PRZYJACIELE LUDOBÓJCÓW; "Czytam o Czeczenii, a widzę Polskę"
Wpisał: Aleksander Ścios   
24.02.2013.

PRZYJACIELE LUDOBÓJCÓW; "Czytam o Czeczenii, a widzę Polskę"

 

 

23 lutego 2013 Aleksander Ścios - Bez Dekretu

 

23 lutego 1944 roku był najbardziej tragicznym dniem w historii Czeczenii. Na ten dzień sowieccy bandyci wyznaczyli datę deportacji do Kazachstanu i Azji Środkowej prawie pół miliona osób zamieszkujących Czeczeno -Inguską ASRS. Operacja deportacyjna pod kryptonimem „Góry” zajęła tylko kilka dni i została przeprowadzona według następującego planu: do republiki, jakoby w celu przeprowadzenia manewrów, wkroczyły wojska. Do przeprowadzenia i zabezpieczenia operacji ściągnięto z innych obwodów 19 tysięcy funkcjonariuszy NKWD, KGB i „Smiersza”, 100 tysięcy oficerów i żołnierzy wojsk NKWD, z których część brała wcześniej udział w wysiedlaniu Karaczajów i Kałmuków.

23 lutego 1944 roku wszyscy mieszkańcy zostali aresztowani, a stawiający opór byli rozstrzeliwani na miejscu. Ludzi ładowano na ciężarówki i przewożono na stacje kolejowe. W drodze ginęły tysiące, ludzie byli zabijani, umierali z głodu i zimna. Martwych wyrzucano z eszelonów na otwartą przestrzeń mijanych stepów. Wiele wsi, których z różnych powodów nie można było deportować z Czeczeno -Inguszetii po prostu palono wraz z mieszkańcami.

 

[ Pamiętam ich z Namanganu w Uzbekistanie. Opisałem tu:    Strzępy wspomnień - II - Uzbekistan...

W rozdziale „GES (gidro-elektro-stancija)”  MD]

 

7 lutego, w wysokogórskiej wsi Chajbach, żywcem spalono i zamordowano około 700 osób. Zaśnieżona „Droga Śmierci” w ciągu dwudziestu  dni została zasłana tysiącami zamarzniętych ciał. W pierwsze tygodnie deportacji z głodu, zimna i chorób zmarło 70 tysięcy osób. Ogółem sowieccy ludobójcy wymordowali wówczas ponad 400 tysięcy Czeczenów i Inguszów.

Przez dziesiątki lat „wolny świat” nie chciał nic wiedzieć o tej zbrodni. Podobnie, jak o ludobójstwie dokonanym w Katyniu czy deportacjach setek tysięcy Polaków w latach 1939-41 i 1944-46. Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji” napisał: „Polityka Zachodu podczas wojny kierowała się względami narzuconymi jej przez sojusz z Sowietami; polityka Zachodu po wojnie kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć pokojowej koegzystencji z Sowietami.”

Przywódcy Zachodu stali się de facto wspólnikami zbrodni sowieckiej, przyjmując również moralną odpowiedzialność za „rozbestwione kłamstwo”.

Historia uczy, że każda nienazwana i nierozliczona zbrodnia zostanie powtórzona. 50 lat później, w odpowiedzi na ogłoszenie niepodległości Czeczenii,  wojska rosyjskie rozpoczęły zakrojone na ogromną skalę operacje wojskowe. W wyniku trwającej od 1994 roku  agresji rosyjskiej i okupacji terytorium Czeczenii zginęło ok. 250 tys. Czeczenów (z czego ok. 45 tys. dzieci), a setki tysięcy znalazły się na wygnaniu. Obozy uchodźców w krajach ościennych, będące najbliższym schronieniem dla uciekinierów, zostały przymusowo zlikwidowane pod naciskiem władz rosyjskich jako dowód na rzekome "stabilizowanie się sytuacji" w regionie.

