Krystyna jak Argentyna | |
Wpisał: Bogusław Jeznach | |
10.03.2013. | |
Krystyna jak Argentyna
Bogusław Jeznach - 7.03.2013
Rysuje się ciekawy konflikt między prezydentem Argentyny, a lobby żydowskim w sprawie współpracy dochodzeniowej z Iranem w celu wyjaśnienia zamachów z lat 1992-94.
Prezydent Argentyny, pani Cristina Fernandez de Kirchner oskarżyła publicznie przywódcę żydowskiej wspólnoty w jej kraju, Guillermo Borgera o to, że współpracuje z obcą agencją wywiadowczą i wie o planowanym, prowokacyjnym ataku terrorystycznym przeciwko Argentynie. Nikt nie ma wątpliwości, że pani Kirchner miała na myśli dość aktywny w Argentynie izraelski Mossad. Uwagi pani Fernandez i jej spór z Borgerem zostały obszernie omówione w izraelskim dzienniku Haaretz przez Szlomo Papirblata 10 lutego 2013. W Argentynie mieszka największa w całej Ameryce Łacińskiej, wpływowa i zamożna diaspora żydowska (ok. 200.000 osób)Guillermo (dla korwinistów, którzy tłumaczą imiona: Wilhelm) Borger jest szefem słynnego żydowskiego centrum AMIA (Asociación Mutual Israelita Argentina) w Buenos Aires, gdzie 18 lipca 1994 roku bomba zabiła 85 osób i raniła ponad 300. Ponieważ podejrzewa się o to Irańczyków, Argentyna ustanowiła ostatnio z Iranem specjalną wspólną komisję dochodzeniową. I temu właśnie ostro sprzeciwił się Borger, przewidując że to pozwoli na „trzecią bombę w Argentynie”. Trzecią, bo jeszcze wcześniej pierwsza bomba wybuchła w ambasadzie izraelskiej w Buenos Aires w 1992 roku, zabijając wtedy 29 osób i raniąc 242. „To porozumienie jest postrzegane przez niektórych jako krok naprzód, ale może raczej być krokiem w przepaść, bo pozwoli na trzeci fatalny atak” – ostrzegł Borger.Pani prezydent nie dała mu długo czekać na ripostę. „Z niepokojem zapoznałam się z oświadczeniem Guillermo Borgera, przewodniczącego AMIA, na temat porozumienia z Iranem. Co pan takiego wie, że składa pan takie groźne oświadczenie?” – zapytała go na Twitterze. „Jeżeli jest zaplanowany jakiś atak, to kto za nim stoi i kto go ma wykonać?”Uwagi pani Fernandez wydają się, zdaniem Haaretz, oskarżać Borgera o to, że ma on kontakty z obcymi (ale wszystkim wiadomymi) służbami specjalnymi, które dostarczają mu informacji. Porozumienie z Iranem zostało podpisane 27 stycznia i pozwoli ono śledczym z Argentyny przesłuchać irańskich podejrzanych w Teheranie. Parlament argentyński w dniu 28 lutego powołał w tym celu specjalną „komisję zaufania publicznego”.Borger, który obecnie ostro sprzeciwia się porozumieniu, początkowo wraz z innymi przywódcami argentyńskiego żydostwa wyraził zadowolenie z zawartego z Iranem układu. Zaraz bowiem po jego podpisaniu, dnia 29 stycznia argentyński minister spraw zagranicznych Hector Timerman spotkał się w siedzibie AMIA z przywódcami społeczności żydowskiej i rodzinami ofiar i podzielił z nimi szczegółami osiągniętego porozumienia. Obecnie jednak Borger odrzuca je „ponieważ nie ufamy Iranowi”. Rozmowom i kontaktom Argentyny z Iranem także w tej sprawie od początku stanowczo jednak sprzeciwiały się USA i Izrael. Widocznie czegoś się w tym dochodzeniu boją.Nam w Polsce może to trochę przypominać sprzeciw wobec zbadania słynnej „gumowej stodoły” w Jedwabnem: po co szukać głębiej, skoro oskarżenie jest już publicznie rzucone według polityczno-ideologicznych założeń?Mimo wielu prób powiązania ze sobą w śledztwie ataków bombowych z 1992 i 1994 roku nie ma wcale pewności, że taki związek istniał. Teza, że ataku na siedzibę AMIA dokonał 29 letni szyita z Libanu Ibrahim Hussein Berro, członek Hezbollahu, samobójca-męczennik, opiera się na insynuacjach Mossadu. Wiadomo, że człowiek taki istniał, był członkiem Hezbollahu w Libanie (popieranego przez Iran) i że zginął. Dwaj jego bracia, którzy po złożeniu zeznań uzyskali prawo pobytu w USA – co pozwala wątpić w ich obiektywizm - sugerują taką możliwość, ale na miejscu zbrodni nie zabezpieczono żadnych