G.W. zlustrowała metropolitę Sawę
Wpisał: Mirosław Dakowski   
04.01.2009.

Gazeta Wyborcza zlustrowała metropolitę Sawę

sobota,3 stycznia 2009 [umieszczam, by jeszcze parę osób to-to poznało.. A prawosławni mają sukcesję apostolską... MD]

http://fronda.pl/tomasz-terlikowski/blog/gazeta_wyborcza_zlustrowala_metropolite_sawe

             Do grona lustratorów dołączyli Katarzyna Wiśniewska i Jan Turnau z "Gazety Wyborczej". Dziennikarze ci bowiem - w przesypmatycznym wywiadzie - doprowadzili obecnego zwierzchnika Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej do przyznania się do wieloletniej współpracy z bezpieką. Arcybiskup Sawa przyznał również, że choć nigdy niczego nie podpisał, to miał świadomość, że był traktowany jako TW, brał od władz pieniądze, a także informował oficerów o sytuacji wewnętrznej w Cerkwi. Słowem był - i to świadomie, choć bez podpisu - informatorem bezpieki.

 Wywiad, przeprowadzony przez Jana Turnaua i Katarzynę Wiśniewską, miał być wspaniałym usprawiedliwieniem postawy obecnego metropolity. Problem polega tylko na tym, że przy okazji dziennikarze wyciągnęli od hierarchy kompromitujące go informacje, których nie sposób usprawiedliwić koniecznością przeżycia Cerkwi (jak sugeruje tytuł nadany wywiadowi). Jeśli bowiem odcedzić sos usprawiedliwień i pseudo-wyjaśnień (nie można było inaczej, wszyscy tak robili, nasza sytuacja była szczególnie trudna), to ujawnią się twarde fakty. 

 A oto one:

 1. Arcybiskup przez wiele lat regularnie spotykał się z oficerami bezpieki i rozmawiał z nimi przekazując im informacje o nastrojach, ogólnej sytuacji w Cerkwi, o tym ile osób spowiada się w języku polskim, a ile w ukraińskim. Hierarcha, co zresztą sam przyznaje, oceniał również swoich współpraci w biskupstwie, a także gdy trzeba było donosił na katolików. "Rozmowa była z pewnością ukierunkowana tak, jak to esbeków interesowało, i oni wyciągali z niej wnioski jakie chcieli" - oznajmia arcybiskup, ale zastrzega - jak zresztą wszyscy, że "starał się" nie szkodzić, i że "nie zrozbił nic złego dla Ojczyzny, Dla Kościoła, czy dla kogokolwiek".

 2. Metropolita Sawa pobierał, i sam się do tego przyznaje, pieniądze. I nie tylko on, ale również inni biskupi prawosławni. Powód, jak zwykle ten sam, krucho było u prawosławnych z pieniędzmi, więc trzeba się było jakoś ratować.

 3. Arcybiskup sam przyznaje (zapewne nieświadomie), jakie były skutki tego, że spotykano się z oficerami bezpieki i rozmawiano z nim. Otóż oni "wszystko o tobie wiedzieli". Niestety arcybiskup nie jest w stanie wyciągnąć z tego prostego zdania ostatecznych wniosków, że wiedzieli właśnie dlatego, że wielu z duchownych prawosławnych rozmawiało i przekazywało "niegroźne", ich zdaniem, informacje.

 4. I wreszcie wniosek ostatni. Skala uwikłania była na tyle duża, że Polska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna nie zdecyduje się na jakiekolwiek oczyszczenie. Zamiatanie pod dywan i udawanie, że nie ma problemu zostało uznane za najlepszą metodę załatwiania spraw. "Gdy byłem młody i bardzo gorliwy, uważałem, że gdy ktoś narozrabia, trzeba go ukarać. Pamiętam, że jeden ze starszych biskupów mawiał: "Bracie, patrz, żebyś tym miał czyste portki". Zdecydowaliśmy, że w cudzych grzechach grzebać nie będziemy, każdy odpowiada za siebie przed Bogiem. Takiej komisji nie ma i nie zamierzamy jej powoływać" - wyjaśnił arcybiskup.

 Tyle faktów. Reszta, w tym ciekawym wywiadzie, to już tylko usprawiedliwienia współpracy. Usprawiedliwienia, które specjalnie nie różnią się od tych, które można było usłyszeć z ust hierarchów katolickich czy luterańskich.

I parę charakterystycznych komentarzy:

Panie Tomaszu, to głęboka teologia tolerancji grzechu! To jest michnikowski ideał świętości Pan i ja nie ogarniemy tego ani zmysłowo, ani ponadzmysłowo! Metropolita Sawa nie zrobił tego nieświadomie, lecz zapewne w telepatycznej łączności z red. Michnikiem. Pan źle odczytuje ten wywiad. Po prostu nie dorósł Pan ... Jak i my wszyscy DEO GRATIAS!

...Myślę, że nareszcie jakaś pozytywna wiadomość. Bo nawet z tak zakłamanego źródła jakim jest GW, można wyłuskać odrobinę prawdy. To jak z tej bajki o kopciuszku...

...ale nie mierzyłbym tą samą miarą polskich hierarchów prawosławnych (oraz protestanckich) co rzymsko-katolickich. Tym drugim poprzeczkę należy postawić znacznie wyżej, a fakt donosicielstwa ocenić o wiele surowiej.