Nowa ekspert w/s SMOLEŃSKA | |
Wpisał: FYM | |
19.12.2012. | |
Nowa ekspert w/s „SMOLEŃSKA”
List otwarty do p. dr G. Przybylskiej Wendt
FYM - 19/12/12 http://fymreport.polis2008.pl/?p=8901 Szanowna Pani Doktor, ośmielam się niniejszym listem zwrócić Pani uwagę na kilka zagadnień związanych ze sprawą 10 Kwietnia, widzę bowiem po Pani dwóch opracowaniach, których fragmenty opublikował niedawno portal wpolityce, ściśle współpracujący z tzw. Zespołem Parlamentarnym, a tym samym ze świadkiem A. Macierewiczem stojącym na czele tego ZP, że zajęła się Pani naraz badaniami „katastrofy smoleńskiej”. Żałuję, że sam nie mając możliwości (dzięki wstawiennictwu ludzi związanych z ZP) wystąpić na październikowej Konferencji Smoleńskiej z referatem dotyczącym m.in. właśnie kwestii badań medyczno-sądowych ofiar tragedii z 10-04, nie mogłem przynajmniej zobaczyć Pani wystąpienia na tejże konferencji. Z tego jednak, co widziałem na opublikowanych materiałach wideo, Pani chyba nie brała w niej udziału, a na pewno Pani specjalistyczna wiedza medyczno-sądowa znakomicie by się przydała do omówienia kwestii obrażeń, jakich mogliby doznać pasażerowie „prezydenckiego tupolewa” w przypadku eksplodowania tego samolotu w powietrzu. Już kiedyś te zagadnienia wyjaśniał prof. M. Baden na posiedzeniu ZP (stenogram opracowany przeze mnie tu: http://fymreport.polis2008.pl/?p=7712) postulujący przeprowadzenie ekshumacji wszystkich ofiar, do której, mimo upływu czasu, jak Pani wie, wciąż nie doszło. Mam nadzieję natomiast, że skoro włączyła się Pani w badania „katastrofy smoleńskiej” już, jak można sądzić, po październikowej konferencji, to znajdzie Pani czas i okazję, by wystąpić na kolejnym tego typu spotkaniu naukowców kooperujących z ZP. Niestety, skanów całości dokumentacji Pani Doktor nie zechciano jak dotąd na ‚wpolityce’ zamieścić, aczkolwiek zakładam, że portal ten rzetelnie zacytował Pani opracowania, toteż na tychże źródłach polegam i do nich będę się odnosił w dalszej części mojego wywodu – jak też do danych, które są oficjalnie dostępne. Jakie to dane? Otóż dość wybrakowane, jak Pani wie. Zupełnie niedawno, dosłownie parę dni temu, min. J. Miller przyznał, że tzw. Załącznik 7 do „raportu komisji Millera” dotyczy jedynie obrażeń członków załogi „prezydenckiego tupolewa” (http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,13040697,Miller__Rosjanie_nie_kwestionuja_polskiej_wlasnosci.html; http://freeyourmind.salon24.pl/472154,o-pozytkach-zwiazanych-z-matrioszkami), a nie wszystkich osób, które brały udział w delegacji prezydenckiej. Innymi słowy, „komisja” ta nie opracowała żadnego zwartego dokumentu, sygnowanego np. przez specjalistów zajmujących się obrażeniami po katastrofach lotniczych, który opisywałby położenie ciał na „miejscu katastrofy” i stan zwłok wszystkich ofiar tragedii. Dowiadujemy się wprawdzie o tym blisko trzy lata po Zdarzeniu, lecz lepiej późno niż wcale, sądzę. Wprawdzie można zawartość utajnionego Załącznika 7 tłumaczyć tym, że i tak dane dotyczące wszystkich ciał nie zostały przekazane „komisji Millera” (tak jak i dane dotyczące akcji przeciwpożarowej i ratowniczej na pobojowisku), członkowie tejże „komisji” zaś, przybywszy 11 kwietnia 2010 na jeden dzień terenowych badań (resztę bowiem spędzano głównie na naradach z radzieckimi ekspertami lub na lekturze różnych druków), nie mieli okazji już oglądać zwłok na „miejscu katastrofy”, a tym bardziej sporządzać jakiejś na ich temat dokumentacji. Poza tym, można dodać na obronę „komisji Millera” i skąpej zawartości Załącznika 7, że w „raporcie MAK” dość obszernie opisane są obrażenia, jakich mieli doznać właśnie członkowie