"Wiele śladów ważnych dla oceny katastrofy smoleńskiej zbagatelizowano"
Wpisał: dr n. med. Grażyna Przybylska Wendt,   
19.12.2012.

"Wiele śladów ważnych dla oceny katastrofy smoleńskiej zbagatelizowano"

 

5 grudnia, http://wpolityce.pl/wydarzenia/42032-tylko-u-nas-opracowanie-dot-dzialan-medykow-sadowych-wiele-sladow-waznych-dla-oceny-katastrofy-smolenskiej-zbagatelizowano

 

Dane przekazywane w polskich mediach, w zestawieniu z doświadczeniami z innych spraw świadczą o tym, że śledztwo po katastrofie smoleńskiej zostało zminimalizowane, potraktowane byle jak, po macoszemu - pisze w specjalnym opracowaniu dla portalu wPolityce.pl dr n. med. Grażyna Przybylska Wendt, specjalista medycyny sądowej i anestezjologii.

Specjalnie dla redakcji portalu wPolityce.pl dr. Grażyna Przybylska Wendt opracowała raport pokazujący, jakie czynności powinno się wykonywać w przypadku zgonów oraz na miejscu katastrof. Z analizy doktor Przybylskiej Wendt wynika, że działania medyków sądowych w tych przypadkach są niezwykle ważne w śledztwie dotyczącym przyczyn śmierci.

W materiałach specjalistka opisuje, kim jest medyk sądowy i dlaczego tak ważne jest, by to właśnie medycy sądowi byli obecni na miejscu śmierci:

Medycyna sądowa skupia w sobie wiedzę z zakresu wszystkich dziedzin medycznych. A to z powodu konieczności opiniowania przypadków nagłych zgonów zaistniałych z różnych przyczyn – gwałtownych (wypadki, zabójstwa, samobójstwa, zatrucia) , niejasnych śmierci naturalnych, a także opiniowania zgonów lub uszkodzeń ciała  w wyniku błędów lekarskich (a te zdarzają się w każdej dziedzinie medycyny).

Medyk sądowy musi posiadać wiedzę, jaka pozwoli mu stwierdzić nie tylko przyczynę zgonu, ale i mechanizm powodujący śmierć. Na to składa się też ocena okoliczności, w jakich zdarzenie mało miejsce, zachowanie się osób trzecich biorących udział w danym wydarzeniu, a także zachowanie się poszkodowanego przed i w trakcie zdarzenia.

Medycy sądowi, zgodnie z opisem doktor Przybylskiej Wendt, są jednymi z najważniejszych osób w śledztwie dot. zgonów. Powinni się znaleźć w miejscu śmierci, np. katastrofy możliwie najszybciej. Specjalistka wyjaśnia, że obecność medyka sądowego jest konieczna zawsze, gdy do zgonu dochodzi w sposób nagły i niewyjaśniony.

W raporcie dr Grażyna Przybylska Wendt opisuje, jakie czynności na miejscu zgonów i katastrof wykonują funkcjonariusze wydziały śledczego, a jakie medyk:

Funkcjonariusze wydziału śledczego:

a/zabezpieczają teren zdarzenia ogradzając go;

b/izolują „gapiów”;

c/fotografują miejsce i najbliższe okolice zdarzenia;

d/sporządzają szkic sytuacyjny (szkic śledczych uwzględnia  miejsce zdarzenia w odniesieniu do dających się łatwo zidentyfikować punktów stałych. Jeśli był to wypadek komunikacyjny wskazują na szkicu położenie pojazdu lub pojazdów. Szkicują ułożenie zwłok względem tychże, nanoszą położenie ewentualnych odłamków czy części uszkodzonego pojazdu lub pojazdów - odległości od części zasadniczej oraz odłamków względem siebie);

e/śledczy sporządzają protokół zawierający opis uszkodzeń pojazdu lub innych znalezionych na miejscu elementów mogących mieć związek z wydarzeniem; f/sporządzają protokół z przebiegu wykonanych czynności, a dokumentacja techniczna (szkic) i fotograficzna jest do niego załączona.

