Homofobia nie istnieje i istnieć ona nie może
Wpisał: Mirosław Dakowski   
19.12.2008.

Homofobia nie istnieje i istnieć ona nie może

                [Z felietonu St. Michalkiewicza w NCz! 6 czerwca 2006 MD]

[....] W Parlamencie Europejskim doszło do sformułowania defini­cji "homofobii", która następnie została użyta w rezolucji. "Maleńcy uczeni" z Parlamentu Europejskiego wykombinowali sobie, że homofobia to ,,nieuzasadniona niechęć" do homoseksualizmu i homoseksualistów.

            Ta definicja jest najlepszym dowodem, że „homofobia" tak naprawdę nigdy nie istniała, nie istnieje i dzięki Bogu prawdopodobnie istnieć nie będzie, ponieważ niechęć do homoseksualizmu jest w każdym przypadku jak najbardziej uzasadniona. Osoby, które taką niechęć odczuwają, mają do homo­seksualizmu po prostu wstręt fizyczny, rodzaj spotęgo­wanego obrzydzenia, którego pochodzenie i rola dają się łatwo objaśnić fizjologicznymi mechanizmami służącymi zachowaniu gatunku. Jeśli u homoseksualistów takie fi­zjologiczne mechanizmy są wyłączone, to jest to bardzo silny argument za tym, iż homoseksualizm jest dewiacją.

            W normalnym XIX wieku, kiedy jeszcze socjaliści nie zdą­żyli sprostytuować nauki, nigdy nie doszłoby do uznania przez Światową Organizację Zdrowia, że homoseksualizm nie jest dewiacją - przede wszystkim dlatego, że nikomu nie przyszedłby do głowy pomysł powoływania takiego biurokratycznego dziwoląga, po drugie - że nikomu wtedy nie przyszłoby do głowy, by naukowe prawdy ustalać przez głosowanie, i po trzecie - że wtedy nauka jeszcze nie poddała się terrorowi politycznej poprawności i bada­cze po prostu ogłaszali wyniki swoich badań, nie czekając na zatwierdzenie ich przez michnikowszczyznę.

            Jeśli zatem potępianie, a nawet zakaz „homofobii" potraktować serio, to trzeba by dojść do wniosku, że chodzi tu o zmuszenie wszystkich ludzi odczuwających do homoseksualizmu uzasadniony wstręt, o stłumienie tego uczucia, a przynajmniej - o zmuszenie ich do sta­rannego ukrywania go. Krótko mówiąc - że chodzi tu o zmuszenie miliardów ludzi do zadania gwałtu swoim naturalnym odruchom i ograniczenie im swobody mani­festowania własnych uczuć. W obliczu takiej uzurpacji żaden normalny człowiek nie może pozostać obojętny, więc nic dziwnego, że im. bardziej lobby homoseksualne usiłuje tym swoim zuchwałym urojeniom nadawać rangę norm prawnych, tym silniejszy budzi to opór i sprzeciw i tym większa rodzi się niechęć wobec homoseksualistów. Czy jest ona "nieuzasadniona"? Nic podobnego! Uzasad­niona jest jak najbardziej. Normalny człowiek zawsze odczuwa niechęć wobec każdego, kto usiłuje go zmusić do aprobowania czegoś mu wstrętnego, a przynajmniej - do udawania takiej aprobaty. Homoseksualiści powinni zrozumieć, że siejąc taki wiatr, prędzej czy później zbiorą burzę. Jeśli sami nie chcą tego zrozumieć, trzeba im to niezwłocznie dać do zrozumienia w ich własnym interesie i uchronić ich w ten sposób przed zgubnymi następstwa­mi ich butnej zuchwałości.

            Natomiast gremia w rodzaju Parlamentu Europejskiego, uchwalające takie rezolucje, powinny być niezwłocznie przez rozgniewane europejskie narody rozpędzone w imię higieny psychicznej.