Krystyna Kurczab - Redlich pisała w 2007 roku: „Terrorystami okrzyknięto Czeczenów. Nie wojnę im objawiono, a „operację antyterrorystyczną”. Władimir Putin stanął na jej na czele.  I 21 października 1999 roku na rynek centralny w Groznym, na klinikę położniczą oraz pocztę główną spadły ogromne bomby fachowo nazywające się rakietami taktycznymi „Toczka V” (Punkt V). Bomby były wyposażone w kasety z małymi bombami kulkowymi. W ciągu paru sekund zginęło ponad sto czterdzieści osób, ponad dwieście zostało rannych. Na rynku brodziło się we krwi, wśród kończyn, głów, wnętrzności.

Tego nie pokazała już żadna telewizja, bo nie było tam dziennikarzy. Przystępując do nowej wojny z Czeczenią, Kreml nie powtórzył błędu dawnej otwartości: wiedział, że prawdziwa wygrana to wygrana w mediach. I murem zakazów zablokował ich przedstawicielom drogę do republiki. Od tego czasu świat właściwy (czyli widownia telewizyjna) wiedział to, co zechciała pokazać władza Federacji Rosyjskiej. Informację zastąpiła dezinformacja. Kłamstwo. Fałsz.”

 

Dzień 23 lutego jest Światowym Dniem Czeczenii, ale wspomnienia o tej dacie próżno poszukiwać w mediach III RP. Reżim Tuska i Komorowskiego od lat buduje „przyjacielskie” relacje z ludobójcami i chce zmusić nas do  „polsko-rosyjskiego zbliżenia i pojednania".

Tekst, który dziś przypominam powstał we wrześniu 2010 roku, gdy władze III RP wykonując dyrektywy Kremla aresztowały Ahmeda Zakajewa - premiera emigracyjnego rządu Czeczenii Iczkerii. Zakajew przybył wówczas do Polski na obrady Światowego Kongresu Narodu Czeczeńskiego. Delegaci Kongresu wezwali ONZ do utworzenia Międzynarodowego Trybunału ds. Czeczenii, który miałby się zająć wyjaśnianiem zbrodni dokonanych na narodzie czeczeńskim. Chcieli również, by Rada UE i PE zorganizowały międzynarodową konferencję nt. Czeczenii. W wydanym wówczas „Przesłaniu do świata” napisali -  Przez was mamy swój holokaust. Na te apele – przedstawiciele „wolnego świata” odpowiedzieli milczeniem.

 

Gdyby ktoś dociekał – dlaczego piszę o Światowym Dniu Czeczenii i przypominam tekst sprzed trzech lat, odpowiedzią niech będą słowa zamieszczone wówczas przez jednego z komentatorów -  "Czytam o Czeczenii, a widzę Polskę."

 

****

 

„Wiosną tego roku nad rzeką Assa w Inguszetii siedziała przy ognisku grupka dzieci. Przeleciały nad nią dwa rosyjskie śmigłowce wojskowe, zawróciły, spuściły bombę. Ognisko się dopalało, oświetlając trzy trupy i kilkoro ciężko rannych. Niedługo potem patrzyłam w oczy matki jednego z zabitych chłopców. Patrzyłam też w oczy matki, która pochowała trzech synów, kilkunastolatków - przy tym dwóch porwanych przez żołnierzy, a potem porzuconych gdzieś przy drodze, z wypatroszonymi wnętrznościami. Widziałam dzieci bez oczu i bez dłoni, okaleczone przez zabawki zrzucane na Czeczenię z rosyjskich śmigłowców. Widziałam dziewczynkę z dziurą w czaszce, pod którą pulsuje przykryty przezroczystą błoną mózg. Widziałam inną, zupełnie sparaliżowaną przez odłamek bomby, który utkwił w okolicy kręgosłupa. Rozmawiałam z piętnastoletnim świadkiem rozpruwania brzuchów dwóm żywym chłopcom czeczeńskim, których wnętrzności pijani żołnierze rzucali psom...”

 

Krystyna Kurczab - Redlich dla „Rzeczpospolitej

 

***

Premier Polski Donald Tusk uważa psucie stosunków z Rosją, poprzez zbyteczne akcentowanie tematu czeczeńskiego, za nierozumne. O tym szef rządu Polski powiedział w środę na konferencji prasowej w Warszawie, komentując informację, że pod Warszawą od 16 do 18 września 2010 roku odbywać się będzie Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego.

