Cztery powody do dymisji Jacka Rostowskiego
Wpisał: Grzegorz Marynowicz   
01.03.2013.

Cztery powody do dymisji Jacka Rostowskiego

 

bankier Grzegorz Marynowicz


Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nominację Jacka Rostowskiego na fotel wicepremiera. Przez pięć lat urzędowania na stanowisku minister finansów - być może bardziej niż na awans - zasłużył na dymisję.

Jedną z rządowych zmian zapowiedzianych w ubiegłą środę przez premiera Tuska było podkreślenie roli ministra finansów. Decyzja szefa rządu była jedynie politycznym gestem i sygnałem dla rynków finansowych. Gdyby Donald Tusk kierował się wyłącznie względami merytorycznymi, być może minister finansów powinien pożegnać się z posadą. Oto cztery powody do odwołania Jacka Rostowskiego.


300 mld długu w 5 lat

Kiedy minister Jacek Rostowski w 2007 roku obejmował swój urząd, dług publiczny Polski wynosił około 530 mld zł. Według licznika długu Forum Obywatelskiego Rozwoju obecne zadłużenie Polski wynosi 840 mld zł. Oznacza to wzrost o 58 proc. w ciągu pięciu lat. Minister Rostowski na każdym kroku podkreśla, że ważna jest nie sama wysokość zadłużenia, a relacja tej wielkości do PKB. Warto więc przypomnieć, że według danych Eurostatu 2007 roku stosunek ten wynosił 45 proc., by w 2011 roku wzrosnąć do 56,4 proc. (wg. metodologii krajowej 53,5 proc.).

Rosnące podatki

Rosnące wydatki państwa i pogarszająca się kondycja polskiej gospodarki skłoniła szefa resortu finansów do szukania pieniędzy w kieszeniach obywateli. Około 6 mld zł rocznie przyniosła podwyżka stawek VAT do poziomów 5, 8 i 23 procent. Wśród decyzji, które uszczupliły budżety gospodarstw domowych, były także: likwidacja ulgi internetowej, zmiana zasad przyznawania ulgi prorodzinnej oraz ograniczenie stosowania 50- procentowych kosztów uzyskania przychodów dla twórców.

Fiskus przyklasnął także regulacjom uniemożliwiającym zakładanie lokat z dzienną kapitalizacją odsetek, których zyski nie podlegają 19-procentowej stawce podatku Belki. Od 1 stycznia 2012 rodzice płacą 23 proc. VAT-u za ubranka niemowlęce. Podwyższenie obowiązującej wówczas stawki 8 proc. minister Rostowski uzasadniał unijnymi wymogami, ale jednocześnie zrezygnował z możliwości derogacji w Komisji Europejskiej od ogólnych zasad.

Kreatywna księgowość

Znakiem firmowym ministra Jacka Rostowskiego są zabiegi, które tylko w statystykach poprawiają sytuację finansów publicznych. Jednym ze sposobów pudrowania poziomu zadłużenia było przedterminowe wykupywanie papierów skarbowych pod koniec roku. Innym takim pomysłem jest program "Inwestycje Polskie". Wspólny plan resortów finansów i skarbu zakłada emisję obligacji na kwotę 30 mld zł, która uzupełni środki pozyskane ze sprzedaży przez Bank Gospodarstwa Krajowego wybranych akcji spółek skarbu państwa. Minister Rostowski uspokaja, że pożyczone pieniądze nie powiększą deficytu budżetowego, ponieważ bank ten nie należy do sektora finansów publicznych. Podobny zabieg minister wcześniej zastosował, wyprowadzając kolejne miliardy długu do Krajowego Funduszu Drogowego.

Nietrafione prognozy

Konserwatywna, realna, trafiona - to tylko wybrane określenia Jacka Rostowskiego na temat ustawy budżetowej na rok 2012. Napływające z gospodarki dane powinny jednak zepsuć dobry nastrój ministra i jego szefa. Według założeń ustawy PKB w 2012 miał rosnąć w tempie 2,5 proc. Opublikowane miesiąc temu dane GUS-u wskazały ostatecznie 2,0 proc. wzrostu dochodu narodowego. Minister przestrzelił w ustawie budżetowej także z szacunkami bezrobocia. Według dokumentu stopa bezrobocia miała w 2012 roku sięgnąć 12,3 proc. Na początku stycznia Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej poinformowało, że na koniec ubiegłego roku bez pracy było 13,3 proc. obywateli.

Optymizm nie opuszczał Jacka Rostowskiego także podczas konstruowania budżetu na rok 2013. Założono 13-procentowy poziom bezrobocia, podczas gdy już w styczniu bez pracy pozostawało 14,2 proc. Polaków. Minister przewiduje także wyższe (od założeń na rok 2012) wpływy z wszystkich podatków, tymczasem już w poprzednim roku zabrakło około 20 mld zł dochodów podatkowych, w tym 18 mld z VAT-u.

Kiedyś mówiono "Balcerowicz musi odejść". Czas być może, by powiedzenie to nieco zmodyfikować.

Grzegorz Marynowicz
Bankier.pl
g.marynowicz@firma.bankier.pl