Ks. dr Józef Buraczewski - NIEZAPOMNIANY KSIĄDZ PRAŁAT
Wpisał: Feliks Budzisz   
14.11.2008.

Feliks Budzisz

Ks. dr Józef Buraczewski - NIEZAPOMNIANY KSIĄDZ PRAŁAT

            Kresowianie, zwłaszcza ci z Wołynia, Polesia, wschodniej Małopolski, przy każdej nadarzającej się okazji odwiedzają swoje kresowe świątynie albo tylko miejsca, w których one stały. Jednym z często odwiedzanych miasteczek jest Turzysk w dawnym powiecie kowelskim, liczący przed wojną 2800 mieszkańców. Znajdował się tam piękny późnobarokowy kościół i o wiele starszy, wielowiekowy cmentarz katolicki z okazałymi grobowcami i pięknymi pomnikami.         Ostatnim proboszczem dużej parafii turzyskiej był ksiądz prałat szambelan papieski ks. dr Józef Buraczewski. Urodził się na ziemi mińskiej w 1898 r. Seminarium duchowne ukończył w Żytomierzu w 1923 r., po czym sprawował obowiązki wikariusza w Tuszynie, następnie był prefektem gimnazjum w Ostrogu nad Horyniem. W 1925 r. rozpoczął studia w Papieskim Instytucie Orientalnym w Rzymie, gdzie otrzymał doktorat z filozofii i teologii. Po powrocie do kraju objął stanowisko profesora w seminarium w ?ucku, następnie w Papieskim Seminarium Wschodnim w Dubnie. Po kilku latach profesury został proboszczem w Szumsku na Wołyniu, a w 1937 - w Turzysku, gdzie pozostał do 1944 r.

            Przeżył tam ze swoimi parafianami dwie okupacje: sowiecką (1939-1941) i najstraszniejsza, hitlerowsko-OUN-owską (1941-1944), w czasie której w latach 1943-1944 szalał krwawy banderowski terror wymierzony głównie w ludność polską. Był kapłanem głęboko wierzącym i wymagającym od siebie i od innych. Nie bał się NKWD, gestapo ani UPA. W rozległej parafii, liczącej 39 miejscowości, cieszył się dużym autorytetem zarówno wśród katolików, jak i innowierców. Szacunek otoczenia zjednywały mu ogromna wiedza oraz chęć służenia radą na ludzkie niedole i kłopoty.

            Najtrudniejsze dni nastały w 1943 r. Bandy OUN-UPA mordowały parafian i paliły ich domostwa. Już w połowie lipca tamtego roku opustoszała większość polskich zagród, kolonii i wsi. Ocalała z pożogi ludność uciekła do bezpiecznych miejsc, głównie niemieckich garnizonów w Turzysku, Włodzimierzu, Kowlu. Ofiary mordów grzebano najczęściej nie na cmentarzach,
lecz ukradkiem, często nocą, w miejscu ich mordu. Ksiądz prałat boleśnie przeżywał tragedie swoich parafian, ale był bezradny wobec zbrodni. Na polecenie swoich zwierzchników ksiądz prałat udał się do Kowla odległego o 18 km. Kilku banderowców jechało za nim w milczeniu, ale nie odważyli się go zabić. Latem 1944 r. Niemcy wywieźli z obleganego przez wojska sowieckie Kowla część ludności, w tym księdza prałata, do obozu w Majdanku, skąd wydostali go lubelscy księża. Ksiądz Buraczewski pełnił posługę w katedrze lubelskiej.

            Po wojnie zmieniał wielokrotnie probostwa, przenoszony przez władze kościelne, bo narażał się władzom świeckim bezpardonową krytyką wszystkiego, co uważał za niewłaściwe. Pełnił obowiązki proboszcza w Rakoniewicach w woj. poznańskim, w Silnie w woj. pomorskim, następnie w Wegorzewie i Dąbrównie na Warmii. Zmarł na zawał serca w Dąbrównie 6 maja 1961 r. Został pochowany na cmentarzu parafialnym. Parafianie Turzyska, a zapewne i innych parafii, zachowali księdza prałata w pamięci.

            Feliks Budzisz Gdańsk

Zmieniony ( 27.01.2010. )