To rządy, a nie banki mają kreować pieniądz
Wpisał: NDz   
25.11.2008.

...Obama albo nie rozumie systemu ekonomicznego, albo przerzucił ten obszar na innych. Nie zaproponował niczego, co mogłoby skutkować jakąkolwiek reformą gospodarki. Nic, co napisał czy powiedział, nie wskazuje na to, że Obama rozumie ten system, tudzież wie, jak go zreformować. Obama poparł wydanie 700 mld USD na wsparcie dla głównych banków. Tymczasem posunięcie to jest straszliwie szkodliwe dla gospodarki i wzmaga wspomnianą koncentrację dóbr. To była wyjątkowo niesprawiedliwa redystrybucja kapitału, czyniąca bogatych jeszcze bogatszymi...
To rządy, a nie banki mają kreować pieniądz

Nasz Dziennik, 2008-11-22

Z Patrickiem S.J. Carmackiem, amerykańskim ekonomistą, prezesem Fundacji Western Civilization oraz producentem filmu "Money Masters", rozmawia Anna Wiejak
Jakie są główne przyczyny obecnego kryzysu ekonomicznego?

- Bezpośrednią przyczyną jest, rzecz jasna, oprócz obiektywnych powodów ekonomicznych, bankowość rezerwy częściowej (FRB - fractional reserve banking). System pozwala prywatnym bankom na utrzymanie jedynie części depozytów w celu zabezpieczenia pożyczek - zwykle jest to około 10 proc. (w Kanadzie jest to nawet 0 proc.). Pozwala to bankom kolektywnie pomnażać pieniądze narodowe dziewięć do dziesięciu razy.
Dla przykładu: jeżeli Kongres Stanów Zjednoczonych przegłosowuje budżet przewidujący nadwyżkę z wpływów podatkowych i innych dochodów (opartych na szacunkowych danych) w wysokości powiedzmy 400 mld USD, pożycza tę kwotę z rynków kapitałowych poprzez sprzedaż obligacji. Tak ogromna pożyczka wysuszyłaby doszczętnie dostępne fundusze, napędzając stopy procentowe. Aby zrównoważyć ów niepożądany efekt, amerykański bank centralny (Fed) w sposób rutynowy skupuje w przybliżeniu 10 proc. kwoty pożyczanej przez Departament Skarbu na otwartym rynku - od indywidualnych właścicieli, nie zaś bezpośrednio ze Skarbu Państwa. Płaci za te zakupy (w tym przypadku za 40 mld USD) pieniędzmi kreowanymi za pomocą komputerowej klawiatury. Innymi słowy, tworzy coś z niczego. Te 40 mld USD stanowi nowy pieniądz w gospodarce. Pieniądze te są zdeponowane w bankach sprzedawców obligacji, które zakupił Fed. Banki te muszą utrzymać 10 proc. tych nowych pieniędzy ze względu na konieczność posiadania 10 proc. wymaganej stopy rezerw minimalnych - czyli 4 mld USD. Tym sposobem mogą udzielić oprocentowanych pożyczek na kwotę 36 mld USD. Owi pożyczkobiorcy - nabywcy nieruchomości, przedsiębiorcy, nabywcy aut itd., z kolei wtórnie deponują 36 mld USD do poszczególnych, własnych banków.
Na tym polega cały trik (albo raczej oszustwo) częściowych rezerw bankowych: banki, w których wtórnie zostało zdeponowane owe 36 mld USD, mogą potem udzielić pożyczek na 32,4 mld (zatrzymując 10 proc., czyli 3,6 mld USD w charakterze rezerwy). Tym sposobem zaledwie w dwóch operacjach finansowych pożyczają one łącznie 68,4 mld USD (36 mld USD + 32,4 mld USD), podczas gdy Fed wykreował zaledwie 40 mld USD. W miarę jak te pieniądze są w sposób wielokrotny lokowane i pożyczane, przy czym za każdym razem z kwoty ubywa tylko 10 proc., banki są w stanie udzielić pożyczek nawet na kwotę 360 mld USD. Tym sposobem przez FRB banki pomnażają kwotę pierwotnie wykreowaną przez Fed aż dziewięciokrotnie, przez co w gospodarce pojawia się 400 mld USD nowych pieniędzy, dzięki którym następuje zbilansowanie rynków kapitałowych poprzez zastąpienie tego, co pożyczył Departament Skarbu.
Kto odpowiada za obecną sytuację w Stanach Zjednoczonych?
- Rząd wykreował zaledwie 10 proc. nowych pieniędzy. Znajdujące się zaś w rękach prywatnych banki wykreowały pozostałe 90 procent. W sprawiedliwym systemie sam rząd wykreowałby 100 proc. potrzebnej sumy nowych pieniędzy - w tym przypadku 400 mld USD, i wydałby je zgodnie z dyspozycjami zaaprobowanymi przez Kongres.
Czyli odpowiedzialność ponoszą banki?
