Sodomici [i gomorytki] w pułapce | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
01.02.2013. | |
Sodomici [i gomorytki] w pułapce
Dlaczegóż to tylko „wszyscy ludzie będą braćmi”, a takie na przykład kozy - już nie? Wyłączenie kóz z powszechnego braterstwa nie da się obronić na gruncie nieubłaganego postępu Stanisław Michalkiewicz Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 1 lutego 2013 Jak wiadomo, nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki mają zakazane, więc mogą tylko odrabiać pensa, zadane przez starszych i mądrzejszych z Brukseli. Tam zaś, realizując nieśmiertelne przykazania klasyków marksizmu co do nieubłaganego postępu, rozkazano, by w całym kołchozie nastąpiła urawniłowka między znienawidzoną rodziną burżuazyjną, a związkami partnerskimi, przekraczającymi nie tylko bariery płciowe, ale chyba i gatunkowe. Dlaczegóż to bowiem „prawami reprodukcyjnymi” mają być obdarzone tylko szowinistyczne świnie z gatunku ludzkiego, a reszta gatunków ma po staremu jęczeć w cęgach reżymu? Toteż z dnia na dzień rosną szeregi Ruchu Wyzwolenia Zwierząt. Przeforsował on już uznanie ich za „istoty czujące”, a więc coś w rodzaju ludzi - ale to dopiero pierwszy krok na drodze do pełnego braterstwa. Dlaczegóż to tylko „wszyscy ludzie będą braćmi”, a takie na przykład kozy - już nie? Wyłączenie kóz z powszechnego braterstwa nie tylko nie da się obronić na gruncie nieubłaganego postępu, ale ponadto wywołuje w koziej populacji zrozumiałe rozgoryczenie. Wszystko zatem jeszcze przed nami - ale z uwagi na głębokie zakorzenienie przesądów światło ćmiących jest rozkaz, żeby unikać ostentacji i posługiwać się metodą małych kroczków. Toteż nasi Umiłowani Przywódcy skierowali do Sejmu aż trzy projekty ustaw w sprawie „związków partnerskich” - jeden śmielszy od drugiego, ale żaden z nich nie uzyskał wymaganej większości i wszystkie wylądowały w koszu. No cóż; miłe są tylko złego początki, a poza tym choćby na tym przykładzie widać, jak w miarę postępów socjalizmu zaostrza się walka klasowa. Najważniejsze, że na stronę nieubłaganego postępu przeciągnięty został sam pan premier Tusk, nawołując swoją trzódkę, by poparła chociaż jeden projekt, przez co umożliwi sodomitom i gomorytkom „godniejsze życie”. Pragnienie dogodzenia sodomitom i gomorytkom bardzo się oczywiście panu premieru Tusku chwali - ale czy przypadkiem jak zwykle się on nie myli? Dlaczegóż to instytucjonalizacja konkubinatów, czy par sodomskich lub gomorskich miałaby ich życie uczynić „godniejszym”? Mam wrażenie, że na stanowisku pana premiera zaciążył biurokratyczny sposób widzenia świata, zgodnie z którym urzędowa rejestracja jest aktem nobilitującym. Ciekawe, że podobnie myśleli zatwardziali komuniści - co w swoim „Dzienniku 1954” przypomina Leopold Tyrmand: „pastwiono się nad niejakim Konwickim - młodym literatem i oddanym członkiem partii i wszelkich jej młodzieżowych przybudówek. Napisał opowiadanie o miłości. Z wszystkimi akcesoriami, jak trzeba: szlachetny oficer UB, kochankowie pierdolą się niemal pod kontrolą podstawowej organizacji partyjnej, nigdy przeciw, zawsze za i ze Związkiem Radzieckim”. Dlaczegóż to sodomitom i gomorytkom tak zależy na rejestracji w urzędzie? Żeby spółkować pod kontrolą podstawowej organizacji partyjnej? Gdyby bez takiej rejestracji, albo bez takiego nadzoru nie można było osiągnąć orgazmu, to rozumiem - ale chyba można, nieprawdaż? Niech no pan dr Zbigniew Lew Starowicz powie, czy akt notarialny albo metryka to rzeczywiście są jakieś afrodyzjaki? Bo jeśli nie są - to o co chodzi? Jeszcze w połowie lat 90-tych, jako działacz UPR, rozmawiałem z sodomitą reprezentującym ichnią organizację „Lambda”, który usiłował mi wmówić, że chodzi o dziedziczenie. Ja na to, że przecież mogą sobie nawzajem zapisać majątki w testamencie, a wtedy on - że owszem - ale skoro nie są rodziną, to muszą płacić wyższy podatek spadkowy. Na to ja: tak mi pan mów! My chcemy zlikwidować podatek spadkowy, więc śmiało możecie na nas głosować! Myślę jednak, że to całe dziedziczenie i informacja medyczna to tylko mizerne preteksty, bo tak naprawdę, to chodzi o ruszenie z posad bryły świata poprzez stopniową likwidację normalnej rodziny, stanowiącej wszak jeden z fundamentów znienawidzonej przez postępactwo „kultury burżuazyjnej”, to znaczy - cywilizacji łacińskiej. Ona rzeczywiście wymaga od ludzi pewnej dyscypliny, między innymi - umiejętności panowania nad naturalnymi odruchami, podczas gdy postępactwo próbuje zniszczyć tę cywilizację pod sztandarem powrotu do natury. Że to niby naturalne jest piękne. Ano - nie zawsze - wyobraźmy sobie jak taki miłośnik natury załatwia naturalną potrzebę na dywanie u pana prezydenta Komorowskiego. Myślę, że nawet wyrozumiały pan Lityński by się na to obruszył, więc nie przesadzajmy z tą naturalnością. Zresztą - czy pod sztandarem naturalności wypada skupiać się akurat sodomitom, czy gomorytkom? No, a przede wszystkim - co wspólnego z naturalnością ma urzędowa rejestracja? Toż to sprzeczność sama w sobie! Oto jak antycywilizacyjna propaganda spycha sodomitów i gomorytki w pułapkę. Nietrudno się przecież domyślić, że skoro zaczną ich rejestrować, to prędzej czy później pojawią się próby wyciągnięcia od nich pieniędzy, a w najgorszym razie - również represjonowania według listy - bo z socjalistami nigdy nic nie wiadomo. To znaczy wiadomo - że będą rabowali, bo oni już tak mają. Nie bez powodu jeszcze w głębokiej starożytności przewidział ich grecki filozof Epikur, bo czyż w przeciwnym razie nawoływałby: „żyj w ukryciu!”? Co się dzieje z tymi sodomitami i gomorytkami, że zapominają o swoim naturalnym filozofie? Najwyraźniej pod wpływem propagandy tracą poczucie rzeczywistości. Ciekawe, że z jakiegoś tajemniczego powodu coś podobnego przytrafiło się chyba również ministrowi Radosławowi Sikorskiemu. Na wieść o możliwości wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej minister Sikorski w biały dzień publicznie powiedział, że w takiej sytuacji miejsce Wielkiej Brytanii w gronie decyzyjnym mogłaby zająć Polska. Znaczy - że może zająć w Europie pozycję Wielkiej Brytanii. Ponieważ wiemy, że nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki mają surowo zakazane, to ta okoliczność, tłumaczy wszystko - również deklarację pana ministra Sikorskiego, któremu ostatnio nawet niezawisły sąd przyznał prawo bezkarnego mówienia różnych rzeczy. Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”. |