 

***

Obozy filtracyjne – tak oficjalnie nazywa się obozy, do których trafiają podejrzani schwytani przez rosyjskich żołnierzy. Każdego dnia specjalne oddziały rosyjskie wyłapują potencjalnych przyszłych bojowników, także dzieci, które ukończyły 15 rok życia. [Młodsze też, „po uważeniju” md] Wszyscy którzy przeszli przez obozy nazywają je nie obozami filtracyjnymi, ale obozami koncentracyjnymi, gdzie człowiek jest pozbawiony jakichkolwiek praw. [...] Zatrzymani byli przetrzymywani w bardzo ciężkich warunkach: były to cysterny albo boksy, które były wypełnione do połowy kolan wodą, bez znaczenia czy to było lato czy zima. Jednak prawdziwy dramat zaczynał się w czasie przesłuchań tych osób, świadectwo na to dają osoby, które przeżyły „filtry śmierci ”.Na porządku dziennym były tortury, katowanie przesłuchiwanych.

 

Tortury psychiczne:

·         poniżanie godności osobistej więźnia oraz jego wierzeń religijnych

·         przymusowe przyglądanie się jak inni więźniowie są torturowani

·         pozorowane rozstrzelanie (stosowane notorycznie)

 

Tortury fizyczne:

·         „ jaskółka ”, czyli podwieszanie na związanych ze sobą rękach i nogach

·         zakładanie maski gazowej na twarz więźnia , a następnie zamykanie dopływu powietrza do momentu aż torturowany utraci przytomność.

·     Torturowanie prądem elektrycznym miejsc podatnych na ból: uszy, nos, ale przede wszystkim organów płciowych.

·         Wyrywanie paznokci podczas przesłuchań, a następnie polewanie ich lodowatą lub gorąco wodą.

·         Gwałty, wypalanie ogniem różnych symboli na ciele więźniów.

 

Częstym procederem żołnierzy rosyjskich, którzy sprawowali pieczę nad obozami filtracyjnymi, była możliwość wykupu więźniów (martwych lub żywych) lub wymiana ich za jeńców rosyjskich. [...] Rodzinna osoby, która trafiła do obozu filtracyjnego, od razu kontaktowała się z odpowiednią osobą wyznaczoną do negocjowania cenny, jeśli udało się zebrać określoną sumę pieniędzy, które najczęściej były zbierane po znajomych, udawało się odzyskać członka rodzinny. Czas jaki minął od trafienia do obozu do odzyskania wolności wynosił kilka dnia, takiej osoby nie omijały tortury obozu, jeżeli udało się jej wyjść z niego dzięki rodzinnie najczęściej nie nadawał się do normalnego życia.

Jeńcom i zakładnikom mordowanym w obozach filtracyjnych Rosjanie usuwają organy wewnętrzne do transplantacji. Rodziny wykupują z obozów ciała pozbawione organów lub odnajdują w terenie. 

***

„Rosyjscy żołnierze zatrzymali mnie na drodze w celu „sprawdzenia tożsamości”, choć nawet nie zajrzeli do papierów – opowiadał 16 stycznia 2004r. w Groznym trzydziestoletni Łom Ali. – Dokąd mnie zabrali – nie wiem. W pomieszczeniu bez okien, obitym dźwiękochłonną materią, podłączono mnie do aparatu przypominającego telefon i puszczono prąd. Żądali, żebym się przyznał do posiadania dwóch granatników, czterech automatów, pistoletu i ośmiu granatów F-1. Odmówiłem...”

 Potem Alemu szpikulcem do szaszłyków przybito lewą rękę do drewnianej ściany łaźni i tak trzymano kilka godzin. W dwa dni później, gdy ponownie odmówił podpisania czegokolwiek, przykuto tę samą rękę jeszcze raz. Łamano żebra, prawie do pęknięcia czaszki ściskano głowę specjalnym narzędziem, gaszono na nim papierosy, duszono plastikowym workiem... Żądano, by się przyznał do wysadzenia rządowego budynku w Groznym w grudniu 2002 roku. Obok znęcano się nad piętnastolatkiem z Urus-Martanu. Krócej. Umarł. Łom Alego po pół roku znalazła i wykupiła rodzina. 

