Benedykt XVI: "Mamy powody, aby nie dać się zastraszyć przez proroków nieszczęścia"
Wpisał: ----   
13.02.2013.

Benedykt XVI: "Mamy powody, aby nie dać się zastraszyć przez proroków nieszczęścia"

 

2013-02-12 pch24   [bold –md]

Kilka dni przed ogłoszeniem niespodziewanej decyzji o ustąpieniu ze stanowiska, papież Benedykt XVI w półgodzinnym rozważaniu lectio divina, skierowanym do kleryków rzymskich seminariów, nawiązał do Pierwszego Listu św. Piotra. Dzisiaj, rozważanie to wygłoszone 8 lutego br. nabiera szczególnego charakteru, ze względu na wydarzenia ostatnich dni.


Nauka skierowana do seminarzystów ma niezwykle głęboką wymowę. Ojciec św. przywołał m.in. słowa papieża Jan XXIII przeciwko "prorokom nieszczęścia," którzy orzekają o upadku Kościoła. Benedykt XVI jasno dał do zrozumienia, że Kościół stale się odradza i zawsze będzie trwał, nawet jeśli „umiera” w niektórych miejscach z powodu grzechów jego członków.

 Papież przestrzegł przed egoistycznym głoszeniem własnych idei, które podkopują jedność Kościoła powszechnego. Jednocześnie podkreślił, że Rzym – miejsce, w którym rezyduje Namiestnik Pana Jezusa - jest miastem męczeńskim i takim pozostanie. Tutaj prześladowania mogą przyjmować różną formę. 

 Papież wezwał do otwarcia się na działanie „uzdrawiającej mocy Jezusa” i odnowienia głębokiej wiary, która jest naszym „strażnikiem”, chroniącym przed upadkiem.  Benedykt XVI rozpoczął rozważania od trzech wersetów z Pierwszego Listu świętego Piotra (por. 1, 3-5). Podkreślił, że tym, który mówi, jest Piotr - Petrus apostolus (por. w. 1). Piotr mówi z Rzymu, który nazwał „Babilonią” (por. 5, 13), a jego słowa to „jakby pierwsza encyklika, przez którą pierwszy z apostołów, Wikariusz Chrystusa, mówi do Kościoła wszystkich czasów”. Ojciec św. zauważył, że istotne jest to, iż św. Piotr jest tym, któremu Pan Jezus powierzył klucze do królestwa Bożego, a po zmartwychwstaniu oddał mu w opiekę swoją owczarnię, mówiąc trzykrotne, by pasł baranki i owce Jego. Ale jest to także człowiek, który upadł i zaparł się Chrystusa, a mimo to pozostał pod spojrzeniem Pana i tym samym jest nadal odpowiedzialny za Kościół Boży, które to zadanie nadal powierza mu Chrystus.

 Benedykt XVI zauważył także, że chociaż list został napisany przy pomocy Sylwana – „via Silvano” - to wyraża on „wiarę Kościoła, który jest już na drodze wiary coraz dojrzalszej. Piotr nie pisał tego listu sam, jako „wyizolowana jednostka, lecz z pomocą Kościoła, ludzi pomagających w pogłębieniu wiary, we wchodzeniu w głębię jej myśli, jej racjonalności... I to jest bardzo ważne: nie mówi Piotr jako jednostka, lecz mówi ex persona Ecclesiae, przemawia jako człowiek Kościoła, na pewno jako osoba, ze swoją osobistą odpowiedzialnością, ale również jako człowiek, który mówi w imieniu Kościoła: nie tylko idee prywatne, nie jak geniusz z XIX wieku, który chciał wyrazić jedynie idee osobiste, oryginalne, których nikt wcześniej nie mógł wyrazić. Nie. Nie mówi on jako indywidualistyczny geniusz, ale mówi właśnie w komunii Kościoła. W Apokalipsie w początkowej wizji Chrystusa mowa jest o tym, że głos Chrystusa jest jak głos wielu wód (por. Ap 1, 15). Znaczy to: głos Chrystusa jednoczy wszystkie wody świata, niesie w sobie wszystkie wody żywe, dające życie światu. Jest to osoba, ale to właśnie ona jest wielkością Pana, który niesie w sobie całą rzekę Starego Testamentu, co więcej - mądrości ludów.

