Futra z Ameryki, czyli jak "Miro" ubierał Tuska
Wpisał: niezalezna   
03.03.2013.

Futra z Ameryki, czyli jak "Miro" ubierał Tuska

 

02.03.2013 niezalezna

 

Tagi: rząd Platformy Obywatelskiej, Polsat, pobicie żony, Mirosław Drzewiecki, Miro, Janina Drzewiecka, Grzegorz Schetyna, garnitur, Floryda, Donald Tusk, afera hazardowa, afera futrowa

 

Historia futer, które według amerykańskiej policji próbowała ukraść żona byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, stała się pretekstem do wielu żartów w Internecie. Niewiele osób pamięta jednak, że to właśnie Drzewiecki dostarczał przez długi czas ubrania dla Donalda Tuska. Nie sugerujemy oczywiście, że amerykańskie futra także były przeznaczone dla premiera...

"Stroje dla Donalda dostarczał Mirek Drzewiecki. Przez wiele lat działał w branży odzieżowej, więc miał kontakty w fabrykach Bossa i Joopa. Przywoził, dajmy na to, pięć garniturów i dziesięć koszul. Przewodniczący mierzył i wybierał. Za garnitury płacił zawsze prywatnymi pieniędzmi, tyle że Mirkowe ceny były bezkonkurencyjne. Koszule czasem mogły być za darmo, bo Drzewiecki szył je w swojej fabryce" - pisał "Wprost" w 2011 r. (przypomniał o tym dziś znany serwis plotkarski Pudelek.pl).

W świetle afery futrowej, której główna bohaterka - żona Drzewieckiego - pokazała się jako osoba doświadczona w tej "branży", temat garniturów sprowadzanych z zagranicy dla Donalda Tuska od "Mira" nabiera więc nowego blasku. Czy piękne garnitury, w których widzimy premiera w mediach, pomagała załatwiać pani Janina D.?

Warto także przypomnieć, że na futrach problemy małżeństwa Drzewieckich z prawem w USA się nie kończą. Sylwestra 1999/2000 r. skarbnik PO spędził w areszcie na Florydzie. Według notatki oficerów policji, którą ujawnili reporterzy "Teraz My", pobił żonę. Miał ją najpierw chwycić za szyję, a potem rzucić na ziemię.

- Od obojga czułem bardzo silną woń alkoholu. Pani Drzewiecka stała na ulicy, a jej mąż siedział w aucie po drugiej stronie - napisał funkcjonariusz policji. Sam minister Drzewiecki i jego żona w 2008 r., gdy aferę ujawniono - zaprzeczyli.

Mirosław Drzewiecki odegrał także jedną z głównych ról w aferze hazardowej, zamiecionej sprawnie pod dywan przez władzę; to właśnie od czasu ujawnienia kompromitujących stenogramów nazywany jest "Mirem". Mimo afery przyjaciele z Platformy Obywatelskiej nie odwrócili się od niego. O spotkaniach z wiceprzewodniczącym partii i czołowymi postaciami stacji Polsat "Gazeta Polska Codziennie" pisała w maju zeszłego roku.

"Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki siedzieli w jednej z restauracji na Saskiej Kępie w Warszawie z Józefem Birkiem, członkiem rady nadzorczej Polsatu i jednocześnie zaufanym mecenasem Zygmunta Solorza-Żaka oraz Marianem Kmitą, szefem Polsatu Sport, kandydatem na ministra sportu po dymisji Drzewieckiego. Panowie usiedli w najciemniejszym kącie sali, zaciągnęli żaluzje, a na początku rozmowy wykręcili świecącą nad stolikiem żarówkę. Za wszystkie dania i alkohole (spotkanie trwało kilka godzin) zapłacił Polsat. Schetyna, pytany przez "Codzienną" czego dotyczyło spotkanie, nie odpowiedział, a po pięciu minutach pojechał do szpitala na „kroplówkę regenerującą". Czytaj więcej o tym spotkaniu.