Początki ŚLĄZKA
Wpisał: FELIKS KONECZNY   
23.12.2012.

Początki ŚLĄZKA

 

Z książki: FELIKS KONECZNY  DZIEJE ŚLĄSKA. Reprint z wydania 1897 r.

            [oczywiście pisownię pozostawiamy md]

Ozdobione licznymi obrazkami

Fundacja pomocy Antyk "Wydawnictwo Antyk - Marcin Dybowski"

 

Ze wstępu

 

Z przejrzenia bożego dzieli się rodzaj ludzki na rasy i szczepy, a szczepy na narody. Chińczyk jest żółty, Indyanin amerykański ma skórę koloru brudnej miedzi, a Murzyn cały czarny, bo każdy z nich do innej należy rasy. Ale i wśród tej samej rasy jakież różnice! Jakto łatwo poznać żyda; chociaż także biały, a przecież inaczej wy­glądaj chociaż on tej samej rasy, ale innego szczepu; jego szczep semicki, a nasz aryjski.

 

Za czasów Starego jeszcze Testamentu, praojcowie nasi, Aryo­wie, siedzieli w Azyi. Oni pierwsi zajęli się rolnictwem, oni pierwsi oswoili sobie pożyteczne zwierzęta i zrobili z nich domowe, a co naj­ważniejsza, oni pierwsi zaprowadzili u siebie porządek rodzinny, wspólne życie rodziców z dziećmi i osobny dla każdej rodziny majątek, czyli p r a w o w la s n o ś c i do tego, co własną pracą rodzina sobie zyska. Nie siła ciała, bo są rasy i szczepy silniejsze, ale siła moralna dala im przewagę nad innemi: poszanowanie własności i cześć czystości rodzinnego ogniska; siła moralna wyrobiła w nich te przymioty, któremi najbardziej wzrasta człowiek, wzmacniając sobie charakter i ro­zum. Rozumniejsi od innych, zdobyli sobie po wiekach panowanie świata, rozrósłszy się w liczne narody.

        Część Aryów przesiedliła się do Europy i tu dzielą się oni dzisiaj na trzy działy: Romanów, Germanów i Słowian. R o m a i1 s k i e narody są te, które podbite przez starożytny naród Rzymian, należały długo do ich państwa, od nich nauczyły się zakładać miasta, a ję­zyki .swoje pomięszały z ich językiem łacińskim. Są to Włosi, Fran­cuzi, Hiszpanie, Portugalczycy i Wołosi czyli Rumunowie. Inne znów narody, mówiące językami podobnemi trochę do niemieckiego, nazywają się germailskiemi, a są to: Anglicy, Niemcy, Hollendrzy, Duńczycy, Szwedzi i Norwejczycy. Nazwy Romanów i Germanów wzięte są z języka łacińskiego; oni sami nie mają dla siebie nazwy w swoich językach.

         Jedni tylko Słowianie sami siebie tak nazwali i posiadają własne wspólne nazwisko, z własnego zaczerpnięte języka, a nie z łacińskiego słownika. Do tych Słowian i my należymy. Słowo znaczy tyle, co m o w a, bo mowa ze słów się składa j podobne do siebie słowiańskie języki były dla naszych przodków ich wspólnem słowem; otóż wszystkich, którzy rozumieli to słowo, z którymi można się było do­gadać rodzimem s ł o w e m, nazywano pomiędzy sobą od s ł o w a - Sło­wianami.

         Z tego samego powodu tłómaczy się też, dlaczego sąsia­dów swoich nazwali praojcowie nasi Niemcami. Oto bo oni nie zna­jąc języka słowiańskiego, nie mogli się rozmówić z naszymi przodkami i byli dla nich, jakoby niemowy, niemi; dlatego cudzoziemca Niemcem nazwano. Do dziś dnia lud polski w niektórych stronach każdego cudzoziemca nazywa Niemcem, chociażby on ze zupełnie innego był narodu; np. można czasem jeszcze słyszeć, że w Berlinie są szwabskie Niemcy, a w Paryżu trancuzkie Niemcy. Jest to zupełnie źle i błę­dnie, bo Francuz nie jest Niemcem, a nie wszyscy znowu Niemcy  są Szwabami, (bo tylko część Niemców tak się nazywa,) ale to ­wysłowienie poucza nas, co pierwotnie oznaczało w Słowiańszczyźnie to słowo: N i e m i e c, a mianowicie każdego człowieka, który był niemy na słowiańską mowę, t. j. nie rozumiał jej.

