O rosyjskich (??) INSCENIZACJACH ...To jest tragedia, ale o innym wymiarze niż rzekoma katastrofa lotnicza. Tragedia całkowicie sztucznego, plastikowego pseudo - państwa @all: VERBATIM przypomnę mój stary komentarz sprzed lat o rosyjskich INSCENIZACJACH [A ja przypomnę dalej idącą historyjkę Gagarina: KOSMICZNE KŁAMSTWO: GAGARIN MD] Najpierw dykteryjka z niezwykłym zakończeniem. Lot w Kosmos wykonany przez Jurija Gagarina nie liczył się jako lot statku kosmicznego, bo kosmiczeskij korabl Wostok nie miał spadochronu lądowniczego (Rosjanie nie mieli, technikę lądowań statków kosmicznych trzeba było dopiero ukraść Amerykanom) a jedynie spowalniający spadochron. To właśnie dlatego roztrzaskała się o ziemię Łajka, która nie umiała wyskoczyć z kapsuły ze spadochronem. Wot, durnaja sobaka. Natomiast Gagarin nie był taki ograniczony jak Łajka, wyskoczyć ze spadochronem umiał, i "wysiadł" ze swojego pojazdu na wysokości około 4 tysięcy metrów nad stepem kazachskim. Wiem, że podawane są też inne wysokości, ale to w tej chwili nie jest ważne. Istotne jest to, że Gagarin ratował się przed pewną śmiercią wyskakując na wysokości ze zwykłym lotniczym spadochronem ratunkowym, znanym mu, bo używanym przez pilotów odrzutowców. Gagarin uratował się jak wiemy, zniosło go tylko trochę, bo za szybko otworzył spadochron, zaś jego statek kosmiczny roztrzaskał się w drebiezgi gdzieś na stepie. Zachowała się do dzisiaj jedynie... kopia wostoka. To znaczy, że zagrywki MAK-u z kopią samolotu, ale i z "prawie wierną" kopią NAGRAŃ KORESPONDENCJI RADIOWEJ, jaką otrzymał krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna, przećwiczono już wtedy - z Gagarinem. Włącznie z inscenizacją lądowania gieroja Gagarina w kazachskim stepie, gdzie podrzucono kopię kapsuły kosmicznej, osmalonej widowiskowo palnikami acetylenowymi, że niby ona "właśnie wróciła z kosmosu", gdzie się trochę podsmażyła, okazją wejścia w atmosferę z prędkością orbitalną. Gagarina dostarczono w miejsce podrzucenia kopii statku helikopterem, na phot-op czyli sesję zdjęć, mających uwiarygodnić jego "lądowanie w stepie", którego nigdy nie było. Naturalnie sfałszowano również protokoły rozmów przez radio z "lądującym w jego statku" kosmonautą. To coś nam przypomina, prawda? Zupełnie jak Wiśniewski-Śliwiński człapiący po lasku na Siewiernym, i uwiarygodniający kręceniem filmu miejsce inscenizacji jako "to właściwe" miejsce lądowania. Nie muszę chyba mówić, że również i wtedy - JUŻ WTEDY, W LATACH 1960-TYCH - dziennikarze filmujący i fotografujący w stepie, przy maskirowce miesto posadki kosmiczeskowo korablja kotorogo zowut wostok, statku faktycznie pilotowanego przez Gagarina wcześniej, przez kawałek lotu, dostali w relacjach prasowych inne nazwiska... tak na wszelki wypadek, np. gdyby komuś przyszło do głowy kiedyś ich odszukać. Szukają rzekomego świadka lądowania Gagarina, a tu pech, nie da się, bo facet jakoś znikł, jakby nigdy nie istniał, choć z telewizora gadał o nieistniejącym "lądowaniu" jak nakręcony. Dokładnie tak: nie tylko lądowanie nigdy nie zaistniało, ale i dziennikarz o podanym nazwisku RÓWNIEŻ nigdy nie istniał. Został podmieniony, prawie jak Pan Operator Śliwiński. Przypominam, że Wiśniewskiego przedstawiano w telewizji podpisując nazwiskiem "Śliwiński". Jak więc widzicie, na Siewiernym Rosjanie wyciągnęli z szuflady stary scenariusz, sprawdzony, być może również zaakceptowany przez EsEszA - bo faktem jest, że Amerykanie nigdy nie pisnęli mediom o opisanym oszustwie z Gagarinem ani jednego słówka, choć wiedzieli