Nie uczyć z takiego podręcznika, broń Boże! Wybrać inny! | |
Wpisał: Prof. Andrzej Nowak | |
27.02.2013. | |
Nie uczyć z takiego podręcznika, broń Boże! Wybrać inny! wpolityceProf. Andrzej Nowak o podręczniku do historii wydawnictwa "Operon":Okazuje się, że niepełny biogram śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego to nie jedyne minięcie się z prawdą autorów podręcznika do historii najnowszej dla szkół ponad-gimnazjalnych wydanego przez gdyńskie wydawnictwo "Operon". O sprawie portal wPolityce.pl poinformował oburzony rodzic jednego z uczniów, któremu szkoła serwuje taką "prawdę". Mogę podać przykłady absolutnie skandalicznej manipulacji, z jakimi mamy do czynienia w podręczniku "Operonu" pióra państwa Burdy, Halczaka i innych - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak, historyk PAN, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. wPolityce.pl: Panie Profesorze, skąd zna pan podręcznik do historii dla szkół ponad-gimnazjalnych wydawnictwa "Operon"? Prof. Andrzej Nowak: Omawiałem cztery podręczniki do nauki historii najnowszej w pierwszej klasie szkół ponad-gimnazjalnych i zdecydowanie najkrytyczniej musiałem ocenić dwie propozycje przygotowane przez wydawnictwo "Operon". Zdecydowanie najgorszą jest właśnie ta, z której pochodzi znaleziony przez czytelników portalu wPolityce.pl biogram Prezydenta Kaczyńskiego. wPolityce.pl: Podanie takich wybiórczych biogramów prezydentów to jest manipulacja wyższego sortu. Ani w jednym, ani w drugim biogramie nie jest podana nieprawda, ale wyjęte są takie fakty, które pozwalają Bronisławowi Komorowskiemu lśnić na tle śp. Lecha Kaczyńskiego. Jak pan ocenia taki zabieg? Prof. Andrzej Nowak: Właśnie o to chodzi. Intencje, nie wiem czy autorów, ale wydawcy są dosyć przejrzyste. Uderza tupet, z którym wydawca pozwala sobie manipulować prawdą historyczną, a raczej ją naruszać. To doskonale pokazuje zestawienie tych dwóch biogramów. Lech Kaczyński, który "rozpoczyna" swoja karierę od tego, że zakłada Prawo i Sprawiedliwość, wcześniej, jakby go nie było, jakby nie istniał. Z drugiej strony pan prezydent Komorowski, który jest bohaterem podziemia przed-solidarnościowego. Tak, jakby Lech Kaczyński nie był w strajku w Stoczni Gdańskiej ważnym ekspertem, jakby nie był wiceprzewodniczącym "Solidarności", a nie Prawa i Sprawiedliwości najpierw, tylko właśnie "Solidarności". Jakby nie był prawą ręką Lecha Wałęsy. Można mu z tego czynić zarzut lub go za to pochwalić, nie ma to znaczenia, ale to kluczowy fakt jego biografii. I pominięcie go jest po prostu kłamstwem historycznym. wPolityce.pl: Biogramy prezydentów Kaczyńskiego i Komorowskiego to tylko wierzchołek góry lodowej jeśli chodzi o niezgodność z prawdą historyczną... Prof. Andrzej Nowak: Mogę podać przykłady absolutnie skandalicznej manipulacji, z jakimi mamy do czynienia w podręczniku Operonu pióra państwa Burdy, Halczaka i innych. Przykład najprostszy i uderzający, bliski temu, co dostrzegli czytelnicy portalu wPolityce.pl. Otóż przy omawianiu narodzin "Solidarności" pojawia się tylko nazwisko Lecha Wałęsy, nie dowiemy się w ogóle, że strajk w stoczni rozpoczął się od sprawy Anny Walentynowicz. Co więcej - pojawia się informacja, że przy MKS-ie powstała komisja ekspercka, w skład której weszli - i tu cytat: "Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Waldemar Kuczyński i Andrzej Wielowiejski" - koniec cytatu. Autorzy nie zastrzegli się nawet określeniem "między innymi", sugerując jednoznacznie, że wymieniają wszystkich członków komisji eksperckiej. No cóż… Zapomnieli wymienić jeszcze troje: Bohdana Cywińskiego, Tadeusza Kowalika i Jadwigę Staniszkis. Dlaczego? Bo są niemodni, nieważni? No, niestety, to przykład skandalicznej manipulacji. Jedni zasługują na przywołanie, inni na to nie zasługują; jedni są dobrzy, drudzy już nie. wPolityce.pl: To ten fragment historii, o którą wciąż trwają spory, ale autorzy poszli dalej, mijają się z prawdą także w, wydawałoby się, dawno wyjaśnionych elementach… Prof. Andrzej Nowak: Tak, w tym samym podręczniku wojna polsko - sowiecka 1919-1920 zaczyna się tak, jakby to polska strona była od początku agresorem. Cytuję: "w połowie