 Ojciec św. w swoim rozważaniu wielokrotnie podkreślał potrzebę zachowania jedności w Kościele. Zwrócił uwagę na zakończenie listu, w którym wymienia się Sylwana i Marka, należących do „kręgu przyjaciół św. Pawła”. Zdaniem papieża, w ten sposób, dzięki temu zakończeniu światy świętego Piotra i świętego Pawła idą razem: nie jest to teologia wyłącznie Piotrowa przeciw teologii Pawłowej, ale jest to teologia Kościoła, wiary Kościoła, w której między Piotrem a Pawłem istnieje oczywiście różnica usposobienia, myśli, sposobu mówienia. Ojciec św. przyznaje, że te różnice dot. charyzmatów, temperamentów, które jednak nie przeciwstawiają się sobie i jednoczą się we wspólnej wierze, są ważne także dzisiaj.

 Benedykt XVI podkreślał znaczenie Biskupa Rzymu w Kościele, jego wyjątkową pozycję, jego prymat. Chciałbym powiedzieć jeszcze jedno: św. Piotr pisze z Rzymu. To ważne: mamy już tutaj Biskupa Rzymu, mamy początek sukcesji, mamy już początek konkretnego prymatu umiejscowionego w Rzymie, nie tylko przekazanego przez Pana, ale umiejscowionego tutaj, w tym mieście, w tej stolicy świata.”  Papież mówił także o tym, że Piotr jeszcze przed ucieczką z Rzymu powierzył Kościół w Jerozolimie Jakubowi, a mimo to zachowywał prymat w Kościele powszechnym, Kościele pogan, ale także w Kościele „judeo-chrześcijańskim”.

 Dodał, że „w tym prymacie mieści się męczeństwo”. Jezus wszak powiedział do niego: „Gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (por. J 21, 18). Jest to zapowiedź ukrzyżowania. Święty Piotr wiedział, że zakończy życie jako męczennik, na krzyżu. I w ten sposób będzie w pełni naśladował Chrystusa. A zatem, udając się do Rzymu, z pewnością szedł także na męczeństwo: w Babilonie czekało na niego męczeństwo. W prymacie mieści się więc powszechność, ale także męczeństwo. Idąc do Rzymu, Piotr przyjmuje na nowo owo słowo Pana: udaje się na krzyż i zachęca także nas do zaakceptowania martyrologicznego aspektu chrześcijaństwa, który może przybierać bardzo różne formy. I krzyż może mieć bardzo różne formy, ale nikt nie może być chrześcijaninem, nie idąc za Ukrzyżowanym, nie akceptując również wymiaru męczeństwa.

 Ojciec św. przekonywał kleryków, by doceniali swoje posłannictwo i to, że zostali wybrani przez Boga „pośród milionów, wśród tak wielu ludzi nie dla swoich zasług, których nie było, ale ze względu na swą dobroć”. Podkreślił, że bycie kapłanem, to przede wszystkim „misja i odpowiedzialność za innych”. Za tę łaskę wybrania powinni być wdzięczni Bogu i okazywać mu pokorę. Benedykt XVI odnosząc sie do innych słów zawartych w liście św. Piotra Apostoła mówił także o rozproszeniu chrześcijan, którzy dziś na świecie są najbardziej prześladowaną grupą, „ponieważ nie są konformistami, ponieważ są bodźcem, bo są grupą występującą przeciw skłonnościom do egoizmu, materializmu, wszystkich tych rzeczy”.

 Chrześcijanie są zawsze „obcymi”, o czym przypomina nam los Abrahama, opisany w Liście do Hebrajczyków. Papież wyjaśnił, że chrześcijanie w miejscach pracy „są mniejszością, są w sytuacji wyobcowania”. Mówił: Zadziwia, że dzisiaj można jeszcze wierzyć i tak żyć. To również należy do naszego życia: jest to forma bycia z Chrystusem Ukrzyżowanym. To bycie obcym, życie w sposób inny od wszystkich, lecz żyjąc lub przynajmniej starając się żyć według Jego Słowa, różniąc się bardzo od tego, co wszyscy mówią. I to właśnie jest charakterystyczne dla chrześcijan. Wszyscy mówią: 'Ależ wszyscy tak robią, dlaczego nie ja?' Nie, ja nie, bo chcę żyć zgodnie z Bogiem.