Medyk sądowy zaczyna oględziny zwłok po zakończeniu w/w czynności śledczych. Oględziny na miejscu zdarzenia  muszą zawierać:

a/ogólny opis ułożenia zwłok (całych  lub ich części, o ile były rozkawałkowane );

b/opis ułożenia zwłok względem np. pojazdu czy narzędzia jakie spowodowało uraz;

c/opis odzieży (ewentualnych uszkodzeń i zabrudzeń);

d/ szkic stwierdzonych na tzw pierwszy rzut oka obrażeń ciała (niezależnie od fotografii wykonanych przez ekipę  śledczych );

e/stwierdzenie domniemanej przyczyny zgonu i zalecenie lub nie dokonania sekcji sądowo-lekarskiej.

Ostatnie z wymienionych zadań jest niezwykle istotne. Od niego bowiem zależy dalsze procedowanie śledczych badających przyczyny zgonu. Na opinii medyka sądowego opiera się prokurator. Znając opinie medyka prokuratura decyduje, czy zarządzać sekcje sądowo-lekarską.

W czasie sekcji zwłok dochodzi o niezwykle drobiazgowego badania ciała zmarłego. w tym ofiary katastrofy. Jest ona bardzo ważną czynnością w postępowaniu śledczych.

Doktor Przybylska Wendt tak opisuje czynności sekcyjne:

Zwłoki w prosektorium poddane są ponownie bardzo szczegółowym oględzinom – zewnętrznym i wewnętrznym. Oględzinom zewnętrznym poddawane są wszystkie elementy odzieży, zdejmowanej warstwami, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich miejsc uszkodzonych tj. z opisem brzegów danego uszkodzenia i ewentualnych zabrudzeń (czynnikami zewnętrznymi – smar, proch, błoto, roślinność, ziemia, piasek, drobiny szkła, odłamków itp.) i materiałem organicznym denata (krew, śluz, wymiociny, odchody…). W końcowej opinii – uszkodzenia odzieży w zestawieniu z uszkodzeniami ciała dają pełniejszy obraz mechanizmu powstania obrażeń i oceny narzędzia, jakim były zadane.

Po rozebraniu zwłok śledczy przystępują do dalszych czynności. Przybylska Wendt zaznacza, że „opis zwłok rozebranych musi zawierać dane co do: płci, długości ciała, wagi, wyglądu i stanu powłok”. W materiałach musi się znaleźć szczegółowy opis głowy, klatki piersiowej, brzucha, kończyn, narządów płciowych zewnętrznych. Każda część ciała musi być dokładnie zbadana przez biegłych.

Medyk sądowa wskazuje, że niezwykle istotny dla badania przyczyn śmierci danej osoby jest opis znalezionych na jej ciele obrażeń.

Dla oceny przyczyny i mechanizmu śmierci najważniejszy jest dokładny opis obrażeń: a więc rozległość, kształt i kolor zasinień, kształt ran i ich rodzaj (kłute, szarpane, cięte, postrzałowe, mieszane), przebieg ewentualnego kanału rany (zwłaszcza postrzałowej), zabrudzenia wokół obrażeń, czas powstania obrażeń (przyżyciowe, pośmiertne, powstałe dawno czy tuż przed zgonem), zabrudzenia wokół obrażeń i w  obrębie uszkodzenia  - wyjaśnia autorka opracowania.

Wskazuje, że dopiero po szczegółowym dokonaniu oględzin zwłok przystępuje się do ich "otwarcia", by dokonać oględzin wewnętrznych.

Kolejno otwiera się głowę, opisując stan kości sklepienia, opon i mózgu, kości podstawy, ucha wewnętrznego oraz ewentualne uszkodzenia w/w. Otwiera się ucho środkowe, celem ustalenia stanu błony bębenkowej. Kolejno – bada się szyję, gardło, migdałki a po wyjęciu narządów – język, przełyk, tchawicę. Po zbadaniu klatki piersiowej opisuje się: płuca, serce, opłucną, żebra. W jakie brzusznej bada się żołądek, wątrobę z pęcherzykiem, śledzionę, nerki, jelita. Potem śledczy badają narządy płciowe wewnętrzne - wymienia Przybylska Wendt.

