50 bilionów problemów naszego świata
Wpisał: Migorr   
12.03.2013.

50 bilionów problemów naszego świata

 

„Jeżeli ludzie zrozumieliby naszą bankowość i system monetarny, przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja”.
 
Migorr , 11 marca 2013 ekspedyt

 

50 181 333 862 629 $ słownie pięćdziesiąt bilionów sto osiemdziesiąt jeden miliardów trzysta trzydzieści trzy miliony osiemset sześćdziesiąt dwa tysiące sześćset dwadzieścia dziewięć dolarów amerykańskich.

Tyle wynosiło zbiorcze zadłużenie publiczne wszystkich państw świata według nationaldebtclocks.org w momencie gdy zacząłem pisać tę notkę, czyli 10 marca 2013 roku o godzinie 17.40. Teraz ta potwornie duża liczba jest już nieaktualna, bo stała się jeszcze większa. Świat jest zadłużony po uszy, zobowiązania rosną w sposób wykładniczy i nikt nie potrafi nad nimi zapanować. Zadłużenie krajów rodzi wiele patologii, przede wszystkim społecznych. Doprowadza ono do znacznego pogorszenia poziomu życia obywateli danych państw, najczęściej z powodu zwiększenia ucisku podatkowego. Można by rzecz więcej, jest to nowoczesna forma zniewolenia całych społeczeństw. Chciałbym w związku z tym się podzielić swoimi przemyśleniami, wątpliwościami, przypuszczeniami, niejasnościami na ten temat. Wszystko oczywiście z poziomu kompletnego laika w dziedzinie makroekonomii. Jak prosty człowiek, taki jak ja to wszystko widzi.

Na początek chciałbym zaproponować ciekawą stronę internetową, na której oszacowano długi publiczne większości krajów świata:

http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_external_debt

Po pierwsze, nasuwają się na myśl dziecięce pytania. Pierwsze z nich brzmi następująco. Skoro prawie wszystkie kraje świata są zadłużone, także u innych państw to u kogo w końcu, jak każde z państw jest zadłużone?

Wiemy bynajmniej, że chyba nie u kosmitów. Mówi się czasami, że Stany Zjednoczone są teraz zdane na łaskę Chin. Tylko skąd Chiny mają „kabzę”, jeśli same są zapożyczone? Z tego wszystkiego wynika bowiem, że lwia część pożyczek jest udzielana nie przez państwa, a przez międzynarodowe instytucje finansowe lub narodowe banki krajowe. Kluczowym pytaniem jest też fakt, jakim cudem te instytucje twierdzą, że państwo, które ma przykładowo 16 bilionów długu publicznego jest wiarygodne finansowo. Bo przecież wszyscy wiedzą, że jest to suma nie do spłacenia. A jednak im pożyczają, a jednak rating USA wciąż jest relatywnie wysoki.

Drugi problem to pytanie, czy łączna suma publicznego długu świata jest w ogóle możliwa do spłacenia. Czy fizycznie, w postaci banknotów, monet i elektronicznej gotówki z całego świata jest możliwa do uzbierania kwota 50 bilionów dolarów w celu spłacenia wszystkich pożyczek świata? No cóż, jeżeli sam dług publiczny USA (ponad 16 bilionów) jest aż o 10 bilionów większy, niż roczne PKB świata, wydaje się to zadaniem trudnym, wręcz niewykonalnym. Zachodzi zatem kolejny problem. Skąd instytucje finansowe, które udzielały pożyczek, miały te 50 bilionów dolarów?

Jesteśmy zatem na etapie wnioskowania. Przynajmniej mój głupiutki umysł widzi to w taki oto sposób. Międzynarodówka finansowa wymyśliła sobie w pewnym momencie historii sposób na ograbianie całych społeczeństw. Skoro państwo ma coraz większe wydatki i coraz trudniej jest je zaspokoić, instytucja finansowa drukuje, bądź w inny sposób pozyskuje potężną ilość pustej gotówki, której sama nie posiada. Pożycza je danemu państwu, oczywiście na bardzo wysoki procent. Państwo widząc, że dostało zabaweczkę w postaci łatwej gotówki, chętnie z niej korzysta, aż do czasu, gdy spirala zadłużenia nie stanie się zabójcza. W końcu finansjera uzależnia od siebie całe parlamenty, władze państwowe i powszechne sądy przekupując je za pieniądze, które już na tej lichwie zyskały. Nadchodzi moment w którym może zagrozić ministrowi finansów, że zamknie kurek z pieniędzmi, dopóki kraj nie przeprowadzi „cięć budżetowych” i „bolesnych, ale koniecznych reform”.

Równie dobrze może też „obniżyć rating” państwa, przez co odstraszy wszystkich potencjalnych inwestorów. Jedynym wyjściem z takich sytuacji dla państwa jest ograbienie całego społeczeństwa poprzez podwyższenie podatków. Z tej składki spłaca się i tak tylko część zadłużenia. Potem dług staje się kosmiczny, a podatki trzeba jeszcze bardziej podnieść, z czasem dochodzi do degradacji całej klasy średniej danego społeczeństwa. Dodatkowo instytucje finansowe mogą sztucznie kreować kryzysy, bądź hossy ekonomiczne. Wszystko po to, by na swoich przewidywaniach gospodarczych, na przeróżnych spekulacjach zarobić jeszcze więcej. Bo kryzysy finansowe nie powodują wyparowania gotówki, tylko jej skoncentrowaną alokację, najczęściej w rajach podatkowych. To nie przypadek, że w latach kryzysu, paradoksalnie przybywa milionerów i miliarderów.