         Słowiańskie narody są: Polacy, Łużyczanie, Czesi, Rusini, Sło­wacy, Słowieńcy, Kroaci, Serbowie i Bułgarowie, tudzież pół na pół Moskale czyli Rosyanie, którzy powstali ze zmięszania krwi ruskiej z tatarską. Moskale są narodem bardzo młodym; w tych czasach, kiedy się poczyna historya polska, czeska lub ruska, nie było jeszcze ani słuchu o istnieniu Moskali czyli Rosyan; do historyi zaś europejskiej należą oni niespełna dopiero od 200 lat.

          - Słowianie zajmowali pier­wotnie, tj. za najstarszych pogańskich jeszcze  czasów, o dużo więcej ziemi, niż dzisiaj. Wszystko koło rzeki Łaby (Elbe) było krainą slowiańską. Ludy te słowiańskie wyginęły w walkach z Niemcami, bo Niemcy zwykli byli po każdem prawie zwycięstwie urządzać rzezie miejscowej ludności, co zresztą sami niemieccy kronikarze opisują bez wstydu.

         Ta pierwotna Słowiańszczyzna dzieliła się na części jeszcze o dużo więcej, niż dzisiaj. Zamiast narodów znaczniejszych, które są dzisiaj, były tylko drobne ludki, a każdy z nich żył sobie osobno. Nad każdą prawie większą rzeką siedział inny ludek, mający osobnych naczelników i odrębne często interesy, nic bardzo się stykając z są­siadami. Na wyżywienie człowieka trzeba było wtenczas ziemi o dużo więcej, niż dzisiaj; całe grunta wielkiej, ludnej wsi dzisiejszej, star­czyły wówczas ledwie na wyżywienie jednej rodziny, przez to, że wię­cej było  moczarów, niż gleby, a i tej nie umiano uprawiać, jak na­leży, nie umiano sobie radzić.

         Ludzi było mało, a jednak raz wraz zdarzały się przeludnienia, tj. że na pewnem miejscu, w pewnej oko­licy zebrało się ludzi więcej, niż ich ziemia, bór i rzeka mogły wy­żywić; działo się to przez sam naturalny przyrost ludności; dorosły dzieci, przybyły wnuki, a kiedy pojawiły się prawnuki, było ich już tylu, że byle rok gorszy sprowadzał głód; nie było innej rady, jak wyprawić część młodzieży w świat, żeby sobie szukali nowych siedzib.

         W ten sposób dokonała się kolonizacya Ślązka z Wielkopolski i to na dwa razy. Polanie, lud osiadły w dzisiejszej Wielkopolsce, mieszkali nad  średnią Wartą; w okolicach, gdzie potem stanęły mia­sta Gniezno i Poznań, i zajmowali kraj na południe od Warty mniej więcej do rzek Orlej i Barycza. Do Barycza wpływa dużo rzek mniejszych, a wszystkie płyną z południa, tak, że sama przyroda wska­zywała tym dzieciom Polan pochód na południe w górę rzek. Część ich została na prawym brzegu Odry, w dorzeczu Widawy, ale większa i znaczniejsza część przeprawiła się na drugą stronę Odry i osiadła nad rzeką, którą nazwali Ślęzą, a od której sami potem nazwali się Ślązanami.

         - Drugim zaś razem inna znowu drużyna emigracyjna Polan doszła do rzeki, której brzegi odznaczały się obfitością bobrów; nazwali ją przeto Bóbr, a sami siebie Bobrzanami. - Tak tedy ist­niały blisko siebie dwie kolonie z Wielkopolski; ale przez długie czasy nie miały ze sobą styczności, oddzielone dużą puszczą. Ślązanie rozrodzili się i zajmowali coraz więcej kraju. Powysyłali z bie­giem czasu osadników nad Wystrzycę w jednę stronę, a w drugą stronę nad Olawę i Nissę; ci znowu przekroczyli Odrę i powysyłali nowych kolonistów nad Widawę, gdzie się zetknęli po czasie z po­tomkami braci swych przodków z nad Warty, nad Stobrawę, Brynicę i Małapanew. Tak Ślązanie w ciągu kilku pokoleń zajmowali kraj coraz szerszy i stali się ludem znacznie potężniejszym od Bobrzan; to ten kraj cały otrzymał od nich nazwę Ślązka, jako kraj zajęty i urzą­dzony najpierw przez Ślązan.

