Kardynałowie ŻYCIK i Karlen­berg - oczywiście papabile!
Wpisał: Stanisław Krajski   
11.02.2013.

Kardynałowie ŻYCIK i Karlen­berg - oczywiście papabile!

 

 

Z książki „Narodziny Metanoi” Stanisława Krajskiego, 1999r, od str. 125

 

[Dzieje się w regionie Mazowsze Unii Europejskiej, w końcu XXI wieku. Polski nie ma już od pięćdziesięciu lat. Część tubylców jednak jeszcze mówi po polsku. Żałosny ciemnogród.  MD]

 

- Dziś o piątej rano rozgłośnia watykańska - mówił spiker - podała, że zmarł nagle na atak serca papież Jan Paweł X. Papież skończył tydzień temu 81 lat. [---] Już po śmierci papieża Jana Pawła VIII spodziewano się, że rządy w Kościele katolickim obej­mie wreszcie ktoś naprawdę nowoczesny, otwarty na świat, postępowy. Tak nie stało się wtedy, tak nie stało się pięć i sie­dem lat później. Papież Jan Paweł X trzymał w rękach klucze św. Piotra przez dwadzieścia lat. Przyszedł najwyższy czas na głębokie zmiany w kościele. I wszystko wskazuje na to, że teraz one nastąpią, że Kościół katolicki przestanie być wsteczną, zmur­szałą instytucją i dogoni świat. Niezależni watykanolodzy zgod­nie przyznają, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że nowym papieżem zostanie znany ze swego liberalizmu i tolerancji amerykański kardynał Bob Karlenberg.

 

Wawrzyniec wyłączył radio.

         - O Boże, tylko nie to - jęknął. - Mam nadzieję, że to tylko takie pobożne - powiedział z przekąsem - życzenie bezbożników.

 

[---]

         - No i jak pan myśli? W którą stronę dokonają się zmiany w Kościele? Kto będzie papieżem? - zapytała się Jadwiga.

         - Słuchałem dziś cały czas radia, również rozgłośni waty­kańskiej. Z informacji uzyskanych w ten sposób i na podsta­wie tego, co już wiedziałem - stwierdził pan Jan - wynika jasno, że nie można tu być optymistą. Faktycznie wszystko wskazuje na to, że papieżem będzie kardynał Bob Karlen­berg lub, co mniej prawdopodobne, jeden z kardynałów na­leżących do tej samej co on ultraliberalnej opcji.

- I co będzie? - Wawrzyniec był przerażony.

         - Tak zwani nowocześni księża, neomoderniści, a nawet Różokrzyżowcy podniosą w Kościele głowy i zaczną domino­wać, narzucać ton, wyznaczać kierunek rozwoju czy raczej upadku Kościoła.

 

[----]

O dziewiętna­stej skupili się wszyscy przed telewizorem. Zaczęły się bo­wiem główne wieczorne wiadomości w regionalnej telewizji Mazowsze. Już w pierwszych słowach spikerka zapowiedzia­ła, że w trakcie programu przeprowadzi rozmowę z kardyna­łem Bonawenturą Życikiem, ordynariuszem diecezji mazowiec­kiej. Gdzieś po piętnastu minutach ukazała się uśmiechnięta twarz kardynała, ulubieńca unijnych mass mediów, częstego gościa w programach ogólnoeuropejskiej telewizji VNV i za­chodnich stacjach komercyjnych, które pozostawały w rękach lewicy lub ludzi spod znaku New Age. Kardynał, jak to było w jego zwyczaju, był w garniturze i pod krawatem.

- Kto będzie papieżem? - zadała pierwsze pytanie spi­kerka. - To pytanie, które nurtuje dziś wielu ludzi na świecie, nie tylko katolików. Czy w Kościele coś się wreszcie napraw­dę zmieni? Tych zmian oczekują przecież chyba wszyscy.

- Tak, konieczność tych zmian - stwierdził kardynał - dyk­tuje duch czasów. Taka jest nieubłagana logika historii. Ko­ściół nie może dłużej trwać w zapiekłym konserwatyzmie, który w istocie i efekcie jest tylko stagnacją, bezsilnością, katolicyzmem kapliczek. Sądzę, że przyjdą gwałtowne zmia­ny, radykalne, postępowe. Na konklawe będzie obecnych 83 kardynałów. Przynajmniej 50 z nich, jestem tego pewien, odda głos na kardynała Boba Karlenberga. Jeżeli będziemy mieli takiego papieża poradzimy sobie nawet z tym naszym sarmackim katolicyzmem i wreszcie wkroczymy na drogę, jaką od dawna powinien kroczyć nasz Kościół.

