Niepodległość a nie mit Jedwabnego
Wpisał: Krzysztof Gędłek   
04.03.2013.

Niepodległość a nie mit Jedwabnego

 

Krzysztof Gędłek 2013-03-04 pch24

Żołnierze Wyklęci, ich postawy, to klucz do umysłów młodych ludzi. Do wielu z nich przemawia przede wszystkim heroizm Pileckiego niż dzieła zebrane Jacka Kuronia czy kolejne mądrości Adama Michnika. Młodzi wybierają tradycję niepodległościową, zamiast rozdymanej do rangi narodowej – i to w wydaniu antypolskiego, zakłamanego mitu - sprawy mordu w Jedwabnem.

 

Wystarczyło spojrzeć na wielu młodych ludzi, którzy angażowali się w obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, brali udział w Mszach św., marszach, koncertach, czy prelekcjach. To tam widać było tę młodzież między 15., a 24. rokiem życia, która, jak pokazują badania, jest zorientowana konserwatywnie.

 Z tego też powodu ci, którzy przez lata dbali, by pamięć o Wyklętych została utopiona w morzu relatywizmu, martwią się teraz, że – niby nie wiadomo skąd - rosną ludzie intelektualnie niezależni, dla których bohaterami nie będą KOR-owcy czy nawet postaci „Solidarności”, ale przede wszystkim ci herosi, którzy po wojnie nie złożyli broni, wierząc w niepodległą Polskę.

 Nie deprecjonuję przy tym faktu, że powstanie „Solidarności” było niemałym wyczynem i istotnym wydarzeniem w historii naszego kraju. Jej legenda (to określenie pasuje tutaj najlepiej) jest jednak bardzo efemeryczna i dęta. Entuzjazm wielkiej rzeszy ludzi, zorientowanych antykomunistycznie potrwał zaledwie pół roku z okładem. Kiedy w marcu 1981 roku esbeckie zbiry – mówiąc kolokwialnie - dały po gębach kliku solidarnościowym działaczom, zabrakło reakcji i wyrazu, nomen omen, solidarności. Z dużej chmury mały deszcz.

 Z Wyklętymi było inaczej. Pozostali niezłomni do śmierci, albo, jeśli któremuś udało się uciec spod topora, klepali żywot „szarego” człowieka, obywatela drugiej kategorii w państwie niesprawiedliwości. I ta nieugięta postawa pociąga młodych. Prawdziwi bohaterowie, po których zostały epickie historie. Herosi, którzy, jak „Lalek”, bronili się do końca przez ubecką obławą.

 I jednocześnie postawy wielu Wyklętych były na wskroś chrześcijańskie. Wystarczy przytoczyć fragment grypsu, jaki z celi śmierci na Mokotowie napisał płk Łukasz Ciepliński do swojej żony Jadwigi: „Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne”. A więc Bóg, Ojczyzna, rodzina…

 Czy składanie przez młodych ludzi hołdu Żołnierzom Wyklętym i wartościom, których niezłomni byli depozytariuszami, może nie mierzić mainstreamowych siepaczy i ich dowódców? Wszak oni i ich opowieść o historii miała wieść prym w III RP. A ta opowieść była prosta: bij się, głupi Polaku w piersi, boś z kraju antysemitów, ciemniaków i w dodatku morderców, którzy w Jedwabnem, ramię w ramię z Niemcami, spalili Żydów. A bohaterstwo Polski Podziemnej? Tutaj też jest odpowiedź: to głupi romantyzm.

 W najlepszym razie można odpowiedzieć bardziej subtelnie, jak Adam Michnik na łamach „Gazety Wyborczej”, który walkę niezłomnych z komunizmem nazwał polsko-polską wojną. A sami żołnierze to w niemałej mierze antysemici, bo chcieli strzelać do Żydów. Że część Żydów była wtedy ubekami? Nieważne! Dla Michnika walka z antysemityzmem to rzecz święta. Przypomina ona zresztą casus strażaka, który podpala domy, a potem bije na alarm i pędzi wozem by gasić pożary.

 Przy tym Michnik nie waha się do swojej wojny z wszechobecnym w Polsce antysemityzmem zaprząc twórczość Mieczysława Jastruna, którą to wybrał sobie, by wyjaśnić czytelnikowi zawiłości powojennych czasów. No cóż, członek PPR zrobi to znakomicie. Któż lepiej jak komunista opowie o komunizmie? Za rok, podpowiadam Michnikowi, by w kolejnym „wiekopomnym” artykule na temat niezłomnych, wziął sobie za autorytet Stanisława Wałacha – ubowca, który zajmował się rozbijaniem polskich „band”. Zacytowanie jego wspomnień przez naczelnego „Gazety Wyborczej” dla każdego inteligenta, codziennie czytującego z pasją ów dziennik będzie dowodem, że Michnik ma wciąż bardzo szerokie horyzonty i humanitarną optykę.

 Cieszy, że spora, coraz większa część młodych ludzi, całą tę ogłupiającą ideologię lewicowo-liberalnej elity spuszcza po brzytwie. Dla nich „Gazeta Wyborcza” cuchnie nowinkarską ideologią. Cieszy też, że młodzież bez obciachu wspomina Wyklętych. Dla nich miłość do Polski i walka o to, by była niepodległa – nawet za cenę własnej śmierci - to był ideał, a nie, jak to się dzisiaj mówi, zwykła „siara”. I nie chcą, żeby budować polską historię na spalonej w Jedwabnem stodole i steku kłamstw, którymi, przy wydatnym udziale lewicowej elity III RP, obrosło to tragiczne wydarzenie.

 Krzysztof Gędłek