Milczą o Ince, trąbią o Senyszyn - sukces ubeckich mętów
Wpisał: Krzysztof Gędłek   
26.02.2013.

Milczą o „Ince”, trąbią o Senyszyn - sukces ubeckich mętów

 

Krzysztof Gędłek 2013-02-21 pch24

Nad zbezczeszczeniem pomnika „Inki” w krakowskim Parku Jordana mainstreamowe media przeszły do porządku dziennego. Ktoś tam oblał jej popiersie farbą. Polacy – nic się nie stało! Stała się za to straszna rzecz, gdy oblano czerwoną farbą okna i ściany biura europoseł SLD i byłej działaczki komunistycznej Joanny Senyszyn.

 

Czemu bandyci zbezcześcili akurat pomnik Danuty Siedzikówny pseud. „Inka”? Nie ma sensu silić się na dociekania. Gdy oblano farbą popiersie płk. Kuklińskiego, wiadomo było, że zrobił to jakiś miłośnik reżimu gen. Jaruzelskiego, który postanowił zemścić się na „zdrajcy” Polski Ludowej. Ale czym zawiniła lewackim aktywistom „Inka”? Sanitariuszka AK, żołnierz wyklęty, katowana przez ubeckich zbrodniarzy, młodziutka dziewczyna, która przed śmiercionośnym strzałem zdążyła powiedzieć jeszcze: „Niech żyje Polska! Niech żyje „Łupaszko!”.

         Można tylko spekulować, że napaleni czerwoni wandale zrobili to na czyjeś polecenie lub z czyjejś inspiracji. Być może jakiś dziadek ubol, bądź ojciec esbek, pobierający sutą emeryturę w nagrodę za mordowanie i prześladowanie niepodległościowców, podpuścił swoje młode wilczki, by ci wywalili na pomnik litr farby. Być może zresztą zrobił to sam. Bo pomnik „Inki” mierzi bardzo. Bo jak można w III RP, która jest przypudrowaną kontynuacją PRL-owskiego sowieckiego folwarku, czcić „bandytów”, takich jak AK-owska sanitariuszka? Wszak jeszcze do 1989 roku oficjalna propaganda zaliczała „Inkę” do przestępców, aż tu taka, niegodna przecież, zmiana – pomnik w krakowskim parku.

         O bandyckim akcie oblania pomnika „Inki” farbą mainstreamowe media ledwo się zająknęły. Ledwo, bo i po co sprawę nagłaśniać i komentować, skoro „faszyści” pukają do drzwi? Portal Wyborcza.pl ruszył piętnować akcję narodowców na Uniwersytecie Warszawskim, którzy postanowili rzucić w twarz „czerwonej hołocie”, co myślą o wystąpieniu prof. Magdaleny Środy na temat etyki w życiu publicznym. Szczególnie, że kilka dni wcześniej odmówiono na tej samej uczelni debaty przedstawicielom Ruchu Narodowego, bo, wiadomo, czuć by w niej było posmak przedwojennego antysemityzmu, hitleryzmu i różnych innych bzdur, które lewico-liberalne środowiska opowiadają o polskiej endecji.

         Akcję narodowców można było dowoli pooglądać sobie w telewizji, a w jej sprawie głos zabrał nawet sam premier. A „Inka”? Kto by o niej pamiętał! Dziadek ubol, czy ojciec esbek z radością zacierają ręce.

         Zaraz po narodowcach na Uniwersytecie Warszawskim, media natrafiły na kolejny trop polskich „faszystów”. Oto w Gdyni ktoś oblał czerwoną farbą biuro poselskie Joanny Senyszyn – jednego z tych komuchów, którzy po 1989 roku umościli sobie ciepłe gniazdko w polskiej polityce, nie zarzucając zresztą swoich czerwonych poglądów, a co najwyżej lekko przypudrowując je „nowoczesnym” różem. Zachowująca się jak gderliwe babsko, znana jest przede wszystkim z ataków na Kościół czy promocji wszelakiej maści zboczeń.

         Oblanie czerwoną farbą biura poselskiego SLD-owskiej europoseł stało się newsem dnia. TVN24 trąbiła o tym cały dzień. I, żeby nie było wątpliwości, o sprawie wypowiedziała się wstrząśnięta tym pracownica biura Senyszyn i sama pani europoseł, której skrzekliwy głos długo jeszcze wylewał się z telewizorów.

         A co z „Inką”? Jej oblany farbą pomnik stoi przy alejce w Parku Jordana. TVN-wsko -Polsat-owsko -TVP-owski pies z kulawą nogą na nią nie spojrzał. Zaś dla tych, którzy komuną się brzydzą, jest wyrzutem sumienia.

 Jeszcze tylko „nieznani sprawcy”, dziadek ubek i ojciec esebek zacierają ręce. Znowu udało się obrzucić gnojem jakiś fragment najlepszej polskiej tradycji. I uda się pewnie jeszcze nie raz, a kumpelskie media pomogą. Przecież czas walki z bandytami nie dobiegł końca.

 Krzysztof Gędłek