Ukradziony święty Mikołaj
Wpisał: OJciec E. Wesołek FSSPX   
11.12.2008.

Ukradziony święty Mikołaj

Znowu pojawia się niepokazywana od miesięcy kukła, która, jak nam wmawiają, ma przedstawiać świętego Mikołaja. Ten to niby krasnal, niby coś tam, wygląda w swym coca-calowym kubraczku jak półtora nieszczęścia.

Ks. Edward Wesołek FSSPX, wzięte z miesięcznika „Zawsze wierni”, grudzień 2008

       Od uroczystości Wszyst­kich Świętych zaczyna­ją szaleć reklamy uprzedzające nas o nadchodzą­cych świętach Bożego Narodze­nia. Widać doskonale, że rekla­mo-dawcom wcale nie zależy na dobrym przeżyciu świąt, ale na dobrych (to znaczy jak najdroż­szych) zakupach. I właśnie zno­wu pojawia się niepokazywana od miesięcy kukła, która, jak nam wmawiają, ma przedsta­wiać świętego Mikołaja. Ten to niby krasnal, niby coś tam, wy­gląda w swym coca-colowym kubraczku jak półtora nie­szczęścia. To ma być takie niby zabawne. I ten nieszczęśnik za­chęca do robienia zakupów, za­wsze ponoć najtańszych, za­wsze najlepszych. A jak nie masz, przyszły kliencie pienię­dzy, to się nie martw, banki chętnie ci pożyczą. A ta pożycz­ka, to wprost marzenie. Pienią­dze mogą przyjść same do do­mu, nie musisz od razu zwra­cać, przez trzy miesiące możesz cieszyć się tą pożyczką. A co potem? - zapytasz może. Z czego oddam? Na co się mar­twisz na zapas. Dają, to bierz. Jednak przychodzi czas zwrotu długu. I tu nie ma miłosierdzia. Nie oddasz w porę, to komor­nik gorliwie z ciebie ściągnie należność. Chyba że nie masz nic. Ale wtedy już nic w żad­nym banku nie załatwisz.

            Znam człowieka, który wziął pożyczkę, potem jej nie odda­wał, a że nie mieli mu co za­brać, więc zostawili go w spo­koju. Marny to jednak spokój, bo nic nie może kupić, nie ma mowy o najmniejszej pożyczce. Wszystko za niego załatwiają dzieci. Widzę go codziennie, kiedy jestem w domu, jak kilka razy dziennie przechadza się do sklepu i po wypiciu piwa wraca z powrotem.

            Jak w skuteczny sposób coś zniszczyć? Są dwa sposoby: pierwszy - zakazać, zabronić; drugi - po cóż zakazywać? Skuteczniejsze jest nie zabra­nianie, ale potakiwanie z jed­noczesnym podsunięciem innej treści, innego ducha.

            Św. Mikołaj znany w Koście­le jako ten, dla którego szcze­gólnie los młodych biednych panien nie był obojętny, starał się, aby jakoś dostarczyć im po­trzebnych dóbr na wiano. W ten sposób młoda panna miała zapewnione zamążpój­ście. Święty ten czynił to tak, by obdarzona nie domyślała się, skąd pochodzą dary. Ta je­go dobroć znajdowała zawsze naśladowców. I albo szóstego grudnia, albo, jak to częściej bywało, na Boże Narodzenie ja­kiś przeważnie starszy mężczy­zna przebierał się za świętego Mikołaja, przychodził z wor­kiem podarunków i obdarowy­wał dzieci podarkami. I to było piękne. Dzieci dowiadywały się o świętym biskupie, wielkim dobroczyńcy najuboższych. Ko­chały świętego Mikołaja. Ale nasz przeciwnik nie mógł tego ścierpieć. Wykorzystał tę świę­tą postać do swoich celów. Na­dal nazywa go Mikołajem (rza­dziej świętym - po co, to nie średniowiecze!), ubiera go w komiczny kubrak, opowiada różne głupoty, że mieszka on w Laponii lub gdzieś indziej na północy, bredzi coś o renife­rach - i tak dalej.

            Skuteczne? Tak, bardzo. Dzieci spotykają tego komika w ogromnych sklepach, gdzie mamusie załatwiają z nim spra­wy podarków. A jeśli nawet wionie od niego gorzałą, to ja­każ znów szkoda? Niech dziec­ko wie, że to człowiek jak każ­dy inny, że on też musi itd. Najważniejsze, żeby interes szedł, żeby towar nie leżał za długo na półkach.

            Ale święty Mikołaj to święty! Nie możemy być obojętni wo­bec takiego przedstawiania świętego Mikołaja. A ponieważ nie możemy tego zabronić, nie bierzmy udziału w tych igrzy­skach, przeciwnie, przedsta­wiajmy świętego Mikołaja zgodnie z Tradycją katolicką.

            Na okres Adwentu życzę wszystkim Czytelnikom wiel­kiego wyciszenia, skupienia, dobrego przygotowania się na katolickie i rodzinne święta.

                        [z „Zawsze Wierni”, nr. 12(115) , grudzień 2008,  MD]