- Niestety, chyba wie, co mówi - Robert zgasił telewizor. - Poczekaj, obejrzymy jeszcze wiadomości VNV – Tomasz wziął do ręki pilota i nastawił kanał pierwszy.

- Powiedzą to samo - stwierdził pan Jan.

         Główny dziennik VNV oglądany był przez większość Euro­pejczyków. Nadawany był w ramach specjalnego bloku inte­gracyjnego w systemie, który pozwalał widzom odbierać go w każdym języku europejskim. Wypowiadali się krótko waty­kanolodzy, kardynałowie, biskupi, profesorowie teologii, zwy­kli księża. Przeprowadzono nawet sondę na ulicach Paryża, Berlina, Rzymu i Madrytu pytając przechodniów, jakiego pa­pieża oczekują. Jako pierwszy mówił kardynał Bonawentura Życik. Była to ta sama wypowiedź, co dla telewizji Mazowsza. Ton pozostałych wypowiedzi był identyczny.

Widać było wy­raźnie, że pracownicy VNV starannie, nawet staranniej niż zwykle, dobrali rozmówców i "przypadkowych" przechodniów. Mówiono, że wreszcie będzie prawdziwa demokracja w Ko­ściele katolickim, że na pewno kobiety będą mogły wreszcie być kapłanami, a homoseksualiści i lesbijki będą mogli zwią­zać się sakramentalnym węzłem małżeńskim. Mówiono o "uno­wocześnieniu" doktryny katolickiej, zmianach w spojrzeniu Kościoła na wiele kluczowych kwestii moralnych. Jeden z księ­ży powiedział: "Mam nadzieję, że Kościół nie tylko uzna w koń­cu środki antykoncepcyjne za normalne, moralnie godziwe, środki regulacji urodzin, ale wreszcie zaakceptuje to, że w trud­nych sytuacjach należy dokonywać aborcji" .

- Nawet jednego słowa nie powiedzieli o papieżu Janie Pawle X - oburzyła się Jadwiga.

- Co chcesz? Pomimo licznych gestów pojednawczych w stronę liberałów i pogan trzymał się on jednak ściśle w gra­nicach nakreślonych jeszcze przez papieża Jana Pawła II. Nie był zatem ich ulubieńcem - powiedział Cyryl.

- Jednak nie miał już dużego wpływu na politykę kadro­wą w Kościele. Pojawiło się za jego pontyfikatu tylu moderni­stów i tzw. postępowych biskupów i kardynałów, choćby wła­śnie kardynał Bob Karlenberg i kardynał Bonawentura Życik - zauważył Wawrzyniec.

         - Cóż, dawno już jeden z papieży powiedział, że dymy szatańskie wtargnęły do Watykanu - przypomniał Tomasz.

[----]

        

W dzień pogrzebu telewizja pokazała wielką manifestację, jaka odbyła się przed Watykanem. Dominowały transparenty - "Umarł król! Niech żyje król!", "W piekle już się tobą zajmą", "Niedługo szatan będzie papieżem, a papież będzie jego sługą".

- Historia się powtarza - zauważył pan Jan - W początkach XX wieku mniej więcej takie same transparenty zobaczył w tym samym miejscu św. Maksymilian Maria Kolbe. Jego reakcją było założenie Rycerstwa Niepokalanej i ułożenie modlitwy za wro­gów Kościoła, którą odmawiała jeszcze moja matka.

- Nie dziwię się teraz - powiedziała Jadwiga - że papież nie życzył sobie publicznego pogrzebu i nie chciał być po­chowany w publicznym miejscu. Chociaż po śmierci chciał mieć spokój.

 

O dwudziestej miała się rozpocząć konklawe. Ekipa telewizji VNV zainstalowała się na placu św. Piotra, w studio zgromadzili się eksperci. Bezpośrednia trans­misja spod Watykanu, przeplatana wypowiedziami i dysku­sjami ekspertów, miała trwać aż do późnego wieczora.

         - Lepiej wyłączcie telewizor albo przełączcie go na inny kanał. Po co się mamy denerwować? - powiedział Cyryl.

