Pocztówka dźwiękowa od Nikołaja Szewczenki do Anity Gargas
Wpisał: freeyourmind   
21.01.2013.

Pocztówka dźwiękowa od Nikołaja Szewczenki do Anity Gargas

 

freeyourmind 20.01.2013

 

Leśny dziadek N. Szewczenko (kierowca autobusu z Pieczerska do Smoleńska, którego niedawno „odnalazła” A. Gargas i zaprezentowała w „Anatomii upadku”)  - w filmie „Syndrom katyński” (od 31'29'') opowiada tak:

 

„Widziałem, jak [samolot – przyp. F.Y.M.] zaczepił o druty, przyhamowałem – zaraz potem spadł. W tej odległości od pasa startowego powinien lecieć co najmniej 60 metrów nad ziemią, a on był na wysokości 12-13 metrów [nad ziemlją]. [Tu Szewczenko pokazuje okolice komisu samochodowego – przyp. F.Y.M.] Wtedy zaczął się przekręcać, bo był bez skrzydła, zahaczył o drzewo, to spowodowało wyrównanie lotu. Przeleciał nad drogą i tu się coś od niego oderwało. Część ogonowa. Zaraz za drogą uderzył o ziemię [dosł. na ziemlję upał].”

 

Proszę sobie teraz tę zacytowaną wypowiedź porównać z tym, co Szewczenko z przekonaniem opowiada w filmie „Anatomia upadku” (materiał łatwy do znalezienia na YT). Już abstrahuję od tego, że to wszystko miał Szewczenko widzieć ze szczegółami w gęstej mgle. Chodzi mi wyłącznie o zestawienie Szewczenki z „Syndromu katyńskiego” i z „Anatomii upadku”. Niech sobie Państwo włączą i porównają – takie zadanie domowe na niedzielę lub wolną chwilę.

 

W zakazanej „Czerwonej stronie Księżyca” pod koniec rozdziału o drugim wysypie smoleńskich leśnych dziadków (w związku z filmem „10.04.10”), przekazywałem rozmaite dobre (nie tylko medioznawcze, ale śledcze) rady właśnie Gargas, gdyby jeszcze miała szukać jakichś świadków po okolicach lotniska Siewiernyj (tudzież Okęcie, a nie zaszkodziłoby i koło wschodniego Witebska poszukać) i rejestrować ich zeznania. Niestety, rad tych Gargas nie wzięła sobie do serca (szczerze mówiąc, nie liczyłem na to, znając już rutynę prac przedstawicieli „szkoły Macierewicza”), kiedyś zresztą przyznała na jakimś publicznym spotkaniu, coś w stylu: nie mam powodu, by nie wierzyć świadkom. Tymczasem „niewiara w zeznania świadków” to wprost obowiązek kogoś, kto przeprowadza jakiekolwiek śledztwo i nie trzeba nawet „historii smoleńskiej”, by o zasadności takiego podejścia się przekonać. Nie powinienem nawet przypominać, że przy najprzeróżniejszych dochodzeniach po wielokroć przesłuchuje się tego samego świadka, każąc mu opowiadać „to samo z wszystkimi detalami” od początku wciąż i wciąż.

 

 

Czy Gargas nie oglądała „Syndromu katyńskiego” i nie znała wypowiedzi Szewczenki? Powinna chyba i oglądać, i znać – a jeśli tak, to powinna była Szewczenki spytać wprost i bez specjalnych ceregieli: „czemu, dziadku, łżesz”? Czy nie miała świadomości, że świadkowie mogą łgać do kamery i bez mrugnięcia okiem? Może nie miała, może nie sprawdziła, może nagrała i już - nie mój to problem. Powinna była jednak sprawdzić przed upublicznieniem materiału. Sprawdzić dokładnie i gdyby się okazało, iż dany świadek łże – dokonać precyzyjnego zestawienia sprzecznych ze sobą relacji.

Takiego zestawienia nie znajdziemy w „Anatomii upadku”. Błąd w sztuce dziennikarskiej? Nie. Takie znakomite rezultaty, jak ten ze smoleńskim leśnym dziadkiem Szewczenką, się osiąga, gdy się na siłę poszukuje relacji i „faktów” potwierdzających absurdalną hipotezę z eksplodowaniem tupolewa w powietrzu w wyniku dwóch wybuchów na wysokości kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów. Pozostaje jedynie życzyć Gargas szczęścia w dalszych poszukiwaniach w okolicach XUBS.