         Rozszerzając swe siedziby dotarli wreszcie Ślązanie do granic innych ludków drobnych i spotkali się ż sąsiadami. Na wschód są­siadowali z Łęczycanami i z Sieradzanami, a jeszcze później z Chro­batami nad Wisłą, a mianowicie z krakowską ich częścią. Na połu­dnie mieli Morawiaków i kilka drobnych ludków czeskich. Na za­chodzie stykali się z swymi braćmi Bobrzanami, a na północ z swym własnym ojczystym ludem Polan. Teraz już nie było wolnej ziemi dookoła, którąby można było zajmować. Odtąd były tylko dwa spo­soby, żeby uniknąć klęski głodowej z przeludnienia. Należało trzebić lasy bardziej, niż dotychczas i urządzać kolonizacyę wewnętrzną, w środku swoich borów i dbać o lepszą uprawę ziemi; to był jeden sposób.

         Drugi zaś polegał na tern, żeby przemocą zająć kawał kraju, do którego już inny ludek miał prawa. Rozpoczęły się tedy walki o posiadanie ziemi. Natenczas wytworzył się odrębny stan wojskowy; co do wojny było zdatniejszego, i ci, którzy woleli wojenkę, niż orkę, tworzyli potem straż zbrojną swojej ziemi, straż wojskową. Który lu­dek więcej miał czy zdatności .czy szczęścia na tych wojenkach, ten najbardziej rozszerzał swoje posiadłości i narzucał sąsiadom swoją wolę. Tak np. Ślązanie widocznie więcej mieli szczęścia od Bobrzanów i za­częli nad nimi panować, tak, że ich kraj do swojej dołączyli władzy; toteż zaginął potem słuch o Bobrzanach, a ich kraj stał się także częścią Ślązka.

         Na wojnie potrzeba silnej władzy, surowego rozkazu i ślepego posłuszeństwa. Toteż skoro tylko zaczęły się wojny, powstała też niedługo władza naczelnika wojskowego, czyli w ł a d z a   k s i ą ż ę c a, sprawowana przez księcia, otoczonego d r u ż y n ą w o j e n n ą, wycze­kującą każdej chwili jego rozkazów. W czasach ustawicznej niepe­wności i ciągłych zawieruch, ten lud największe miał powodzenie, który największą w sobie wyrobił karność, którego książę największą miał władzę i najpowolniejszy dla. siebie znajdował posłuch. W po­śród tego ludu największy był porządek i bezpieczeństwo, a ta ludy, które nie umiały czy przez niesforność nie chciały poddać się władzy jednego z rodaków, te które chciały żyć ciągle dalej po staremu, bez drużyny wojennej i bez księcia, te musiały z konieczności uledz in­nym.

         Zmieniły się czasy, nastał nowy okres, trzeba się było inaczej UTZl\dzić, dać sobie spokój z urządzeniem społecznem starem, które już było nieprzydatne, a przyjąć tę nową organizacyę, czyli nowe zarządzenie porządku publicznego. Z tych-to przemian miała powstać po pewnym czasie nasza organizacya państwowa. Wytworzyła się ona najwcześniej w Wielkopolsce, dlatego też tam jest kolebka państwa polskiego.

         Wkrótce też spostrzegli nasi praojcowie, że im o dużo lepiej jest, skoro więcej ludków należy do jednego państwa i nigdy już wojen o to nie było; owszem, garnięto się kolo władzy książęcej, sku­piono się coraz bardziej w gromadę, coraz większe i większe two­rząc państwo. A że Polanie z Wielkopolski najlepszą mieli organi­zacyą państwową, wkrótce też Ślązk do ich państwa się przyłączył.