         - Nie. Powinniśmy to obejrzeć - rozstrzygnął pan Jan.

Dziennikarka VNV stała przed watykańska bramą, przez którą wjeżdżały wciąż samochody.

- W tych samochodach - mówiła - znajdują się kardynało­wie, który rozstrzygną nie tylko o tym, kto będzie papieżem, ale również o tym, jaka będzie przyszłość Kościoła katolickie­go. Wszyscy w zasadzie stawiają na kardynała Boba Karlen­berga, ale konklawe, jak uczy nas historia, przypomina za­wsze mecz piłki nożnej - roześmiała się. - Nikt z góry nie zna ostatecznego wyniku. Samochodów tych - wskazała ręką na ich sznur - jest, jak państwo widzicie, bardzo dużo. W dzisiej­szej konklawe weźmie udział 82 kardynałów. Tylu bowiem ich dzisiaj jest na świecie po wczorajszej tragicznej śmierci kardy­nała Antoniego Tomanka z Czech, którego w bestialski spo­sób zamordowali nieznani sprawcy. Ulica jest już pusta. Szwaj­carzy zamykają bramę. Wszyscy kardynałowie są zatem w środku. Konklawe rozpocznie się za pół godziny.

Na ekranie telewizora ukazały się reklamy. Prawie każda z jakimś akcentem klerykalnym. Na przykład jedna z nich po­kazywała monstrualnie grubego kardynała, którego księża pró­bowali wepchnąć do samochodu. Potem ukazało się na ekra­nie pudełko z jakimś specyfikiem pomocnym przy odchudza­niu i cienki dziecięcy głosik powiedział: "Nie miałby takich kło­potów, gdyby stosował tabletki odchudzające P65". W innej, która była reklamą specyfiku mającego zapobiegać niestraw­ności pokazany był papież, który trzymał się za brzuch i nie mógł powiedzieć słowa, bo mu się odbijało. Po reklamach poka­zano teledysk Jacoba Rosenbluma, który zaśpiewał pieśń ku czci bogini Gai, w której refrenie powtarzały się słowa: "Papież dla mnie nic nie znaczy, bo dla mnie bogiem jest Matka Ziemia".

         Na ekranie znów ukazała się dziennikarka VNV, która tym razem stała przed wejściem do bazyliki św. Piotra.

         - Wiemy już, że z nieznanych nam przyczyn wybory następ­cy św. Piotra poważnie się opóźniają. Oddaję głos do studia.

Eksperci w studio, choć mówili dużo, nie potrafili wska­zać nawet hipotetycznych przyczyn tego opóźnienia. Baga­telizowali raczej sprawę. Dziennikarz w studio przerwał wresz­cie ich jałowe wynurzenia i zapowiedział jako przerywnik mający skrócić czas oczekiwania program satyryczny. Pro­gram ten roił się aż od niewybrednych, często wręcz nie­smacznych, żartów na temat Kościoła katolickiego.

Gdy się skończył znowu pokazano dziennikarkę VNV, która siedziała w plastikowym fotelu mając w tle zamek Anioła zna­ny z tego, że w dawnych wiekach jeden z papieży musiał się w nim kryć przed usiłującą go zlinczować tłuszczą. Dzienni­karka nie omieszkała przytoczyć tej historii, a wreszcie stwier­dziła:

- Radio watykańskie podało dosłownie minutę temu in­formację o rozpoczęciu się konklawe. W jej ramach pojawiła się dziwna wiadomość, która wymaga jeszcze sprawdzenia. Komentator tego radia powiedział bowiem, że w konklawe bierze udział 145 kardynałów. Tylu nie ma przecież nawet razem z kardynałami emerytami. Czekamy na jakiś komen­tarz ze strony czynników watykańskich.

W tym momencie podszedł do niej jakiś mężczyzna i wrę­czył jej złożoną kartkę papieru. Zaczęła ją czytać głośno:

- Rzecznik Watykanu potwierdził informację, iż w konkla­we bierze udział 145 kardynałów. Jednocześnie odmówił skomentowania tego faktu. Nie wiem, co powiedzieć - dzien­nikarka uśmiechnęła się bezradnie - oddaję głos do studia.