Dodaje, że w każdym przypadku „poszukuje się ewentualnych zmian – przede wszystkim urazowych”.

W raporcie przygotowanym dla portalu wPolityce.pl czytamy, że podczas każdej sekcji „pobiera się krew i mocz (o ile jest) do badania na obecność alkoholu”. Gdy sekcja nie wykazuje obrażeń tłumaczących śmierć dochodzi również do pobrania materiału do badań mikroskopowych i  toksykologicznych.

Grażyna Przybylska Wendt w swoim opracowaniu odnosi się również do wiadomości dotyczących katastrofy smoleńskiej. Wskazuje, że „na podstawie lakonicznych i niekiedy sprzecznych danych dostępnych w mediach można przyjąć, że tuż po katastrofie wielu podstawowych, niezbędnych dla śledztwa czynności nie dokonano”.

Nie widać też należnego w takich razach udziału medyków sądowych. I tak:

A. Przekazywane w mediach obrazy od chwili katastrofy świadczą o tym, że teren po  niej nie został należycie zabezpieczony (tj. odizolowany od osób postronnych);

B. Nigdzie nie pokazano, aby bezpośrednio po katastrofie - jeszcze 10 kwietnia - dokonywano jakichkolwiek, bodaj pobieżnych oględzin lekarskich zwłok i stanu ich odzieży na miejscu zdarzenia, zwłaszcza pod kątem ułożenia ciał, zakresu ich uszkodzenia oraz zabrudzeń odzieży. Nie opisano usytuowania tych ciał tj. ich rozrzutu względem kadłuba samolotu czy też rozrzuconych części samolotu, ani względem siebie nawzajem (wiedza ta mogłaby ewentualnie pozwolić na stwierdzenie bodaj w przybliżeniu, gdzie dane osoby w samolocie w chwili katastrofy przebywały i, jaki był mechanizm ich wypadania z rozbitego samolotu. To z kolei mogłoby pomóc w bardziej szczegółowym prześledzeniu toru lotu i sytuacji w momencie upadku samolotu na ziemię). Nie podano danych odnośnie najczęściej powtarzających się obrażeń u poszczególnych osób i usytuowania tychże obrażeń na ciałach w zestawieniu z  ich pozycją wobec wraku.

Z doniesień  w mediach wynika, że transport trumien przybył stosunkowo niedługo po katastrofie, a pozbierane pośpiesznie zwłoki były do nich wkładane chaotycznie celem przewiezienia ich do Moskwy, do Zakładu Medycyny Sądowej, najprawdopodobniej bez specjalistycznych, wstępnych oględzin. Gdyby dokonywano niezbędnych w takiej sytuacji oględzin i  sporządzano stosowny i niezbędny dla dalszego dochodzenia materiał fotograficzny i dokumentację techniczną, czynności te musiały by trwać kilka do kilkunastu godzin. Tymczasem przybyłej polskiej ekipie powiedziano w niedzielę 11 kwietnia, że sekcje są już wykonane. Taką wersję podaje p. Kopacz w swoich usprawiedliwieniach i widać z tego, że w nią uwierzyła. Z praktycznego punktu widzenia wykonanie tylu i takich sekcji było po prostu technicznie nie możliwe. I to niezależnie od ilości lekarzy mających wykonać te sekcje.

C. Dostępne dane mówią, że polscy medycy sądowi jacy znaleźli się w Moskwie następnego dnia po katastrofie, nie byli dopuszczeni do żadnych czynności, byli jedynie obserwatorami. Kto w takim razie i ile osób wykonywało sekcje? Czy polscy medycyny sądowi w ogóle byli przy tych sekcjach? Jeżeli tak – to dlaczego nie ma polskich protokołów? Jeżeli nie – dlaczego? Podobno natychmiast po katastrofie, w sobotę 10 kwietnia zgłosiła się ekipa medyków sądowych z Warszawy, Wrocławia i Bydgoszczy, ale minister Kopacz ich nie wzięła. Mogli nawet na drugi dzień dojechać, jeśli nie zdążyli na samolot z panią minister.

