ROSJA - IMPERIUM CZY POTĘGA MITU | |
Wpisał: Aleksander Ścios | |
24.03.2013. | |
ROSJA - IMPERIUM CZY POTĘGA MITU
„Rosja potwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa by bez walki poddać się Chinom”
Aleksander Ścios, 21 marca 2013 http://bezdekretu.blogspot.com/
Od wielu miesięcy otrzymujemy doniesienia o postępującej modernizacji armii rosyjskiej oraz gigantycznych wydatkach przeznaczanych na zbrojenia. Projekt budżetu rosyjskiego resortu obrony na lata 2013-2015 zakłada systematyczne zwiększanie rocznych wydatków, aż do kwoty 97 mld. dolarów w 2015 r. Przy obecnym poziomie środków przeznaczonych na obronność, daje to blisko 60 procentowy wzrost (budżet Min. Obrony FR w 2012 r. wyniósł 61 mld. dolarów). Plan zbrojeń przewiduje, że do 2017 roku udział nowej broni i sprzętu wojskowego w siłach zbrojnych ma osiągnąć co najmniej 70 proc., a do roku 2020 roku 100 proc. Na realizację programu modernizacji Rosja zamierza przeznaczyć gigantyczną kwotę 20 bln rubli (ponad 650 mld dolarów). To 4 proc. rosyjskiego produktu krajowego brutto. Dla porównania - tyle swojego PKB wydaje na obronę USA, Anglia i Francja około 2 proc., a Chiny i Niemcy - 1,4 proc. Słowa Putina - „Rosja się zbroi i będzie się zbroić. Nie będzie odwrotu" – są zatem uważane za zapowiedź ofensywnych planów Kremla. Jednocześnie rosyjscy politycy i wojskowi prześcigają się w przekazywaniu informacji mających utwierdzać nas w przekonaniu, że państwo Putina staje się autentyczną potęgą militarną. Stałym zajęciem rosyjskich generałów są konferencje prasowe, podczas których świat dowiaduje się o kolejnych postępach w modernizacji sił zbrojnych. Szef Sztabu Generalnego generał-pułkownik Walery Gierasimow zapewniał niedawno, że „rosyjska armia jest gotowa do wojny na wielką skalę”, zaś dowódca 20. armii Zachodniego Okręgu Wojskowego gen. dyw. Aleksander Łapin, informował, że jego armia otrzyma wkrótce nowe systemy rakietowe Iskander-M i czołgi T-90. Zostanie również uzbrojona w pojazdy opancerzone Tigr-M, systemy wojskowej obrony przeciwlotniczej i nowe środki łączności. Kilka dni później poinformowano, że Rosja rozmieszcza eskadry MiGi- 31 na Arktyce, a tzw. źródła w przemyśle zbrojeniowym zapewniały, że w roku 2014 armia otrzyma nowoczesne samoloty-cysterny Ił-78M-90A. W 2013 r. wojska specjalne mają dostać śmigłowiec szturmowy Mi-8AMTSz, wyposażony w stację poszukiwawczą i radar omijania przeszkód terenowych. Śmigłowiec posiada system nawigacyjny na bazie GLONASS i ma umożliwiać loty nocą. Kolejne doniesienia mówiły o rozmieszczeniu zestawów rakiet S-400 na południowych granicach FR. Mają one zastąpić przestarzałe S-300 w Południowym Okręgu Wojskowym. Dowiadujemy się również, że w roku 2013 jednostki wojsk radiotechnicznych Sił Powietrznych Rosji zostaną wyposażone w najnowszej generacji stacje radiolokacyjne serii „Niebo”. Rosyjscy generałowie chwalą się, że pod względem podstawowych parametrów przewyższają one urządzenia zagraniczne. Ministerstwo obrony zapewnia też, że prowadzone są prace zmierzające do „stworzenia środków pasywnej lub półaktywnej radiolokacji do ukrytego