System wyborczy a gospodarka.
Wpisał: Mirosław Dakowski   
18.03.2007.

Mirosław Dakowski

System wyborczy a gospodarka.

Czy głupota jest grzechem?
poprawna odpowiedź w:
św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna,
tom 16 "O Miłości", 46,2

Odpowiedź na temat "Gospodarka a system wyborczy" jest o wiele prostsza i łatwiej ją sformułować: Podzielmy systemy gospodarcze na zdrowe i patologiczne:
Systemy gospodarcze zdrowe, w krajach o rozwiniętej konkurencji (rynku) są dość odporne na wahania polityczne, w tym na problem najważniejszy dla jakości polityki w systemach demokratycznych - mechanizm wyboru elit
Systemy gospodarczo chore, jak to ma np. miejsce w społeczeństwach usiłujących się wyrwać z pęt systemu centralnie sterowanego, są zwykle sterowane przez wielkie, niejawne mgliście uformowane grupy nacisku gospodarczego. U nas są one spadkobiercami jawnych czy tajnych władz poprzedniego systemu. Prof. J. Staniszkis nazywała kiedyś ten przywilej "rentą władzy". Te grupy nacisku ponoszą o wiele mniejsze koszta w wariancie sterowania nielicznych struktur politycznych, jakimi są słabe finansowo partie polityczne. Gdyby zaś musiały sterować grupą wieluset parlamentarzystów wybranych w małych okręgach wyborczych, byłoby to mniej efektywne. I droższe. Dlatego nie dziwi, że te wielkie, niejawne struktury gospodarcze ("grupy trzymające władzę") preferują system wyborczy, w tym ordynację, "proporcjonalną"

Druga część przedsiębiorców - tych małych, bez "na lewo " uzyskanych finansów, jest skrępowana i nie ma wpływu na decyzje polityczne.
W tę stronę analiza jest więc trywialna.
O wiele ciekawsza jest analiza odwrotnej zależności: Jak system wyborczy wpływa na gospodarkę, jej rozwój lub zastój.
Do rozważań weźmy jedynie kraje o gospodarce będącej spuścizną gospodarki centralnie sterowanej. i o ubogich finansowo ruchach politycznych. Pytanie więc brzmi: przy jakiej ordynacji łatwiej przejść do ekonomiki rynkowej, a więc do dobrobytu.

 

Przykłady:

  1. komu są potrzebne (tj. komu służą) skomplikowane, w zasady korupcjogenne przepisy?
  2. zamówienia publiczne?
  3. przetargi ustawiane pod grupę, która da największe ?apowe
  4. sieć sprzecznych przepisów

oczywiste jest, że ochłapy przypadną biednym (finansowo) urzędnikom i biednym (celowo) partiom.

  1. Energetyka
  2. Wielka Rura, gaz, LNG, związek kosztów z cenami
  3. dostawy ropy
  4. zniszczenie górnictwa i przemysłu węglowego
  5. ceny węgla w 2005: kopalnie dostają po 120 zł /t, pośrednicy sprzedają po 400 zł, a gdyby kopalnie mogły sprzedawać po 200 zł, to i kopalniom, i użytkownikom byłoby dobrze.
  6. Min. Ścierski: Polska potrzebuje 45 mdl m3 gazu! - dyktat (za co??) Banku Światowego.

Energetyka Rozproszona i Energetyka Użytkownika.
Drogi uzyskania znacznego obniżenia kosztów: poszanowanie Energii i Energetyka Odnawialna.

Bau!
Jakie dziedziny dają szansę na EU?

