Postępactwo szuka proletariatu | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
24.01.2013. | |
Postępactwo szuka proletariatu
A na scenie - jak to na scenie - uwijają się aktorzy, recytując role napisane przez kogoś innego i przybierając pozy i gesty zalecone przez reżysera
Stanisław Michalkiewicz Felieton • Radio Maryja • 24 stycznia 2013
Szanowni Państwo! Jak wiadomo, siły nieubłaganego postępu, mają różne oblicza. A to zatroskane oblicze byłego skierniewickiego wielkorządcy Leszka Millera, a to przypominające księżyc w pełni oblicze Józefa Oleksego, w swoim czasie oskarżanego o szpiegostwo na rzecz Rosji, a to bezczelne twarze posłów osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa - ale mimo tej rozmaitości wizerunków wiadomo, że centrala jest jedna. Najtwardszym jądrem sił nieubłaganego postępu, zarówno za Stalina, jak i teraz, pozostaje bezpieka. Ubeckie dynastie, których początki giną w mrokach okupacji hitlerowskiej i sowieckiej, w zwartym szyku przeszły zarówno wszystkie odnowy za komuny, jak i sławną transformację ustrojową, by w III Rzeczypospolitej objąć stanowisko okupantów naszego nieszczęśliwego kraju. Dla lepszego kamuflażu dobrali sobie przy okrągłym stole grono osób zaufanych, z których skonstruowali tak zwaną scenę polityczną. A na scenie - jak to na scenie - uwijają się aktorzy, recytując role napisane przez kogoś innego i przybierając pozy i gesty zalecone przez reżysera. Ubeckie dynastie, które dzisiaj reprezentowane są już przez trzecie, a nawet czwarte pokolenie, chętnie przyjmują emploi obrońców uciśnionych. Osobliwość sytuacji polega na tym, że wprawdzie emploi się nie zmienia, ale zmieniają się kategorie uciśnionych. Za Stalina byli to pracownicy najemni, przez marksistowskich mełamedów nazywani proletariuszami. Przedstawiciele ubeckich dynastii chętnie drapowali się w kostiumy obrońców proletariuszy - ale w 1980 roku pracownicy najemni zbuntowali się przeciwko swoim obrońcom i czar prysnął. Jednak ubeckie dynastie muszą mieć przynajmniej pozór moralnego uzasadnienia dla okupacji kraju, toteż po utracie tradycyjnego proletariatu, który zresztą bezlitośnie wyzyskują, rozpoczęli gorączkowe poszukiwanie proletariatu zastępczego, którego interesy mogliby znowu reprezentować i którego mogliby znowu bronić - oczywiście nie bezinteresownie, co to, to nie - ale za stanowiska, tytuły, forsę i włości. To poszukiwanie proletariatu zastępczego jest uzasadnione nie tylko buntem tradycyjnego proletariatu. Jeszcze głębsza przyczyna tych poszukiwań bierze się stąd, że tradycyjny proletariusz jest dla ubeckich dynastii, dla tych wszystkich Towarzyszy Szmaciaków, sojusznikiem fałszywym. Czegóż bowiem taki proletariusz pragnie, do czego dąży? Ano - pragnie jak najszybciej przestać być proletariuszem i dorobić się. A kiedy już się dorobi, to staje się najgorszym i najbardziej nieprzejednanym wrogiem rewolucyjnych postępaków, słusznie podejrzewając, że prędzej czy później zechcą mu odebrać to, czego z takim trudem się dorobił. I postępactwo szóstym zmysłem to wyczuwa - bo kogo najbardziej nienawidzi i kogo nakazuje zwalczać płatnym językom? Najbardziej nienawidzi i najbardziej wyszydzać każe drobnomieszczanina, czyli proletariusza wzbogaconego. Doznawszy takiego zawodu z tradycyjnym proletariuszem, postępactwo rzuciło się na poszukiwanie proletariatu zastępczego i jego argusowe oko obróciło się na kobiety i różnego rodzaju zboczeńców - sodomitów i gomorytki. Nawiasem mówiąc, pan Rafał Maszkowski, który z amatorstwa zajmuje się donosicielstwem, szalenie się zgorszył, że homoseksualistów nazwałem na antenie sodomitami i gomorytkami. Doprawdy trudno mi zrozumieć, dlaczego określenie: „sodomita” ma być gorsze od „homoseksualisty”. Jakiś dziwny jest ten cały pan Rafał Maszkowski, ale cóż robić - z natręctwem pisania donosów jest tak samo, jak z wszystkimi innymi nałogami. Jak się zaczęło, to już nie można przestać i każdy pretekst jest dobry. Więc argusowe oko padło na kobiety, sodomitów i gomorytki. Jest w tym racjonalne jądro, bo kobieta, wszystko jedno - bogata, czy biedna - w zasadzie kobietą być nie przestanie. Trzeba tylko jej wmówić, że jest oprymowana przez „męską szowinistyczną świnię” - jak w postępackim języku miłości nazywa się jej małżonka - żeby taki jeden z drugim ubek mógł ciągnąć zyski z bronienia jej do upadłego. Podobnie z sodomitami i gomorytkami, którym wmówiono, że ich dewiacje powinny zostać najważniejszym problemem politycznym. Oczywiście postępactwu wcale nie chodzi ani o żadne feministki, ani o sodomitów, czy gomorytki. Jestem pewien, że w głębi mrocznych dusz nimi pogardzają, traktując jako rodzaj użytkowej trzody, którą można bezpiecznie eksploatować, wypełniając jednocześnie misję, do której postępactwo jest niezmiennie i autentycznie przywiązane: zniszczenia cywilizacji łacińskiej, dzięki której uważane za mniej wartościowe, europejskie narody ucywilizowały świat. Przedmiotem szczególnej nienawiści jest chrześcijaństwo, a zwłaszcza - Kościół katolicki. Do niedawna nie wszyscy zdawali sobie z tego sprawę i nawet próbowali z postępactwem flirtować - ale dzisiaj nawet najmniej spostrzegawczy zaczynają rozumieć, że to naprawdę wojna na wyniszczenie. Mówił Stanisław Michalkiewicz Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu. |