Śp. Zofia Schuch -Nikiel (1916-2012) | |
Wpisał: Ewa Polak-Pałkiewicz | |
06.01.2013. | |
Śp. Zofia Schuch-Nikiel (1916-2012)
- Zmarła w przeddzień Wigilii. Ciężko chora, niesprawna fizycznie od lat, z aparatem słuchowym, niedowidząca, z rozrusznikiem serca, chorobą nowotworową i tysiącem innych dolegliwości. Ale to do jej fotela w maleńkim warszawskim mieszkaniu na VI piętrze wieżowca - nie do łóżka, bo mimo zaawansowanej niesprawności nie pozwoliła sobie nigdy, by pozostawać w ciągu dnia w łóżku - pielgrzymowały tłumy. Nie dlatego, by Ją pocieszyć, pokręcić się przy niej, rozerwać, osłodzić Jej samotność… Nie. Po to, by samemu zostać pocieszonym. By nasycić się nadzieją. Przekonać się, że to nie siły fizyczne, sprawność intelektualna czy miłe usposobienie decydują o tym, że można być kimś naprawdę upragnionym. I wciąż potrzebnym innym ludziom. Ciągnięto do Niej z egoistycznych poniekąd powodów, by przekonać się na własne oczy, że chrześcijaństwo to nie teoria. Była znakiem, wspaniałym przykładem chrześcijańskiej postawy. Cała dla innych. Harcerka, członkini Szarych Szeregów, w Powstaniu Warszawskim referentka harcerskiej służby sanitarnej, kierująca zespołem kilku patroli sanitarnych, ratująca ciężko rannych z narażeniem własnego życia. Poliglotka, nauczycielka francuskiego - bez cenzusu, ale o niebywałym talencie pedagogicznym i ogromnym uroku osobistym. Uczyła tak jak żyła. Z prostotą i zarazem z ogromną fantazją. Jej lekcje przerywane były zawsze huraganem śmiechu — jej i uczniów. Tu nigdy nie panował nastrój sztucznej powagi. Pani Zofia zbyt kochała swoich uczniów, by ich zanudzać. Przez wiele lat powojennych prowadziła Zespół Starszo-harcerski „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku”. Jego głównym zadaniem była duchowa praca nad sobą, stawianie sobie zadań, które wynikają z wiary i poważnego traktowania służby harcerskiej. Poważnego traktowania Polski. Ten zespół powstał dlatego, że Pani Zofia i Jej Koleżanki nie przyjęły nigdy do wiadomości, że tutaj - także w czasach komunistycznych - „czegoś nie da się zrobić”, bo takie realia, system, okoliczności… Wiek, coraz późniejszy, nie był nigdy przeszkodą. Dziewięćdziesięcioletnia Zofia Schuch‑Nikiel nadal miała swoich podopiecznych, którym - w całkowitej dyskrecji - zapewniała normalną egzystencje; gdyby nie Ona, zostaliby bez środków do życia i bez nadziei. Przyciągała ludzi niezwykłych, podobnych do siebie. Przez ostatnie lata czuwał nad Nią wspaniały Lekarz, całkowicie bezinteresownie, z nadzwyczajną uwagą i mądrością pochylał się codziennie nad swoją Pacjentką. Rozmawiali wieczorami. Pani Zofia ufała mu jak dziecko. Bez najmniejszej przesady można powiedzieć, że przedłużył Jej życie o kilka lat, bo on też potrafił kochać. Jej przodek, Jan Chrystian Schuch, przyjechał do Polski z Saksonii pod koniec XVIII wieku; był projektantem Łazienek Królewskich. Ta przedstawicielka historycznej rodziny, zasłużonej dla Polski, zawsze obywała się najskromniejszymi wymaganiami. Nigdy niczego nie potrzebowała. Była zażenowana, gdy w maju 2007 roku prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył Ją Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, za zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność kombatancką i społeczną. Mimo licznych wcześniejszych prób uhonorowania jej, zawsze zdecydowanie protestowała. Uważała, że nic jej się nie należy. Była urokiem, mądrością i radością życia wielu osób w Polsce. Kochano Ją. Ale, zapewne - „za mało i stale za późno”… Pogrzeb Zofii Schuch‑Nikiel odbędzie się 11 stycznia 2013 roku w Warszawie na Powązkach. O 12 Msza św. w kościele pw. św. Karola Boromeusza. |
|
Zmieniony ( 06.01.2013. ) |