  1. Budownictwo zero-energetyczne.
  2. Podziemne zgazowanie węgla i /lub przetworzenie go w paliwo płynne. Technologie są znane i wykorzystywane od lat 40-tych XX w. Opłacalne zaś od początku XXI w, tj. od sztucznego wywindowania cen nośników kopalnych.
  3. paliwa dla transportu: oleje rzepakowe, lnianka, oleje z frytkarni czy smalce., łój.
  4. biomasa: od 15-tu lat twierdzimy, że mamy w Polsce ponad 30 Mtpu rocznie. Ale sprawa jest zablokowana "od góry" (premier, min, rolnictwa, min gospodarki), Energetyka rozproszona i odnawialna uniezależnia regiony wiejskie, od możliwości ich rabunku przez centralnych decydentów przy pomocy windowania cen paliw.
  5. patologie w samorządach

Jakiej gospodarki chcemy? Rynkowej! , powiązanej w sieć małych firm. Dla zapatrzonych we Wzór zewnętrzny - takiej, jak w USA. Tam są setki tysięcy małych firm, pracujących dla ludzi oraz dla dużych firm
Doświadczenia działaczy gospodarczych związane z rozwojem w systemie partyjniackim:
- blokada inicjatyw w urzędach, tak rządowych jaki "samorządowych". Nieufność niezainteresowanie bossów tak partii, jak i "wielkiego biznesu". Mali przedsiębiorcy nie mają żadnego wpływu na władze partii. Szansa małych przedsiębiorców leży w tym, by mogli wpływać na swych przedstawicieli.
Czyli muszą ich znać, a dokładniej parlamentarzysta musi czuć swa zależność od lokalnych spraw, lokalnych interesów. Czy to spowoduje powstanie "460 partyj, jak nieodmiennie mówią od lat wrogowie oraz ludzie niezorientowani? Nie, doświadczenie pokazuje, że nie! A dla tych, co wolą "wiedzę wlaną", istnieje Prawo Duvergera.
Czy bez JOW możliwy jest rozwój gospodarczy? Ależ tek, widzimy to również koło siebie. Dzieje się to jednak metodą BUU, czyli 3-8 razy wolniej, niż byoby możliwe przy racjonalnym kierowaniu przez organy rządowe. Oczywiście w gospodarkach patologicznych (przewaga tajnych powiązań) nie jest to nawet BAU rynkowe, lecz patologiczne!
Czemu UPR nie żąda JOW? Wydaje się, że decydują tu interesy partykularne: Uzyskiwanie w kolejnych wyborach, przy totalnej blokadzie medialnej, wyników na poziomie 1-2 %. Oraz przyczyny dogmatyczne tj. związane z założeniami: postulat 120 posłów., co jeszcze bardziej ograniczyłoby szanse UPR-u.
Ważne byłoby przestudiowanie sytuacji gospodarczej w Chinach: Zależność rozwoju od lokalnej samorządności. Podejrzewam (tak mówi wielu przedsiębiorców), że centralizm czy slogany socjalistyczne są tylko sztafażem, maską teatralną.
Nadzieja, że po odcięciu zależności swego "sukcesu od powiązań i haraczy na rzecz niejawnych grup nacisku, większość małych i średnich przedsiębiorców zauważy powiązanie swego sukcesu gospodarczego z mechanizmem ordynacji.

Partia rządząca z nieznanych mi przyczyn racjonalnych jest konsekwentnym przeciwnikiem wprowadzenia JOW. Program odsunięcia struktur szpiegowskich od realnej władzy uzupełnia się z programem wprowadzenia JOW. Oba powinny spowodować nie tyle zabicie groźnego skorpiona, co wyrwanie mu kolca z jadem. Znajomi księża podają interesującą interpretację tej niemożności: Przyczyny nie-polityczne takiej niechęci wobec JOW są natury pewnej płytkości duchowości niektórych polityków. Gdy dążą do władzy, ich program da się streścić w sloganie "dajcie mi władzę, a ja was urządzę".
Gdy zaś ją osiągną, w systemie partyjnym, celem staje się zachowanie władzy, nie jakieś "programy". Zapominają o piętnie czy bliźnie grzechu pierworodnego i uważają, że jeśli w systemie partyjniackim oni uzyskali władzę, tom jest to dowód, że sposób wyboru jest dobry: przecież właściwi ludzie (MY) są u władzy...
To naturalne ograniczenie horyzontów duchowych nie napotyka u nas na przeciwdziałający w systemie brytyjskim mechanizm kontroli, działający przez groźbę ewentualnego zniechęcenia konkretnego wyborcy do konkretnego wybrańca.

Zmieniony ( 26.06.2007. )