 Ojciec św. skupił się także na zinterpretowaniu trzech bardzo ważnych sformułowań zawartych w liście św. Piotra: „zrodzeni na nowo”, „dziedzictwo” i „przez wiarę strzeżeni”. Wyjaśnił, że określenie „zrodzeni na nowo” znaczy, że bycie chrześcijaninem nie jest po prostu decyzją naszej woli, naszym pomysłem. Mówił: Nie: być chrześcijaninem to nie dołączenie do pewnej grupy, aby coś zrobić, nie jest to jedynie akt mojej woli ani nie w pierwszej kolejności akt mojej woli, mojego umysłu: jest to działanie Boga. 'Zrodzony na nowo' nie dotyczy jedynie dziedziny woli, myślenia, lecz dotyczy sfery bytu. Jestem na nowo narodzony: to znaczy, że stawanie się chrześcijaninem jest czymś przede wszystkim biernym. Nie mogę stać się chrześcijaninem, ale jestem odrodzony, staję się stworzony na nowo przez Pana w głębi mego jestestwa. A ja wchodzę w ten proces rodzenia się na nowo, pozwalam się przekształcać, odnawiać, odradzać się”. Ojciec św. wyjaśnił: „Wydaje mi się to bardzo ważne: jako chrześcijanin nie stwarzam sobie sam swojej idei, którą podzielam z innymi, a jeśli mi się nie podobają, mogę się wycofać. Nie, dotyczy to właśnie głębi naszego bytu, to znaczy stawanie się chrześcijaninem rozpoczyna się od działania Boga, jest to przede wszystkim Jego działanie, a ja pozwalam się kształtować i przemieniać.

 Drugie słowo: „dziedzictwo” papież odnosi do „dziedzictwa Bożej przyszłości". Ojciec św. zapewnia, że jako chrześcijanie mamy przyszłość, a „drzewo Kościoła” nie jest drzewem umierającym, ale drzewem, które rośnie ciągle na nowo. Mamy więc powody, aby nie dać się zastraszyć przez proroków nieszczęścia, którzy powiadają, że owszem, Kościół jest drzewem pochodzącym z ziarnka gorczycy, rosnącym przez dwa tysiąclecia, ale teraz jego czas minął, nadszedł czas jego śmierci. Nie. Kościół zawsze się odradza, zawsze rodzi się na nowo. Przyszłość należy do nas” – Benedykt XVI przywołał słowa Jana XXIII. Dodał: „Istnieje oczywiście fałszywy optymizm i fałszywy pesymizm. Fałszywy pesymizm mówi, że czas chrześcijaństwa się skończył. Nie: zaczyna się od nowa! Fałszywy optymizm, ten posoborowy, polegał na tym, że kiedy zamykano klasztory i seminaria, mówiono: nic się nie dzieje, wszystko w porządku... Nie! Nie wszystko jest dobrze. Są również poważne, niebezpieczne upadki i musimy przyznać ze zdrowym realizmem, że nie jest dobrze, nie jest dobrze tam, gdzie popełnia się błędy.

 Ojciec św. wyraźnie podkreślił, iż zawsze trzeba mieć pewność, że nawet jeśli „tu czy tam Kościół umiera z powodu grzechów ludzi, z powodu ich niewiary, to jednocześnie rodzi się na nowo.” Dodał, że „przyszłość naprawdę należy do Boga: jest to wielka pewność naszego życia, wielki, prawdziwy optymizm, jaki znamy. Kościół jest drzewem Boga, który żyje na wieki i niesie w sobie wieczność i prawdziwe dziedzictwo: życie wieczne”.

 I wreszcie odwołał się do starej prawdy, że tym, co nas strzeże przed upadkiem jest głęboka wiara. Interpretując słowa listu „przez wiarę strzeżeni” powiedział, że wiara jest jakby „strażnikiem”, który strzeże integralności naszego bytu. Wiara jest „strażnikiem” naszego istnienia, życia, dziedzictwa. „Powinniśmy być wdzięczni za to czuwanie wiary, która nas chroni, pomaga nam, prowadzi nas, daje nam poczucie bezpieczeństwa: Bóg nie pozwala, bym wypadł z Jego rąk” - mówił Benedykt XVI. Ojciec św. wezwał kleryków do rozwijania głębokiej wiary, która uzdrawia, a jednocześnie chroni przed upadkiem.

 Źródło: KAI  Agnieszka Stelmach