Długi cień Północnej Grupy
Wpisał: Maciej Walaszczyk   
12.03.2013.

Długi cień Północnej Grupy

 

12 marca 2013 naszdziennik Maciej Walaszczyk

 

Do 1990 roku KGB werbował na terenie Polski agenturę w ramach ochrony wojsk sowieckich w Polsce.

 

Autorzy opracowania pt. „Współpraca SB MSW PRL z KGB ZSRR w latach 1970-1990 – próba bilansu” przyznają, że w latach 1970-1990 KGB werbował na terenie Polski agenturę. Głównie wśród żołnierzy Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, którzy w tym czasie przebywali w Polsce. Jednak nie można wykluczyć, że działając w obrębie zabezpieczanych obiektów, sowiecki kontrwywiad korzystał z agentury zwerbowanej wśród obywateli polskich.

Co to może być za agentura i czy dotyczy ona również współpracujących z KGB funkcjonariuszy SB i milicji? Nie wiadomo, bo Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego potraktowała ten materiał głównie jako historyczny.

– To jest pewnym mankamentem tej publikacji. Materiał ten potwierdza tylko, że służby specjalne PRL były podporządkowane wprost służbom sowieckim. Wykonywały zadania na rzecz organów Związku Sowieckiego – mówi Piotr Bączek, były analityk Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Jak podkreśla, w opracowaniu ABW brakuje m.in. informacji na temat ludzi zwerbowanych w środowiskach gospodarczych, politycznych, twórczych, które są opiniotwórcze i które wpływają na bezpieczeństwo, najbardziej newralgiczne aspekty działania państwa.

Bączek przypomina również, że w wyniku kilku miesięcy pracy Komisji Weryfikacyjnej WSI powstał raport na temat obecności absolwentów kursów sowieckich w wojsku. Autor publikacji wydanej przez ABW wskazuje jednak, że na temat współpracy Wojskowej Służby Wewnętrznej z Sowietami trudno jest mówić w szczegółach, ponieważ materiały zachowane w IPN nie przekazują wiele na ten temat. Co znamienne – 23 lata po oficjalnym upadku PRL.

Faktyczna eksterytorialność

Jak informuje autor rozdziału pt. „Kontrwywiadowcza ochrona jednostek Armii Radzieckiej stacjonujących na terenie PRL w latach 1970-1990”, z powodu braku dostępu do materiałów archiwalnych strony sowieckiej, a obecnie będących w dyspozycji Rosji, nie można stwierdzić, jakie konkretnie działania podejmowano na terytorium PRL bez informowania o nich SB.

Jak się okazuje, tzw. ochrona kontrwywiadowcza sowieckich jednostek wojskowych, a także tras tranzytowych, bocznic przeładunkowych czy poligonów była tak ważna, że MSW mobilizowało w związku ze współpracą z KGB nie tylko Służbę Bezpieczeństwa, milicjantów z drogówki, ZOMO czy zwykłych posterunkowych.

„Działalność aparatu bezpieczeństwa PRL w ramach kontrwywiadowczych działań ochrony jednostek Armii Radzieckiej, a zwłaszcza działalność SB w tym zakresie, była prowadzona na szeroką skalę i przy wykorzystaniu praktycznie wszystkich metod i form pracy operacyjnej” – czytamy w opracowaniu wydanym przez ABW. Wszystkich – to znaczy łącznie z prowokacją i totalną inwigilacją.

Składy broni jądrowej

Autor tekstu przyznaje, że rozlokowana na ziemiach polskich Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej stanowiła narzędzie zabezpieczające interesy Moskwy w Polsce.

W 1989 roku było to 59 tys. żołnierzy w 59 garnizonach, 15 lotnisk i jedna baza marynarki wojennej. Najsłynniejsze było Borne Sulinowo, ale także Świętoszów, Legnica czy Świdnica. Choć miejsca zajmowane przez jednostki sowieckie nie miały charakteru eksterytorialnego, to zwyczajowo ten stan był akceptowany przez władze PRL.

„Nigdy polskie organy administracyjne nie zdołały wejść na teren jednostek Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce w celu ustalenia liczby żołnierzy i członków ich rodzin oraz zaewidencjonowania znajdującego się tam sprzętu”. Obywateli ZSRS nie zatrzymywała również milicja.

Jak się okazało, w 1991 r. jeden z sowieckich dowódców przyznał, że na terytorium Polski była składowana broń jądrowa. Dopiero w 1991 r. odkryto trzy miejsca, gdzie przechowywano rakiety z głowicami nuklearnymi. Również na terenie kilku polskich jednostek zbudowano składy, gdzie można było przechowywać głowice jądrowe przenoszone na rakietach 8K11 i 3R10.

„Wszystkie poligony oraz magazyny, w których przechowywana była broń jądrowa, objęto ścisłą operacyjną ochroną kontrwywiadowczą prowadzoną przez KGB przy współpracy z SB” – podkreśla autor opracowania.

