OFE bankrutem? | |
Wpisał: Małgorzata Goss | |
03.04.2013. | |
OFE bankrutem?
3 kwietnia 2013 naszdziennik
Z posłem Zbigniewem Kuźmiukiem (PiS) rozmawia Małgorzata Goss
Dlaczego Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE) wyszła z propozycją, aby emerytury z drugiego filaru były wypłacane tylko przez z góry określoną liczbę lat, a nie do końca życia emeryta?– Wychodzi na jaw cała prawda o OFE. Przecież świadczenia okresowego nie można nazwać „emeryturą”, ponieważ istotą emerytury jest jej wypłata do końca życia osoby ubezpieczonej. IGTE zrezygnowały z określenia „emerytura z II filaru” na rzecz sformułowania „wypłata programowana”. Dlaczego wyszły z propozycją ograniczenia okresu wypłaty świadczeń? Bo z ich punktu widzenia tylko to daje szansę uniknięcia skandalu, jakim będzie wypłata świadczeń na śmiesznie niskim poziomie. Gdyby wypłaty miały potrwać do końca życia emerytów, to wiele świadczeń z OFE nie przekraczałoby stu złotych, co stawia cały system pod znakiem zapytania. Ten problem ukrywano od 2009 r., kiedy to rozpoczęła się wypłata pierwszych świadczeń z II filaru na rzecz kobiet z rocznika 1949. Okazało się wtedy, że świadczenia z II filaru są śmiesznie niskie, średnio wynosiły 56 zł, a najniższe – stanowiło zaledwie 14 złotych. Dotyczyło to ok. 2 tys. kobiet, które w 2009 r. przeszły na emeryturę i były w II filarze. Aby uniknąć skandalu, w ekspresowym tempie znowelizowano ustawę o systemie emerytalnym, pozwalając kobietom w wieku 60 lat przenieść oszczędności z OFE do ZUS. Dzięki temu ukryto na jeszcze jakiś czas prawdę o OFE. Jednak w roku 2014 na emeryturę przejdzie znacznie większa liczba osób, którym trzeba będzie wypłacić świadczenia, więc pojawiają się rozmaite propozycje, które mają tę emerytalną fikcję podtrzymywać. Firmy zarządzające OFE, po przejęciu części składki na ZUS w 2010 r., nadal mają się dobrze. W dalszym ciągu pobierają łącznie ok. 2 mld zł rocznie tytułem opłat od składki i za zarządzanie. I jak pokazuje wspomniana propozycja, nie ponoszą żadnego ryzyka w związku z wypłatą emerytur. Słowem – żyć nie umierać! Emerytury miały być wyższe w nowym systemie, a teraz okazuje się, że wcale ich nie będzie, a jeśli, to groszowe. Jak do tego doszło?– Złożyło się na to wszystko po trochu: wadliwość systemu OFE, kryzys finansowy, przejęcie części składki do ZUS, pogarszająca się demografia, malejąca liczba pracujących i opłacających składki oraz gigantyczne opłaty pobierane przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE), które zarządzają OFE. Przez pierwsze 10 lat funkcjonowania systemu firmy te pobierały tytułem opłat około 10 proc. z tego, co wpłacaliśmy do OFE. Dopiero w 2010 r. zmniejszono stawki. Przez minioną dekadę obłowiły się na tym systemie w sposób nieprawdopodobny. Politycy wszystkich opcji przyglądali się tej sytuacji biernie. Nie przygotowano nawet ustawy o wypłacie świadczeń emerytalnych, która gwarantowałaby dolną granicę świadczeń z OFE. Teoretycznie OFE mogą nam wypłacać tytułem emerytury np. złotówkę.– Problem polegał na organizacji wypłat. Miały powstać specjalne zakłady emerytalne, ale zrezygnowano z powodu gigantycznych kosztów. Była też koncepcja, aby ZUS zajął się wypłatą świadczeń z obu filarów, ale towarzystwa emerytalne nie chciały się zgodzić. Odwlekano sprawę. Pamiętajmy, że w tym systemie znalazło się mnóstwo ludzi, którzy najpierw tworzyli jego podwaliny, a później zajęli ciepłe posady w zarządach i radach nadzorczych towarzystw emerytalnych, np. pani Lewicka, która w rządzie AWS była odpowiedzialna za reformę, znalazła się następnie w jednym z PTE, a później została na wiele lat szefową IGTE. Także wielu ekspertów, którzy wypowiadają się w tych sprawach, zajmuje synekury w radach nadzorczych funduszy. To było chore od początku. Ludzie, którzy do tego doprowadzili, potem cały czas trzymali rękę na pulsie, żeby się nic nie zmieniło. Dopiero zapaść finansów publicznych w 2009 r. spowodowała, że rząd nie miał innego wyjścia, jak dobrać się do OFE. Wtedy właśnie obniżono opłaty i przekierowano część składki z OFE do ZUS. Jakim kapitałem rozporządzają obecnie OFE?– Na koniec 2012 r. aktywa OFE wynosiły ok. 270 mld złotych. Profesor Grażyna Ancyparowicz wyliczyła, że do 2011 r. państwo musiało dołożyć do ZUS ok. 260 mld zł na pokrycie ubytku składek, które przekazywano do OFE. Państwo wyłożyło zatem mniej więcej tyle samo, ile wynoszą aktywa OFE. Skórka za wyprawkę. Ale co dalej? Czy likwidacja OFE załatwi sprawę?– Te 20 mld zł, które PTE wzięły, już nie wrócą. Zlikwidować tego systemu też nie można, bo państwo musiałoby płacić gigantyczne odszkodowania na rzecz PTE. Kto w takim razie ma wyrównać straty ubezpieczonych, którzy nie otrzymają obiecanych emerytur? Podatnicy? A może, śladem Cypru, ogłosić bankructwo OFE i ściągnąć brakujące miliardy z PTE?– Już samo odebranie OFE 5 proc. składki budziło wątpliwości prawników. Jeśli wejdziemy z nimi w głębszy spór, to przeciągnie się on na lata, a efekt będzie niepewny. Jedyne racjonalne wyjście to wprowadzenie, śladem Orbana, dobrowolności udziału w II filarze. Jeśli sam ubezpieczony zdecyduje się przenieść środki z OFE do ZUS, to PTE nie będą mogły tego zaskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Oni się nigdy nie przyznają do bankructwa. Najwyżej będą wypłacać śmiesznie niskie emerytury. System OFE jest tak skonstruowany, że daje profity wyłącznie firmom zarządzającym, a całe ryzyko związane z wypłatą emerytur spycha na ubezpieczonych i państwo. Państwo gwarantuje cały ten system. A więc jeśli się okaże, że świadczenie z obu filarów będzie niższe od minimalnego, to państwo (czyli podatnicy) dopłaci do poziomu emerytury minimalnej. W mojej ocenie, dołożyliśmy do tego systemu jako państwo co najmniej kilkadziesiąt miliardów złotych. Dziękuję za rozmowę.Małgorzata Goss |