- O, cholera! - wyrwało się Cyrylowi. - Co się dzieje? –

 

[----]

Eksperci nie zwracając uwagi na włączone kamery, a może po prostu tego nie zauważając przekrzykując się nawzajem rozmawiali przez komórki lub próbowali się przez nie połączyć. Kilku wyraźnie kłóciło się ze sobą. Ich twarze i głosy były podenerwowane i posępne.

- Proszę panów, znajdujemy się na wizji - przywołał ich do porządku dziennikarz prowadzący program w studio. - Co panowie mają nam do powiedzenia?

         - Nie wiem. To się po prostu nie mieści w głowie - powie­dział jeden z nich.

Większość z pozostałych wykonało tylko przeczący ruch głową. Wreszcie odezwał się siedzący skromnie z boku kor­pulentny, łysawy starszy pan:

- Myślę - zaczął mówić- powoli i ostrożnie ważąc każde słowo - że chyba, powtarzam, chyba, rację miał młody ko­mentator "The Church and World", który dwa lata temu po­stawił w jednym ze swoich artykułów tezę, że papież Jan Paweł X jest owładnięty idee fixe, iż w najbliższych latach wy­tworzy się taka sytuacja na świecie, która pociągnie za sobą prześladowanie Kościoła i fizyczną jego eksterminację. Wy­nikiem tej idee fixe miało być według tego dziennikarza roz­poczęcie przez papieża budowania równoległej struktury Kościoła, a co za tym idzie mianowania specjalnych tajnych biskupów i kardynałów, którzy mieli podjąć swoje funkcje w momencie zagrożenia. Ta teoria minęła wtedy bez echa. Włożono ją między bajki tym bardziej, że nie znaleziono żad­nych faktów mogących ją potwierdzić. Nie widzę żadnego innego wytłumaczenia. Oczywiście, można różnie interpre­tować pojawienie się tej drugiej, tajnej struktury, ale jest ona chyba, w świetle podanych informacji, faktem.

         - Co z tego wynika? - dziennikarz prowadzący program zwrócił się z tym pytaniem do wszystkich ekspertów.

       Jeden z nich powiedział:

- Na pewno w tej chwili wiadomo jedno, że nic nie wiado­mo. Wybór kardynała Boba Karlenberga stoi pod znakiem zapytania. Jak się zachowają nieznani nikomu kardynałowie?

Na to pytanie nikt z obecnych nie potrafi odpowiedzieć. W tej sytuacji jesteśmy całkowicie bezradni.

Kilku ekspertów pokiwało potakująco głowami. Jeden stwierdził:

- Można jednak postawić pewne hipotezy.

Inny uciął dalszą dyskusję mówiąc sarkastycznie:

         - Można też postawić hipotezy dotyczące obecności życia na planetach oddalonych od ziemi milion lat świetlnych, planetach, co do których nie wiemy, czy w ogóle istnieją.

 

Wszyscy w domu Wawrzyńca wpatrywali się w telewizor oczekując dalszego biegu wydarzeń. Nikt się dotąd nie ode­zwał. To milczenie przerwał w końcu pan Jan:

- Wszystko teraz może się zdarzyć. Pomódlmy się o to, by Duch Święty czuwał nad tym konklawe i bądźmy dobrej myśli.

Uklękli i zaczęli odmawiać różaniec. Akurat, gdy skoń­czyli część radosną, na ekranie telewizora pojawiła się znów znana im dziennikarka. Tym razem z kolei stała na niewiel­kiej uliczce, która wychodziła na Watykan.

- Ta uliczka była kiedyś uliczką prostytutek - stwierdziła - Kobiety te były kiedyś, jak twierdzą historycy, najbardziej od­danymi członkiniami Kościoła katolickiego. Znaczną część swoich dochodów oddawały księżom. Kościół nigdy nie zre­wanżował się im podobnie pięknym gestem osądzając te cięż­ko pracujące kobiety, żyjące często w nędzy, od czci i wiary.

Podczas gdy wymawiała ostatnie słowa dało się słyszeć wzrastający pomruk tłumu, zapewne tego, który zawsze pod­czas konklawe był zgromadzony na Placu św. Piotra. Po chwili pomruk ten przeszedł w głośny krzyk.

         - Coś się musiało stać. Pójdźmy przed Watykan, żebyście państwo sami mogli to zobaczyć - powiedziała dziennikarka.