***

Wysadzanie ludzi w powietrze to nowość wprowadzona przez wojska federalne wiosną 2002 roku. Najefektywniej zastosowano ją 3 lipca w Meskier Jurcie, gdzie eksplodowało 21 związanych lontem i wrzuconych do dołu mężczyzn, kobiet i dzieci. Ten sposób unicestwiania nie pozwala określić liczby zlikwidowanych ciał. Od wiosny, niemal co dzień w różnych zakątkach republiki psy wygrzebują fragmenty ludzkich ciał

 

 

„Prawdopodobnie przez długie lata będziemy czekać zanim kwestia Czeczenii znajdzie dobre rozwiązanie. Są politycy w różnych miejscach, także wśród emigracji czeczeńskiej, którzy nie zawsze ułatwiają pracę” – Donald Tusk 15.09.2010 r.

 

***

„Gwałty i tortury na dzieciach w obozie filtracyjnym" w Czernokozowie”.

 

Amnesty International otrzymała niepokojące zeznanie od człowieka ocalałego z "obozu filtracyjnego” w Czernokozowie , że osoby zatrzymane, włączając kobiety i dzieci, są gwałcone i  poddawane brutalnym torturom.

Amnesty International przeprowadził wywiad w Inguszetii z 21 - letnim "Musą", który był przetrzymywany w obozie Czernokozowo między 16 stycznia a 5 lutym. Został zatrzymany we wsi Znamenskiy, kiedy uciekał od ostrzału Grozny'ego autobusem z jego matką i bratem. Musa został zatrzymany z 10 innymi ludźmi, włączając dwóch nastoletnich chłopców.

"Musa" został poważnie pobity i był torturowany kilka razy każdego dnia podczas jego zatrzymania. 18 stycznia,  został zmuszony, by przejść między "ludzkim korytarzem" 20-25 zamaskowanych ludzi uzbrojonych w pałki i młotki, którzy bili jego i inne zatrzymane osoby. "Musa" został uderzony z tyłu  młotkiem, który złamał mu kręgosłup.

"Musa" świadczy, że 14 letnia dziewczynka została zgwałcona przez tuzin strażników więzienia w korytarzu na zewnątrz celi, w których on i inne osoby zatrzymane były trzymane. Dziewczyna przyszła odwiedzić jej zatrzymaną matkę i za cenę 5,000 Rubli ona dostała pozwolenie na pięciominutowe spotkanie. Jej pięciominutowe spotkanie stało się czterodniową próbą, podczas której została zamknięta w celi, bita i wielokrotnie zgwałcona przez straże.

"Musa" powiedział też Amnesty International o około 16 letnim chłopcu nazywanym Albert, pochodzącym ze wsi Davydenko, który został przeniesiony do jego celi po zbiorowym gwałcie i ciężkim pobiciu przez straże więzienia. Jedno z jego uszu zostało ucięte i straże odnosiły się do niego przez żeńskie imię "Maria". "Musa" sądzi, że aż 10 ludzi zostało zgwałconych w obozie w czasie jego 21 - dni zatrzymania.

"Musa" dzielił celę przez jeden tydzień z Andrejem Babitskim, dziennikarzem Radia Wolności.

Pomiędzy jego innymi kolegami z celi podczas jego 21 - dni zatrzymania, był człowiek, którego ręce zostały ciężko spalone zapalniczkami przez straże więzienia i 17 letni chłopak, którego zęby były spiłowane metalowym pilnikiem i jego wargi zostały postrzępione, zostawiając go niezdolnym, do jedzenia, picia albo mówienia. "Musa" oszacował, że 10-15 nowych osób aresztowanych było sprowadzanych do obozu każdego dnia. Między nimi on widział 13 -14-letnie dziewczyny. [...] Szokujące doświadczenie "Musy" jest zgodna z innymi doniesieniami, które pojawiły się z Rosyjskich  "obozów filtracyjnych", wbrew bezustannym zaprzeczeniom przez rosyjski rząd w stronę międzynarodowej społeczności i mediów, tortury i gwałty są powszechne w tych obozach, stwierdza Amnesty International. [...]