- Bankierzy sprzeciwiają się kreacji przez rząd potrzebnych pieniędzy, twierdząc, że takie działanie doprowadziłoby do hiperinflacji. W systemie FRB to twierdzenie jest prawdziwe. Tylko że uczciwy system bankowy nie pozwoliłby na FRB, czyli bank nie mógłby kreować żadnych pieniędzy. Wprawdzie banki nie byłyby znacjonalizowane, ale kreacja pieniądza znajdowałaby się w wyłącznej gestii rządu, jak powinno być. Oto jeden z przykładów, gdzie nawet zasada subsydiarności wymaga, aby to rząd narodowy sprawował funkcję tylko sobie właściwą - jak w przypadku obrony narodowej.
FRB w opisanej wyżej formie skutkuje gwałtowną koncentracją dóbr w rękach nielicznych osób, prowadząc do zubożenia pozostałej części narodu. Z FRB korzyści czerpią jedynie właściciele banków. System został wynaleziony dawno temu i przez wiele stuleci w wielu krajach traktowany był jako przestępstwo - czasami nawet karany śmiercią. Po raz pierwszy zaczął obowiązywać w 1694 r., kiedy król Wilhelm III Orański przyznał znajdującemu się w rękach prywatnych Bankowi Anglii prawo do kreacji pieniądza. Pieniądze te bank pożyczał brytyjskiemu rządowi. Była to jego zapłata dla finansistów z Amsterdamu za pomoc w inwazji i przywłaszczeniu sobie przez Wilhelma brytyjskiego tronu kosztem prawowitych jego dziedziców - Stuartów. W zasadzie król Wilhelm III zdradził Brytyjczyków dla swojej własnej, osobistej korzyści i tym sposobem wtrącił naród brytyjski w permanentne zadłużenie względem bijącego monetę Banku Anglii. W końcu Bank Anglii został znacjonalizowany (1946) i stał się centralnym bankiem brytyjskim, który tworzył bazę monetarną, później pomnażaną przez banki prywatne w Anglii mniej więcej w ten sam sposób, jak w przytoczonym przykładzie Stanów Zjednoczonych.
Ale podobnie postępują chyba także inne kraje...
- Opisany powyżej model FRB jest stosowany we wszystkich krajach zachodnich, z Polską włącznie, a także w większości innych państw. Twórcy tego niewiarygodnie niesprawiedliwego systemu wykorzystywali swoje rosnące bogactwo do zakupu mediów oraz korumpowania polityków i naukowców, aby ukryć tę niesprawiedliwość i odwrócić od niej uwagę obywateli. Z biegiem czasu owa szkoda stała się nieodłącznym elementem życia, natomiast ludzie postrzegali ten system jako normalny i nieunikniony. Tymczasem jest on zupełnie nienormalny, nienaturalny i powinien zostać zakazany.
Taki system w każdej gospodarce owocuje cyklami fal bankructw. Im dłuższa jest ta fala, tym głębsze bankructwa, jak doświadczamy tego teraz. Depresje pojawiają się mniej więcej co 60 lat - czyli przynajmniej raz w ciągu życia przeciętnego robotnika. Staje się tak dlatego, że stosowane przez bankierów schematy zostały doprowadzone do stanu takiego wyrafinowania, że doprowadzają do sytuacji, w której każdy staje się zadłużony na najwyższą możliwą sumę. Ostatecznie wszystko to, co posiadamy, to nasz czas - nasze życie. Jest to podobne do starszej formy służebności na mocy zawartej na różne okresy umowy, rzecz jasna pod innymi nazwami, jak zastaw hipoteczny, pożyczki, dług.
Sądzi Pan, że jest możliwe, iż obecny kryzys został celowo wcześniej wygenerowany, aby pomóc Obamie w zdobyciu fotela prezydenta?
- Jest to możliwe, aczkolwiek nie wiem, czy rzeczywiście tak było. Biorąc pod uwagę, że obie główne partie polityczne w Stanach Zjednoczonych są poważnie zdominowane przez polityczne dotacje bankowe oraz należące do banków media, jestem skłonny wierzyć, że Obama był po prostu ich pierwszym wyborem, a McCain - drugim, jednakże obydwaj byli dla banków do przyjęcia, jako że żaden z nich nie proponował żadnej reformy systemów bankowych, jak czynił to republikanin Ron Paul, którego media dotąd ignorowały, aż wszyscy o nim zapomnieli.
Można zaryzykować twierdzenie, że obecna kryzysowa sytuacja zostanie wykorzystana w celu wzmocnienia lewicy?
- Lenin twierdził, że nacjonalizacja banków była kluczową kwestią w komunistycznej gospodarce. W tym temacie miał rację. To dlatego żaden prawdziwy reformator systemu monetarnego nie chce nacjonalizować banków, a jedynie pieniądze. Banki mają prawnie usankcjonowane cele, takie jak transfer funduszy, bezpieczne przechowywanie itd., które - zgodnie z zasadą pomocniczości społecznej - powinno pozostać w rękach prywatnych. Z kolei właściwe dla rządu narodowego jest dokonywanie kreacji pieniądza.