monitorowania sytuacji w całej przestrzeni powietrznej.” Do prasy przedostały się informacje o nowym kontrakcie na budowę trzech okrętów rakietowych w ramach projektu 21631 Bujan-M. Latem tego, roku Flota Kaspijska ma zaś otrzymać nowoczesny okręt flagowy „Grad Swijażsk”. Ministerstwo Obrony złożyło też zamówienie na bojowe pojazdy piechoty do przeprowadzania desantu z lotniskowców Mistral. W tym roku planuje się rozpoczęcie produkcji lotniczych systemów bezzałogowych – czyli dronów, w oparciu o technologię izraelskiej firmy IAI, a do roku 2015 armia ma dostać kilkadziesiąt takich maszyn. Rosjanie chwalą się również najnowszymi technologiami. Gazeta Izwiestija powołując się na „dobre źródło” w Ministerstwie Obrony informowała o projekcie zbudowania na potrzeby wywiadu FR „wielopozycyjnego systemu wywiadowczo-informacyjnego”. System ma monitorować ruch samolotów i statków w zasięgu kilku tysięcy kilometrów, a jego wdrożenie zaplanowano już w 2013 roku. To samo źródło powiadamia o nowoczesnym wyposażeniu dla Strategicznych Wojsk Rakietowych. Otrzymają one instalacje inżynieryjne MIOM 15M69, zdolne do imitowania wyrzutni rakietowych. W tym roku podjęto też decyzję o wznowieniu prac nad laserem bojowym o nazwie „Sokół-Eszełon”, zdolnym do rażenia samolotów, satelitów i pocisków balistycznych. Lista tego typu informacji jest imponująca. Dodatkowe wrażenie sprawiają reformy podjęte w rosyjskiej armii. Liczbę okręgów wojskowych zmniejszono z sześciu do czterech. Korpus oficerski zredukowano z 315 do 220 tys., a generalski - ze 1100 do 900. O połowę zmniejszono też personel resortu obrony. Zredukowano również liczebność samej armii - do 1 mln osób. Zmniejszono liczbę wojskowych uczelni i zreformowano wojskową służbę zdrowia. Rosja szkoli już własnych komandosów. Powstająca formacja ma stanowić „silną pięść do działań w lokalnych wojnach”, zaś dotychczasowe jednostki specjalne - Seneż, Alfa czy Wympieł, zostaną rozbudowane i dozbrojone. Przed kilkoma tygodniami, wicepremier Rogozin, odpowiedzialny za program zbrojeniowy oświadczył – „W 2020 r., gdy zrealizujemy nasz program, będziemy żyć w zupełnie innym kraju”.
Trzeba przyznać, że tego rodzaju doniesienia mogą potęgować wrażenie rosnącej potęgi militarnej Rosji, a nawet prowadzić do wniosku, że państwo Putina szykuje się do wojny. Przekonanie to jest wzmacniane bojową retoryką polityków rosyjskich, twardą polityką wobec UE i USA, raportami o aktywności wywiadu oraz postępującym procesem „integracji” euroazjatyckiej i odbudową wpływów w byłych republikach ZSRR. Dodatkowym czynnikiem może być fakt zacieśniania wojskowej współpracy rosyjsko-chińskiej, czego dowodem były niedawne wspólne manewry. Nie ma wątpliwości, że doniesienia rosyjskiej prasy czy buńczuczne wystąpienia generałów, podlegają uważnej analizie służb zachodnich i amerykańskich i są szczegółowo weryfikowane. W publikacjach analityków i raportach służb wspomina się zatem o rosnącym zagrożeniu rosyjskim cyber-terroryzmem oraz uaktywnieniu rosyjskiej agentury. Próżno jednak szukać alarmujących doniesień o wzroście rosyjskiego potencjału militarnego.
