Chrystus się rodzi. Także w Phenianie | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
19.12.2008. | |
[proszę o Zdrowaś Maryjo za katolików w Wietnamie płn. MD] Chrystus się rodzi. Także w Phenianie Autor: Redakcja Fronda.pl http://fronda.pl/news/czytaj/chrystus_sie_rodzi_takze_w_phoenianie Jak Północni Koreańczycy świętują Boże Narodzenie? W samotności, albo grupowo, ale zawsze w całkowitej konspiracji. Ryzykują śmiercią lub zsyłką do obozu pracy. Chrześcijaństwo w Korei Północnej jest całkowicie zakazane. Wspólnota chrześcijańska żyje w podziemiu i w ciągłym poczuciu zagrożenia. Komunistyczna Korea od wielu lat znajduje się na pierwszym miejscu w rankingu państw prześladujących chrześcijan, który prowadzi organizacja "Open Doors". Chrystus zagraża parodii Boga Wszyscy obywatele mają się modlić jedynie do dwóch „Bogu równych” osób. Są to nieżyjący już Kim Il-Sung, współczesny Bóg-Ojciec, oraz jego syn, obecny dyktator państwa, Kim Jong Il. Każdy obywatel Korei Północnej musi się kłaniać monumentalnym posągom tych władców, stojącym w całym kraju. Po swoim zwycięstwie koreańscy komuniści wymordowali wszystkich księży i pastorów zamieszkujących ten kraj. Jednak mimo wieloletnich prześladowań w Korei Północnej nadal mieszkają chrześcijanie. Liczbę osób należących do podziemnego Kościoła szacuje się na ok. 200 tysięcy. Żeby świętować narodzenie Chrystusa chrześcijanie są zmuszeni podejmować niezwykłe ryzyko. Przyłapani na praktykach religijnych są aresztowani, poddawani karze chłosty lub potraktowani jako wrogowie ludu. Na porządku dziennym są sytuacje jak ta, kiedy dziecko w rozmowie z funkcjonariuszami koreańskich służb bezpieczeństwa powiedziało, że babcia trzyma w kanapie Biblię. Cała rodzina została aresztowana i wysłana do obozu pracy. Śmiertelne ryzyko Jednak nawet z tego ogromnego więzienia przedostają się na zewnątrz grypsy. Jeden z koreańskich chrześcijan przysłał wiadomość do organizacji "Open Doors": - Znam dwóch mężczyzn, którzy każdego roku przypadkiem spotykają się w pewnym miejscu w parku. Siedzą obok siebie na ławce, patrząc milcząco na mijających ich ludzi, co jakiś czas zamieniając ze sobą kilka słów – pisze w liście „Szymon” (imię zmienione ze względów bezpieczeństwa). - Nikt nie wie, że są chrześcijanami i spotykają się, by świętować wspólnie narodziny swego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. W jednej chwili wymieniają się ze sobą wersetami biblijnymi albo intencjami modlitewnymi i ciągną to w odwadze dalej – pisze chrześcijanin. Inni podejmują ryzyko wspólnej modlitwy - śpiewają szeptem, po kryjomu, za zaciągniętymi zasłonkami – twierdzi „Szymon”. - Jednak i tak jest to przygnębiające, kiedy ci ludzie nie mogą czytać swoim dzieciom świątecznych historii albo odwiedzać się wzajemnie, żeby móc czytać Biblię, ponieważ podczas tego typu spotkań dorośli są często aresztowani, prześladowani, a nawet mają miejsca egzekucje – dodaje Koreańczyk. Pamiętajcie o nas! Koreańscy chrześcijanie za pośrednictwem „Open Doors” proszą o modlitwę. - Dziękuję Wam z całego serca, że myślicie o ludziach takich jak my, że się za nas modlicie. Jakbyśmy nie mieli Jezusa w naszych sercach, nie mielibyśmy nadziei. W naszym kraju panowała by tylko ciemność. Śpiewamy potajemnie psalmy i w ten sposób staramy się być jak najbliżej Boga. Serdeczne pozdrowienia od wiernego z Korei Północnej – cytuje organizacja jeden z listów. I w imieniu 200 tysięcy "cichych chrześcijan" z Korei Północnej prosi o dalszą pamięć w modlitwie. Klara Sękowska |