Minister Kopacz jest niewiarygodna w swoich zeznaniach i widać z jej wypowiedzi, że myli pojęcia dotyczące działalności medycyny sądowej z inną. Jeżeli więc przyjąć, że sekcje faktycznie wykonywali rosyjscy patomorfolodzy, a nie medycy sądowi - to nic dziwnego, iż sekcje zostały wykonane nieprofesjonalnie. Kto faktycznie wykonywał sekcje w Moskwie? Co widzieli w Moskwie polscy medycy sądowi (o ile w ogóle byli, bo żaden z nich się nigdzie nie wypowiadał)? Czy jest to gdzieś zapisane w protokole?

D. Lakoniczność, niepełność i ogólnikowość protokołów sekcyjnych, a także ogólnikowo postawione rozpoznanie co do przyczyny zgonu - daje podstawę do podważenia rzetelności całego postępowania śledczego (przykładem może być sprawa zatruć kilku osób w zakładach chemicznych Boruta w Zgierzu, gdzie w protokole sekcyjnym lekarka w opisie pomyliła jedynie o pół centymetra stronę położenia drobnego otarcia naskórka na czole. Na szkicu podczas sekcji napisano prawidłowo: po prawej od linii środkowej, w opisie odwrotnie. Wykrył to obrońca Boruty na podstawie fotografii denata dokonanej podczas oględzin na miejscu znalezienia zwłok. Mimo, że ani dla przyczyny zgonu, ani dla okoliczności, w jakich otarcie naskórka nastąpiło nie miało to żadnego znaczenia - sąd podważył obiektywność wszystkich sekcji i nakazał ekshumacje wszystkich zwłok).

Doktor swoje opracowanie dotyczące czynności w Smoleńsku uzupełnia zbiorem pytań, które pozostają na razie bez odpowiedzi.

1/ Czy bezpośrednio po katastrofie. tj 10.04.2010 r,  w godzinach od 10 do wieczora na miejscu dokonano podstawowych oględzin zwłok? Jeżeli tak, to czy jest z tych czynności szczegółowa dokumentacja, a jeśli nie – dlaczego jej nie wykonano?

2/ Czy była dokonywana dokumentacja techniczna tj. obmiary całego obszaru katastrofy z najdalszym punktem znalezienia zwłok lub fragmentów ciał, odzieży, drobiazgów osobistych,  tudzież części lub odłamku samolotu? Jeśli tak to, czy jest dokumentacja, gdzie i jaka, jeśli nie –  dlaczego? Czy dokonano pomiaru odległości ciał lub ich fragmentów od wraku samolotu i od poszczególnych jego części oraz wzajemnie od siebie? Jeśli tak, czy są na powyższe dowody i jakie, jeśli nie - dlaczego ich nie ma?

3/ Czy została sporządzona dokładna dokumentacja fotograficzna tego, co opisano wyżej, a więc: ułożenia ciał i ich fragmentów względem rozbitych części samolotu i względem siebie i odległości – najbliższej i najdalszej ułożenia ciał po ich wypadnięciu z samolotu (te czynności   bowiem należą do podstawowych zadań ekipy technicznej, która zawsze powinna zjawić się na ogrodzonym i oddzielonym od gapiów miejscu zdarzenia i pracować pod kierunkiem prokuratorów)? Wyniki tych badań i uzyskane dane są podstawą do ustalenia przyczyny powstawania poszczególnych obrażeń, co z kolei wiąże się z dociekaniem mechanizmu ich   powstawania, a w efekcie końcowym umożliwia w wielu przypadkach rekonstrukcję wypadku, nawet z odtworzeniem usytuowania ofiar w danym pojeździe tuż przed katastrofą.

