Ireneusz Krzemiński - najmita i klient
Wpisał: Gallux   
10.04.2013.

Ireneusz Krzemiński - najmita i klient

 

Gallux  nowyekran

Chcę Państwu przybliżyć sylwetkę "polskiego naukowca" pana Ireneusza Krzemińskiego. Powodem, dla którego to czynię, był wczorajszy występ tego pana w programie Kraśki "Na pierwszym planie". Cudzysłów, w jaki ująłem cenzus naukowy tego pana, jest wyrazem braku akceptacji, z mojej strony, dla takich "naukowców".  To nie są żadni naukowcy, to aparatczycy i funkcjonariusze systemu. Żałośnie monotematyczni, wyposażeni w duży zakres przymiotników czyli słów określających jakość lub relację do rzeczownika i używających ich w nadmiarze. Logorea przymiotnikowa. Wybitnym przedstawicielem, wręcz stojącym na czele tej grupy "polskich naukowców", jest Stefan Szczaw Niesiołowski-mać.

Poniżej zapis tyrady jaką wygłosił wczoraj w studio TVP1 nasz bohater. W trzy lata po katastrofie. Przez te trzy lata wiele wrzutek co do Smoleńska, zostało zweryfikowanych i odrzuconych. "Jak nie wyląduję, to mnie zabije", "Tak lądują debeściaki", cztery podejścia do lądowania, brzoza co się czołgom nie kłania... I w te trzy lata od katastrofy, wparowuje do studia "polski naukowiec, socjolog" i zaczyna od drzwi:

 "Komisja Millera to nie było coś, co nie było zbiorowiskiem przygodnie dobranych sobie przygodnych facetów, to byli wybitni specjaliści, z ogromnym stażem, zresztą pochodzący z różnych orientacji, że tak powiem, poglądów, młodsi, starsi, wybitni polscy specjaliści i nie widzę żadnego powodu żeby ktoś mógł podważać to stanowisko. Po prostu uważam, że nasza dyskusja powinna polegać na czymś innym, bo ja bym zaczął od tego że tak naprawdę katastrofą stało się to, w jaki sposób politycznie, perfidnie, cynicznie i całkowicie w przemyślany sposób wykorzystano i wykorzystuje się katastrofę do dramatycznego podziału Polski i Polaków, do zakwestionowania demokratycznych władz, demokratycznych wyborów...."

Swoją drogą to wielka szkoda się stała, że żaden z obecnych w studio dziennikarzy nie poprosił o wymienienie przez Krzemińskiego przynajmniej trzech wybitnych specjalistów, z ogromnym stażem, w tej "komisji". Ja słyszałem o mjr Benedictcie, tym któremu zabrakło wachy i zrypał się awionetką na ulicę. Ten ci jest zaiste wybitnym z ogromnym.

Tu nasz drogi uczony i chluba nauki polskiej, na dowód swoich racji, wygłaszanych tonem nie znoszącym sprzeciwu, wyjął ściągę i chciał odczytać hasła, jakie nieśli na transparentach uczestnicy marszu 10.04.2012 roku. Marszu zorganizowanego przez PiS, podkreślił z naciskiem "polski naukowiec". Domniemywam, że dla takiego demokraty, jak nasz uczony, organizowanie marszy, to jedna z najcięższych pisowskich zbrodni. Zdrada stanu! Na pal! Wszystkich!

"To jest właściwie coś co raczej jeżeliby odwołałbym się do historii, to odwołałbym się do innego momentu, bo nasza historia jest o tyle dramatyczna, że w pewnych sytuacjach Polacy potrafią doskonale działać, po czym zarzynają się nawzajem. I to jest właśnie taka sytuacja. To jest właśnie dokładnie taka sytuacja, która rozbija pewne wspólne dzieło, kwestionuje zasady działania państwa, która całkowicie podważa zaufanie do państwa, w prostej linii jest kontynuacją idei pisowskiej , krytyki III RP, tylko w nowej wersji".