Zaczęła biec w kierunku Watykanu. Kamerzysta biegł za nią. Obraz podskakiwał. Momentami był zamazany. Wreszcie dzien­nikarka się zatrzymała. Kamera pokazywała ją kilka sekund i przesunęła się w lewo ukazując Watykan. Nad Bazyliką św. Piotra unosił się słup białego dymu. Kościół miał nowego papie­ża. Po kilku minutach na znanych całemu światu balkonie poja­wiło się trzech kardynałów. Jeden z nich powiedział po włosku:

         - Nowym następcą św. Piotra został kardynał Mario Mor­ro. Przybrał on imię Leona XIV.

         - Czy ktoś z was o nim słyszał? - zapytała się Jadwiga.

         Wszyscy, łącznie z panem Janem, zaprzeczyli. Na ekranie telewizora pojawiło się znowu wnętrze studia telewizyjnego.

         - Czy ktoś z panów wie, kim jest kardynał Mario Morro? - zapytał dziennikarz.

- Mogę chyba powiedzieć w imieniu kolegów tylko tyle, że nie jest to nikt ze znanych światu kardynałów. Możemy więc jedynie snuć jakieś przypuszczenia na podstawie imie­nia, które przybrał - powiedział jeden z ekspertów.

- Czekajmy więc na pierwsze informacje o nowym papie­żu i jego zdjęcie - powiedział dziennikarz - Panów zaś - zwró­cił się do ekspertów - proszę o wyciągnięcie wniosku z fak­tu, że nowy papież przybrał imię Leona XIV.

- Może to oznaczać - powiedział jeden z nich - że pra­gnie on kontynuować tradycyjną i konserwatywną myśl dzie­więtnastowiecznego papieża Leona XIII.

- Może też jednak oznaczać, że pragnie być kontynuato­rem choćby papieża Jana Pawła X, który przecież nazywał się Leon Gramsi - zauważył inny.     .

         - Może, może - Robert ściszył telewizor - Przelewają z pu­stego w próżne.

        

[----]

         - To ksiądz Mario został papieżem - wyjąkała Jadwiga wskazując na telewizor.

Włączył radio, posłał Bazylego po gazety.

- W dalszym ciągu nie wiemy wiele o nowym papieżu - mówił spiker - Jedno jest jasne. W wyniku swego rodzaju przewrotu pałacowego Kościół znalazł się w rękach reakcyjnej konserwy. Wiemy, że kardynał Mario Morro figurował w spisach pracowni­ków Watykanu jako zwykły ksiądz, dyrektor papieskiej bibliote­ki i że ostatnie dni przed śmiercią papieża Jana Pawła X spędził na Monte Sant’ Angelo, 200 km od Rzymu, gdzie odbywał się zjazd księży reprezentujących wsteczne prądy w Kościele. Bez­sprzecznie papież Leon XIV reprezentuje taką właśnie opcję. Nie wróży to dobrze przyszłości Kościoła.    

 

Wawrzyniec wyłączył radio i włączył telewizor. W programie telewizji Mazowsze powtarzano właśnie rozmowę, jaką rano przeprowadził jej dziennikarz z kardynałem Bonawenturą Życi­kiem. Wawrzyniec pierwszy raz zobaczył twarz kardynała bez tak charakterystycznego dla niego szerokiego uśmiechu. Kar­dynał Życik nie był też dziś za bardzo rozmowny. Pytania, który­mi dziennikarz sypał jak z rękawa, zbywał półsłówkami.

- Pożyjemy, zobaczymy - powiedział wreszcie - Ja, w każ­dym razie, mogę państwu obiecać, że nic nie zmienię w swoim postępowaniu i w diecezji Mazowsze.

[----]

Bazyli przyniósł stos gazet. Ich pierwsze strony krzyczały wielkimi tytułami: "W Kościele wraca średniowiecze", "Kontr­atak katolickiej reakcji", "Tajny agent ciemnogrodu - papie­żem", "Jan Paweł X okazał się wilkiem w owczej skórze".

         Pan Jan wszedł do kuchni, gdy Wawrzyniec pochłonięty był lekturą jednego ze szczególnie zjadliwych komentarzy.

         - W dalszym ciągu nie mogę jeszcze w to uwierzyć - stwier­dził pan Jan na dzień dobry.

         - Ja już uwierzyłem - uśmiechnął się Wawrzyniec.

         - Wszystko teraz pójdzie nam łatwiej - pan Jan usiadł w fotelu.