         Był już spory czas, żeby z tych różnych polskich "ludków wytworzyła się jaka większa całość; gdyby nie to połączenie się w państwo polskie, pod zwierzchnią władzą jednego księcia polskiego, wspól­nego Polanom, Ślązanom, Sieradzanom, Łęczycanom itd., gdyby nie to, byłyby te wszystkie ludy zmarniały w niemieckiej niewoli, tak że nie zostałby z nich ani jeden człowiek, z języka ich ani jedno słówko, a z ich osad ani jedna chatyna. Był już spory czas I Byłoby się stało z temi ludami to samo, co się stało z naszymi braćmi na Za­chodzie za Odrą i Łabą.

         Jak ze słowiańskich lechickich plemion powstawało powoli pań­stwo polskie, tak samo, zupełnie w ten sam sposób powstawało z ger­mańskich ludków państwo niemieckie. Ale u Niemców zaczęła się ta organizacya o dużo wcześniej, niż u nas, dlatego że znacznie wcześniej zaczął im doskwierać głód. Mieli bowiem Niemcy bardzo a bardzo mało ziemi; tyle, co jest pomiędzy Renem, Wezerą a Me­nem i to jeszcze nie ze wszystkiem; ziemia to nie taka żyzna, jak polska, ale przeciwnie, bardzo jałowa i nieurodzajna. Tem większa przez to była między nimi zawiść, tem wcześniej zaczęły się te gra­niczne wojny jednego pokolenia z drugiem, ale też za to tem wcześniej urządzili sobie przez to organizacyę państwową. Zaprowa­dzony porządek i ład ten miał skutek, że ludność w spokoju bardzo prędko się pomnażała i niedługo nastało groźne przeludnienie. Do­kąd teraz się udać? Na wschód, na Słowian, odebrać im ich ziemię! I tak się rozpoczęło to parcie na wschód (D r a n g  n a c h  O s t e n), które trwa do dziś dnia.

         Walka była nierówna. Słowianie nadłabscy tj. nad rzeką Łaba (Elbe) nie mieli z początku ani książąt, ani drużyn wojennych; tego dopiero teraz od Niemców nauczyć się mieli. Ale chociaż urządzali się, jak mogli, i mieli potem książąt i wojowników, n i e  s t a r c z y ł o  im jednakże już czasu, żeby założyć jakie większe państwo. Każdy ludek walczył osobno, a chociaż bronili bohatersko słowiańskiej ziemi, nic to nie pomogło, ho każdy z osobna walczył i ginął; zwyciężyć można było tylko walcząc wspólnie, pod wspólnym księciem, a tego jeszcze nie było. Największe organizacye państwowe pomiędzy Łabą i Odrą były na Północy, blizko morza, państwa Wilków, Lutyków i Obodrytów, ale i te były za słabe na niemiecką na­wałę, a w jedno nie połączyły się nigdy. Te zaginione ludy, po któ­rych nie zostało ani nawet najmniejszego śladu, to byli nasi rodzeni bracia, to także były ludy lechickie. Gdyby o sto lat wcześniej po­wstało było państwo polskie, język polski sięgałby może do dziś dnia za Odrę wzdłuż całego jej biegu; bo cała Odra, od źródeł aż do ujścia, płynie przez kraje pierwotnie lechickie, a zatem polskie.

 

[por. PUSTY WIECZÓR Słowian   md]

 

         Taki sam los, zupełna zagłada, czekała resztę lechickich plemion; ale na szczęście, gdy Niemcy doszli do Odry, było już przeciw państwu niemieckiemu państwo polskie, dosyć duże, żeby się podjąć tej walki z pomyślnym skutkiem. Lud też polski na Ślązku, ci potom­kowie Polan z Wielkopolski, zawdzięczali ocalenie temu, że się, jeszcze dość wcześnie połączyli z Wielkopolską.

         Stało się to jeszcze za czasów pogańskich, przed przyjęciem wiary świętej. Niemcy byli już wcześniej chrześcijanami. Opowiemy teraz o nawróceniu Niemców i Polaków na wiarę chrześcijańską i od tego zaczniemy opowiadać historyę Ślązka, jak po kolei wypadki po sobie następowały.

 

[Polacy, na Śląsku szczególnie, powinni tę książkę mieć – i propagować MD]