Operacja rozdrapywania sumień
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
05.04.2013.

Operacja rozdrapywania sumień

 

Stanisław Michalkiewicz  5 kwietnia 2013 naszdziennik

Nadszedł kwiecień – miesiąc pamięci narodowej. Z tej okazji „Gazeta Wyborcza” już rozpoczęła operację rozdrapywania sumień naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu.

Jestem pewien, że w miarę upływu czasu znajdzie coraz więcej naśladowców, bo jużci – ten, kto rozdrapuje sumienie naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu, siłą rzeczy daje świadectwo własnej moralnej wyższości.

Przy odrobinie szczęścia kto wie? – Może nawet wezmą go za cudzoziemca, więc ma szansę w jednej chwili wyleczyć się politycznie ze wszystkiego – nawet z sowieckiej kolaboracji.

Zresztą jaka tam znowu „kolaboracja”, kiedy przecież chodziło tylko o nieubłagane dziejowe konieczności, dla których ktoś musiał się poświęcić. Więc jeśli nawet łamał kości i wdeptywał w ziemię, to w gruncie rzeczy – dla dobra katowanych i wdeptywanych, którzy nawet i dzisiaj nie doceniają swego szczęścia, że wprawdzie w charakterze nawozu historii – ale przecież wzięli udział w procesie modernizowania narodu tubylczego.

Proces ten zresztą jeszcze się nie zakończył i właśnie wkraczamy w kolejny etap – tym razem pod przewodem sodomitów i gomorytów w charakterze awangardy zastępczej.

Operacja rozdrapywania sumień naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu jest elementem operacji szerszej, obejmującej politykę historyczną żydowską i niemiecką.

Celem niemieckiej polityki historycznej jest nie tylko stopniowe zdejmowanie odpowiedzialności za II wojnę światową z państwa niemieckiego i z Niemców, ale również – przerzucanie tej odpowiedzialności na winowajcę zastępczego, na którego został wytypowany nasz nieszczęśliwy kraj i nasz mniej wartościowy naród tubylczy.

Znakomitą ilustracją tej polityki jest choćby film oskarżający żołnierzy Armii Krajowej o „antysemityzm”, a przecież nie jest to na pewno ostatnie słowo.

Po Anschlussie, ratyfikacji traktatu lizbońskiego i „hołdzie pruskim” naszego bufona możemy oczekiwać jeszcze bardziej zaskakujących oskarżeń i niespodzianek.

Ta niemiecka polityka historyczna jest ściśle skoordynowana z polityką historyczną żydowską, z punktu widzenia której znalezienie i napiętnowanie nieubłaganym palcem winowajcy zastępczego jest warunkiem sine qua non finansowego eksploatowania holokaustu.

Realizacja obydwu tych polityk historycznych stwarza ogromne zapotrzebowanie również na tubylczych rozdrapywaczy sumień, więc nic dziwnego, że ochotnicy zgłaszają się jeden przez drugiego, tym bardziej że wynajęcie się do tej szeroko zakrojonej operacji zapewnia nie tylko korzyści materialne, ale również – certyfikat autorytetu moralnego.

Osoby, u których ambicja wyprzedza, i to znacznie, pozostałe zalety, skwapliwie z takich okazji korzystają – na przykład aktor pan Maciej Stuhr, który po zagraniu w filmie „Pokłosie” z małpią zręcznością wdrapał się na piedestał moralnego autorytetu i z tej wysokości zaczął nie tylko rozdrapywać nam sumienia, ale również nas moralizować.

Miesiąc pamięci narodowej dopiero się rozpoczął, więc i operacja rozdrapywania naszych sumień też dopiero się rozpoczyna.

Rozdrapią nam je wprawnymi pazurami pierwszorzędni fachowcy, wykorzystując w tym celu nie tylko liczne imprezy masowe, ale również obstalowane na tę okazję poruszające utwory artystyczne, niesłychanie wzbogacające „ludzi kultury”.

Za wszystko, ma się rozumieć, zapłacimy, nawet jeśli nie wszystko będzie nam się podobało – bo w takich sprawach liczy się nie tyle talent, co intencja. Ale mówi się: trudno. Musimy to jakoś przetrwać.