Ostatnie zadanie dla Benedykta XVI | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
19.02.2013. | |
Ostatnie zadanie dla Benedykta XVI
Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2750 Komentarz • serwis „Prawy.pl” (prawy.pl) • 19 lutego 2013 Ogłoszenie przez Benedykta XVI decyzji o swojej abdykacji podniosło falę spekulacji nie tylko wokół prawdopodobnego następcy na Stolicy Apostolskiej, ale również - falę krytyki wobec Kościoła. W rezultacie mało kto interesuje się konstruktywnym wotum nieufności, jakie Prawo i Sprawiedliwość zamierza przegrać w Sejmie, ani „gabinetem cieni” tworzonym przez pana prof. Glińskiego. Co pan profesor z tego ma - tego oczywiście nie wiem, ale jeśli po tych wszystkich traumatycznych przejściach zostanie umieszczony na liście kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego, to będziemy znali odpowiedź. Nie budzi zainteresowania nawet zapowiedź „reorganizacji rządu” premiera Tuska. Swoim zwyczajem nie podał żadnych szczegółów - ale to nic dziwnego, bo przecież ministrowie premieru Tusku nie podlegają, ponieważ ten rząd jest zgromadzeniem legatów, reprezentujących poszczególne bezpieczniackie watahy i przez nie wyznaczonych. Żeby nie być gołosłownym, przypomnę deklarację premiera Tuska, iż jeśli minister Skarbu Państwa Aleksander Grad nie znajdzie w określonym terminie strategicznego inwestora dla stoczni, to on go zdymisjonuje. Strategiczny inwestor się nie znalazł, bo skąd w dzisiejszych czasach wziąć na poczekaniu inwestora strategicznego - ale premier Tusk ministra Grada nie zdymisjonował, tylko zaczął mamrotać, że wszystko jest w najlepszym porządku. I słusznie - bo okazało się, że stocznie, a właściwie masę upadłościową, za pół darmo przejmuje żydowska wydmuszka wykreowana przez Mosad. Od razu widać, że ten cały premier Tusk, to Bolek jeszcze cieńszy od „Bolka”. Zatem i teraz ogłosi reorganizację dopiero wtedy, jak od wysłannika bezpieczniaków dostanie papierek z adnotacją, który minister pozostaje nadal naszą duszeńką, a który już być nią przestał. Nie budzi nawet zainteresowania wiadomość, że Roman Giertych, Michał Kamiński, Stefan Niesiołowski, Leszek Moczulski, Kazimierz Marcinkiewicz i kilku Umiłowanych Przywódców jeszcze drobniejszego płazu, utworzyło związek partnerski, dla niepoznaki nazwany Instytutem Myśli Państwowej. Ha! Kto by pomyślał, że pan Kazimierz Marcinkiewicz myśli - i to w dodatku państwowo? Więc w innych okolicznościach każda z tych wiadomości poderwałaby świat na równe nogi, a tymczasem - nic. Wszystko krąży wokół Kościoła, a największe zainteresowanie zagadnieniami eklezjalnymi dlaczegoś okazują Żydzi. Co z tego mają, to znaczy - jaki interes zamierzają na tym zrobić - tajemnica to wielka, ale wiadomo, że bezinteresownie tym by się nie interesowali. Pewne światło rzucił na tę sprawę rabin Szalom ber Stamler, który wyznaczył Benedyktowi XVI ostatnie zadanie - żeby mianowicie „opowiedział”, a najlepiej - także „przeprosił” nie tylko za pozbawianie Żydów życia, ale również - wiary. Chodzi mu o to, że podczas wojny wielu chrześcijańskich gojów, pragnąć uratować żydowskie dzieci od niechybnej śmierci, wystawiało im metryki katolickiego chrztu, od czego dzieci te się nieodwołalnie strefiły, a jeśli nawet się nie strefiły, to przeżywają straszliwą traumę. Nietrudno się domyślić, że za tym zadaniem kryje się nowy, dodatkowy pretekst do „odszkodowań”. Jak tylko papież „opowie”, a jeszcze lepiej - „przeprosi”, to zaraz zespół HEART, zawiązany w początkach 2011 roku gwoli „odzyskania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”, wyliczy pretensje również z tego tytułu i przedstawi rachunek („rachunek zapłacę, jeżeli z papieża przyślecie mi macę”). Okazuje się, że nie ratować - źle, a ratować - jeszcze gorzej. Dlatego też pan prof. Jan Hartman, chociaż „głęboko niewierzący”, a jednak uczestniczący w żydowskiej Loży Zakonu Synów Przymierza, bezlitośnie chłoszcze biczem krytyki znienawidzony Kościół katolicki, twierdząc z przekonaniem, że jego krytyka jest „sprawiedliwa”. Dlaczego? Ano - z tych samych powodów, dla których czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty. Franciszek ks. de La Rochefoucauld już dawno zauważył, że jeśli nawet nie wszyscy zadowoleni są ze swojej fortuny, to każdy - ze swego rozumu. A już filozofowie - specjalnie. Stanisław Michalkiewicz |