Niewiara jest grzechem!
Wpisał: Łukasz Nysler   
05.01.2013.

Niewiara jest grzechem!

 

Łukasz Nysler 2013-01-05 http://www.pch24.pl/niewiara-jest-grzechem-,11359,i.html#ixzz2H5wlMZPa

 

Jesienią na ulicach kilku miast pojawiły się ogromne plakaty z napisami „Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę.” oraz „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam.”. To główny element zorganizowanej przez lubelską Fundację Wolność od Religii „ateistycznej kampanii billboardowej”, której celem  ma być „wywołanie ogólnopolskiej dyskusji na temat obiegowego postrzegania wartości uniwersalnych jako przynależnych religii, w szczególności katolickiej”.

 

Akcja ta faktycznie wywołała szereg komentarzy, również w mediach katolickich, gdzie między innymi dopatrywano się powiązań pomiędzy organizatorami kampanii a konkretnymi ugrupowaniami politycznymi, czy też próbowano wskazywać na jakieś rzekome korzyści, które miałyby z tej kampanii wynikać dla katolików. Zabrakło natomiast jednoznacznej oceny moralnej tej kampanii w perspektywie etyki katolickiej.

Jaka więc powinna być ta ocena?

 Po pierwsze, według tradycyjnej etyki katolickiej niewiara (łac. infidelitas), o ile jest zawiniona (tzn. o ile polega na świadomym i dobrowolnym odrzuceniu wiary, a nie na niezawinionym jej braku, jak u kogoś, kto o Bogu i o wierze nigdy nie słyszał), jest grzechem. Co więcej, „grzech niewiary jest najgorszym spośród występków moralnych” (św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae, II-II, 10, 3).

Miarą ciężkości grzechów jest bowiem to, na ile oddalają one człowieka od Boga, niewiara zaś oddala od Boga najbardziej. Jeśli więc treść plakatów potraktować jako osobiste wyznanie organizatorów kampanii, to ich postępowanie w dziedzinie wiary należy ocenić jako w najwyższym stopniu niegodziwe. A ponieważ „wiara jest naszą przewodniczką na ziemi” i „wiara (…) przedstawia wszystko to, co trzeba wiedzieć, aby życie przeżyć dobrze” (św. Tomasz z Akwinu, Expositio ad Symbolum Apostolorum, Prooemium), więc można podejrzewać, że konsekwencją odrzucenia wiary będą uchybienia w zakresie innych cnót moralnych. W tym kontekście symptomatyczne wydaje się na przykład, że twórcy „ateistycznych billboardów” przywołują na nich piąte i siódme przykazanie, pomijają zaś szóste – „Nie cudzołóż!”; „Czcij ojca swego i matkę swoją!” czy „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu!” też nie są im najbliższe.

 Po drugie, z punktu widzenia etyki katolickiej hasło „Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę.” stanowi przykład werbalnej manipulacji. Identyczna forma gramatyczna trzech kolejnych zdań tego hasła sugerować ma identyczną kwalifikację moralną odpowiadających tym zdaniom uczynków, podczas gdy kwalifikacja ta jest zupełnie inna: oczywiście pozytywna w przypadku przestrzegania przykazań Dekalogu,  a zdecydowanie negatywna w przypadku niewiary. Manipulacja kryje się też w haśle „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam.”, sugeruje ono bowiem, że bez Boga i bez wiary w Niego równie dobrze można stworzyć jakąś ludzką tylko wspólnotę, pozwalającą niewierzącej jednostce na przezwyciężenie wyobcowania i samotności. Tymczasem doświadczenie uczy, że próby stworzenia takiej ateistycznej wspólnoty na wielką skalę kończą się katastrofalnie, w mikroskali zaś wspólnoty (np. rodziny) religijne okazują się być statystycznie trwalsze i szczęśliwsze niż odpowiednie społeczności bez Boga (zob. np. http://www.familyfacts.org/briefs/38/religion-and-family). W każdym razie ateistyczna „wspólnota”, której jedyną podstawą miałoby być odrzucenie wiary w Boga, to projekt z gruntu chybiony! Obecny w prezentowanych billboardach moment manipulacji, czyli oszustwa albo kłamstwa po prostu, dodatkowo wzmacnia negatywną ocenę całej akcji, stanowi bowiem naruszenie normy prawdomówności.

 Po trzecie, „ateistyczna kampania billboardowa” zasługuje na zdecydowanie negatywną ocenę również dlatego, iż stanowi poważne zgorszenie – może skłonić innych do porzucenia wiary, utwierdzić w złu tych, którzy wiarę już porzucili lub zniechęcić tych, którzy jej szukają. Organizatorzy tej kampanii – jej pomysłodawcy, osoby bezpośrednio ją realizujące (np. projektanci i wykonawcy plakatów czy właściciele i pracownicy firm rozwieszających te plakaty w poszczególnych miastach), ale też osoby udzielające jej moralnego czy finansowego wsparcia – proporcjonalnie do wniesionego wkładu zaciągają na swoje sumienia poważną winę narażenia innych na utratę najwyższego dobra, jakim jest zbawienie i życie wieczne, albowiem „bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11, 6).

 Na zakończenie trzeba zauważyć, iż fakt, że władze publiczne zezwalają na przeprowadzenie tej skandalicznej (w źródłowym sensie tego słowa: gr. skándalon – pułapka, obraza, zgorszenie) kampanii, świadczy o tym, że w naszym kraju panuje daleko idąca tolerancja (znów w źródłowym sensie: łac. tolerantia – cierpliwe znoszenie, wytrzymywanie błędów czy występków). Niech ta tolerancja władz publicznych nie zniechęca katolików do przeciwdziałania na wszelkie moralnie dopuszczalne i zgodne z prawem sposoby tej gorszącej, szkodliwej kampanii!

 Łukasz Nysler

 Artykuł ukazał się w piśmie „Opcja na Prawo” nr 1/130 (2013)