Z listu od Czytelnika | |
Wpisał: AS | |
28.02.2013. | |
Z listu od Czytelnika
... Napisałem w mail’u: nie miałem zamiaru nikogo opieprzać... W ps. napisał Pan [znaczy: MD]" Aaaa, nie wiem, czy to dobra taktyka. Teraz jest WALKA, na uprzejme przegrywanie nie mamy czasu.." I mimo, że jest to chyba trochę taki żart, to mimo to jest prawdą, że teraz jest czas walki o przetrwanie a następnie o zwycięstwo. Wychowany zostałem przez rodziców, szeregowych żołnierzy AK na Kielecczyźnie w okręgu "Krzaki". Ojciec mój nigdy się nie ujawnił, bo kierował nim brak zaufania do bolszewickiej władzy. Nigdy też nie należał do żadnych organizacji. Z dzisiejszej perspektywy można ocenić, że miał rację. Ja to już zrozumiałem jako dzieciak, kiedy w 1953, w Świnoujściu byłem świadkiem jego przypadkowego spotkania z ubekiem, który podczas gdy ojciec walczył w partyzantce, ten latał po Pionkach w mundurku ze swastyką na rękawie. Ojczulek jego podpisał hitlerowcom lojalkę i kiedy wyszło, że donosił na Polaków, sąd Armii Krajowej wydał na niego wyrok śmierci, który zastał wykonany. Wspomniany wyżej ubek, pamiętam do dzisiaj, powiedział do ojca : „Kaziu, co tam będziesz pracował w jakimś biurze. Wypierdolimy jakiegoś szkopa z willi i zamieszkasz tu na stałe". Paru ludzi z lasów świętokrzyskich ponoć tam zamieszkało, tyle, że metr pod ziemią na dziedzińcu ich siedziby. Ja również nie zabiegałem o zaszczyty za czas wojny jaruzelskiej. Jako pracownik stacji paliwowej, przelałem nielegalnie dziesiątki tysięcy litrów paliw do zbiorników samochodowych opozycjonistów, aktorów zwolnionych z pracy, przedzierających się z teatralnym akcesoriami przez posterunki wrony i dających patriotyczne przedstawienia w kościołach, pracowników naukowych wożących bibułę oraz późniejszego prezydenta Łodzi. Co najmniej połowa z nich zapisała się, później a może i już wtedy, do obozy zdrady i zaprzaństwa. Zaznaczam, że nie należałem nigdy do Solidarności a ostatnim moim związkiem był CRZZ. Nawet nie obraziłem się, jak jeden z profesorów, co to w tak zwanej wolnej Polsce założył sobie fundację, był łaskaw mnie nie poznać podczas jakiejś uroczystości w Urzędzie Miasta. Moje poglądy ugruntowały się ostatecznie, kiedy do stoczni zawitali doradcy. Już wtedy wiedziałem, że dojdzie do wielkiego przekrętu. Podstawą do takiego rozumowania było to, że świadomie znalazłem się w centrum zamieszek studenckich w marcu 1968 roku i jak mało kto, już wtedy poznałem podłoże tych wystąpień i późniejsze skutki, odczuwane po dziś dzień. Byłem wtedy żołnierzem służby czynnej i z jednostki w Słupnie, kolejką radzymińską przedzierałem się z czystej ciekawości do miasta, w ubraniu cywilnym i proszę mi wierzyć, że tylko dzięki sprawności fizycznej udawało mi się ujść z łapanek. To nauczyło mnie jednego, że walczyć należy mądrze i spokojnie a najważniejsze w tym wszystkim jest to, by wiedzieć po co to się robi. Szanowny Panie Profesorze, było mi bardzo miło porozmawiać z Panem. Dziękuję bardzo za korespondencję i życzę dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności oraz ostatecznego sukcesu w walce o słuszną sprawę. AS |