- Wcale nie jestem tego taki do końca pewny. Jeszcze możemy mieć dużo kłopotów - powiedział Wawrzyniec - sły­szał pan poranną wypowiedź kardynała Życika dla telewizji Mazowsze.

- Słyszałem. Nie przejmowałbym się jednak jego dekla­racjami. Albo będzie posłuszny nowemu papieżowi albo prze­stanie być tutejszym ordynariuszem. Papież Leon XIV będzie, myślę, papieżem silnej ręki.

- No, tak. Można powiedzieć za kardynałem Życikiem "Po­czekamy, zobaczymy" - Wawrzyniec wstał i włączył radio.

 - Już pojutrze - mówił spiker - odbędzie się uroczyste wprowadzenie kardynała Mario Morro na stolicę Piotrową. Rzecznik watykański poinformował, że bezpośrednio potem papież Leon XIV uda się helikopterem na Monte Saint Ange­lo, skąd przemówi do katolików na całym świecie.

 

[----]

         - Za dziesięć minut ma się pojawić papież. Oddaję głos do studia, gdzie mają jakieś nowe wiadomości - powiedziała.

         W studio obecny był tylko jeden z komentatorów VNV. W rękach trzymał kilka kartek.

- Z wiadomości, które nadeszły dosłownie w tej chwili dowiadujemy się, że w ciągu ostatniej godziny dokonano szeregu zamachów na kardynałów i wyższych urzędników watykańskich. Od wybuchu bomby zginął kardynał Jack Down w Waszyngtonie. Zastrzelony został przed swoją rezy­dencją kardynał Julio Martinez z Hiszpanii. Przed wejściem do Watykanu zginęli od wybuchu granatu dwaj pracownicy Kongregacji Doktryny Wiary, Polak ks. Adam Klon i Słowak Frantiszek Zapaska. Ranni zostali kardynał Giuseppe Fera z Padwy i kardynał Otto Stuhr z Berlina. W powietrze wyle­ciały rezydencje kardynała Hansa Weinera z Wiednia i kar­dynała Artura Mc Midena z Dublina. W tych jednak wypad­kach nikt nie odniósł nawet rany. Wszyscy wymienieni zwią­zani byli z osobą nowego papieża. Czyżbyśmy mieli do czy­nienia z jakimś spiskiem przeciwko jego ekipie?

         Na ekranie telewizora znowu pojawiło się wnętrze kościoła na Monte Saint Angelo.

         - Szatan nie śpi - pan Jan przypomniał słowa, jakie wy­powiedział ks. Mario.

[---]

- Kościół wypełniają wierni z Monte Sant’ Angelo - mówiła dalej dziennikarka - i uczestnicy wspomnianego sympozjum. Mam przed sobą jego program. Sympozjum nosi tytuł: "Tradycja i przyszłość Kościoła". Pod dzisiejszą datą o godzinie 11.30, a więc właśnie teraz miał wystąpić ksiądz Mario Morro z refera­tem pod tytułem "Jak powinien zachować się Kościół na progu XXII wieku?". Być może, że wystąpienie papieża będzie jakąś skróconą i zmodyfikowaną jego wersją. Właśnie wchodzi papież.

 

- Zacznijmy, jak przystało na chrześcijan, od modlitwy - pa­pież Leon XIV mówił po włosku - Pomódlmy się w intencji Ko­ścioła i świata, aby Kościół był naprawdę i do końca święty, i tą świętością promieniał na cały świat, i aby ten świat umiał się wy­zwolić od dominujących go dziś struktur grzechu i zaczął prze­kształcać się w Królestwo Chrystusowe na ziemi. W modlitwie tej pamiętajmy o zamordowanych dziś kardynałach i księżach. Oby dobry Bóg przyjął ich do grona swoich świętych. Ja zaś będę w tej modlitwie dziękował również Bogu za swoje cudowne ocalenie.

Rozpoczęła się modlitwa. Papież ukląkł. Wszyscy poszli w je­go ślady. Po zakończeniu modlitwy i odśpiewaniu hymnu dzięk­czynienia, papież rozpoczął oczekiwane przez cały świat prze­mówienie:.