od początku o maskirowce. Wróćmy więc do kosmonauty Jurija Gagarina. Opowiem o jego śmierci. Gagarinowi tym bardziej nie wolno było o maskirowce zainscenizowanej z nim w roli głównej ani raz wspomnieć. Tymczasem ta sprawa go najwyraźniej gryzła, i chyba jednak wspomniał. I to nie raz. Tajniacy wpadli więc na pomysł, żeby Gagarina uciszyć. Nie chodziło nawet o niego, ale o obiecane Rosji przez waszyngtońską administrację transporty zboża od subwencjonowanych farmerów amerykańskich, zalegającego spichrze federalne (wystarczy przypomnieć sobie dane amerykańskiego ministerstwa rolnictwa, odnośnie ilości i rodzaju wywożonego do SeSeSeR czyli ZSSR, w latach sześćdziesiątych XX wieku, zalegającego bezproduktywnie w Ameryce zboża) w zamian za, nazwijmy to tak, DYSKRETNE SKOORDYNOWANIE PROGRAMÓW KOSMICZNYCH obydwu państw, które jak wiemy dzisiaj, nastąpiło. W koordynacji programów zbrojeń kosmicznych i przekrętów finansowych ze zbożem ów Jurij Gagarin, człowiek autentyczny, naturszczyk oglądający się za dziewczynami (złamał sobie rękę w trakcie jednej z eskapad "na panienki" - każdy lotnik to zalotnik...) chlapiący ozorem na prawo i lewo, taki Gagarin jak jasna cholera tajniakom po obydwu stronach, tajniakom z USA i tajniakom z ZSRR, przeszkadzał. No i buch. Pif-paf, i nie ma Jurija Gagarina. A reszta ljotczikow-kosmonawtow zobaczyła, co się z ich kolegą stało, zrozumiała w lot, i już więcej nie chlapała ozorem przed zagranicznymi "dziennikarzami", którzy to goście zagraniczni z reguły szczegółowo byli o kosmonautach, i o kompletnym programie sowieckim poinformowani. Dopuszczeni do tajemnic - tak to się dziś nazywa; security clearing. Historia się powtarza. Dziś zastraszeni są nie tylko pracownicy Okęcia. Koledzy Protasiuka, dowódcy 36 SPLT również nic nie mówią, a jeśli, to metaforycznie (generał pilot Anatol Czaban). Oni, jak znam życie, przypuszczają, że gdyby chlapnęli cokolwiek, to natychmiast znajdzie się to u panujących nad Polską organizatorów zamachu, którym pomagają w ukrywaniu rzeczywistego przebiegu wydarzeń wszystkie siły, wszystkie partie. Kaczyński z Macierewiczem kłamią, Sikorski z Tuskiem kłamią, Komorowski z Kopacz kłamią, prokuratorzy wraz z deklami wojskowymi kłamią. Rozszerzę teraz ten komentarz sprzed prawie 3 lat o aktualne spostrzeżenia. Jedynie siły nie reprezentowane w Sejmie, czyli wykluczeni, nie kłamią. Nie znają jednak przebiegu zdarzeń, co pozwala zamachowcom i ich pomagierom rozgrywać ich, rozgrywać Polaków przez odgrywanie komedii w TV z udziałem agentów i gangsterów (Nowaczyk, Macierewicz, Kuśnierz, Łopiński, Poteat po jednej stronie; Anodina, Miller, Klich, Tusk, Sikorski po drugiej stronie). Nie można podejrzewać wyłącznie jednej strony. Uczciwy człowiek przygląda się obydwu stronom konfliktu. Nie trzeba geniusza, żeby odkryć, że konflikt jest rzekomy, inscenizowany, a obydwie strony kłamią, udają. Pan doktor Przywara, gospodarz tego webloga, ma nadzieję, że wysypią się agenci czy któryś z mafiosi vistulani się opamięta i pójdzie zeznawać do prokuratury, o inscenizowaniu szopek telewizyjnych, sprzedawanych Polakom jako tragedia. A wystarczy popatrzeć na Rodaków: gdzie są chętni do przejęcia władzy i otworzenia archiwów, zbiorów zastrzeżonych (a czemu zastrzeżonych - nikt się nie spytał nigdy w IPN?!), archiwum inscenizacji telewizyjnej farsy nazywanej tragedią smoleńską - gdzie oni są?! Komu mieliby więc zaufać przyznający się gangsterzy nadwiślańscy. Gdzie jest siła, która ich zabezpieczy przed zemstą kolegów z gangsterki. Nie widzę