załogi, nic dziwnego więc, że ów „raport” radziecki stanowił w tej materii zapewne główne, jeśli nie jedyne źródło wiedzy ekspertów z KBWL LP. Ale przecież nie tylko o obrażeniach obu pilotów, nawigatora i technika pokładowego możemy poczytać w „raporcie MAK”. Tenże raport, jak Pani może nie wie, gdyż nie mam pewności, czy dokładnie go Pani przestudiowała właśnie z medyczno-sądowego i kryminalistycznego punktu widzenia, podaje czarno na białym, iż przy smoleńskim wojskowym lotnisku w czasie „działań zespołów ratunkowych i przeciwpożarowych” (takie określenie pada na s. 101), 10-04 o godz 16.20 lokalnego czasu odnaleziono 25 ciał na pobojowisku (s. 104; por. też http://freeyourmind.salon24.pl/301386,2-akcje-ratunkowe). Oczywiście, nie zakładamy, że „prezydenckim tupolewem” leciało łącznie 25 osób, tym niemniej w opisie „działań zespołów” nie ma informacji o pozostałych z 96 ciał, które, jak można sądzić, powinny też się znajdować w okolicach wraku. Brak też wzmianek, gdzie które ciała „odnaleziono”. (Dla porównania zamieszczam link do fragmentów Pani tekstu http://wpolityce.pl/wydarzenia/42032-tylko-u-nas-opracowanie-dot-dzialan-medykow-sadowych-wiele-sladow-waznych-dla-oceny-katastrofy-smolenskiej-zbagatelizowano). Na tym jednak nie koniec, jeśli chodzi o XUBS i 10-04. Ów radziecki „raport” (na s. 126) podaje bowiem informacje o trzech grupach uczestników lotu „prezydenckim tupolewem”: Na podstawie analizy dokumentacji sądowo-lekarskiej i fotograficznej wszystkich znajdujących się na pokładzie pasażerów i personelu pokładowego, stało się możliwe podzielenie ich (ze względu na charakter obrażeń ciała) na trzy grupy: - przypięte pasami w fotelach, znajdujące się w tylnej części kabiny pasażerskiej (personel ochrony Prezydenta, część członków delegacji i jedna ze stewardes); - przypięte pasami w fotelach, znajdujące się w przedniej części kabiny pasażerskiej (część członków delegacji); - znajdujące się głównie w przedniej części kabiny pasażerskiej, nie przypięte pasami, które uległy wielokrotnemu rozczłonkowaniu (w praktyce wszyscy wyżsi dowódcy, dwoje członków delegacji i stewardesa). Zwracam na tę sprawę uwagę, nawiązując do tego, co napisała Pani z kolei po analizie tzw. drastycznych zdjęć z XUBS (http://wpolityce.pl/wydarzenia/42986-tylko-u-nas-wnioski-lekarza-specjalisty-medycyny-sadowej-po-analizie-zdjec-ze-smolenska-znaczace-roznice-w-obrazeniach-ofiar). Jeśliby Pani zajrzała do „książeczki” wydrukowanej ponoć w przeddzień wylotów z 10-04, to znajdzie Pani tam informację, iż w „salonce II” mieli siedzieć m.in. prezydent R. Kaczorowski oraz min. A. Szczygło (por. też, jeśli chodzi o położenie „salonek” http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/130-miejsc.html). Według Pani ustalenia, osoby siedzące nieopodal siebie (zakładam, że salonka-2 może być w takich kategoriach opisana jako dość małe, bo 8-miejscowe, pomieszczenie, w przeciwieństwie np. do dalszej, tj. za salonką-3, części kabiny pasażerskiej z kilkudziesięcioma fotelami) powinny doznać podobnych obrażeń. Pisze Pani: O ile dać wiarę powszechnie dostępnym informacjom, że po katastrofie we względnie dobrym stanie zachowały się zwłoki tylko 20 osób – a ze zdjęć wynika, że miały podobne obrażenia, sugeruje to, że mogły ich doznać w podobny sposób. Dalszym wnioskiem może być taki, że siedziały one obok siebie i wypadły z samolotu w podobnym miejscu. I nieco dalej Pani dodaje: Zestawienie na podstawie zdjęć 20 zwłok z medialnymi opisami innych ciał może wskazywać, że w momencie katastrofy osoby, których ciała zostały znacznie zniszczone, znajdowały się w takiej części samolotu, która uległa znacznie