Ten idealny wręcz wzorzec "polskiego naukowca", nie wyskoczył dopiero wczoraj na naszą krajową Scenę Osobliwości i Fenomenów Naukowych. Na podobne tyrady pozwalał sobie dużo wcześniej. W lipcu 2010 roku, w okresie przyspieszonej kampanii prezydenckiej, zajść wokół Krzyża i innych ówczesnych wydarzeń, został zaproszony do studia TVN24 w roli eksperta. Już na samym wstępie, nie przebierając w słowach, zaczął z buta:

"Mam nadzieję, że to co robi PiS spowoduje, że ta formacja zniknie ze sceny politycznej"

Co sądzi o obrońcach krzyża sprzed prezydenckiego pałacu?

"PiS chce zagospodarować takich szaleńców".

Jak ocenia zaś pomysł powołania sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej?

"Co to za zespół, do zakładu psychiatrycznego!". Przypominam, jest lipiec 2010 roku.

Do pewnego momentu chciałem panu Krzemińskiemu poświęcić więcej czasu, opisać i skomentować jego medialne występy, przy użyciu dosadnego języka. Lecz w jego wczorajszej wypowiedzi w TVP1, znalazłem coś co w sposób wręcz idealny opisuje  postać tego "polskiego naukowca". Można by rzec, że nasz "uczony" dokonał autoprezentacji. Otóż pan Krzemiński wygłosił pogląd o naukowcach, w domyśle chodziło mu o naukowców pracujących dla SK Macierewicza. Chciał czy nie chciał, to mało istotne, ale w tym jedynym przypadku, był rozbrajająco szczery:

"A co do naukowców, to dostatecznie długo żyję żeby wiedzieć, że różni naukowcy mają różne poglądy, wtedy kiedy one są jeszcze przydatne, kiedy konstruują ich kariery z politycznych powodów..."

Pan Krzemiński Ireneusz, polski socjolog, doktor habilitowany i profesor Uniwersytetu Warszawskiego - tak brzmi krótki opis wstępny w Wikipedii - na początku lat 90. należał do Kongresu Liberalno-Demokratycznego, bez powodzenia w 1991 kandydował z listy tej partii do Sejmu.
Pan "polski naukowiec", jak również niespełniony polityk partii aferalno liberalnej, występował też w obronie Janusza Palikota. Można z tego wnioskować, że sposób uprawiania polityki, w stylu Chama z Biłgoraja, jest mu bliski i bynajmniej nieobojętny.

To kolejny "polski uczony", który trzepie kasiore na badaniu polskiego antysemityzmu współcześnie. Kasiore trzepał i wcześniej, kierując projektem poświęconym sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce, w świetle badań empirycznych. Jest pederastą. Bezdzietnym, miejmy nadzieję.

Dla mnie pan Krzemiński nie jest żadnym "polskim naukowcem". To zwykła, prymitywna gęba najmity i klienta. To zwykły cham mianowany i wynajęty do pyskowania klient.

Paradoksem jest, ale to w Polsce dość powszechne zjawisko, że wynajęty przez rządzących klient, pyskuje przeciw ludziom, za podatki których prowadzi te swoje pseudonaukowe badania, nawet i "empiryczne". To jest właśnie fenomen i schizofrenia naszych czasów. Pluć na ludzi, którzy choć sobie tego nie życzą i niczym na to nie zasłużyli, zmuszeni są za to plucie płacić.

Wydaje mi się, że uczelnie takie jak UW powinny być zamknięte, mury rozebrane, a zapełniający je stadnie "polscy naukowcy", w tym i nasz dzisiejszy bohater, rozpędzeni na cztery wiatry. Te chroniczne nieroby i społeczne pasożyty nie zasługują na nic lepszego. Lufa i paszoł won z klasy.

Tytułem epilogu. Myśl złota "polskiego naukowca" o książce "Złote żniwa" Grossa:

"Ale powiedzieć trzeba, że jest ona dostatecznym powodem do tego, by pokazać nam Polakom, jak podle i zbrodniczo zachowywaliśmy się czasami wobec naszych współobywateli: Żydów. I to jest podstawowe przesłanie książki Grossa".