Ahmed Yassin

***

„Mieszkałyśmy w Groznym niedaleko wiaduktu kolejowego, koło sklepu "Bogatyr". Była jeszcze zima, kiedy do naszej piwnicy weszli federałowie. Znęcali się nad mamą, zrobili co chcieli, a potem ją zastrzelili. Widziałam wszystko, co było wcześniej, ale nie widziałam, jak ją zabijali. Wyprowadzili ją do innej piwnicy. Nie znaleźliśmy jej ciała, dom się zawalił i przygniotły ją stropy. Całą wojnę spędziłam w Groznym z różnymi kobietami[...]

 

Dziewięcioletniego Salmana Musajewa spotkało to co setki czeczeńskich dzieci: podniósł z ziemi błyszczący przedmiot. Przypominał "Czupa-czipsa" - ulubionego przez dziecko lizaka. Okazał się bombą. Dwa oderwane palce lewej ręki, trzy prawej.

(z relacji czeczeńskich dzieci)

***

„Te dzieci, gdy je kaleczono i zabijano krzyczały zapewne głośniej, niż dzieci ze szkoły nr. 1 w Biesłanie, ale miały mniej szczęścia; ich cierpienia to codzienność Czeczenii. Dzieci z Biesłanu są ważniejsze; cierpią odświętnie, na oczach przyklejonego do telewizorów świata.”

Krystyna Kurczab – Redlich, wrzesień 2004.

***

„Dowódca 45. pułku Aleksiej Romanow pokazuje mi doły, do których po łapankach "zaczystkach" wrzuca się Czeczenów. Troskliwie mnie podtrzymuje - żebym nie zjechała po błocie do głębokiego na 6 metrów wykopu. Dół wygląda dokładnie tak, jak go opisywało niezliczone mnóstwo siedzących w nim ludzi. Od góry zwisa sznur, po którym trzeba wspinać się na przesłuchania. Chociaż trzyma mróz, z dołu unosi się specyficzny smród. Taki tu zwyczaj: Czeczeńcy powinni załatwiać się sobie pod nogi. I dwadzieścia cztery godziny na dobę stać na tej samej ziemi. A jak chcą mogą też siedzieć [...]

Anna Politkowska - Druga wojna czeczeńska.

 

***

Wieś Samaszki 1997 rok: Zarządzono blokadę całej wsi i  w ten sposób uniemożliwiono mieszkańcom ucieczkę - nastąpił zmasowany ostrzał. Wojska federalne i OMON-owcy w chustach z napisem „urodzony do zabijania” rozpoczęły "zaczistkę". Do piwnic pełnych ludzi wrzucano granaty. Domostwa podpalano i rabowano. Gdy ktoś próbował ucieczki: kobieta, mężczyzna, dziecko – kosili go serią z automatu, a trupy palili miotaczami ognia. Na ulicach, podwórkach i w domach leżały trupy mieszkańców. Na klatce piersiowej jednego z zamordowanych mężczyzn leżało serce wyrwane razem z kawałkiem płuca. Wszędzie walały się jednorazowe strzykawki z promedalem, jednym z narkotycznych analgetyków. Tych, których nie zabito od razu, transportowano do Mozoduku, gdzie ich potwornie bito, torturowano przy użyciu prądu, a potem zabijano... strzałem w tył głowy.

To co się działo wewnątrz wioski, najlepiej oddają relacje naocznych świadków:

 

Malika Giełgajewa: „Wjechał transporter, weszli do domu. Pamięta, że jeden miał ze dwa metry wzrostu, siostra w ogóle bała się otworzyć oczy. Zapytali czy są u nas bojownicy. „Tu leży ranny, proszę nas zostawić” Ten dwumetrowy powiedział „Dobra, niech będzie”. I poszli. Wszyscy się ucieszyli, a tamci znowu przyszli. Rzucili dwa granaty. Siostra i Aminat padły na ziemię. Raisę raniło. Dołożyli snajperską serię. Znów podeszli i z miotacza ognia. Dopiero wtedy sobie poszli. Ojciec z córką płonęli”

 

 Sabidat: „Przyszli, zabijali ludzi, podpalali domy. Widziałam, jak podpalili dom, wrzucając do środka ogień. Dwóch ludzi się paliło”.

