Upiory antytolerancji
Wpisał: ks. bp. Adam Lepa   
26.01.2013.

Upiory antytolerancji

 

26 stycznia 2013 Naszdziennik

 

Z JE ks. bp. Adamem Lepą, członkiem Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Katarzyna Cegielska

W mediach nieustannie słyszymy hasła wzywające do tolerancji czy piętnowania tzw. nietolerancji. Czym jest tolerancja?

– O tolerancji jest tak wiele w prasie i telewizji, że dziś mówi się już o jej obrazie medialnym. Nastąpiło zachwianie równowagi: młody człowiek niewiele słyszy na ten temat w swoim domu, również szkoła nie umie rozwiązać tego ważnego problemu. Z kolei w posłudze duszpasterzy i katechetów sprawa tolerancji znajduje się na marginesie, gdyż zdominowana została przez nauczanie o miłości bliźniego i miłosierdziu chrześcijańskim. Do świadomości zwykłego obywatela temat tolerancji dociera więc w postaci całej lawiny haseł i sloganów. Dodajmy, że w mediach dominuje propagandowe ujęcie tolerancji, które często prowadzi do efektu bumerangowego, a więc odwrotnego do zamierzeń dysponentów. Są Polacy, których odstrasza każda postać propagandy. To wszystko sprawia, że w obszarze funkcjonowania tolerancji jest duży chaos i dezorientacja.

Chrześcijanie opowiadają się za tolerancją pozytywną, tzn. budowaną na takich wartościach ewangelicznych, jak pokora i wyrozumiałość, łagodność i wielkoduszność, szacunek dla każdej osoby, jak również otwartość na krytykę własnych poglądów. Podstawą prawdziwej tolerancji jest dialog, w którym jego uczestnicy nawzajem się ubogacają. Tak pojmował tolerancję Jan Paweł II.

[Ekscelencja ten chaos pogłębia: Naprawdę „tolerować” – to znosić poglądy czy czyny złe, błędne, ale na które nie mamy wpływu, nie potrafimy ich usunąć. Chrystus nie nakazał dialogowania, lecz NAWRACANIE. MD]

Dlaczego obecnie tolerancja ma wymiar jednostronny – w myśl zasady: tolerujmy to, co poprawne politycznie?

– To, co nazywamy „tolerancją”, jest często „mitem tolerancji”, a więc jej wypaczonym obrazem. Taki mit jest potrzebny dysponentom, reprezentującym określone kręgi ideologów i polityków. Przypomnę, że mit to pogląd, który nieistniejącym faktom i wydarzeniom nadaje pozory niewzruszonej prawdy. Propagandowe ujęcie tolerancji prowadzi do różnych nadużyć. Mamy dziś cały arsenał zjawisk, których nie powinno się nazywać „tolerancją”, lecz raczej „niby-tolerancją”, „upozorowaną tolerancją” czy „iluzją tolerancji”. Tego rodzaju działania są nie tylko rodzajem oszustwa, lecz zapewniają zleceniodawcom także niemały profit – ideologiczny, polityczny, a nawet ekonomiczny.

W jaki sposób za pomocą hasła tolerancji manipuluje się społeczeństwem?

– Lista środków i metod manipulowania za pośrednictwem „mitu tolerancji” wciąż się wydłuża. Niewykrywalnym wręcz środkiem jest zatrucie informacyjne, które polega na tym, że w mediach o sprawach najważniejszych mówi się w taki sposób, jakby one były mało ważne albo nic nieznaczące i odwrotnie. Jest to typ tolerancji wymuszonej. Mechanizmem o wyjątkowej skuteczności jest manewr podmiany stereotypu. Stosuje się go również wobec świata wartości.

Na czym polega ta podmiana?

– Podmiana stereotypu polega na tym, że np. w miejsce „miłości bliźniego” włącza się w obieg społeczny takie słowa-stereotypy, jak „tolerancja” czy „humanizm”. Coraz częściej daje znać o sobie technika nazywana „tolerancją w jedną stronę”, która najpełniej wyraża się w postaci „nietolerancyjnej tolerancji”. Na tę niedorzeczną tolerancję zwrócił uwagę ostatnio Sąd Okręgowy w Warszawie, który oddalił pozew posłów Ruchu Palikota w sprawie obecności krzyża w sali Sejmu. Sąd stwierdził, że partia oczekuje tolerancji dla żądań swoich członków (m.in. w sprawie tzw. związków partnerskich), natomiast nie stać jej na akt tolerancji wobec ludzi wierzących, dla których krzyż jest znakiem świętym. Mit tolerancji może też przyczynić się do zbudowania niekwestionowanego autorytetu albo do jego całkowitego obalenia. Wskutek działań propagandowych tolerancja na platformie mitu może realizować wielorakie funkcje, choćby jako panaceum na różne negatywne zjawiska życia społecznego, np. wobec ksenofobii i stosowanej przemocy. Jest też tolerancja występująca jako parawan ukrywający jakąś ważną wiedzę na temat konkretnej instytucji i ludzi. Występuje wreszcie tolerancja w roli manewru odwracającego uwagę od tego, co naprawdę jest ważne, oraz jako „super-cnota”, od której nie ma ważniejszej.