Wydaje się, że realnej oceny tego potencjału dokonano już w roku 2008, podczas rosyjskiej agresji na Gruzję. Zdaniem wielu analityków, ta wojna ukazała ogromną nieporadność i słabości rosyjskiej armii – począwszy od przestarzałego sprzętu i fatalnej gotowości bojowej, po błędy w rozpoznawaniu celów i złą koordynację działań. Atak na Gruzję ukazał też stan rosyjskiego lotnictwa, które samo straciło 11 maszyn, a z powodu braku samolotów do lotów nocą nie było w stanie zniszczyć gruzińskiej artylerii. Skargi rosyjskich żołnierzy, którzy przez kilka dni nie dostawali jedzenia, dopełniały obrazu „bohaterskiej” armii Putina. Ważnych informacji dostarczyła obserwacja rosyjskich manewrów „Ładoga” i „Zachód” z roku 2009, których scenariusz miał wiele w wspólnego z planowanymi obecnie ćwiczeniami rosyjsko-białoruskimi w pobliżu polskiej granicy. Zdaniem analityków Komitetu Wojskowego NATO, manewry pokazały, że Rosja ma ograniczone możliwości prowadzenia wspólnych operacji wojskowych, w dalszym ciągu dysponuje przestarzałym sprzętem, a nawet nie jest w stanie kontynuować działań bojowych podczas złych warunków pogodowych. Z obserwacji wynikało że Rosjanie potrafią sprostać małym, regionalnym konfliktom, nie mogą natomiast prowadzić jednocześnie walk w różnych obszarach geograficznych i nie mają zdolności działania na dużą skalę. Ocena ta dotyczyła konwencjonalnych operacji bojowych, również z użyciem taktycznej broni jądrowej. Kolejnym testem dla modernizowanych Sił Zbrojnych FR miały stać się manewry „Wschód 2010”, prowadzone na dalekowschodnich obszarach Rosji. Chwalono Rosjan za „odwagę w wyznaczeniu hipotetycznego przeciwnika”. Ćwiczenia miały bowiem symulować obronę Syberii od ataku chińskiej armii. Zaangażowano w nie ponad 20 tys. żołnierzy, więcej niż 5000 jednostek sprzętu wojskowego, ponad 40 okrętów, 75 samolotów i śmigłowców. Dmitrij Miedwiediew obserwując ćwiczenia z pokładu okrętu atomowego "Piotr Wielki” dziękował żołnierzom za „wysoki profesjonalizm” i orzekł, że "Rosja była i pozostaje wielką potęgą morską i jest gotowa do obrony swoich interesów". Zdaniem wojskowych obserwatorów, manewry okazały się źle przygotowane, a rosyjscy dowódcy nie byli w stanie sprostać zbyt wygórowanym zadaniom. Nie dostrzeżono też postępów w modernizacji armii. Opinia jednego z analityków, iż „Rosja potwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa by bez walki poddać się Chinom”, ukazuje ton ówczesnych ocen. Krytyczną opinię, m.in. na temat rosyjskiego lotnictwa przedstawił również chiński dziennik „China Daily”. Przełomowe miały okazać się manewry „Kaukaz-2012”, podczas których Rosjanie planowali wykorzystanie najnowocześniejszych technologii informatycznych i elektronicznych. Tymczasem dowódca rosyjskiej armii gen. Makarow sam przyznał, że „podczas ćwiczeń napotkano pewne problemy”. Choć Rosja odmówiła obserwatorom dostępu na miejsce ćwiczeń, w opinii wojskowych analityków „pewne problemy” polegały na nieskoordynowaniu poszczególnych formacji, błędach w systemie dowodzenia, brakach kadrowymi (brygady musiano uzupełniać setkami nieprzygotowanych rezerwistów) oraz niezadowalającej synchronizacji działań bojowych. Nie zaobserwowano też, by rosyjska armia dysponowała nowoczesnym sprzętem. Nietrudno zauważyć, że istnieje poważna rozbieżność, między rzeczywistym stanem, a deklaracjami kremlowskich polityków i doniesieniami mediów. Wyjaśnienia tej rozbieżności trzeba szukać w dwóch obszarach, przy czym pierwszy z nich pozwala zrozumieć propagandowy wymiar rosyjskiej megalomanii. Planowane wydatki zbrojeniowe są bowiem raczej wyrazem mocarstwowych ambicji Rosji, niż jej realnych możliwości. Stan rosyjskiej gospodarki w żaden sposób nie pozwala na prognozę tak gigantycznych kosztów. Główne bogactwo Rosji – ropa i gaz stanowią prawie 70 proc. jej eksportu. Po to, by Rosja mogła przeznaczyć na zbrojenia zadeklarowane sumy, przez najbliższe kilka lat cena ropy naftowej musiałaby zwyżkować i sięgnąć ok. 150 dolarów za baryłkę. Nie wydaje się to możliwe. Zdaniem ekspertów, obecny poziom cen może utrzymać się przez najbliższe 2 lata, po czym zacznie opadać, aż do osiągnięcia pułapu 80-90 dolarów za baryłkę. Dla państwa uzależnionego od sprzedaży surowców, którego rezerwy walutowe wynoszą zaledwie 