dowodów, nie zebrano śladów DNA, a domniemaną głowę zamachowca po prostu wrzucono do śmietnika nawet nie robiąc jej zdjęć (sic!).Pierwszy sędzia, który prowadził śledztwo, Juan Jose Galeano skupił swe podejrzenia na specjalnej brygadzie policji z Buenos Aires i aresztował oficera Carlosa Telleldin (nazwisko wskazuje na syryjskie pochodzenie), który dostarczył samochodu, jakim się posłużono do wykonania zamachu, ale potem także aresztował kilku Irańczyków, a w tym b. agenta irańskich służb specjalnych nazwiskiem Abolghasem Mesbahi, który poważnie obciążył władze Iranu i ambasadora Hade Soleimanpoura, a także zeznał, że ówczesny prezydent Argentyny Carlos Menem dostał z Teheranu 10 mln dolarów na tajne konto w Liechtensteinie za ukręcenie łba dalszym dochodzeniom, co uczynił. Menem, który był syryjskiego pochodzenia, szybko potem poleciał ze stanowiska, choć też mu nic nie udowodniono.Sędzia Galeano wkrótce został odsunięty od sprawy po udowodnieniu mu udziału w aferze łapówkarskiej z policją, ale jego następca, szwajcarski sędzia Jacques Antenen doszukał się konta pn. Fundacja Iskry Czerwonej w banku w Vaduz, skąd sekretarz Menema, niejaki Ramon Fernandez podejmował sumy przynajmniej do wysokości 6 mln $, ale co ciekawsze, skąd innym także wypłacano pieniądze za różne zlecenia z Iranu. I już-już wydawało się, że dowód przeciw Teheranowi jest w ręku, i nawet słynny Robert Baer, ekspert amerykańskiego wywiadu ds. Bliskiego Wschodu też to potwierdził, gdy nagle dwaj emerytowani argentyńscy oficjele, b. poseł Mario Cafiero i b. sędzia Luis d’Elia w niezależnym dochodzeniu ustalili, że koronny „świadek C”, czyli Abolghasem Mesbahi to nie żaden b. agent irański tylko członek kierownictwa antyrządowej organizacji MEK, czyli irańskich mudżahedinów ludowych, marksistów i ateistów, którzy walczą z rządem Republiki Islamskiej i gotowi są na każdą podłość, aby ją skompromitować i pogrążyć. MEK był początkowo potępiany przez USA jako organizacja terrorystyczna, od wielu lat jednak, a zwłaszcza od agresji na Irak, jest wykorzystywany jako ważne narzędzie do walki z reżimem ajatollahów i ma swe oparcie oraz bazy na Zachodzie.W ten sposób sprawa wróciła do punktu wyjścia i chwała pani Fernandez za to, że się dogadała z Teheranem co do przeprowadzenia przesłuchań i śledztwa także w samym Iranie. Być może tu jednak leży przyczyna, dla której USraelowi tak bardzo nie odpowiada to porozumienie, bo rodzi ono także ryzyko wykrycia dodatkowych powiązań pomiędzy MEK a służbami specjalnymi USA i Izraela.Doprowadzając do porozumienia z Iranem pani Fernandez de Kirchner dołącza zatem do listy tych przywódców państw, którzy zrywają łańcuchy międzynarodowego szantażu i przezwyciężają syndrom strachu przed meta-władzą. Wydaje się, że przećwiczyła to już wobec światowej finansjery odmawiając spłaty lichwiarskich długów Argentyny, a obecnie wchodzi w kolejny etap konfliktu z Zachodem ostro stawiając kwestię zwrotu Wysp Falklandzkich, w czym ma poparcie całej Ameryki Łacińskiej, która widzi w nich uwłaczającą spuściznę epoki kolonialnej. Kto wie, czy jej determinacji nie zwiększa fakt, że ostatnio dołączyła także i do innej, bardzo groźnej listy. Są na niej nazwiska tych niepokornych polityków i przywódców Ameryki Łacińskiej, wśród których szerzy się epidemia złośliwych nowotworów. Także i u niej wykryto bowiem właśnie nowotwór tarczycy.Przypomnę tylko, że kiedy jej mąż prezydent Nestor Kirchner zmarł na atak serca w 2010 roku, na jego pogrzeb przyjechało ośmiu najbardziej lewicowych prezydentów Ameryki Łacińskiej (oprócz Castro i Ortegi): Evo Morales z Boliwii, Jose Mujica z Urugwaju, Sebastian Pińera z Chile, Fernando Lugo z Paragwaju, Rafael Correa z Ekwadoru, Inacio Lula da Silva z Brazylii, Juan Manuel Santos z Kolumbii i Hugo Chavez z Wenezueli. U czterech z nich stwierdzono już raka, jeden właśnie zmarł. Trzymaj się, Krystyno. |