Andrzej Kumor: http://wirtualnapolonia.wordpress.com/2008/11/29/andrzej-kumor-czasem-dobrze-dostac-w-tylek/ 700 miliardów dolarów na pomoc dla banków, 800 mld dol. na “impuls gospodarczy” i pomoc dla przemysłu - głównie motoryzacyjnego… Czy ktoś to jeszcze liczy? Czy jest to już tylko taka słowna żonglerka miliardami - sumami, których i tak normalny człowiek sobie nie wyobraża, a które działają na jego świadomość wyłącznie jako synonim słowa: “dużo”. Owe “sumy bajońskie” to jarzmo niewolnictwa na przyszłe pokolenia Amerykanów; to kontrybucja, którą przyszłe pokolenia zapłacą tym, co zawsze. Najbardziej przerażające w obecnych czasach jest jednak co innego. Ameryka od czasów pierwszych osadników była krajem uosabiającym ludzką przedsiębiorczość, była krajem pionierów, gdzie z pracy rąk ludzkich tworzono niespotykany nigdzie indziej dobrobyt, gdzie pucybut zostawał milionerem, a wynalazki wdrożone do produkcji zmieniały oblicze ziemi. W tym kraju nikt nie pytał, co państwo może dla niego zrobić, lecz robił, co tylko mógł - wreszcie był wolnym człowiekiem, a gorset ograniczeń działania był minimalny. Ta Ameryka przyciągała miliony biedaków z Europy, do takiej Ameryki pod koniec XIX wieku wyemigrował z pod-andrychowskich Roczyn mój pradziadek. Do takiej Ameryki przyjechał kiedyś w latach 60. znajomy mojego Ojca, by na dobry początek dostać po zejściu z “Batorego” serdeczne klepnięcie w plecy na szczęście od urzędnika imigracyjnego. W Ameryce wszystko było możliwe, w Ameryce życie zaczynało się od początku. Dzisiaj rozwiązania kryzysu, jaki sztucznie wywołała banda bankowych złodziei upatruje się w zainwestowaniu pieniędzy podatnika (sic!) w niewydajne przedsiębiorstwa, które do tej pory nie potrafiły sobie poradzić na wolnym rynku, jednocześnie wypłacając milionowe pensje bonzom-dyrektorom. Podobno dzisiaj w Ameryce “nie można sobie wyobrazić” upadku największych koncernów czy banków. Tak jakby General Motors był tożsamy z USA! Zwolennicy etatystycznego socjalizmu roztaczają przed nami wizje katastrofy w postaci bankructwa wielkiej trójki koncernów produkujących samochody, strasząc pustynią, która rzekomo po takim bankructwie zostanie. Tymczasem na gruzach zbankrutowanych szybko rosną nowi - w prężnym kraju, natura gospodarcza nie znosi próżni. Tym bardziej że produkcja rozłożona jest dzisiaj na setki elastycznych kooperujących zakładów. W apokaliptycznych wizjach ludzi, wyciągających dzisiaj rękę po pieniądze podatników, wszystkie te firmy padną, tracąc zamówienia od korporacyjnych “matek”. Tymczasem - na miły Bóg - przecież żyjemy na kontynencie amerykańskim, gdzie ludzie nie mają dwóch lewych rąk do roboty. Jest wystarczająco dużo przedsiębiorczych osób, aby Ameryka nie zeszła na psy. Jakiś “mądry” człowiek ostrzegał niedawno, że jeśli nie będzie rządowej pomocy dla GM, Forda czy Chryslera, to Ameryka na zawsze utraci palmę technologicznego pierwszeństwa na rzecz Niemiec i Japonii. Powiem, że jest wprost przeciwnie, jeśli wielkie megafirmy dostaną pieniądze podatników, to te pieniądze zostaną wdeptane w błoto. W życiu czasem dobrze jest dostać w tyłek, to pomaga. Niestety, Amerykanie jakby o tym zapomnieli, rozłożeni na kanapie przed telewizorem. Z General Motors, Fordem, czy bez nich przemysł samochodowy w Ameryce zawsze będzie dużym biznesem, bo tutaj człowiek bez samochodu nie jest w stanie zrobić zakupów w samie. Jakieś auta zawsze będzie się produkować. Do tej pory praktycznym monopolistą były wielkie molochy motoryzacyjne. One też brały od rządu liczne zapomogi. Nie musiały zbytnio się starać. Niczym wielkie socjalistyczne zakłady przestano w nich doceniać innowacyjność, a płacono za konformizm i posłuszeństwo. Pracownicy od robotnika po dyrektora uczyli się w nich przede wszystkim “nie wychylać”. I dzisiaj taka niemrawa korporacja ma być dofinansowana za pieniądze podatników?! Wolne żarty! Takich molochów jest dużo. Na dodatek, jeśli jedne dostaną wsparcie, to natychmiast rozpocznie się seria procesów sądowych z powództwa tych, którzy nie dostali. Bo w końcu czemu mają być gorsi od innych? Wracając zaś do zakładów motoryzacyjnych, ciekawe, że tutaj, w Kanadzie, na zakup volkswagena trzeba czekać kilka miesięcy? Dlaczego? Bo Amerykanie nie są w stanie produkować samochodów osobowych z silnikami Diesla spełniającymi nowe wyśrubowane wymogi czystości spalin. Proszę więc sobie zadać pytanie, dlaczego Niemcy mogą takie auta robić, a Amerykanie nie?! I to mimo posiadania poważnych zakładów w samych Niemczech!? Pozwólmy więc, aby zadziałała niewidzialna ręka wolnego rynku, pozwólmy upaść tym, którzy okazali się zbyt chciwi i leniwi. Zastąpią ich lepsi. Dlaczego mamy blokować drogę nowym firmom i wspierać rozbisurmanione stare koncerny, których dyrektorzy nawet stojąc nad przepaścią bankructwa, latają po prośbie do Waszyngtonu prywatnymi odrzutowcami? Wyrzućmy ich na zbity pysk. Jeśli firma zbankrutuje, oni też będą musieli wrócić na ziemię bez swoich premii. Może niektórzy wezmą się za jakąś uczciwą pracę i odniosą sukces? Pomożemy w ten sposób być może zdolnym ludziom. Za czasów Ronalda Reagana padło jedno z najbardziej znanych przedsiębiorstw lotniczych, linie Pan Am, i co? Nic! Inni przejęli schedę. To samo będzie z obecnymi zakładami. Nic nie trwa wiecznie! Trzeba się do tego przyzwyczaić, trzeba się z takim przeświadczeniem nauczyć żyć, tymczasem dzisiaj wszyscy Amerykanie chcą z płaczem latać do rządu, niczym sześciolatek do mamusi. Bez ryzyka, bez przedsiębiorczości, bez wykrzesania energii ludzkiej, zapału i chęci działania, Ameryka umrze, niezależnie od tego ile wirtualnych dolarów podatników Barack Obama wpompuje w jej żyły. Andrzej Kumor, Mississauga www.goniec.net
|