Tyle dróg budują, tylko, ku**a, nie ma dokąd iść!...
Wpisał: "Jasiu" Himilsbach   
31.01.2013.

Tyle dróg budują, tylko, ku**a, nie ma dokąd iść!...

"Jasiu"  Himilsbach

Do "Spatifu" wtoczyli się pijani Himilsbach z Maklakiewiczem. Himilsbach stojąc jeszcze w drzwiach wrzasnął na całą salę:
  Inteligencja wypierdalać!
  Na to wstał dostojnie Gustaw Holoubek i dostojnie przemówił:

Nie wiem jak państwo, ale ja wypierdalam. I wyszedł.


  ***
  Któregoś dnia do warszawskiego "Spatifu" wszedł przewodniczący Komitetu Kinematografii - partyjny "książę", od którego zależały wszystkie ówczesne produkcje. Kłaniał się grzecznie panom aktorom, panowie   aktorzy z poszanowaniem, odpowiadali ukłonami. "Książę" usiadł, zamówił herbatkę. Nagle spostrzegł Janka.

  - Dobry wieczór panie Janku... rzekł w swej łaskawości. Na to Himilsbach:
  - Uważaj w którą stronę mieszasz, ch**u!
 
  ***
  W "Spatifie" do toalety wtacza się nieźle wstawiony Janek. Załatwiwszy swoją sprawę, zostawia babci klozetowej na tacy banknot o zdecydowani zbyt dużym nominale.

Spostrzegłszy to babcia wybiega za aktorem:

  - Panie Janku, ale to za dużo, pan się pomylił, oddaję, ja jestem uczciwa...

  - I dlatego tu, ku**a, siedzisz - skwitował Himilsbach.


  ****
  "Jasiu" grywał zwykle - z nielicznymi wyjątkami - króciutkie,  kilkudziesięciosekundowe epizody w filmach lat 70-tych i 80-ych. Oficjalnie mówi się, że do filmu ściągnął go Marek Piwowski propozycją zagrania w "Rejsie". Sam Himilsbach utrzymywał, że było odwrotnie, że to on wysłał Piwowskiego na studia reżyserskie.


  ****
  Przed barem "Zodiak" w Warszawie, gdzie robotnicy układali chodnik:

- Tyle dróg budują, tylko, ku**a, nie ma dokąd iść!...
 
  ****
  Mama z synkiem idąc ulicą zauważyła leżącego w kałuży pijaka.
  Pokazując na niego palcem, mówi do synka:
  - Widzisz synku, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz.
  Na to synek oburzony:
  - Ależ mamo, to jest nasz wspaniały aktor i literat, Jan Himilsbach.
  Na te słowa Janek wynurzył się z kałuży i z charakterystyczną chrypką przemówił:
  - I co, ku**wa, głupio ci?!


  ****
  Na scenie Kabaretu "Pod Egidą" Jan Pietrzak (ciekawe dlaczego, pewnie z zazdrości) bezskutecznie namawiał go do zakończenia spontanicznego popisu:
  - Jasiu, zejdź

- Zejdę, jak zejdzie Edward Gierek!!! - Odparł Himilsbach.
 
  * * *

Historiami o parze Himilsbach -Maklakiewicz zapisano już tony   papieru.
  W zasadzie był to jedyny duet aktorski wykreowany przez polskie kino.
  "Wniebowzięci", "Jak to się robi?" - to klasyka polskiej komedii. Również prywatnie byli ze sobą bardzo zżyci.

Plotka głosi, że w dwa dni po pogrzebie Maklaka Himilsbach zadzwonił do jego matki.  - Zdzisiek jest? - pyta zachrypniętym głosem. - Ależ panie Janku - dziwi się matka - przecież pan wie, że Zdzisiek umarł. - Wiem, ku**a, ale mi się w to wierzyć nie chce. Bardzo panią przepraszam.

  * * *
  Od śmierci Maklakiewicza - Himilsbach coraz rzadziej pojawiał się w  Alejach (chodzi o "Spatif"). Był schorowany i stan zdrowia nie pozwalał mu na zabawy tak huczne, jak dawniej. Nie miał już swojej charakterystycznej chrypy, mówił szeptem, chodził z trudem.

Znany warszawski lekarz, codzienny gość "Spatifu", wyznaczył mu więc alkoholowy limit - sto gram dziennie. Jednak w niedługi czas potem zobaczył Himilsbacha w stanie wskazującym na spożycie większej ilości.
  - Jasiu! A nasza umowa - karcił aktora - miałeś poprzestać na stu gramach?!
  - A ty myślisz, że ja tylko u ciebie się leczę?
- spokojnie odparował Himilsbach.

Zmieniony ( 22.06.2013. )