Dorzynki polityczne i religijne | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
08.03.2013. | |
Dorzynki polityczne i religijne
[bo to nie od „żniwa”... md] Stanisław Michalkiewicz Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 8 marca 2013 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2765 W związku z ostatnią publikacją przewielebnego dominikanina, ojca Ludwika Wiśniewskiego, który w „Tygodniku Powszechnym” pisze, iż największym szkodnikiem i rozbijaczem Kościoła w Polsce jest redemptorysta, ojciec Tadeusz Rydzyk, a potem biskupi, pojawiły się na mieście fałszywe pogłoski, jakoby córką przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego była przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red. Katarzyna Wiśniewska z „Gazety Wyborczej”. Pretekstem do pojawienia się tych fałszywych pogłosek stała się okoliczność, że niemal natychmiast po pojawieniu się pierwszej części publikacji przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego w „Tygodniku Powszechnym” - w „Gazecie Wyborczej” pojawiło się jej pochlebne omówienie, pióra właśnie pani red. Katarzyny Wiśniewskiej. Tymczasem, o ile mi wiadomo, to tylko przypadkowa zbieżność nazwisk, chociaż oczywiście współpraca polityczna między „Tygodnikiem Powszechnym” a „Gazetą Wyborczą” już żadnym przypadkiem nie jest. „Gazeta Wyborcza”, jako żydowska gazeta dla Polaków, od samego początku swego istnienia wykazuje ogromne zainteresowanie Kościołem katolickim, chociaż objawiające się w różnych formach, zależnie od mądrości etapu. I tak na przykład, kiedy światło nie było jeszcze oddzielone od ciemności i mniej wartościowy naród tubylczy mógł uznać za swoich przewodników duchowych przedstawicieli reakcyjnego kleru, co naturalnie szalenie zaniepokoiło zarówno generała Kiszczaka, jak i jego zaufanych partnerów z „lewicy laickiej”, „Gazeta Wyborcza”, zgodnie z leninowskimi normami o organizatorskiej funkcji prasy, rozpętała kampanię sprzeciwu wobec budowania w naszym nieszczęśliwym kraju „państwa wyznaniowego” przez „ajatollahów”. Zaskoczeni „ajatollahowie”, którym się zdawało, że „lewica laicka” nadal będzie się do nich łasić, jak w latach 80-tych, ogromnie się zacukali, a ci, którzy wcześniej - oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” - zostali zarejestrowani jako tajni współpracownicy, zorientowawszy się, że właśnie światło oddzielane jest od ciemności, jednym susem przeskoczyli na jasną stronę Mocy. W ten sposób, podobny do stosowanego przez polujące na karibu watahy wilków, które rozpoczynają łowy od rozdzielenia stada, Kościół został podzielony na dwie antagonistyczne partie i w rezultacie niebezpieczeństwo, iż sięgnie on po rząd dusz mniej wartościowego narodu tubylczego, zostało zażegnane. Można było w związku z tym przejść do następnego etapu, którego mądrość nakazywała nie tylko nieubłaganie atakować partię wsteczną, oskarżając ją o „jątrzenie” lub „judzenie” oraz „dzielenie” w ten sposób „społeczeństwa” i Kościoła, które przecież nie marzą o niczym innym, jak tylko o poddaniu się ogólnemu kierownictwu samego głównego Cadyka - oczywiście przy zachowaniu dotychczasowych form kultu religijnego - nie tylko nieubłaganym palcem wytykać Kościołowi chciwość, pedofilię i inne sprośności Niebu obrzydłe - ale również na tym czarnym tle prezentować świetlane postacie jasnych idoli, na przykład w osobie przewielebnego księdza Adama Bonieckiego, czy ptaszki Boże w rodzaju przewielebnego ojca Ludwika. Znaczy się - Kościół wprawdzie katolicki w formie, ale „judeochrześcijański” w treści. I publikacja przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego idzie dokładnie po tej linii, co wskazuje, z jakiej krynicy mądrości autor zaczerpnął zarówno teraz, jak i wcześniej, pisząc donos