Na wojnie - o teściowych
Wpisał: Józef Jankiewicz   
08.02.2013.

Na wojnie - o teściowych

 

[6 Wrzesień 1939  - w beznadziei chłopaki opowiadają se anegdotki. MD]

 

Józef Jankiewicz, „ZBRODNIA bez KARY”, str. 77

 

 

 [----]...że mało brakowało i z żoną byśmy się rozeszli. Ta jędza była w stanie garbatego z równowagi wyprowadzić. Panie, świeć nad jej duszą.

 

- U mojego sąsiada też od dłuższego czasu siedziała w gościnie jego teścio­wa. Dopiekała mu na każdym kroku i za byle co - ożywił się nagle małomów­ny kapral Eckert - Raziło ją, że przy jedzeniu za głośno chlipie, że za dużo pali i śmierdzi jak kozioł, albo kiedy przyjechał z jarmarku, to na pewno tam się za dziewkami uganiał i tak co dzień go sztorcowała, bez przerwy, od rana do póź­nego wieczora. Pewnej niedzieli po sumie, z kościoła udał się do karczmy na jed­nego, a kiedy poszedł do domu, nie wchodził już do izby z obawy przed teścio­wą. Myślał sobie - wyniucha psiajucha żem pił, to zrobi mi wydra takie piekło, że szkoda gadać. Porąbię sobie trochę drzewa, to mi przejdzie - Jak pomyślał tak i zrobił. Ale ta jak gdyby na niego czekała, bo kiedy usłyszała, że zięć wrócił i rąbie drzewo, wyszła do niego i po swojemu chlastała jęzorem tak długo, aż on ją chlasnął siekierą po główce i trup na miejscu. Tłumaczył się później w sądzie, że przy rąbaniu drzewa siekiera wyleciała mu z ręki i czy to jego wina, że świętej pamięci teściowa stała akurat w miejscu gdzie upadła siekiera? Sąd jakiś niewie­rzący przysądził mu osiem lat więzienia. Szkoda chłopa, ale ma teraz spokój.

 

- I ja wam opowiem taką historyjkę o teściowej, o jakiej na pewno jeszcze nie słyszeliście - rozpoczął Osada nie chcąc dać za wygraną i pokazać, że i ten temat nie jest mu obcy i ma tu coś do powiedzenia - Otóż ta teściowa, o której teraz mówię, żyła z zięciem w najlepszej zgodzie i to w takiej, że razem, prawie w jednym dniu, matka i córka rodziły, jedna syna i druga też syna. Akuszerka otrzymała sporego świniaka i za to wystawiła zaświadczenie jak należy, a że te­ściowa wylegiwała się w łóżku obok córki, wytłumaczyli reumatyzmem starej, który ją rzekomo złapał. Nie komplikowali sobie życia ani nie robili z tego żad­nych brewerii, w gminie zapisali nowo narodzonych jako bliźnięta i pasowało jak ulał, bo ojciec był ten sam. Żyją teraz w jak najlepszej zgodzie, zięć chłop na schwał tylko sobie pogwizduje, bo jedna mu dogadza i druga nie chce być gorszą. Teraz widzicie, że nie wszystkie teściowe są jednakowe, dobre i wyrozumiałe też się czasem trafią.