Czy to już rok 1984? Szpiegowanie nigdy nie było tak łatwe
Wpisał: wykop   
22.03.2013.

Czy to już rok 1984? Szpiegowanie nigdy nie było tak łatwe

wykop 12.03.

 

Czy popełniliście kiedyś przestępstwo i powiedzieliście komuś o tym? Nie zdziwcie się, jeśli do Waszego domu wejdzie policja i Was po prostu zamknie. Nie będą mieć dowodu? Oczywiście, że tak – dostarczył go im Twój smartfon. Na świecie były już przypadki zatrzymania osób na podstawie takich przesłanek.

Sprawa ta jest dosyć stara, bo pochodzi sprzed ponad 6 lat. Wówczas John Artido, lokalny mafiozo rodziny Genovese był podsłuchiwany przez mikrofon we własnym telefonie, który był zdalnie aktywowany przez służby wywiadowcze. Mają one możliwość użycia nie tylko mikrofonu, ale też kamery. Obraz i dźwięk – szpieg może uzyskać piękny i w pełni multimedialny spektakl składający się z obrazu i dźwięku. Nie wystarczy też wyłączenie telefonu, wszystkie dowody ewentualnej zbrodni będą nadal mogły być rejestrowane bez najmniejszego problemu. Jedyne co może pomóc nam uzyskać choć trochę anonimowości jest wyjęcie z urządzenia akumulatora. Niestety nie zawsze jest to możliwe, gdyż producenci smartfonów coraz częściej decydują się na stosowanie niewymienialnych podzespołów.

Sposobów podsłuchiwania jest naprawdę wiele. Jednym ze sposobów jest technika nazywana powielaniem stacji BTS, czyli stacji przekaźnikowej telefonii cyfrowej. Wszystkie dane przechodzą przez kolejne stacje do odbiorcy. Ktoś, kto chce nas podsłuchać może zasymulować istnienie takiej stacji i przechwycić dosłownie wszystko. Oczywiście dane przechodzące przez te stacje są szyfrowane, ale zabezpieczenia te już dawno zostały złamane. W ten sposób można przechwytywać rozmowy z każdego telefonu.

Inne metody podsłuchiwania wymagają modyfikacji telefonu – sprzętowej lub programowej. Modyfikacja pierwszego rodzaju to po prostu pluskwa, która może być ukryta w urządzeniu bądź jego wymiennej części, na przykład w akumulatorze. Właśnie dlatego lepiej jest nie przyjmować jako prezentu urządzenia mobilnego. Jest to na tyle osobisty sprzęt i tak często używany przez nas, że lepiej samemu wydać na niego pieniądze i mieć pewność, że nie jesteśmy podsłuchiwani poprzez dodatek w telefonie.

Na Allegro roi się też od telefonów oznaczonych jako Spyphone. Są to smartfony z wgranym oprogramowaniem SpyPhone Android Rec Pro. Oficjalnie zastosowanie takiej aplikacji to ochrona dziecka i monitoring pracowników. Sprzedawca odpowiednio spreparowanego telefonu zaznacza zawsze, że posłuch bez zgody prokuratora jest nielegalny. Oczywiście chyba każdy wie, do czego będzie wykorzystywany taki sprzęt. Jestem święcie przekonany, że wiele sztuk Spyphone’ów kupują małżonkowie, którzy nie ufają swojej drugiej połówce i podejrzewają ją o zdradę.

Zabawka taka jest stosunkowo droga – koszt programu to ponad 2000 zł, zaś telefon fabrycznie w nie wyposażony jest też znacznie droższy od standardowego modelu. Przykładowo, ceny odpowiednio spreparowanego Samsunga Galaxy S III zaczynają się od 4600 zł, a model bez takiego oprogramowania to koszt około 2000 złotych. Na szczęście czytelnicy Spider’s Web i inni fani techniki zapewne nie daliby się nabrać na taki numer, gdyż nie da się w pełni ukryć działania takiej aplikacji. Laik zapewne nie zauważy dodatkowego procesu w menedżerze zadań, osoba interesująca się smartfonami już tak.