rozleglejszemu uszkodzeniu niż ta, z której zwłoki zachowały się w dość dobrym stanie (opisane wyżej). Jak natomiast wiemy z relacji J. Najdera (ówczesnego wiceszefa MSZ), ciało Kaczorowskiego „było jednym z najlepiej zachowanych” (http://orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/4D71582CD656C9A7C1257AAD005098D6/%24File/0108807.pdf, s. 13), a, jak czytaliśmy/słyszeliśmy z innych relacji, ciało Szczygły było do tego stopnia pofragmentowane, iż trzykrotnie dokonywano pochówku byłego szefa BBN, gdyż „w trzech partiach”, jeśli tak można powiedzieć, wracały z Moskwy do Polski szczątki byłego polskiego ministra obrony. Wprawdzie Kaczorowski miał dwa pogrzeby po „katastrofie smoleńskiej”, ale z innego powodu aniżeli Szczygło. Tymczasem obaj mieli siedzieć nieopodal siebie. Można by założyć, iż np. Kaczorowski się przesiadł w jakiejś fazie lotu do miejsca, które potem okazało się, mimo totalnej destrukcji samolotu, „bezpieczniejsze” i że nie była to prezydencka salonka, której szczątki widać było na wielu zdjęciach z pobojowiska. Jeśliby jednak Kaczorowski się nie przesiadł, to jak wyjaśniłaby Pani te różnice w obrażeniach tych dwóch ofiar? Wracając jeszcze do „raportu MAK”, wspomniałem wszak o „trzech grupach”. W grupie najbardziej poszkodowanych znaleźli się, zdaniem radzieckich ekspertów, jak cytowałem, „w praktyce wszyscy wyżsi dowódcy” (s. 126), a oprócz nich „dwoje członków delegacji i stewardessa”. Powód okazał się prosty: osoby te nie przypięły się pasami, choć tego rodzaju czynność, jak zapięcie pasów, należy do obowiązków pasażerów, gdy samolot podchodzi do lądowania (a co dopiero w „TWA”, czyli trudnych warunkach atmosferycznych). W stenogramie „zapisów CVR” sporządzonym przez Zakład Kryminalistyki Instytutu Ekspertyz Sądowych (http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty/IES-odczyt1.pdf, s. 34) możemy przeczytać meldunek szefowej pokładu B. Maciejczyk kierowany do mjr. A. Protasiuka o godz. 8:17: „pokład mam przygotowany” i o 8:35, a więc prawie 20 minut później, ponownie: „pokład gotowy do lądowania” (s. 76). Jak Pani zatem uważa, czy szefowa pokładu nie zauważyłaby, iż wiele osób z prezydenckiej delegacji nie jest przypiętych pasami, czy też potraktowałaby ten fakt jako element „przygotowania do lądowania” na XUBS? Czy Dowódcy po prostu zlekceważyliby podstawowe względy bezpieczeństwa? Czy nawet, gdyby do czegoś takiego doszło, to Maciejczyk nie zgłosiłaby takiej niepokojącej sytuacji Protasiukowi? Czy nie sądzi Pani, że nieprzypięcie się wielu osób pasami, to niezwykła zagadka „prezydenckiego lotu” i „smoleńskiej katastrofy”, czy też uważa Pani, że tak jak gen. A. Błasik, inni Dowódcy mogli chcieć poobserwować pracę pilotów i podchodzenie we mgle, tudzież szukanie wzrokiem ziemi? Wiemy bowiem już z ustaleń badaczy, że w kokpicie oprócz M. Kazany mogło być dwóch generałów (http://www.polskatimes.pl/artykul/495523,w-kokpicie-tu-154m-bylo-dwoch-generalow-miller-czulismy-ze,id,t.html?cookie=1), ale przecież nie wiemy, czy nie weszło ich tam więcej. A propos zagadek, pobojowiska i „miejsca wypadku” właśnie, gdyż Pani także tymi sprawami się zajęła w swym tekście (http://wpolityce.pl/wydarzenia/42986-tylko-u-nas-wnioski-lekarza-specjalisty-medycyny-sadowej-po-analizie-zdjec-ze-smolenska-znaczace-roznice-w-obrazeniach-ofiar). Jak wytłumaczyłaby Pani znalezienie na „miejscu katastrofy”, pośród różnych szczątków, dokumentacji „nieprezydenckiego” tupolewa z nr. bocznym 102, o czym możemy przeczytać właśnie w „raporcie MAK” (na s. 149)? Na miejscu zdarzenia lotniczego był odnaleziony certyfikat zdatności do lotu samolotu nr 101, ważność którego wygasła 