takiej siły. To jest tragedia, ale o innym wymiarze niż rzekoma katastrofa lotnicza. Tragedia całkowicie sztucznego, plastikowego pseudo - państwa. Uczciwym brakuje zbrojnej ochrony. Nie chroni ich państwo, nie mają broni w domu. Są bezbronni. Polska jako państwo nie istnieje. Zniknąć można bank, zniknąć z powierzchni Ziemi można dowolnego człowieka, a NIKT SIĘ TYM NIE ZAINTERESUJE. Sami bezbronni "a co ja jeden biedny miś mogę". Rozkraść więc bezkarnie, i sprzedać można państwo; nikt zainteresować się tym nie będzie chciał. Zniknąć żołnierzy (zabić lub uwięzić - tego nie wiem) można, a ich koledzy jedynie będą klaskać do taktu, jeździć na konsultacje, przyznawać sobie dalsze awanse, ordery, podwyżki. Tragedia polega na tym, że nawet uzbrojeni są wbudowani w system zależności; oni podtrzymują wirtualny pseudo-światek. Na zakończenie przykład historyczny. Niemcy Hitlerowskie były rzeczywistym państwem prowadzącym wojnę i uprawiającym propagandę. Istniały 12 lat. Polska Rzeczpospolita nazywana Trzecią jest państwem udawanym, nie prowadzącym żadnej realnej polityki, składającym się z samej propagandy BEZ REALNEJ SUBSTANCJI. Istnieje ten wirtualny twór już dwa razy dłużej, bo 24 lata. Ludzie żyją w plastikowej podrobionej pseudo-rzeczywistości, posługują sie pseudo-pieniędzmi, nie myślą, nie chcą myśleć. Najwyżsi wojskowi to najwięksi tchórze. Najwyżsi urzędnicy państwowi to najsłabiej myślące z ich pokolenia osobniki. Najwyżej postawieni w hierarchii uniwersyteckiej to niedoinformowane błazny. Są wyjątki? Nie ma. Kto się zgadza na taki system promowania najgorszych, najtchórzliwszych, najgłupszych, najbardziej służalczych, jest sam jednym z nich. Odrodzenie i otrzeźwienie (więcej o tym na moim blogu - kliknij w nick A-TEM pod spodem, tu) jeżeli nie przyjdzie za góra 5..7 lat, nie uda się. Demografia zje już za kilka lat resztki dobrej woli, i resztę sił, potrzebnych do odrzucenia rządzącej grupki głupich gangsterów, i przejęcia państwa przez odważnych. Gromada staruszków nie zrobi rewolucji - popatrzcie na zachód, na wymierające Niemcy pełne emerytów, ciągnących wózeczki do sklepu, i ze sklepu (nie, nie wszyscy są na wczasach na Majorce). Jakie są stabilne politycznie, owe Niemcy pełne staruszków. Taka będzie Rzeczpospolita Polska już za kilka lat. A na górze rządzić będzie ciągle ta sama klika złodziei pod kilkoma mylącymi publiczność szyldami, sitwa udająca że spiera się, klika wojskowych gangsterów udających cywili, popisujących się spreparowanymi wizerunkami "patriotów" - wizerunkami ustawianymi im przez speców pijaru. Rządzący i opozycjoniści nie rywalizują o koncepcje rozwoju. I jedni, i drudzy ogłupiają Polaków. Sprzedali telewidzom lipną inscenizację udawanej "katastrofy", spod której wyziera coś więcej niż Smoleńsk — inscenizacja państwa. Dlatego ma zostać nieodkryta inscenizacja smoleńska — gdyby wyszła na jaw, okazało by się, że WSZYSCY NA GÓRZE od Sikorskiego do Kaczyńskiego brali udział w dramatycznym, ale sztucznym przedstawieniu, w teatralnym przedstawieniu, z niewieloma rekwizytami, w zainscenizowanej grozie. Rządzący i opozycja PIS chcą, aby było Wam wstyd przyznać się przed samym sobą (samą sobą) że wpadłeś (wpadłaś) jak śliwka w kompot, dając sobie sprzedać wirtual, zamiast realu. Lud nakręcają bezczelni agenci, obydwu stron. Kto pyszczy na Anodinę, niech najpierw przyjrzy się, jakich głupich, niedorobionych agentów przysłała do Polski druga amerykańska (a i owszem) strona. Kliknij w nick A-TEM. Ten poniżej. I czytaj notkę Szklana Pogoda. A-TEM 94474
|