Kolejnym szwindlem banków jest pewna sztuczka. Nawet jak banki stracą pieniądze z powodu nierozsądnych inwestycji, albo wprost ukrywając swoje zasoby, mogą się starać o pomoc publiczną, bądź dokapitalizowanie. Znamy to doskonale z czasu obecnego „kryzysu finansowego”. Państwa chętnie pożyczają, gdyż tylko łatwe kredyty udzielane przez banki komercyjne mogą w jakiś sposób pobudzić państwowe gospodarki. Znamy to w końcu z Unii Europejskiej, która wyłożyła ogromne pieniądze na „ratowanie” takich państw jak Grecja, Irlandia, Portugalia czy Hiszpania. Problem tylko w tym, że te środki nie szły na realne pobudzenie gospodarki, lecz zostały przekazane bankom. A te jak nietrudno się domyśleć szybko je przejadły, przy okazji jeszcze pogarszając i tak opłakaną sytuację we własnych krajach.

W międzyczasie skorumpowane przez finansjerę media mówią wszystkim, że kolejne „zaciskanie pasa”, kolejne wyrzeczenia i kolejne podwyżki podatków są „dla dobra obywateli”. A proszę sobie wyobrazić, że gdyby taki kraj, jak Polska bezsensownie się nie zapożyczał, nie byłoby potrzeby zbierania tak szkodzącego dla rynku pracy podatku PIT, z którego roczne dochody do budżetu państwa są niższe, niż obsługa długu.

Wydaje się, że dzięki tym operacjom instytucje finansowe są na tym nieprawdopodobnie zyskowne, bo z tych wszystkich pożyczonych pieniędzy większą sumę stanowią już odsetki. I nawet, jak jakieś państwo wisi komuś 16 bilionów, to instytucje pożyczyły mu znacznie mniej swoich własnych realnych pieniędzy. One po prostu dokonały cudownego rozmnożenia gotówki, zresztą nie swojej. Główna zasada dzisiejszego świata mogłaby brzmieć: Daj mi możliwość drukowania pieniędzy, a posiądę całą władzę.

Powyższy ranking z Wikipedii jest też ciekawy z innego punktu widzienia. Otóż, moje życiowe obserwacje, także polskiego biznesu, nasunęły mi taką filozoficzną myśl, która gdzieś mi się kiedyś obiła o uszy. Mianowicie bogatym jest zazwyczaj nie ten, co więcej posiada, ale ten komu więcej pożyczają. Wszystko by się zgadzało, jeśli spojrzymy na wspomniane zestawienie. Na samym szczycie listy zadłużonych państw świata są najbardziej rozwinięte i bogate kraje kręgu cywilizacji zachodnio-europejskiej.

Najmniej zadłużone, nie licząc rajów podatkowych, są najmniej rozwinięte kraje afrykańskie. O czym to świadczy, czy bogactwo Stanów Zjednoczonych i Europy pochodzi tylko z kredytu i sztucznej kreacji pieniądza? Czy to oznacza, że kraje Afrykańskie są biedne, bo nie mogą, tak jak FED dla Stanów Zjednoczonych bezkarnie dodrukować sobie pieniędzy? Czy kraje Afrykańskie są biedne, tylko dlatego, że są uczciwe i wydają tylko trochę więcej, niż mają?

A może ja się tylko czepiam, może system zniewolenia poprzez dług jest potrzebą naszych czasów i nieuchronną koleją losu? Może to jedyny sposób, by na bieżąco finansować wszystkie rosnące potrzeby starzejących się państw, takie jak coraz droższa opieka zdrowotna i obsługa systemów emerytalnych? Może powinniśmy się zadłużać aż po nieskończoność, bo to jedyny sposób na gospodarczy rozwój i pomnażanie dóbr na tym świecie? A jeśli istnieje jakiś system sprawiedliwszego rozdziału majątku, bez udziału śmiertelnej pętli zadłużenia, to jaki on miałby być? Czy nie można by było, na przykład, tak po prostu oderwać się od tej finansowej hydry i ogłosić światowe bankructwo?

Chciałbym jeszcze zaproponować wręcz fascynujący film dokumentalny, bodajże z 1996 roku, traktujący o historii światowych malwersacjach finansowych. Film co prawda długi, trwa aż 3,5 godziny, ale ja osobiście nie nudziłem sieę ani przez chwilę, oglądałem to z zapartym tchem, polecam wszystkim serdecznie!

http://www.youtube.com/watch?v=lvH2yQbc108  (Część pierwsza)

Pozostałe 20 :) części łatwe do znalezienia na YT

Co ciekawe, już wtedy, gdy dług publiczny Stanów Zjednoczonych był około trzykrotnie niższy (5 bilionów), autorzy dokumentu bili na alarm, jak fatalne są skutki ciągłego zwiększania podatków, jak spada poziom życia amerykanów, jak wszystko trzeszczy i zaraz wybuchnie. Minęło 17 lat, trzeszczy jeszcze mocniej, ale jakoś wybuchnąć nie chce.

Niech puentą tej notki będzie cytat z Henry’ego Forda, założyciela słynnego koncernu motoryzacyjnego: „Jeżeli ludzie w kraju rozumieliby naszą bankowość i system monetarny, wierzę, że przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja”. Ja wierzę, że gdyby choć część ludzkości obejrzała polecany przeze mnie film, to też byśmy tę rewolucję mieli.

Od razu też zaświadczam, że komentarze typu „Nie znasz się na ekonomii”, „piszesz bzdury” będą najprawdopodobniej prawdziwe :) Oczekuję też w zamian konkretnych propozycji, co zrobić z zapaścią finansową świata i spiralą nadmiernego zadłużania, jeśli uznajemy, że trzeba coś zrobić, bo może nic. Bo jak pisałem, mój tekst jest tylko mało znaczącym bełkotem laika mającym wywołać dyskusję.