Chodzi o jednostki znajdujące się w pobliżu Stargardu Szczecińskiego, Trzemeszna Lubelskiego, Doborowa w woj. koszalińskim, Białogardu, Podborska, Brzeźnicy-Kolonii koło Jastorowa, Templewa. Poza nimi również bardzo liczne obiekty w dawnych województwach koszalińskim, legnickim, wrocławskim, gorzowskim, zielonogórskim.

„Skutkowało to koniecznością ich ochrony operacyjnej przez peerlowskie służby specjalne wojskowe i cywilne. Na podstawie porozumienia podpisanego przez zastępcę przewodniczącego KGB gen Piotra Iwaszutina i szefa ówczesnego MSW Władysława Wichę w 1971 r. zobowiązano SB i wojskowe służby specjalne, głównie WSW, do udzielania Sowietom pomocy w tym zakresie. Skutkowało to m.in. budową agentury poza jednostkami wojskowymi.

Inwigilacja „Solidarności”

Ze strony służb cywilnych sprawą zajmował się Wydział VI Departamentu II MSW, a więc kontrwywiadu cywilnego. W terenie komórki tego Wydziału nazywano sekcjami wojskowymi.

Do jego zadań należało m.in. kontrolowanie międzynarodowych wyjazdów naukowców i specjalistów z „pionu naukowo-technicznego”, zakładów naukowo-badawczych, inwigilacja środowisk krótkofalarskich czy „operacyjne zabezpieczanie” takiej instytucji jak Główny Urząd Geodezji i Kartografii.

Od lat 80. do jego zadań doszedł również nadzór nad działalnością zachodnich dyplomatów wojskowych na terenie Polski. Jak się okazuje, mniej znaną stroną działalności VI Wydziału II Departamentu MSW była inwigilacja środowisk opozycyjnych, głównie „Solidarności”. Pod pretekstem „zwalczania terroryzmu” dążono do ich rozbicia. Zajmowali się tym m.in. funkcjonariusze na etatach niejawnych.

Poza tym parali się rutynową działalnością mającą na celu ochronę jednostek Armii Czerwonej na terytorium PRL, przemarszów wojsk, osób zatrudnionych w sowieckich garnizonach czy rozpoznawaniem cudzoziemców z krajów „kapitalistycznych, przebywających w rejonach stacjonowania radzieckich jednostek”. Te ostatnie działania realizowano w ramach operacji „Tarcza”. Natomiast ochronę obiektów użytkowanych przez Sowietów SB ukryła pod kryptonimem „Zapora”.

Inwigilacja miejscowej ludności

W maju 1988 roku, na rok przed obradami Okrągłego Stołu, pojawiła się „Informacja i wytyczne dotyczące usprawnienia kontrwywiadowczego zabezpieczenia jednostek WP i AR”. Nakazywała ona m.in. „przeciwdziałanie lokowania zagranicznych i polonijnych podmiotów gospodarczych w pobliżu sowieckich jednostek, inwigilację miejscowej ludności, stałą obserwację obcokrajowców zjawiających się w ich pobliżu.

Co więcej, kierownictwo Departamentu II zalecało lokalnym jednostkom SB nawiązywanie bliższej współpracy z kontrwywiadem armii sowieckiej. Chodziło o stałe robocze kontakty, realizowanie wspólnych działań z wykorzystaniem sowieckiej agentury, w tym działań ofensywnych. W ciągu tych 30 lat SB wielokrotnie wspólnie z KGB prowadziła działania przeciwko polskim obywatelom.

Zdaniem autora opracowania, działania SB i KGB były na tym polu zbieżne, choć – jak się okazuje – większość z nich była zupełnie bezpodstawna i momentami nosiła znamiona prowokacji.

W 1983 roku SB w związku z ochroną wojsk dysponowała liczbą 1200 tajnych współpracowników. W 1988 roku bezpieka miała już 2800 agentów. Co więcej, kierownictwo departamentu ciągle było niezadowolone z wyników pracy, więc naciskało na szkolenie agentury oraz typowanie osób do działań ofensywnych. Jakich? Większość z nich to były operacje mające na celu pozyskanie do współpracy obcych dyplomatów. Czy ludzie, którzy brali w tym udział, wciąż mają kontakty ze swoimi przyjaciółmi z Rosji?

– Środowiska, które miały styczność z sowieckim wojskiem, osoby przeszkolone w Moskwie oraz te, które kontaktowały się z sowieckimi służbami w ramach wymiany informacji, to duża grupa. Jeżeli Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego traktuje ten problem historycznie, to jest to fundamentalny błąd – ocenia Piotr Bączek.

Istotną okolicznością jest jednak fakt, że w III RP nie został wypracowany mechanizm prawny, który oczyściłby polską armię z sowieckich wpływów.

Maciej Walaszczyk