do nuncjusza. Nie byłoby może ani sensu, ani potrzeby przypominania tego wszystkiego, gdyby nie okoliczność, że w najnowszej publikacji przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego znalazły się nie tylko jeremiady nad „jątrzeniem” oraz „dzieleniem” Kościoła i „społeczeństwa” przez złego ojca Rydzyka i zatwardziałych biskupów, ale również aluzje odnoszące się do rozpoczynającego się właśnie drugiego etapu konkursu przed Krajową Radą Radiofonii i Telewizji o miejsce na cyfrowym multipleksie. Komentując 68-milionową pożyczkę, jakiej Fundacji Lux Veritatis udzielił zakon redemptorystów, przewielebny ojciec Ludwik Wiśniewski „daje głowę”, że „takich pieniędzy nie ma żaden zakon w Polsce”. Ciekawe, skąd taki ptaszek Boży, jak przewielebny ojciec Wiśniewski może być tak wprowadzony w nader przecież światowe kwestie finansowe? Czyżby mu może w samotnej celi święci Pańscy to podszepnęli? Bo jeśli nie święci Pańscy, to może Cadyk? A jeśli przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego w takich sprawach informowałby i inspirował Cadyk, to dlaczegoż nie w innych? Trawestując Szpota - „dla naszych zuchów toż to gratka w obroty wziąć takiego dziadka”. Tak, tak - starość nie radość tym bardziej, że niektórzy starcy zaczynają strasznie przejmować się swoją rolą. Można by to wszystko potraktować w kategoriach groteskowej monachomachii, gdyby nie to, że publikacja przewielebnego ojca Ludwika Wiśniewskiego może być elementem operacji zakrojonej znacznie szerzej. Podczas gdy niezależne media głównego nurtu pogrążają się w otchłannych dociekaniach na temat losu pobożnego ministra Gowina, można odnieść wrażenie, że w naszym nieszczęśliwym kraju trwa „dorzynanie watahy” - ale nie tej której przewodzi pan prezes Jarosław Kaczyński, tylko - agentury amerykańskiej. Skoro 17 września 2009 r. prezydent Obama zapowiedział wycofanie się USA z aktywnej polityki w Europie Środkowej, to strategiczni partnerzy musieli dojść do wniosku, że amerykańskie wpływy w tym rejonie są im potrzebne, jak psu piąta noga. W świetle tego katastrofa smoleńska nabiera zupełnie innego znaczenia, podobnie, jak aresztowanie w listopadzie 2011 roku generała Gromosława Czempińskiego, który Amerykanom zasłużył się jeszcze pod koniec lat 80-tych, podobnie jak późniejsze samobójstwo generała Petelickiego „bez udziału osób trzecich”, a obecnie - kuszenie Leszka Millera. Leszek Miller, jedyny tubylczy polityk tej rangi, nie tylko odwiedził w swoim czasie centralę CIA w Langley, ale przeprowadził też błyskawiczną rehabilitację płk Ryszarda Kuklińskiego z wyrokiem niezawisłego Sądu Najwyższego włącznie, za co otrzymał pochwalną recenzję samego Zbigniewa Brzezińskiego, by w 2003 roku wyjść cało z katastrofy śmigłowca pod Piasecznem. Teraz jest podejrzewany o zgodę na zainstalowanie w naszym nieszczęśliwym kraju tajnych więzień CIA, podobnie jak były prezydent Kwaśniewski, który właśnie przełazi na właściwą stronę barykady - chociaż tylko „wiedział”. Warto w związku z tym przypomnieć, że od lipca 2010 roku ambasadorem RFN w naszym nieszczęśliwym kraju jest JE Rudiger Freiherr von Fritsch, przedtem zastępca szefa BND, czyli niemieckiej razwiedki. Obecność takiego dygnitarza świadczy o wadze zadań, jakie Stronnictwo Pruskie ma tu do wykonania, a o których słyszałem w Lublinie, bodaj jeszcze w 1995 roku od niemieckiego prelegenta, pana dra Karpa, który podczas konferencji „Polityka integracyjna polsko-niemiecka”, przedstawiał w swoim referacie zadania dla poszczególnych tubylczych grup społecznych i zawodowych, m.in. - przewielebnego duchowieństwa. Czyżby tedy przewielebny ojciec Ludwik Wiśniewski - oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”...? Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”. |