Trocki, madame Fels-Rothschild, los Rewolucji
Wpisał: Pierre F. de Villemarest   
16.12.2012.

Trocki, madame Fels-Rothschild, los Rewolucji

 

Z książki Pierre F. de Villemarest Źródła finansowe komunizmu i nazizmu W cieniu Wall Street, gdy ZSSR był sprzymierzeńcem Niemiec

str. 95 i nn. Oficyna Wydawnicza "Fulmen Poland"

 [Bardzo aktualne pod koniec 2012 roku. To powinno być wszystkim znane, ale mija już pokolenie od wydania książki – proszę więc znaleźć ją Allegro. Ilustracja do cyklu Grzegorza BRAUNA  ”Od Lenina do Putina”. MD]

=====================================

 

Dziesięć tysięcy dolarów w złocie dla "biednego wygnańca" Trockiego

 

Z poważnych studiów nad finansowaniem bolszewi­zmu Trocki nie wychodzi bardziej czysty niż Lenin. W innej mojej książce opisałem, jak udało mu się wrócić do Petersburga w kwietniu-maju 1917, dzięki interwencji Sir Williama Wisemana, szefa wywiadu brytyjskiego na półkulę atlantycką, działającego wówczas w Nowym Jor­ku, bliskiego przyjaciela zarazem pułkownika Hou­se' a i prezydenta Wilsona) Sutton dodaje, że Trocki był zaopatrzony w paszport amerykański z wizą tranzy­tową brytyjską i wizą wjazdową do Rosji, wszystko to ku zdumieniu poselstwa amerykańskiego w Sztokholmie.

Ten sam autor zbadał listę pasażerów liniowca, który zabrał do Rosji Trockiego, jego rodzinę, znajomego rewo­lucjonistę japońskiego i różnych międzynarodowych agi­tatorów. Plus (to opowiedział Lincoln Steffens , "towa­rzysz drogi" [poputczik md]  komunizmu i przyjaciel prezydenta Wilso­na) "różnych emisariuszy, w tym dwóch z Wall Street, w kierunku Niemiec..."

Na pokładzie znajdował się między innymi dysku­tujący z Trockim Charles Richard Crane, "który między rokiem 1890 i 1930 nie mniej niż 23 razy przebywał w Rosji" z polecenia swej firmy "Westinghouse", i którego magnat naftowy Daheny wymieniał między "bolszewikami" z Wall Street.

Odnotujmy ten nadzwyczajny "zbieg okoliczności" i również inne. Historia oficjalna przedstawia te wydarze­nia tak, jak gdyby to wszystko wydarzyło się spontanicz­nie lub dzięki magicznemu wpływowi "genialnego Leni­na", "taktyka Trockiego" i entuzjazmowi proletariatu. W rzeczywistości rosyjski rząd liberalny kazał zwolnić na początku marca, z internowania na Syberii, Stalina i Kamieniewa. Przybyli oni do Petersburga 12 marca. Lenin przybył tam 3 kwietnia, Trocki dopiero na początku ma­ja, ponieważ  kontrwywiad kanadyjski przetrzymał go wiele dni w Halifax.

Przy okazji tej "przedłużonej wizyty" Kanadyjczycy znaleźli przy Trockim, biednym wygnańcu z Nowego Jor­ku, dziesięć tysięcy dolarów w złocie...!

Nie żył więc Trocki tak ubogo, jak to zapewniają hi­storycy wszystkich orientacji, jeżeli tylko nie przemil­czają jego pobytu w Nowym Jorku.

 

500 tysięcy funtów szterlingów wpłaconych przez madame Fels-Rothschild

 

Współpraca Trockiego z "Nowym Mirem" czy "Na­szym Słowem”  (wydawanym przez uchodźców rosyjskich w Paryżu) nie pozwoliłaby mu oszczędzić dziesięciu ty­sięcy dolarów w złocie plus opłacenia podróży z Amery­ki do Rosji. Jeżeli chodzi o jego "pracę" dla "Fox Films", żaden świadek nie mógł nigdy powiedzieć, ile godzin mógł spędzić Trocki w studio tej firmy... Sutton ujawnia natomiast, że zajmował on z żoną bardzo przyzwoity apartament, z telefonem, lodówką (naówczas niezwykłą rzadkością) i jeździł po mieście limuzyną z własnym szoferem.

