Szwedzi i Rosjanie : Bezkarni rabusie
Wpisał: Grzegorz Łyś   
23.02.2013.

Szwedzi i Rosjanie : Bezkarni rabusie

Grzegorz Łyś 23-02-2013,

 

„Rolka sztokholmska” – wjazd orszaku ślubnego Konstancji Austriaczki i Zygmunta III do Krakowa, malarz nieustalony, Kraków, po 1605 r. Rulon wrócił do Polski w 1974 r., po 319 latach. Dzieło przekazane przez premiera Olofa Palmego jest jednym z nielicznych poloników, które znów znajdują się w krajowych zbiorach Zamek Królewski w Warszawie, fot. Andrzej Ring & Bartosz Tropiło  źródło: Rzeczpospolita

 

Lwy z pałacu Kazanowskich pilnują sztokholmskiego Zamku Królewskiego

Szwecja powinna zwrócić nam zrabowane podczas potopu archiwa 
i biblioteki, m.in. Bibliotekę Królewską. Nie ma jednak kto wydać w tej sprawie wyroku

Szwecja zobowiązała się do tego w art. VII i IX zawartego w 1660 r. pokoju oliwskiego. Traktat, pod którym widnieje podpis szwedzkiego kanclerza Bengta Oxenstierny, wciąż obowiązuje. Zgodnie z jego postanowieniami zwrot polskich książek i archiwaliów miał nastąpić w ciągu trzech miesięcy od ratyfikacji. Po 353 latach wciąż znajdują się one jednak w szwedzkich archiwach i bibliotekach, w tym m.in. w Uppsali.

Odwieczne prawo zdobywcy, pozwalające zwycięzcy zawłaszczyć wszelkie dobra nieprzyjaciela, ograniczano w świecie chrześcijańskim początkowo z pobudek religijnych, a od czasów renesansu – z odwołaniem do norm prawa naturalnego. Zasadę, że szczególna ochrona przysługuje tu dziełom sztuki, po raz pierwszy sformułował polski prawnik Jakub Przyłuski. Już w XIX w. panowała co do tego powszechna zgoda.

W prawie międzynarodowym roszczenia o zwrot zagrabionych dóbr kultury nie ulegają przedawnieniu. Nie ma jednak trybunału, który mógłby dziś wydać wyrok nakazujący wykonanie traktatu oliwskiego. Zobowiązania wynikające z traktatów międzypaństwowych mogą bowiem trafić do sądu tylko wówczas, gdy zgadzają się na to ich sygnatariusze.

Nie znam na świecie współczesnego przypadku, by udało się odzyskać jakiekolwiek dobra kultury na drodze postępowania sądowego, w którym powód domagałby się wypełnienia postanowień traktatu pokojowego sprzed I wojny światowej – przyznaje prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.

Polska ma, jak żaden inny kraj w Europie, fatalny bilans zysków i strat wojennych. Najeźdźcy rozkradli znaczną część naszego dziedzictwa narodowego. Do czasu grabieży popełnionych przez hitlerowców najwięcej dóbr kultury zrabowali u nas Szwedzi oraz, w okresie zaborów, Rosjanie. Wojska szwedzkie ograbiły setki kościołów oraz dziesiątki zamków i miast - samą Warszawę i Zamek Królewski aż ośmiokrotnie. Za morze wywożono całe archiwa, obrazy, meble, dywany, marmurowe schody, kielichy mszalne i ornaty.

Rosjanie zaraz po stłumieniu powstania kościuszkowskiego wywieźli do Petersburga Bibliotekę Załuskich i archiwa koronne, ogołocili Zamek Królewski i obrabowali setki rezydencji prywatnych. Po upadku powstania listopadowego ograbiono m.in. Belweder i Łazienki.

Do kraju, na mocy traktatu ryskiego, w latach 1921 – 1927 powróciło z Rosji 400 tys. książek i 16 tys. rękopisów. Ale drugie tyle wciąż pozostaje w rosyjskich archiwach i bibliotekach.