaryczny zarząd wojskowy.

Stan wojenny we wspomnieniach Ewy Siomy-Oświecimskiej. Wywiad


Wprowadzono godzinę milicyjną początkowo od 19:00, a potem od 22:00 do 6:00. Jednocześnie zakazano zmiany miejsca pobytu bez uprzedniego zawiadomienia władz. Na przejazd do innego miasta trzeba było zdobyć stosowne pozwolenie, a w przypadku wyjazdu kilkudniowego - dodatkowo zarejestrować się po przyjeździe w miejscowym urzędzie.

Władze mogły jednak bez podawania zainteresowanemu przyczyn odmówić wydania pozwolenia.

Wstrzymano wydawanie prasy - poza dwiema gazetami rządowymi – "Trybuną Ludu" i "Żołnierzem Wolności", oraz kilkoma pismami terenowymi.

 

Wstrzymano też wyjazdy zagraniczne do odwołania po prostu zamykając granice państwa i lotniska cywilne. Jedynym, co wzbudziło jakąś radość w nieletniej części ludności było czasowe zawieszenie zajęć w szkołach.

W ciągu pierwszego tygodnia trwania stanu wojennego w więzieniach i ośrodkach internowania znalazło się ok. 5000 osób. Ogółem, w okresie trwania stanu wojennego, zostało internowanych około 10 000 osób w 49 ośrodkach internowania na terenie całego kraju.

Dalszym 4000 osobom już 24 grudnia 1981 przedstawiono zarzuty prokuratorskie i osądzono, zwykle na kary więzienia. Najwyższy wyrok otrzymała działaczka opozycyjna Ewa Kubasiewicz, skazana przez Sąd Marynarki Wojennej na 10 lat więzienia, za udział w organizacji strajku w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. W styczniu 1982 roku przywrócono połączenia telefoniczne, ale rozmowy były kontrolowane.

Funkcjonariusze bezpieczeństwa mieli prawo przerwać połączenie gdy uznali, że zagraża to interesom i obronności państwa. Szczególnym zainteresowaniem służb cieszyły się rozmowy z zagranicą, przywrócone z okazji święta 22 Lipca w roku 1982.

Podobnej cenzurze podlegały listy i paczki. Początkowo zresztą osoby prywatne nie miały prawa wysyłania paczek; później należało przynosić je do urzędu pocztowego otwarte, tak aby odpowiedni pracownik sprawdził ich zawartość. Od decyzji cenzora o rekwizycji listu czy paczki na rzecz skarbu państwa z powodu potencjalnego zagrożenia, jakie stwarza ona dla interesów państwa nie przysługiwało odwołanie. Ewentualnie w przypadku nieprawomyślnego listu pozwalano częściowo zamazać jego treść.

Wprowadzono nowe przepisy o organizacji zgromadzeń i imprez masowych. Jedynie nabożeństwa i ceremonie religijne mogły odbywać się bez specjalnych zezwoleń. Inne uroczystości - jak wesela, chrzciny czy nawet prywatki wymagały zgody organów administracyjnych.

Kartki na cukier wprowadzono już w lipcu 1976 roku. Jednak jeszcze przed stanem wojennym wprowadzono dodatkowo kartki na mięso, mąkę, ryż, masło i tłuszcze, mleko dla niemowląt, czekoladę, cukierki, proszek do prania, papierosy i alkohol, a nawet na pieluchy dla niemowląt.

Później WRON wprowadził dodatkowo kartki na benzynę i zeszyty, a w sezonie zimowym 1982/83 doszły kartki na obuwie.

Niewątpliwie oryginalnym osiągnięciem ówczesnej ekipy rządzącej były tzw. "Karty zaopatrzeniowe", czyli "kartki na kartki". Miały one uniemożliwić wydawanie kolejnych bloczków z przydziałami, jako że wielu obywateli zgłaszało ich fikcyjne zagubienie. Odbiór "Karty zaopatrzenia" był potwierdzony w dowodzie osobistym pieczątką wydającego ją zakładu pracy.

Kartki jednak i tak często nie miały pokrycia w towarze. Dlatego, choć kartki wydawano na każdy poszczególny miesiąc, władze lokalne nieraz przedłużały ich ważność z powodu braku artykułów.

Innym pomysłowym sposobem na realizację kartek było ogłoszenie możliwości zastąpienia jednego artykułu innym. Można było, dajmy na to, kupić "sześć jaj świeżych” za „kartkę na buty", a na tzw. kupony rezerwowe zamiast cukru np. papierosy albo rajstopy; rajstopy poza tym obowiązkowo były "rzucane" na rynek przed Dniem Kobiet.

Oczywiście kartek nie odbierało się w jednym miejscu. To by było za proste. Te na żywność wydawał zakład pracy, podobnie jak jednorazowe kupony na obuwie; kartki dla kobiet w ciąży i niemowląt - wypisywały ośrodki zdrowia, zaś zatankowanie auta było poświadczone pieczęcią, początkowo na odwrocie pokwitowania OC, następnie na blankiecie wydawanym przez PZU.