- Najpierw chciałbym wyjaśnić, dlaczego przemawiam wła­śnie z tego miejsca. Powodów jest kilka. Znalazłem się dziś tutaj między innymi dlatego, że właśnie stąd Bóg powołał mnie na konklawe, na którym uczynił mnie papieżem. Przebywałem na Monte Sant’ Angelo na sympozjum pt. "Tradycja i przyszłość Kościoła", sympozjum, którego byłem jako zwykły ksiądz jed­nym ze współorganizatorów. Na tym sympozjum zastanawiali­śmy się nad przyczynami tego faktu, że Kościół zagubił dziś wiele ze swojego posłannictwa i w jakiejś mierze sprzeniewie­rzył się Chrystusowi. Na tym sympozjum zastanawialiśmy się nad tym, co trzeba by zrobić, aby ta sytuacja się zmieniła. Jako papież stawiam sobie dziś za cel między innymi właśnie zmia­nę tej sytuacji. Pragnę doprowadzić do tego, aby jego wewnętrz­ne życie i stosunek do świata było takie, jak tego życzyłby so­bie nasz Pan i Zbawiciel, Król Świata, Jezus Chrystus, aby Ko­ściół katolicki znowu stał się wspólnotą ludzi wiernych Bogu kroczącą drogami wyznaczonymi przez Pismo święte, naucza­nie Kościoła i Tradycję.

To miejsce, w którym się teraz znajdujemy jest miejscem szczególnym. To również jest powodem tego, że dzisiaj tutaj jestem. Jest to bowiem miejsce, które, jak to powiedział sam święty Michał Archanioł w VIII wieku, znajduje się najbliżej Boga. Jest to również miejsce, do którego nigdy nie miał dostępu sza­tan. Jest to więc miejsce święte i nieskalane. Pragnąłbym, aby moja dusza i dusze was wszystkich, moje serce i serca was wszystkich były takie jak to miejsce. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, mocy papieża, aby oczyścić z dymów szatańskich cały Kościół i doprowadzić do tego, by był on wszędzie, w każdym miejscu tak blisko Boga, jak tylko jest to na ziemi możliwe.

Potrzeba nam dziś heroizmu i świętości, pokory i posłuszeń­stwa, także męczeństwa, tego wielkiego i tego małego. Potrze­ba nam sił, byśmy nie dali owładnąć się złu i zwyciężyli je w so­bie i w świecie. Kościół na ziemi był zawsze i powinien być dziś i jutro, aż do końca historii nie tylko Kościołem miłości i wyba­czenia, ale również Kościołem wojującym. To właśnie miłość, miłość silniejsza niż śmierć, miłość Boga i człowieka skłania nas do nieustannej walki, obrony wiary, prawdy, dobra i praw­dziwej wolności, która jest tylko w posłuszeństwie Bogu, do walki o zwycięstwo Ewangelii, zwycięstwo, które nie będzie ni­czyją, poza szatanem, przegraną.

Kochaj bliźniego swego i nienawidź jego grzechu, powie­dział św. Augustyn, wielki Doktor Kościoła. Wybaczenie jest wyrzeczeniem się zemsty, ale nie może być traktowane jako zgoda na zło, zgoda na nieposłuszeństwo Bogu. Jako papież, następca św. Piotra jestem zobowiązany przez samego Chry­stusa do stania na straży depozytu wiary, do ochrony praw moralnych, które dobry Bóg zapisał w strukturze otaczającego nas świata i wypowiedział poprzez Objawienie. Jako papież, następca św. Piotra jestem zobowiązany przez samego Chry­stusa do przeprowadzenia Kościoła przez wszystkie niebezpie­czeństwa, bezdroża i burze i doprowadzenia go do tego miej­sca, jakie wskaże Bóg. Będę surowy i konsekwentny, użyję wszystkich środków, które znajdują się w mojej dyspozycji jako papieża, w które wyposażył mnie Jezus Chrystus, by przy­wrócić i ochronić to, czego mam strzec i do czego mam do­prowadzić.

        Kościół katolicki, mistyczne Ciało Chrystusa, jedyny Ko­ściół, który posiada wszystkie środki konieczne do zbawie­nia jest Kościołem osób, które kochają Chrystusa, które Mu zawierzyły, osób posłusznych Chrystusowi. Jest zatem Ko­ściołem tych, którzy uznają w pełni i do końca jego naukę.