20 maja 2009 roku, a także aktualny certyfikat zdatności do lotu innego statku powietrznego (nr 102), który w momencie zdarzenia lotniczego przechodził kapitalny remont. Zgodnie z AIP RF GEN 1.5-2 Rozdział 4 zaświadczenie o zdatności do lotu statku powietrznego (certyfikat zdatności do lotu) jest obowiązkowym dokumentem i powinien znajdować się na pokładzie zagranicznego statku powietrznego wykonującego rejs międzynarodowy. Patrząc moim nieuzbrojonym okiem, stwierdzam, że trochę za dużo tych certyfikatów jak na jeden lot jednego samolotu i wydaje mi się, że, co jak co, lecz certyfikat Tu-154M 102 powinien być wraz z tymże statkiem powietrznym i jego dokumentacją w zakładach, „w których w momencie zdarzenia lotniczego przechodził kapitalny remont”, nie zaś akurat na „miejscu katastrofy” Tu-154M 101. Dlatego zastanawiam się nad tym „śladem” (w sensie kryminalistyki), czy bowiem certyfikat 102-ki „odnalazł się” na pobojowisku z tego powodu, że 102-ka nie była akurat „w remoncie”, czy dlatego że jak najbardziej była, była, tylko odbyła jakąś misję, że się tak wyrażę, w związku z XUBS (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/331808,problem-tupolewa)? Na koniec pozwolę sobie zacytować wypowiedź przywoływanego wcześniej Badena, wygłoszoną na posiedzeniu ZP, gdyż powinna sobie Pani ją wziąć do serca, jeśli decyduje się Pani wspierać prace owego ZP w taki a nie inny sposób. Baden powiada: żeby móc rzeczywiście stwierdzić, czy doszło do eksplozji na pokładzie samolotu, musimy zbadać wszystkie ofiary katastrofy, a nie tylko niektóre. Wszystko jedno, czy to będzie jakaś międzynarodowa organizacja, UE, czy ktokolwiek…(http://fymreport.polis2008.pl/?p=7712). Na międzynarodową komisję się na razie nie zanosi, jak Pani wie, skoro nawet znakomity M. Błaszczak odrzuca taki pomysł (http://wpolityce.pl/wydarzenia/42990-mariusz-blaszczak-o-propozycji-zbigniewa-ziobry-nie-bedziemy-sie-wlaczac-w-akcje-przekonywania-opinii-publicznej-ze-rosjanie-i-minister-jerzy-miller-mieli-racje), dodając, że najpierw musi się zmienić władza w naszym kraju, a potem będzie można będzie dochodzić przyczyn katastrofy. Mnie się dotąd zdawało, że np. do drobiazgowych przesłuchań świadków choćby przez ZP i do zlecania fachowych ekspertyz materiału dowodowego, nie jest potrzebna nawet zmiana władzy „w tym kraju”, ale być może ta ostatnia uwaga Błaszczaka jest kluczowa w obecnej chwili. Od samego początku bowiem, a więc od dnia tragedii, „śledztwo smoleńskie” jest w rękach tych czy innych polityków, a nie np. specjalistów od medycyny sądowej (http://freeyourmind.salon24.pl/292769,natychmiast-wszczac-sledztwo). Co więcej, „śledztwo smoleńskie” jest w rękach polityków będących niejednokrotnie nie tylko świadkami, ale i sędziami w swojej sprawie. Nie zauważyła Pani? Należy więc się zastanowić, czy naukowo wspierać tak właśnie wyglądające dochodzenie, instrumentalnie traktowane przez różnych ludzi – czy może działać na rzecz całkowitej rewizji dotychczasowego śledztwa. Z poważaniem i uszanowaniem, Free Your Mind P.S. Tu dla wszystkich zainteresowanych „problematyką smoleńską” rekonstrukcja z innymi zagadkami: http://www.tok.fm/TOKFM/1,88710,9404926,10_kwietnia_2010__Rekonstrukcja_zdarzen__MINUTA_PO.html?as=2. Jedną z zagadek jest zacytowana wypowiedź posłanki B. Kempy: 9.42 Do delegacji w Katyniu dzwonią ludzie z Polski, którzy o wypadku dowiedzieli się z telewizji. Krążą plotki, że stało się coś złego. Beata Kempa na wieść o katastrofie krzyczy: „Wyrok! Ale za co?!” Antoni Macierewicz wpada w panikę i krzyczy, że chce natychmiast wyjechać z Rosji. Od kogo posłanka Kempa usłyszała wieść o jakimś wyroku? |