Sądzę, że najprawdopodobniej będziemy świadkami wysiłków dokonywanych przez główne banki międzynarodowe w celu usankcjonowania lub rozszerzenia użycia SDRs (specjalne prawa ciągnienia - międzynarodowa jednostka pieniężna emitowana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy), w świetle prawa już stanowiąca legalną część pieniędzy posiadanych przez kraje należące do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, lub innych form pieniędzy kreowanych przez międzynarodowe banki, przypuszczalnie, aby powstrzymać kryzys. To w rzeczywistości będzie wysiłek w celu uczynienia z kreacji pieniądza wyłącznej prerogatywy międzynarodowych banków, niepodlegających prawom żadnego narodu. Efektem tego będzie dążenie, aby jeszcze bardziej przyspieszyć koncentrację dóbr, a wskutek tego coraz większej władzy politycznej i ekonomicznej w rękach nielicznych osób.
Co Pan sądzi o przedstawionych przez Obamę propozycjach reform?
- Obama albo nie rozumie systemu ekonomicznego, albo przerzucił ten obszar na innych. Nie zaproponował niczego, co mogłoby skutkować jakąkolwiek reformą gospodarki. Nic, co napisał czy powiedział, nie wskazuje na to, że Obama rozumie ten system, tudzież wie, jak go zreformować. Obama poparł wydanie 700 mld USD na wsparcie dla głównych banków. Tymczasem posunięcie to jest straszliwie szkodliwe dla gospodarki i wzmaga wspomnianą koncentrację dóbr. To była wyjątkowo niesprawiedliwa redystrybucja kapitału, czyniąca bogatych jeszcze bogatszymi.
A co z postulatem wprowadzenia Windfall Profit Tax, podatku od nadzwyczajnych zysków? Jest to dobry pomysł?
- Koncentracja dóbr jest niebezpieczna i zagraża każdej formie rządów, za wyjątkiem plutokracji. Jakikolwiek zbieg okoliczności, który skutkuje gwałtowną koncentracją dóbr w rękach niewielu, powinien spotkać się z reakcją. Ktoś powinien temu zaradzić. Sfera podatków stanowi ku temu zalegalizowany środek.
Kto sfinansuje deficyt? Obama wiele naobiecywał...
- W Stanach Zjednoczonych deficyt zostanie sfinansowany poprzez inflację i pożyczki. Ciężar ten spocznie na barkach amerykańskiej klasy średniej oraz ubogich warstw społeczeństwa, nie zaś bogatych.
Pana zdaniem, jaki byłby najlepszy sposób na zahamowanie kryzysu? Jakie środki zaradcze powinny zostać podjęte w celu ustabilizowania sytuacji?
- Bez wątpienia wymagana stopa rezerw minimalnych zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i gdziekolwiek indziej powinna zostać podniesiona do 100 proc., przez co zniesiono by kreację pieniądza przez banki prywatne. Aby zdobyć fundusze na tę zmianę, dług narodowy powinien zostać spłacony pieniędzmi wykreowanymi bezpośrednio przez Skarb Państwa. Dług Stanów Zjednoczonych wynosi już ponad 10 bilionów dolarów. Jest to z grubsza ekwiwalent łącznej sumy pożyczek udzielonych przez banki komercyjne. To dlatego spłacenie długu narodowego dostarczyłoby funduszy koniecznych do tego, aby banki podniosły swoje rezerwy do 100 procent. Są inne sposoby, aby tego dokonać. Zostały one wyszczególnione w zarysie Monetary Reform Act. Większość państw może rozwiązać problem tego kryzysu, stosując zaproponowany w dokumencie dwustopniowy proces: spłacenie długu narodowego przy jednoczesnym zwiększaniu wymaganej stopy rezerw. To mogłoby zostać dokonane w ciągu roku, a nawet mniej. Doprowadziłoby do stabilizacji gospodarki i zakończyło falę bankructw spowodowaną przez stosowanie w bankowości systemu rezerw cząstkowych.
Kto bardziej ucierpi z powodu kryzysu: Europejczycy czy Amerykanie?

- To skomplikowana sprawa. Ameryka ma większe znaczenie geopolityczne, ale z pewnością, ze względu na wzajemne zależności w ramach światowej ekonomii, ucierpią obydwa obszary, zresztą już cierpią. Na obu kontynentach nastąpi wzrost bezrobocia, podobnie zresztą jak odsetek osób należących do tzw. szarej strefy oraz tych żyjących w ubóstwie. "Lekarstwa", jakie obecnie zaserwowano, zwiększą koncentrację dóbr, przez co - pośrednio - również władzę polityczną, a co za tym idzie zagrożą zredukowaniem politycznej wolności mas. Jakikolwiek ruch w kierunku międzynarodowych form płatniczych będzie niósł za sobą niebezpieczeństwo wzrostu władzy anonimowych właścicieli głównych banków międzynarodowych. Podejrzewam, że Amerykanie poniosą większe straty.