Nie będę zabiegał o to, by w Kościele pozostali ci, którzy ignorują te prawdy. Obyś był gorący lub zimny. Usunę z Ko­ścioła każdego, kto naruszy to, czego katolikom naruszać nie wolno. Szatan nie śpi. Krąży i szuka, kogo by tu pożreć. Zrobię wszystko, by nikomu nie zrobił krzywdy. Chrystus cze­ka na nas, na nasze słowa i czyny.

Będę Jego sługą i waszym sługą, ale waszym sługą będę o tyle tylko, o ile kierować was to będzie ku Chrystusowi i chronić przed zapędami szatana.

          Papież zakończył swoje przemówienie błogosławieństwem dla Kościoła i świata, i opuścił świątynię. Kamera pokazała dzien­nikarkę VNV stojącą na głównym placu Monte Sant’ Angelo.

- Zgodnie z oczekiwaniami watykanologów - mówiła - pa­pież dał wyraz swoim skrajnie konserwatywnym i reakcyjnym poglądom i...

Wawrzyniec wyłączył telewizor.

- Nie ma co tego słuchać - powiedział.

[---]

 

 ...spikerka powiedziała:

         - A teraz, proszę państwa, wiadomości z życia Kościoła katolickiego.

         - Cicho, cicho - syczała Zocha, choć nikt się nie odzywał.

- Papież - mówił spiker - dokonuje czystek w Kościele. Zmienia też jego struktury, również te, których dotyczyła umo­wa pomiędzy Kościołem a Unią Europejską. W wyniku tej umo­wy, jak państwo zapewne wiecie, granice diecezji miały się od 2078 roku zawsze pokrywać z granicami euroregionów. Papież złamał tę umowę i, jak wszystko na to wskazuje, ma zamiar łamać ją dalej, ale o tym w specjalnym wydaniu "Topu dnia".

Przejdźmy do informacji dotyczących Kościoła katolickiego na Mazowszu. Papież w ramach wspomnianej wielkiej czystki od­wołał, między innymi, z funkcji ordynariusza diecezji mazowiec­kiej księdza kardynała Bonawenturę Życika powołując go jed­nocześnie do pracy w nowopowstałym w Rzymie Papieskim Instytucie do Badania Tradycji Katolickiej.

Nowym ordynariu­szem diecezji mazowieckiej został, należący do grupy tajnych kardynałów, kardynał Wacław Korcz, ten sam, który siedział podczas przemówienia papieża na Monte Saint Angelo obok niego.

Nasz dziennikarz przeprowadzi teraz na żywo rozmowę z kardynałem Bonawentura Życikiem.

- To była ta niespodzianka - stwierdził spokojnie Cyryl - Bardzo miła niespodzianka. Ułatwi to w znacznej mierze funk­cjonowanie Metanoi.

         - Papież Leon XIV ma duże poczucie humoru - stwierdził pan Jan - kardynał Życik badaczem tradycji. A to dobre.

         - Posłuchajmy, co ma do powiedzenia kardynał Życik - powiedział ksiądz Adam, uśmiechając się nadal tajemniczo.

         - Ksiądz Adam nadal uśmiecha się tajemniczo - zauważyła zawsze spostrzegawcza Zocha.

         Nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, co mówiła. Wszyscy czekali, co powie były ordynariusz diecezji mazowieckiej.

- No, cóż... - kardynał Życik znowu był uśmiechnięty, może nie tak promiennie jak zawsze, ale jednak. - Papież mnie potrzebuje. To dobry znak. Myślę, że będę należał do tych, którzy pomogą mu uświadomić sobie w sposób wła­ściwy potrzeby Kościoła katolickiego dziś i wynikający z tego jego kształt i taktykę.

         - Ten to potrafi wywrócić kota ogonem - powiedział pra­wie z podziwem Robert.

- Nie, on chyba wierzy w to, co mówi - stwierdził Wawrzy­niec - Widocznie uważają, że prędzej czy później da się spa­cyfikować i wyciszyć papieża i dalej robić swoje.

         - A teraz druga, podobnie sensacyjna wiadomość z ży­cia katolickiego Kościoła mazowieckiego.

         - Cicho, cicho, to jeszcze nie koniec - Wawrzyniec, prze­krzykując gwar w kuchni, nastawił telewizor jeszcze głośniej.

 

[Więcej mogą się państwo dowiedzieć z książki „Narodziny Metanoi”. MD]

Zmieniony ( 13.02.2013. )