Czy Piłat zasłużył na Credo? | |
Wpisał: Ks. Tomasz Gędłek | |
29.03.2013. | |
Czy Piłat zasłużył na Credo?
ks. Tomasz Gędłek 2013-03-28 pch24
Jest coś co łączy takich tuzów historii, jak Sokrates, Joanna d’Arc, Galileusz i… Jezus z Nazaretu. Są to bowiem bohaterowie słynnych procesów, o których dyskusjom nie ma końca. Na tym tle wyróżnia się jednak sprawa procesu Pana Jezusa. Bowiem pytanie: kto jest odpowiedzialny za śmierć Jezusa, wciąż nie milknie, a to, od czego tak naprawdę zależała jego śmierć, jest niewątpliwie przedmiotem jednej z największych kontrowersji w dziejach ludzkości.
Kiedy w przypadku kilku wyżej wzmiankowanych bohaterów, wystarczające jest skupienie się na kwestiach historycznych (ewentualnie prawnych) owych w procesów, to w przypadku Jezusa nie jest to wystarczające. Do zagadnienia Jego procesu trzeba podejść w trzech aspektach. Pierwszy to aspekt historyczny – badamy, kto w świetle faktów odpowiedzialny jest za śmierć Jezusa. Drugi to aspekt teologiczny – pytamy o zbawcze znaczenie śmierci Jezusa. Trzeci nazwijmy emocjonalnym – sprawdzamy, jakie są nasze odczucia wobec ludzi zaangażowanych w ten proces, i na tej podstawie spróbujmy odpowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za śmierć Pana. Żydzi i grzech Najpierw zajmijmy się aspektem emocjonalnym, bo on teoretycznie stwarza najmniej problemów. Odpowiedzialny za proces jest ten, kogo wskaże ludzkość zgodnie ze swoimi odczuciami. Jeśli czuję, że winni byli Żydzi – no to Żydzi są winni, a jeśli wydaje się komuś, że Piłat – to Piłat. Proste. Taką konkluzję trudno posądzić o jakieś solidne postawy naukowe i raczej, w dociekaniach dotyczących tego problemu, tak się jej nie wyprowadza. Tego typu podejście może coś podpowiedzieć psychologii, ale w kiedy chcemy dojść do prawdy i faktów w kwestii odpowiedzialności za wyrok, to z tą metodą musimy dać sobie spokój. Dlaczego o niej mówimy? Ano dlatego, że na przestrzeni wieków nierzadko się do niej odwoływano. Niejednokrotnie mówiono o „wstrętnych Żydach”, którzy ukrzyżowali Pana Jezusa. Wyglądało to o tyle nieciekawie, że taką odpowiedzialność ponosił każdy przedstawiciel Narodu Wybranego, bez względu na to, w jakim czasie i w którym miejscu świata żył. Na szczęście nie jest to żaden dowód historyczny, a efekt czyichś negatywnych emocji i odczuć, toteż nie musimy tego brać tak mocno pod uwagę. Kolejne podejście to aspekt teologiczny. W tym podejściu każdy z nas powinien się oskarżyć i uczynić winnym, ponieważ wszyscy grzesznicy są odpowiedzialni za śmierć Pana Jezusa. Ta śmierć miała znaczenie zbawcze – Jezus umarł dla naszego ocalenia. Każdy grzesznik bierze na siebie odpowiedzialność za Jego mękę. Jeśli mamy świadomość własnej grzeszności, to można powiedzieć, że czynimy zadość tej odpowiedzialności. Znakiem tego jest choćby korzystanie z sakramentu pokuty. Mamy świadomość grzechu i chcemy się z niego oczyścić. Problem historyczny O najwięcej kłopotów przyprawia nas aspekt historyczny, ponieważ idzie tu o ustalenie winnych śmierci Jezusa w wymiarze faktów. Możliwości są dwie: mogą być za śmierć Jezusa odpowiedzialni Żydzi – a ściślej pewne ich grupy – reprezentowani w tym procesie przez Wysoką Radę (Sanhedryn), która była żydowskim organem religijno-politycznym, albo Rzymianie, których reprezentował Poncjusz Piłat – ówczesny prokurator Judei. Oczywiście – tak truistycznie zauważę – zdania wśród naukowców są podzielone. Jedni obarczają odpowiedzialnością za śmierć Jezusa Żydów, inni Rzymian. Ci pierwsi podkreślają, że Sanhedryn przekazał sprawę Jezusa prokuratorowi Poncjuszowi, zmieniwszy kwalifikację czynu na bardziej polityczną. Trybunał żydowski, który oskarżył wpierw Jezusa o wrogość wobec świątyni i bluźnierstwo polegające na uznaniu się przezeń samego Mesjaszem, wobec Piłata stwierdził, że Jezus aspiruje do politycznej władzy na terenie Cesarstwa Rzymskiego. Zmiana kwalifikacji czynu odbyła się Deus ex machina, tylko po to, by można było Jezusowi wymierzyć najwyższy wymiar kary. Reprezentantami tego kierunku są m.in. niemiecki badacz J. Blinzler oraz Brytyjczyk D. Catchpole. A co świadczy za winą Rzymian? Oni tylko mogli zdecydować o wyroku śmierci (co przecież nastąpiło), przy czym Sanhedryn od początku w postępowaniu przygotowawczym miał dopatrzyć się podtekstów politycznych