Przed Euro wiedziałem, że zostanę zatrzymany, tylko nie wiedziałem za co Rozmowa Niezależna z Piotrem Staruchowiczem, „Staruchem” SPECJALNIE DLA NAS! staruch Piotr Staruchowicz, nazywany „osobistym więźniem Donalda Tuska”, w Rozmowie Niezależnej z Katarzyną Gójską-Hejke ujawnia okoliczności swojego zatrzymania, pobytu w areszcie i zaangażowania „najwyższych czynników” w śledztwo. – Przed Euro wiedziałem, że zostanę zatrzymany, tylko nie wiedziałem za co – mówi portalowi niezalezna.pl Piotr Staruchowicz. - Panie Piotrze, na wolności, po ośmiu miesiącach. - Po ośmiu miesiącach z haczykiem małym. Teraz czekam na rozprawę. Trwa przepychanka między sądami, który ma mnie sądzić. Sądy chyba widzą, że jest to kukułcze jajo w postaci aktu oskarżenia przeciwko mnie. Zanim wyznaczone zostaną terminy, trochę wody w Wiśle upłynie. - Pamiętam, że jak Pan został pierwszy raz aresztowany… Wtedy na ile? - Cztery miesiące i 20 dni. Takie rzeczy się pamięta. Przede wszystkim teraz nie było bicia. Pomimo że sprawa wcześniejszego pobicia została umorzona, to policja zdawała sobie sprawę, że ja kolejnego takiego zachowania bym nie podarował. Co znamienne, spośród kilkudziesięciu osób wtedy zatrzymanych, 28 maja, tylko do mnie wjechała brygada antyterrorystyczna, w pełnym rynsztunku, kując nie tylko mnie, ale także moją narzeczoną. Jako jedyny, mimo słabych zarzutów w porównaniu z innymi, tylko ja tak zostałem potraktowany. O ile tamtym razem, oni mi powiedzieli, że wiedzieli, iż kiedyś tam będę, tylko nie było wiadomo kiedy, tak przed Euro raczej ja wiedziałem, że coś takiego może się wydarzyć, tylko jeszcze nie wiedziałem za co. - Pan wie o tym, że w środowisku Platformy Obywatelskiej, nawet wśród polityków Platformy Obywatelskiej, funkcjonowało takie określenie „osobisty więzień Donalda Tuska”. I to chodziło o Pana. - Dowiedziałem się o tym. Byłem mocno zaskoczony, bo nie sądziłem, że ktoś tak otwarcie będzie o tym mówił. Prawdę mówiąc starałem się, o sobie nie myśleć w kategorii więźnia politycznego. Z prostego powodu. Gdzieś ciągle mam poczucie, że żyjemy w XXI wieku, w państwie mieniącym się państwem prawa i zwyczajnie nie chce mi się wierzyć, że można być więźniem politycznym. Choć wszystkie przesłanki, to co się działo, na to wskazuje. Prowadząc te antyrządowe demonstracje, kibice w całej Polsce, bardzo mocno nadepnęli na odcisk obozowi rządzącemu. Może to musiało tak się skończyć. Piotr Staruchowicz mówi również o prokuratorskich zarzutach, świadku koronnym, pobycie w areszcie i próbie pacyfikacji ruchu kibicowskiego. - Natknęliśmy się na niespotykane dotąd represje ze strony organów ścigania. To zaowocowało tym, że na wielu stadionach był prowadzony bojkot i kibice na te mecze nie uczęszczali. To że kibice na mecze nie uczęszczają, to nie znaczy, że ich nie ma. A co najważniejsze nikt kibicom ust nie zamknie. Kibice nie mają problemu ze znalezieniem alternatywy. Jeśli chodzi o kibiców Legii Warszawa my przez wiele lat prowadziliśmy protest i nas na stadionie nie było. I jakoś to nie zaginęło, bo nowe pokolenie kibiców wychowywaliśmy na meczach innych sekcji… - Donald Tusk drży, nowe pokolenia kibiców – zażartowała Katarzyna Gójska-Hejke. [----] Całą Rozmowę Niezależną z Piotrem Staruchowiczem można obejrzeć tutaj
|