Przybylska Wendt wskazuje, że medialne doniesienia pokazują, iż w Smoleńsku bardzo szybko pozbierano ciała ofiar. Specjalistka zastanawia się dlaczego. Zaznacza, że „to był bardzo duży błąd w postępowaniu”. Bowiem, jak zaznacza, w tak krótkim czasie nie mogło dojść do rzetelnych oględzin miejsca katastrofy:

Po takim wydarzeniu, tak rozległych zniszczeniach samolotu i przy takim rozrzucie ciał i ich obrażeniach oględziny na miejscu trwałyby najprawdopodobniej, co najmniej do poniedziałku (12.04.10). I wtedy dopiero można byłoby zawieźć zwłoki do prosektorium i kolejno, szczegółowo, wykonywać sekcje z  profesjonalnym jej opisem oraz techniczną (rysunkami i pomiarami) i fotograficzną dokumentacją. Wykonywanie tylu sekcji zwłok będących w takim stanie w jakim były mogłoby trwać co najmniej  do końca kolejnego tygodnia, czyli następnej soboty.

Ekspert zaznacza, że zarówno pośpiech, jak i zakaz  otwierania trumien w Polsce są zupełnie niezrozumiałe.

Zaznacza, że z "fachowego, medycznego punktu widzenia  w  przypadku Smoleńska – podważyć można każde z postępowań i nie dać wiary niczemu co od początku głosiła Moskwa i Miller".

Przybylska Wendt przyznaje, że doniesienia medialne, które docierają do nas od samej katastrofy smoleńskiej, pokazują, że śledztwo w tej sprawie zostało zmarginalizowane:

Dane przekazywane w polskich mediach, w zestawieniu z doświadczeniami z innych spraw (między innymi katastrof lotniczych w innych krajach) świadczą o tym, że śledztwo po katastrofie smoleńskiej zostało zminimalizowane, potraktowane byle jak, po macoszemu. Nawet na pierwszy rzut oka widać, że wiele śladów, mogących naprowadzić na prawidłowy kierunek oceny katastrofy, zostało zbagatelizowanych, nie dostrzeżonych, zniszczonych, pominiętych. Czy celowo czy przez totalną niekompetencję ekipy? To jest pytanie otwarte. Skoro zaniedbania widzą postronni ludzie, widzą specjaliści z poszczególnych dziedzin, dlaczego zespół powołany do zajmowania się tą sprawą - niby profesjonalny - tego wszystkiego nie widział? I o zgrozo - nie widzi nadal?

Autorka opracowania zaznacza, że "być może akta sprawy, po ich przetłumaczeniu wykażą wszelkie niezbędne szczegóły, ale to co na razie jest wiadome za tym nie przemawia".

Zdaniem medyk sądowej również czynności dotyczące wraku rządowego tupolewa, który uległ katastrofie, mogły dać odpowiedź na wiele bardzo ważnych pytań, jakie należy postawić w śledztwie smoleńskim:

Kiedy ma się wieloletnie (ponad 40-letnie) doświadczenie z pracy na miejscu wielu wypadków i mniejszych lub większych katastrof, zachowanie osób odpowiedzialnych za śledztwo smoleńskie ws. wraku tupolewa zakrawa na kpinę i jest odbierane jako skandal. Nawet zwykły wypadek rowerowy, motocyklowy, nie mówiąc o samochodowym, autokarowym czy kolejkowym traktowane były poważnie, liczył się każdy szczegół. Nawet najmniejsze szkiełko z lampy było opisywane i dokumentowane stosownym zapisem. Wielokrotnie taki detal, drobiazg naprowadzał na sprawcę, ukierunkowywał śledztwo. Obecni prokuratorzy oraz wielu sędziów sprawia wrażenie niedouczonych. Nie wykluczając i tych wojskowych, którzy prowadzą "Smoleńsk".

Doktor Przybylska Wendt wskazuje, że "to nie tylko jej zdanie, ale i innych specjalistów, którzy mają wieloletnie doświadczenie w kontaktach z wymiarem sprawiedliwości".

Kwitując autorka opracowania zaznacza, że "należy potwierdzić to, co ostatnio pojawia się wielu wypowiedziach coraz większej części społeczeństwa i osób z poszczególnych dziedzin: im dalej od tragedii, tym więc mamy pytań niż satysfakcjonujących odpowiedzi".

Za kilka dni na portalu wPolityce.pl druga część opracowania przygotowana przez dr Grażynę Przybylską Wendt.