Największe przydziały mięsno - tłuszczowe mieli górnicy pracujący pod ziemią; mogli wykupić do 7 kg mięsa na miesiąc, dwukrotnie więcej niż zwykli robotnicy i kobiety w ciąży i trzykrotnie więcej niż inteligenci i dzieci, którzy dostawali do 2,3 kg mięsa, w większości wołowiny z kością.

Inteligenci byli pokrzywdzeni również przy innych artykułach, ale na osłodę dostawali 2 kg cukru, pół kilograma więcej niż inne grupy. Wszystkim przysługiwało pół kilograma masła na miesiąc. W najgorszej sytuacji byli chłopi indywidualni – nie dostawali w ogóle kartek na żywność i tyle. Przy rozdziale środków czystości mieszkańcy katowickiego czy krakowskiego dostawali kartki na 0,5 kg proszku do prania i jedno mydło na miesiąc; pozostali obywatele peerelu musieli się obyć  0,3 kg proszku Fala i jednym mydłem Bambino raz na dwa miesiące. Może to i lepiej, bo piorąc w proszku Fala dorobiłam się takiej alergii skóry, że niech to gęś kopnie.

Kartki na benzynę można było zrealizować tylko trzy razy w miesiącu i nigdy nie wolno było wziąć więcej niż 10 litrów paliwa. Jak dziś pamiętam te kilometrowe kolejki samochodów i sakramentalne "Nie dałoby się tak parę litrów więcej?" skierowane do tankującego pracownika stacji benzynowej. I tę radość, kiedy udało się zdobyć dodatkowe 10 litrów w drodze korupcji!

Za to rozwinięto produkcję towarów zastępczych, takich jak wyroby czekoladopodobne, węgorz z drobiu, czy bielizna z tasiemką zamiast gumki. Zresztą majtki można było również nabyć, jeżeli zebrało się sto kapsli od wody mineralnej, bo państwo potrzebowało metali kolorowych.

Wszystko było w opakowaniach zastępczych, w związku z czym sklepy były obstawione kartkami: ”W opakowaniu z napisem kiełbaski drobiowe znajduje się bryndza” itp. Stąd słynny kawał „W opakowaniu z napisem śmietana znajduje się śmietana.”

Kolejki stały po wszystko. Każdy obywatel mógł realizować kartkę tylko w wybranym przez siebie sklepie, którego nazwa widniała na bloczku. Chłop pańszczyźniany był przypisany do roli obywatel peerelu do sklepu.

Na najbardziej deficytowe towary, jak pralki, lodówki, telewizory, czy meble tworzono listy społeczne. Powstawały komitety kolejkowe, dzięki czemu chętni na zakup tak rzadko pojawiających się obiektów pożądania nie musieli stać dzień i noc, ale pełnili na zmianę dyżury w kolejce. Jednak tak czy siak pod rygorem wykreślenia z listy musieli codziennie rano zameldować się pod upatrzonym sklepem, aby potwierdzić gotowość zakupu.

Brak było dosłownie wszystkiego poza octem i musztardą. W tej sytuacji ratunkiem – szczególnie na święta - były nadchodzące zza granicy paczki.

Zawierały one konserwy, wędliny, olej, herbatę, odzież, lekarstwa, odżywki dla dzieci oraz kosmetyki, a nawet tak luksusowe produkty jak prawdziwa kawa i czekolada. Rozdzielaniem tych darów zajmowały się instytucje kościelne.

Czarnorynkowy kurs dolar sprowadzał zarobki obywatela do poziomu od kilkunastu do może 30$ miesięcznie. Jednocześnie ceny na żywność wciąż rosły. Monopol rządowy na media pozwalał jednak na dowolną propagandę; ówczesny rzecznik rządu

Jerzy Urban et consortes demonizowali NSZZ „Solidarność”, dążąc do zdyskredytowania go w oczach społeczeństwa, dopuszczali się fałszerstw i przeinaczeń, niejednokrotnie operując szowinistycznymi sloganami. Obowiązywała też propaganda sukcesu. Jak dzisiaj.

Na emigrację w tej sytuacji zdecydowało się około miliona obywateli, najczęściej ludzi młodych i wykształconych .

Pomimo pewnych wątpliwości, jakie budziły mocno spolegliwe wobec rządu wypowiedzi niektórych hierarchów, a szczególnie prymasa Glempa, Kościół pozostał jedyną instytucją cieszącą się społecznym zaufaniem.

Został oczywiście poddany masowej inwigilacji ubeków oraz tajnych współpracowników, którzy spisywali szczegółowe raporty z każdej mszy świętej i spotkania wiernych, śledzili księży i nagrywali wszystko, co mówili. W takiej oto atmosferze, jeden z księży wrocławskich - jak stwierdzono w meldunku MSW z 25 XII 1981 r. - powiedział: "ci, co są na Pasterce służbowo, niech przekażą swoim przełożonym, by się opamiętali".

Jednakże wydarzeniem, które najbardziej umocniło społeczeństwo była pielgrzymka do Polski Jana Pawła II w czerwcu 1983 r. Wizyta miała mieć przede wszystkim charakter religijny, duszpasterski, jej powodem było bowiem 600-lecie obecności obrazu Matki Boskiej na Jasnej Górze. Na spotkania z Janem Pawłem II przybyło 10 milionów osób. Wkrótce potem, 22 lipca 1983 roku, stan wojenny został zniesiony.