Co potrafią takie aplikacje? Maja one możliwość przechwycenia rozmów, zdjęć, materiału wideo – słowem wszystkiego, co może zarejestrować telefon. Oczywiście nagrywanie nie odbywa się cały czas. Taka komórka ma zaprogramowany numer uprzywilejowany. Po wykonaniu połączenia z niego, telefon niewidocznie dla użytkownika odbierze połączenie i uruchomi mikrofon lub inny element rejestrujący.

Jednak każdy kij ma dwa końce i tak jak można złamać zabezpieczenia smartfonu, tak samo można je wzmocnić odpowiednią aplikacją. Przykładem takowej jest program RedPhone stworzony z myślą o Androidzie. Jest on łatwy w obsłudze i bezproblemowo zabezpiecza nasze połączenia wychodzące i przychodzące. Można jej używać jako domyślnej aplikacji do wykonywania połączeń, dzięki czemu wszystkie nasze rozmowy będą szyfrowane.

Aplikacja ta może współpracować z programem Text Secure, który służy do ochrony wiadomości tekstowych. Jeśli komuś to za mało, może zapłacić ponad 10 000 zł za dedykowany telefon odporny na szpiegowanie. Zakładam jednak, że jeśli nie jest się prezesem albo pracownikiem wyższego szczebla Google’a lub innej dużej firmy, to nie ma powodu, by się martwić tym, że ktoś zechce nas podsłuchiwać w sposób na tyle wyrafinowany, że wyżej wymienione programy będą niewystarczające.

Warto pamiętać, że nie tylko telefony komórkowe mogą wykradać nam dane. Swego czasu była bardzo głośna sprawa pracowników Della, którzy podczas zdalnego naprawiania komputerów uruchamiali w nich kamerki internetowe i oglądali roznegliżowane Panie, które myślały, że w domu mogą czuć się bezpiecznie. Kontrowersyjna była również sprawa Kinecta, który może nas nagrywać, po czym nasze dane mogą być użyte.

Jednak czy na pewno konieczne jest szpiegowanie nas? Nie, w końcu sami zostawiamy najwięcej prywatnych informacji w mediach społecznościowych. Zdjęcia, statusy, ulubieni wykonawcy, reżyserzy i sportowcy – to wszystko sami codziennie wrzucamy na tablicę oczekując odrobiny uwagi wśród naszych internetowych znajomych. Sami podajemy siebie na tacy, a to dopiero początek. Projekty takie jak Google Glass (komputer i aparat fotograficzny ciągle podłączony do Internetu, znajdujący się zawsze na naszym nosie), prowadzą do tego, że firmy będą wiedzieć o nas więcej, niż my sami. Oczywiście wszystko to będzie dziać się w świetle prawa, o ile celowe wykorzystywanie głupoty społeczeństwa można nazwać prawem.

Swoją drogą, czy widzicie, jak nasz świat się zmienia? Według mnie bardzo blisko mu do obrazu ogłupionego społeczeństwa idealnego, jakie znamy z powieści „Nowy, wspaniały świat”. Z kolei wszechobecna technika umożliwiająca śledzenie i kontrolowanie nas bardziej mi przypomina krajobraz znany z „1984” Orwella. Już teraz niemal każdy, na czele z władzą, może nas sprawdzać i kontrolować. Nie przeszkadza mi to dopóki mamy demokrację – udawaną lub nie.

Co jednak, gdy tak jak niemal sto lat temu, ponownie popularne staną się poglądy ksenofobiczne i narodowościowe? Wówczas smartfony, komputery, zegarki i wszystkie kamery mogą stać się naszym przekleństwem. Co bowiem, jeśli ktoś zostanie zamknięty z powodu odmiennych od reszty osób poglądów lub z powodu innej orientacji seksualnej? Z drugiej strony rozumiem też, że chroniczna inwigilacja to cena, jaką musimy płacić za nasze bezpieczeństwo. W końcu kamera to coś, co najskuteczniej pozwala znaleźć sprawców przestępstw.

Jednak czy będziemy w stanie zauważyć, kiedy będziemy tak kontrolowani, że aż zniewoleni? W to niestety wątpię.

Źródła: 1, 2