Czy brakiem tolerancji władz wobec katolickiego społeczeństwa nie jest odmowa Telewizji Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie?

– Tu mamy do czynienia z dalszym etapem działań antytolerancyjnych. To nie jest tylko brak tolerancji, to już jest próba wykluczenia wielomilionowej rzeszy Polaków z możliwości wykorzystania przez Telewizję Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym. Zresztą w trwającej wiele lat propagandzie skierowanej przeciwko Radiu Maryja i jego słuchaczom zrobiono już wszystko, żeby je ukazać w oczach opinii publicznej jako wręcz modelową antytezę tolerancji i dialogu: z przypisywanym mu antysemityzmem i nacjonalizmem, z fundamentalizmem katolickim i fanatyzmem religijnym, ze wszystkimi rodzajami ksenofobii, a także z wymyślnymi przezwiskami, które miały uwłaczać i zarazem upokarzać tych, którzy śmieli być sobą, wybierając Radio najlepiej zaspokajające ich potrzeby religijne, duchowe i społeczne. Zdumienie ogarnia człowieka myślącego krytycznie, że w kraju, który przez stulecia słynął w świecie z tolerancji, mogły się zerwać tak liczne i agresywne upiory anty-tolerancji.

Europejskie Parlamentarne Forum ds. Populacji i Rozwoju stworzyło swoją czarną listę osób i instytucji, które promują życie od poczęcia do naturalnej śmierci. Są na niej Radio Maryja, Telewizja Trwam, „Nasz Dziennik”, a także Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. To też jest manipulacja i próba ukazania tych instytucji w złym świetle.

– Dziwny jest ten świat, który cierpi na alergię na wartości chrześcijańskie i doktrynę katolicką. Tylko patrzeć, jak na kolejnej czarnej liście znajdą się zwolennicy Dekalogu i czytelnicy Ewangelii. U nas, w Polsce, każda segregacja bardzo źle się kojarzy, zwłaszcza gdy dotyczy mediów. Zwykła obserwacja uczy, że tego rodzaju działania restrykcyjne niewiele mają wspólnego z ideą prawdziwej tolerancji, natomiast mogą być sygnałem zachęcającym do tworzenia „listy wrogów”. Mechanizmy rządzące mitem tolerancji, choćby dla osiągnięcia kontrastu, prowadzą bowiem do bicia na alarm wobec rzekomej fali anty-tolerancji. Uruchomienie zaś systemu wroga w jakimś państwie czy na obszarze Unii Europejskiej może doprowadzić do katastrofy. Widocznie ci panowie niczego się nie nauczyli z historii ostatnich dziesiątków lat. Jeszcze jeden przykład na nietolerancyjną tolerancję.

Czy katolik może tolerować to, co niemoralne?

– Nigdy i pod żadną postacią. Świadome tolerowanie zła jest już złem. Więcej – brak właściwej reakcji ze strony ludzi odpowiedzialnych sprawia, że zło staje się bardziej ekspansywne i rozpowszechnia się w szybkim tempie. We współczesnej literaturze można spotkać opinię, która brzmi jak przestroga: „Wystarczy obojętność dobrych ludzi, aby zwyciężyło zło”. Do takiej sytuacji, gdy człowiek jest obojętny wobec działań nieetycznych, należy odnieść słowa Chrystusa: „Obyś był zimny albo gorący. A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. Tymczasem zło przybiera coraz to nowe postaci, jak choćby zasada makiawelizmu, która głosi, że wszystkie środki, które wiodą do celu, są dozwolone, wszak „cel uświęca środki”.

Gdzie leżą granice tolerowania obcych kultur czy zachowań?

– Prawdziwej tolerancji człowiek nie nauczy się z gazety czy innych mediów. Należy przyjąć jako zasadę, że tolerancja powinna stać się postawą człowieka, angażującą jego intelekt, wolę, uczucia i aktywność, i nad tą postawą powinno się pracować systematycznie, uwzględniając jej wszystkie składniki. Z wielu mediów bezkrytyczny użytkownik przejmuje fałszywy obraz tolerancji, nagłaśniany dla celów propagandowych. Jak choćby propagowaną ostatnią tezę, że „tolerancja jest tylko inną nazwą obojętności”.

Wobec zachowań i kultur mamy dwa wskazania. Jedno to zasada św. Augustyna o formowaniu tolerancji: „Należy odrzucać błędy, natomiast kochać błądzących”. Drugie zaś to przekonanie Soboru Watykańskiego II, który podkreślił, że: „Silniejsze jest to, co wiernych łączy, niż to, co dzieli: niech w rzeczach koniecznych zachowana będzie jedność, w wątpliwych – wolność, a we wszystkich – miłość”. [DOŚC WĄTPLIWY TEOLOGICZNE POGLĄD. Bo do „wiernych” włącza po cichu niewiernych.  md]

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Cegielska