w działalności Jezusa. Do grupy tych badaczy należą tacy egzegeci jak Eisler, Carmichael czy Brandon, a także znany niemiecki marksista Kautsky. Dosyć brawurową próbę podjął jeden z profesorów Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, H. Cohen, według którego intencją Sanhedrynu była zmiana podejścia Jezusa do swojej misji, a tym samym uratowanie naszego Pana przed władzą rzymską. No cóż, autor stanu wojennego z 1981r. też miał rzekomo ratować Polskę… Od Kajfasza do Annasza Spróbujmy zatem prześledzić, jak to wszystko wyglądało. Dane, jakimi dysponujemy w miarę szczegółowo zawarte są we wszystkich czterech redakcjach Ewangelii. Oczywiście jasnym jest, że ewangeliczne relacje nie są protokołami przesłuchania, ale świadectwem pewnych ważnych momentów z życia Jezusa, które służą duchowemu zbudowaniu pierwszych gmin chrześcijańskich. Stąd mogą tam występować pewne rozbieżności czy nieścisłości. I tak według przekazów ewangelicznych Jezus został ujęty w ogrodzie Getsemani i zaprowadzony wpierw do Annasza na przesłuchanie. Ten były arcykapłan (który notabene tę posadkę zapewnił wszystkim swoim pięciu synom i zięciowi Kajfaszowi) cieszył się dużym autorytetem. Było to przesłuchanie nieformalne. Prawdziwe kłopoty zaczęły się potem, kiedy Jezus został przyprowadzony do rezydencji arcykapłana Kajfasza na nocne przesłuchanie. Według traktatu o Sanhedrynie pochodzącego z Miszny (zbioru tradycji rabinicznych) przesłuchania mogły odbywać się tylko w dzień i to w oficjalnej siedzibie Sanhedrynu, znajdującej się przy świątyni, a nie w prywatnej rezydencji arcykapłana. Wyrok zatem mógł być nieważny, boć przecie jakie przesłuchanie, taki wyrok. Ale zbytnia precyzja historyczna czasem nie popłaca. Oto św. Łukasz w swojej Ewangelii pisze: „Skoro nastał dzień (…), kazali przyprowadzić Go przed Sanhedryn”. W ten sposób usuwa zarzut niezgodnego z prawem czasu przesłuchania. Można mu więc wierzyć jako najwytrawniejszemu historykowi wśród ewangelistów, że przesłuchanie odbyło się w dzień, a nie w nocy. Z racji braku większej ilości potwierdzeń w tej kwestii musimy problem pozostawić nierozstrzygnięty. W rękach Piłata Po zarzucie dotyczącym bluźnierstwa, jaki sformułowano wobec Jezusa, oddano Go w ręce Piłata. Namiestnik usłyszał, że Jezus jest oskarżony o podburzanie ludu i uzurpację władzy. Piłat, nie przepadający za Żydami i lubiący sprawiać im trudności, zamiast odnieść się do żydowskiego wyroku, sam wszczął dochodzenie. W jego rezultacie namiestnik winy nie znalazł, ale dla własnego i republiki większego spokoju właściwie bez uzasadnienia skazał naszego Pana na śmierć. Spełnił tym samym żydowskie żądanie. Kiedy niechrześcijańscy historycy (Tacyt, Józef Flawiusz) poruszają wątek Jezusa, podkreślają, iż został skazany przez Piłata. Żydzi czy Piłat Podsumujmy: Żydzi doprowadzili do skazania, Piłat zaś skazał, dopełnił dzieła. Odpowiedzialność rozkłada się po równo. Tym niemniej jednak, w świetle możliwie najdokładniejszych źródeł jakimi są Ewangelie, to Żydzi postrzegani są bardziej antypatycznie, aniżeli Rzymianie, stąd tendencja do powiększania ich odpowiedzialności. Piłat zaś traktowany jest z dużą dozą sympatii, co pomniejsza istotnie jego udział w tym wyroku. Przez większą bowiem część ewangelicznej narracji możemy śledzić, jak to Żydzi usiłowali zgładzić Pana Jezusa. Działanie Żydów było programowe, ale odpowiedzialność prawna leżała w większej mierze po stronie Piłata (bo ostatecznie wydał wyrok, choć niespecjalnie mu na tym zależało). Po stronie żydowskiej spoczywa natomiast odpowiedzialność moralna. Warto wspomnieć, że zgodnie z ewangelicznymi relacjami Piłat trzykrotnie stwierdza, że nie znajduje w Jezusie winy. Według pewnej tradycji ten najprawdopodobniej najsłynniejszy (z powodu Pana Jezusa) prokurator Judei potem nawrócił się a do dziś dnia, w Kościele Etiopskim czczony jest jako święty. Dla samego Poncjusza Piłata wyrok śmierci na Jezusa to bułka z masłem. Nie był to pierwszy i ostatni skazaniec w jego urzędniczej karierze. Nawet ta słynna rozmowa z Panem Jezusem na temat prawdy raczej nie spowodowała, by prokurator Go zapamiętał. Piłata zapamiętają jednak wyznawcy Chrystusa, którzy już do końca świata będą świadczyć, że Jezus „pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany”. Ks. Tomasz Gędłek |