Miłość do zwierzątek ważniejsza!
Wpisał: Paulina Gajkowska   
04.01.2013.

„Miłość do zwierzątek” ważniejsza!

 

Gdzie leżą granice absurdu?

 

Paulina Gajkowska http://www.naszdziennik.pl/wp/19919,gdzie-leza-granice-absurdu.html

Mainstream zdążył już nas przyzwyczaić do krzepiących opowieści na „długie świąteczne weekendy”. I tak „Rzeczpospolita” w sylwestrowo-noworocznym wydaniu uraczyła swoich czytelników historią z gdańskiego zoo. Oto jedna z jego pracownic zaopiekowała się sześciotygodniowym kangurkiem. Biedne stworzenie, głodne, wyziębione – naturalnie trzeba się nim zająć. Oczywiste jest to, że zoo ratuje i zajmuje się zwierzętami.

Jednak opowieść „Rzeczpospolitej” idzie dalej, przekraczając granice absurdu. Otóż okazuje się, że pracownica gdańskiego zoo stała się przybraną „mamą” kangurka, a jego odratowanie było „cudem”. W okresie tuż po Bożym Narodzeniu można odnieść wrażenie, że taki tekst zakrawa wręcz o jego parodię. Tego typu publikacje mają nam pokazać, jak ważne jest „ratowanie ginącego świata zwierząt”. W efekcie jednak otrzymujemy niemalże postępowy manifest, w którym zwierzę już niebawem stanie się równie ważne jak człowiek (a może nawet ważniejsze?).

W kontekście ostatnich krytycznych głosów dotyczących zasadności istnienia „okien życia”, w czasie gdy zalewani jesteśmy propagandą proaborcyjną i promocją in vitro, poruszać czytelników ma historia kangurzej „mamy”. Zaciera się w błyskawicznym tempie granica pomiędzy tym, co jest normą wynikającą z natury (a jest nią fakt, że zwierzę nigdy nie będzie równe człowiekowi), a tym, co można spokojnie określić jako normę ustaloną przez poprawność polityczną.

Jest nią wmawianie (również poprzez takie z pozoru „humanitarne” artykuły), że zwierzęta czują jak ludzie, że mają inteligencję, psychikę, potrzebują czułości etc. Jeśli absurdy owej poprawności politycznej nie znają granic, to można zapytać: Kiedy zwierzęta uzyskają prawa wyborcze albo choćby jakieś socjalne przywileje? Brzmi to na razie kompletnie irracjonalnie, ale niektóre z obecnie realizowanych postulatów jeszcze pół wieku temu również wydawały się lewacką mrzonką. „Nie wierzę takim obrońcom przyrody, u których miłość do przyrody przeniknięta jest nienawiścią do człowieka”. Czy słowa o. Jacka Salija nie są dziś dojmująco aktualne?