Człowiek w sukience na czele postępu | |
Wpisał: Krzysztof Gędłek | |
04.02.2013. | |
Człowiek w sukience na czele postępu
Krzysztof Gędłek pch24
Grodzka na wicemarszałka! – krzyknął Tomasz Lis. A Monika Olejnik zacytowała statystyki, które dowodzą, że transseksualny człowiek w sukience jest bardzo pracowitym posłem. I tylko jeden lewicowy profesor trochę się wyłożył stwierdzeniem, że po rozpatrzeniu sprawy Grodzkiej Sejm powinien zabrać się do roboty. Zaczęło się od głosowania nad związkami partnerskimi. Wszystkie projekty ustaw Sejm odrzucił, co oburzyło rzeczników postępu. Polska znów – być może na całe lata – stać się ma przecież bastionem wstecznictwa na tle modernizującej się Europy. Zupełnie tak, jak gdybyśmy nie mieli innych problemów do rozwiązania, tylko takie, czy para osób tej samej płci, którym coś poprzestawiało się w głowach, będzie mogła zawierać formalny związek i czy żyjący na „kocią łapę” leserzy będą mieli takie same prawa jak rodzina, nie biorąc na siebie żadnej odpowiedzialności. Winnych porażki ustawy o związkach partnerskich znaleziono bardzo szybko. Pierwszym i największym winowajcą był Jarosław Gowin. Liberalne media postawiły więc sobie za cel, by cały ubiegły tydzień minął pod znakiem ministra sprawiedliwości i nie było dnia, by nie domagano się jego dymisji. Szczytów głupoty sięgnęli dziennikarze radia TOK FM, pytający premiera Tuska podczas piątkowej konferencji prasowej, czy… skarcił ministra Gowina. Drugą osobą, którą obwiniano za fiasko związków partnerskich była oczywiście poseł PiS Krystyna Pawłowicz. Jakkolwiek nie oceniać jej sejmowych przemówień, przyznajmy, że list napisany przez tzw. ludzi nauki, atakujący impulsywną posłankę za słowa krytykujące homoseksualistów to istny kabaret. Może trochę mniej kabaretowe jest to, że owi „naukowcy”, którym – jak można wywnioskować – lepiej wychodzi pisanie listów niż książek, zarzucają poseł Pawłowicz… antysemityzm (!). Jak inaczej można to skomentować, jeśli nie spuszczając zasłonę milczenia na ten okaz niepełnosprawności intelektualnej, prezentowanej przez część polskich akademików. Szybko jednak, jeszcze chwilę wcześniej załamane polskim grajdołkiem, lewicowo-liberalne elity rozpromieniały! Oto bowiem pojawił się on: człowiek w sukience, czyli… poseł Anna Grodzka. Janusz Palikot – nie zapominajmy o tym, że polityk ów jest pospolitym chamem – postanowił, że jego partia właśnie owego człowieka, przebranego w sukienkę, uczyni marszałkiem Sejmu. Chciałoby się złośliwie napisać, że w historii nie takich już czyniono ważnymi postaciami w ciałach kolegialnych, ale nie warto powracać do przykładu cesarza Kaliguli i jego niechlubnej, senackiej nominacji. O zmarłych nie mówi się w Polsce źle i niech tak zostanie. Faktem jest, że wokół kandydatury człowieka w sukience zrobiło się głośno i hucznie. Wiadomo, jakie media gardłują, że o to czas, by właśnie ów człowiek dał, niczym hetman, znak kolorową buławą, że w Polsce wcale nie jest tak prowincjonalnie, jak wskazywał na to wynik głosowania nad ustawami o związkach partnerskich. Co bardziej pyszni publicyści – komentatorzy, postanowili nawet zmusić niektórych posłów PO szantażem, by poparli kandydaturę Grodzkiej. Zagłosowaliście przeciwko związkom partnerskim, to teraz nie możecie nie poprzeć człowieka w sukience, który staje na czele postępu. Od kilku dni Grodzka odprawia też rytualną wędrówkę po mediach. Stanowisko wicemarszałka to w końcu nie byle co. U Moniki Olejnik człowiek w sukience tubalnym głosem zaznaczał, że wprowadza poważną debatę do Sejmu i bardzo się w nią angażuje. Następnie zaś jął łypać pomalowanymi oczyma, wyzierającymi spod okazałej peruki. Nie wiadomo, jak wielu posłów kupi ten politycznie poprawny spektakl. Wiadomo natomiast, że jego główną, sejmową część fundujemy z własnych pieniędzy my – podatnicy. Czy naprawdę musimy być skazani na zalewanie nas głupimi hasłami o postępie, na czele którego ma stać człowiek w sukience? To absurd przypominający skecze Monty Pythona. Tylko, że angielscy komicy robili je za własne pieniądze. Krzysztof Gędłek |