kwietnia 1919 roku wojska polskie rozpoczęły ofensywę w kierunku wschodnim". No, oczywiście ta wojna rozpoczęła się od natarcia Armii Czerwonej, która zajęła Wilno i doszła prawie do linii Bugu, została zatrzymana dopiero na tej linii przez wojsko polskie. O tym akurat autorzy nie wspomnieli. Inna sprawa. Przy prezentacji polityki okupacyjnej ZSRR na ziemiach II RP od września 1939 do czerwca 1941 pojawia się taka informacja: "największe deportacje Polaków w liczbie 150 tys. miały miejsce od lutego do czerwca 1941". Tymczasem według najniższych danych, jakie zawierają statystyki NKWD, liczba obywateli Polski deportowanych w tym okresie do obozów w głębi ZSRR wynosiła od 309 do 327 tys., zaś polskie szacunki mówią o pół miliona do półtora miliona. Jakim cudem udało się te cyfry pomniejszyć do 150 tysięcy?! Kolejna rzecz. Liczba ofiar zbrodni katyńskiej została w tym podręczniku zredukowana do 15 tysięcy, choć przecież wiadomo, że na podstawie rozkazu Berii zastrzelono 22 tysiące polskich jeńców i internowanych i tak o tym piszą wszystkie pozostałe podręczniki. A w tym jednym tego nie ma. Na każdym kroku spotykamy się z pomniejszaniem ofiar, które poniosła Polska w walce o niepodległość i ośmieszanie tej walki. wPolityce.pl: Na czym polega ośmieszanie polskich zrywów niepodległościowych w tej książce? Prof. Andrzej Nowak: Weźmy tym razem przykład Powstania Warszawskiego. Przytoczono wszystkie argumenty krytyków powstania i ani jednego obrońców decyzji o jego wybuchu. Autorzy nie podali żadnej informacji o gigantycznych zbrodniach dokonanych przez Niemców na ludności cywilnej. Żadnej. Nie pada żadna liczba ofiar, tylko następujący eufemizm: "straty wśród mieszkańców były ogromne". Z takiej narracji rodzi się pytanie, kto jest winien tych nieokreślonych strat. Niemcy? A może sami powstańcy? Autorzy podręcznika "Operonu" radzą, żeby odpowiedzi na te pytania szukać w oparciu o filmy: "Kanał" oraz "Zakazane piosenki" a także książkę Romana Bratnego "Kolumbowie". Niezależnie od oceny artystycznej tych utworów może warto było zauważyć, że wszystkie, a w szczególności książka Bratnego rysują obraz powstania zgodny z wymogami cenzury PRL. Czemu nie można było wybrać choćby "Kroniki" Bartoszewskiego czy "Pamiętnika" Białoszewskiego? Że o "Kamieniach na szaniec" nie wspomnę… Na każdym kroku właśnie tak jest ten podręcznik zrobiony. To jest podręcznik skandaliczny. wPolityce.pl: W przytoczonych przez pana przykładach gdzieś w tle wciąż majaczy konflikt polsko - sowiecki. Jak pan myśli, czy to też w jakiś sposób zarysowuje intencje autorów i wydawcy? Prof. Andrzej Nowak: Nie dostrzegam tego dokładnie w taki sposób. Wydaje mi się, że chodzi bardziej o pomniejszanie tego, co stanowi kanon prawdy historycznej na temat polskiej walki o niepodległość. Chodzi o to, żeby przedstawić ją w taki sposób, żeby okazało się, że ofiar było znacznie mniej niż podaje rzetelna historia i poza tym, żeby te ofiary, które zostały w ogóle odnotowane, zostały pokazane jako absurdalne. Jako ofiary bezsensowne, głupia polska martyrologia. Podsumowaniem tego jest szczególna zupełnie informacja bilansująca II wojnę światową w drugim z podręczników wydawnictwa "Operon". "Liczbę Polaków w sensie etnicznym, którzy ponieśli śmierć szacuje się na około 1,5 do 2 milionów". Jednocześnie podnosi się liczbę ogółu zabitych i zmarłych w wyniku II wojny na całym świecie do 80 milionów. Żadnego porównania tak pomniejszonych strat polskich z tak powiększonymi stratami innych narodów w trakcie II wojny nie ma. Ponadto może się okazać, że Polacy byli jednym z narodów, które bezpiecznie przeżyły wojnę dzięki kolaboracji, której problem autorzy podsumowują w bilansie bez zróżnicowania skali tego zjawiska w poszczególnych społeczeństwach. To jest ta tendencja… wPolityce.pl: Samo ciśnie się pytanie, jak z takiego podręcznika uczyć dzieci, które potem mają być dumne ze swojego kraju i jego historii? Prof. Andrzej Nowak: Nie uczyć, nie uczyć z takiego podręcznika, broń Boże! Wybrać inny! Trzeba protestować przeciwko temu, odmawiać nauki z takiego podręcznika. Jesli nauczyciele tego nie robią, to rodzice powinni protestować. Rozmawiał Marcin Wikło |