Zmiany w duszpasterstwie parafialnym na przestrzeni pół wieku
Wpisał: Ks. Jan Jędrzejowski   
03.03.2013.

Zmiany w duszpasterstwie parafialnym na przestrzeni pół wieku

 

Ks. Jan Jędrzejowski. 2013-03-03

 

W okresie przedsoborowym duszpasterstwo parafialne oparte było na tradycji i doświadczeniu poprzednich pokoleń. Księży i kościołów było mało, Mszy św. w niedzielę też nie za dużo, przeważnie dwie: „dziewiątka” i „suma”. W czasie nabożeństw był ścisk. Księża pilnowali nauki religii, jak się to dziś mówi „katechezy”. Kazania niedzielne trwały piętnaście minut. Ponad to, co miesiąc przed Mszą św. lub po Mszy św.  były „nauki stanowe” osobno dla ojców, matek, kawalerów i panien. Z opowiadań wiadomo było, że dawniej kazania trwały 45 minut a nawet godzinę, ale wyjaśniano, że teraz ludzie są bardziej nerwowi, nie wytrzymują tak długo i kazania powinny trwać krótko, czyli piętnaście minut.

Po kilkunastu latach takiego duszpasterzowania okazało się, że katolikom świeckim brakuje wykształcenia religijnego i zachodzi potrzeba urządzania dokształcających kursów, bo dawniej gdy ksiądz głosił kazanie czterdzieści pięć minut a nawet godzinę, na dodatek były nauki stanowe, miał czas to wszystko wyjaśnić.

Obecnie poszło wszystko o krok dalej. Piętnasto minutowe kazania uważa się za długie. Nie ma nauk stanowych, ani corocznych „triduuf” dla poszczególnych stanów. Ignorancja religijna wśród katolików świeckich wzrasta.

 

Zachwycano się przed laty duszpasterstwem w zachodnich krajach Europy, a więc w Niemczech i Francji. Tam jest duszpasterstwo lepsze, bo działa w małych grupach. Wprawdzie tam mniej ludzi chodzi do kościoła, ale za to lepiej uczestniczą we Mszy św., bo wszyscy przystępują do Komunii św. Zachęcano „z góry”, by w Polsce tworzyć duszpasterstwo w małych grupkach. Bo bezbożnictwo, jakie było na zachodzie, przyjdzie i do nas, i trzeba byśmy byli na to przygotowani, więc należy podjąć zachodnie metody duszpasterstwa w małych grupach, by w Polsce duszpasterze działali tymi samymi metodami co na zachodzie. Nie długo trwały namowy, a wnet powstały w parafiach różne małe grupki, które miały być elitę w parafii. Stopniowo rozwinęło się to do tego stopnia, że gorliwy ksiądz spotykając się po zajęciach szkolnych co raz to z inną grupą, która ma być elitą, w końcu nie ma czasu na to, by chwilę odpocząć psychicznie, przeczytać jakąś książkę, czy przygotować solidną mowę na najbliższe spotkanie. Tylko chodzi psychicznie wyczerpany, niemal półprzytomny, niezdolny do solidnego działania.

Błąd polega na tym, że dla małej grupy, zrezygnowano z duszpasterstwa większej grupy, która stanowiła pewną całość. Powstała taka sytuacja, że ksiądz może, aż do upadłego zająć się duszpasterstwem wielu małych grup i grupeczek, które zainteresowane są własnym udoskonalaniem się, ale nie mają żadnego znaczenia dla dobra społecznego.

Nie wolno mu zająć się grupą która po dojściu do władzy mogła by dużo dobrego zrobić i wprowadzić w życie publiczne zasady prawa Bożego. Zabraniają tego różni konfidenci, pod różnymi pozorami.

Co na to wszystko powiedziałby Pan Jezus? Pan Jezus powiedział do swych uczniów, „Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata”(Mt. 5, 13). Wy - to znaczy wszyscy wierzący ojcowie, matki, kawalerzy, panny w porównaniu ludźmi niewierzącymi jesteście „solą ziemi i światłością świata”, czyli elitą, a nie tylko jakaś mała grupka.

Ponadto jak na dłoni widać, że Kościół w Polsce w starciu z ateizmem wyszedł obronną ręką i poniósł mniejsze straty, stąd wniosek, że tu były lepsze, wypróbowane i skuteczniejsze metody duszpasterskie. Należy tworzyć nie tylko małe grupki, których zadaniem jest własne udoskonalenie się i poprawianie spraw drobnych, prywatnych, ale w obecnej sytuacji duszpasterze powinni się zająć utworzeniem takich grup, które po dojściu do władzy miałyby szansę poprawiać zło jakie znajduje się w życiu publicznym i ustawić sprawy państwowe według prawa Bożego.