[więcej na ten temat w powieści political fiction Rafała Ziemkiewicza „Walc stulecia”. MD]

 

Jeżeli Trocki dostał jakieś pieniądze od swoich współpracowników, to -, jak sam podaje w "Moim życiu", było to tylko 310 dolarów, między styczniem i marcem 1917. Ale dał je wspaniałomyślnie pięciu wy­nędzniałym emigrantom, którzy wracali do Rosji.

Prawdą jest, że Trocki otrzymał jeszcze przed tym epizodem, zakończonym jego powrotem do Petersburga, 500 tysięcy funtów szterlingów (wartość w 1977), dla siebie i Lenina, od madame Fels, z domu Rothschild, która, wspierana przez swego drogiego przyjaciela Geor­ga Landsbury (inspiratora "Stowarzyszenia fabianistycz­nego" w Nowym Jorku), przekonała swego męża, miliar­dera od mydła, aby ofiarował ten wspaniały dar! Inne fi­nansowanie przez Wall Street rewolucji bolszewickiej. Potwierdził to historyk amerykański Rose Martin, który zaznacza w jednym z przypisów w swojej książce "Fa­bian Freeway", wydanej w 1968: syn Felsów był skądinąd "gorąco podejmowany" w ZSSR, gdy przebywał tam od 1931 do 1932, na pamiątkę tego wsparcia.

Lecz dziesięć tysięcy dolarów mogło równie dobrze pochodzić skądinąd, jak pozwalają się domyślać sprawoz­dania podkomisji prawnej Senatu amerykańskiego, która w 1919 przeprowadzała dochodzenie nad różnymi aspek­tami propagandy niemieckiej i bolszewickiej w Stanach Zjednoczonych podczas wojny.

 

Czy jeszcze niemieckie pieniądze?

 

Z przyczyn zbyt skomplikowanych, aby je tu wykładać, wezwany był wtedy w charakterze świadka czeski attache wojskowy w Stanach Zjednoczonych, pułkownik Hurban. Potwierdził on, że, jak zaręczył Miliukow (członek rosyjskiego Rządu Tymczasowego w 1917, który znał dobrze i Trockiego i jego popleczników, interweniując w sprawie uwolnienia go przez Anglików), dziesięć tysięcy do­larów znalezionych przy Trockim "pochodziło z Niemiec".

Czy pułkownik otrzymał tę informację z jakichś wyjątkowych źródeł? Czy były to te same źródła co Mi­liukowa? Hurban miał odpowiedzieć, ale nagle prezes ko­misji zamknął posiedzenie. Zobaczymy jutro! Nazajutrz jednak komisja przeszła do innych spraw.

W każdym razie Trocki mógł otrzymać niemieckie pieniądze bardzo różnymi drogami. Na przykład od Gre­gory Weinsteina, który pod pokrywką dziennika emigra­cyjnej niemieckiej lewicy rewolucyjnej "Volkszeitung" starał się kwestować na pomoc dla rewolucji w Rosji. Otóż dziennik ten był całkowicie finansowany przez wy­wiad niemiecki w Stanach Zjednoczonych via Broadway. Trocki mógł je otrzymać drogą: Aschberg (Nya Bank)­John MacGregor Grant (120 Broadway). Lub przez swe­go szwagra, bankiera Giwatowco, który równolegle pozo­stawał w kontakcie z Aschbergiem, jak to już widzie­liśmy uprzednio.

 

Krótko mówiąc, Trockiemu nie brakowało pieniędzy ( i ten rewolucjonista egalitarysta nie dopuszczał, aby jego­ własny szofer jadał posiłki wraz z jego rodziną, ku wielkiemu zdumieniu swych własnych dzieci! Lejb Bronstein, zwany Trockim, nie mieszał się z proletariatem i dużo chętniej przestawał z "imperializmem" i ,,kapitali­zmem".

Tak jak Lenin