8 proc. PKB, taka cena stanowi „krytyczną granicę”, poza którą rozpościera się głęboki kryzys. Podczas styczniowego Forum Ekonomicznego w Davos, zwracano uwagę, że Rosja stoi w obliczu spadku PKB z 3,4 proc. w roku 2012 do 2,5 proc. w 2013 i zagrożeniem inflacją rzędu 6,7 proc. (5,1 proc. w r. 2012). To zaledwie jedna z przesłanek nakazujących z dużą powściągliwością traktować plany zbrojeniowe Kremla. Są one tak dalece zawieszone w budżetowej próżni, że poziomem ambicjonalnej życzeniowości dorównują jedynie pomysłom Bronisława Komorowskiego, związanym z projektem „polskiej tarczy antyrakietowej”. Niemniej poważną przeszkodą jest wszechobecna korupcja i nieokiełznany bałagan panujący w rosyjskiej armii. Wielu obserwatorów zwraca uwagę, że pieniądze przeznaczane na modernizację, w pierwszej kolejności zasilą kieszenie generalicji, tysięcy pośredników oraz szefów firm zbrojeniowych. Reszta zostanie utopiona w wadliwym systemie rozdziału środków lub zmarnotrawiona z powodu niewydolności rosyjskiego przemysłu. Po cóż zatem Rosja odgrywa ten teatr i próbuje przekonać świat o swojej militarnej potędze? Odpowiedź nie wydaje się skomplikowana. Coraz wyraźniej widać, że rozkaz Putina dotyczący użycia „miękkiej siły” w celu poprawy wizerunku Rosji, oznacza w istocie zastosowanie dezinformacji - na tak rozległą skalę, by obejmowała nie tylko działania dyplomatyczne, ale prowadziła do wytworzenia fałszywej wizji rosyjskiego militaryzmu i mocarstwowości. Już Anatolij Golicyn w książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji” przypominał, że rosyjska dezinformacja opiera się na błędach przeciwnika, na przyswojonych przez niego stereotypach myślenia. Z nich czerpie siłę i inspirację. Po to, by podstęp był wiarygodny i skuteczny, musi zatem jak najpełniej odpowiadać oczekiwaniom tych, którzy mają być przezeń oszukani. Putinowska Rosja, skrywając pod atrapą pseudo-demokracji najgorsze tradycje przepoczwarzonego komunizmu, sięga dziś po dezinformację tym chętniej, że państwa „wolnego świata” są wobec niej całkowicie bezbronne. Nieliczne, trafne opinie ekspertów czy analityków, nie są w stanie zrównoważyć powszechnego przekonania, że Rosja jest potęgą, zdolną do globalnych działań wojennych i kierowania losami świata. Cyklicznie przypominana agresywność Rosji, utwierdza w przeświadczeniu, że mamy do czynienia z państwem w dużym stopniu nieobliczalnym, które w obronie swoich interesów gotowe jest do totalnej konfrontacji. Nie powinno zatem dziwić, że kwestia zbrojeń i rozbudowy potencjału militarnego jest jednym z najważniejszych obszarów, w których Rosja sięga po dezinformację. Na przykładzie wielu zdarzeń rozgrywanych na arenie międzynarodowej, widać, że specyfika rosyjskiej (a wcześniej sowieckiej) dezinformacji polega na tym, że czerpie ona ze słabości zachodnich i amerykańskich polityków, niezdolnych do postrzegania Rosji w jej rzeczywistym wymiarze politycznym i militarnym. Obecna mistyfikacja jest tym łatwiej akceptowana, że spełnia oczekiwania tych, którzy z powodu błędu, strachu lub z wyrachowania, chcą w państwie Putina dostrzegać równorzędnego partnera lub groźnego przeciwnika. Znajdziemy tu analogię do postawy, jaką w latach 80. wobec Związku Sowieckiego przejawiał „wolny świat”. Tylko niewielu wówczas rozumiało, że ma do czynienia z mocarstwem, które najbardziej obawia się otwartej, zbrojnej konfrontacji, a swoją siłę czerpie z dezinformacji i propagandowej ofensywy. Jeśli dzisiejsza Rosja musi imitować mocarstwo i straszyć nas hardą retoryką – oznacza to tylko tyle, że państwo Putina staje się coraz słabsze i jest zmuszone sięgać do arsenału komunistycznych środków. Nic też nie wskazuje, by to państwo było w stanie sprostać globalnemu konfliktowi lub miało dążyć do jego sprowokowania. Taka konfrontacja przyniosłaby militarną klęskę Rosji i spowodowała utratę jej najważniejszej broni - ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji oplatającej współczesny świat. Głosy publicystów i polityków straszących nas wojną z Rosją lub roztaczających wizję rosnącej potęgi militarnej państwa Putina, są dziś ważnym wkładem w rosyjską strategię podstępu i dezinformacji i – choćby nieświadomie, wpisują się w plany Kremla. Artykuł zamieszczony w nr 12/2013 Gazety Polskiej |