Ukrainka obserwująca zajście z drugiego brzegu rzeki: „Na ulicy omonowcy bili jakiegoś starca, podbiegła czternastoletnia dziewczynka, żeby go obronić- żołnierze spalili ją miotaczem ognia”, „Kobiecie wyrwali z ręki dziecko i zastrzelili na jej oczach. Krzyczała: „Za co?! Przecież my nie jesteśmy bojownikami!” Odpowiedzieli: „Wystarczy, że jesteście Czeczeńcami”, „Na dworcu żołnierze powiesili dziesięcioro dzieci, potem jeszcze dwoje w szkole”, „Kobiety, dzieci, starców zapędzili do magazynu zbożowego. Wszystkich 130 mężczyzn rozstrzelali”

 

***

 

„Zjazd partyzantów czy zebranie terrorystów? Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego pod Warszawą” – „Głos Rosji” 15.09.2010r.

„Polska nie po raz pierwszy występuje w roli gospodarza przyjmującego czeczeńskich bojówkarzy, którym w ich ojczyźnie przedstawiono zarzuty o terroryzm - o wysadzenie w powietrze domów mieszkalnych, o ataki na szkoły, szpitale, o mordowanie starszych ludzi, kobiet i dzieci. [...] Obecnie sytuacja w polsko-rosyjskich stosunkach zaczęła się poprawiać. Bronisław Komorowski, od razu po wybraniu go na prezydenta państwa, ogłosił kurs na polepszenie stosunków z Moskwą. "Będę sprzyjać rozpoczętemu procesowi polsko-rosyjskiego zbliżenia i pojednania" - te słowa z przemowy inauguracyjnej prezydenta dały powód do mówienia o "resetowaniu" stosunków także na tym ważnym odcinku. Jednak dzisiejsze zebranie pod Warszawą może poddać w wątpliwość szczerość słów o "zbliżeniu" i "pojednaniu".

Jednocześnie wszystko świadczy o tym, że polska opinia publiczna doskonale rozumie: nadszedł czas na nawiązanie dobrych stosunków z Rosją.”

 

***

"Sytuacja jest skomplikowana. Czasami spotykam polskich polityków, którzy chcieliby zepsuć stosunki polsko-rosyjskie, nadmiernie akcentując temat czeczeński. Uważam, że to nierozumne Tutaj najważniejsze są umiarkowanie i zdrowy rozsądek"  - Donald Tusk 15.09.2010r.

 

***

Uwzględniając konieczność stworzenia bezpiecznej Europy, nie ogarniętej strachem, Polska przykłada sił, aby polepszyć stosunki z Rosją. To jest zgodne z naszymi wspólnymi interesami – zarówno Polski i Rosji, jak i całej Unii Europejskiej. Polska wspiera to zbliżenie z Rosją. Obrany kurs na polepszenie stosunków jest produktywny i przynosi pierwsze rezultaty” - Bronisław Komorowski 31.08.2010 r.

***

„Wy, państwowi działacze i politycy będziecie robić wrażenie, że nic nie wiecie o terrorze, którego ofiarą stała się maleńka Czeczenia, zakładniczka Kremla.... Ściskanie przez was ręki Putinowi będzie oznaczać aprobatę przejęcia doświadczeń Buchenwaldu i Oświęcimia przez rosyjskich okupantów Czeczenii. A wasze oklaski będą przyjęte przez moskwian jako zachwyt nad zamordowaniem 45 tysięcy czeczeńskich dzieci...”

- Prezydent Czeczeńskiej Republiki Iczkeria Abdul-Chalim Sadułajew 

 

 

Źródła:

 

http://czeczenia.blog.onet.pl/2006/02/22/23-lutego-swiatowy-dzien-czeczenii/

http://www.miesiecznik.znak.com.pl/Tekst/pokaz/9575/calosc

http://www.wystawa.czeczenia.com.pl/

http://www.chechnya.250x.com/foto.htm

http://www.amnesty.org.uk/news_details.asp?NewsID=12978

http://www.memo.ru/eng/news/index.htm

http://polish.ruvr.ru/2010/09/15/20593503.html

http://polish.ruvr.ru/2010/09/15/20581723.html

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kongres-narodu-czeczenskiego-potrzebny-umiar-i-roz,1,3688004,wiadomosc.html

http://czeczenia.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=151&Itemid=76

http://cogito.salon24.pl/229867,przyjaciele-ludobojcow

Aleksander Ścios