Wino czarnej mszy - w Grünberg - Zielonej Górze
Wpisał: Mirosław Kuleba   
19.04.2013.
Spis treści
Wino czarnej mszy - w Grünberg - Zielonej Górze
Strona 2

Wino czarnej mszy - w Grünberg - Zielonej Górze

 

Ślady i dziedzictwo masonerii i B’nai B’rith

 

Mirosław Kuleba

 

Ciemność najbardziej pragnie być światłem, lecz nie jest to jej dane. Wszak już na początku rzeczy oddzielił Bóg światłość od ciemności.

         Ciemność, która nie może być światłem, jest ułomna. Dlatego uparcie sama nazywa się światłością, chciwie chłonie blask, aby kiedyś zalśnić cudzym światłem, ukrywając pod lśniącą powłoką swoją mroczną istotę. Jeżeli światło jest prawdą, to w ciemności rodzi się kłamstwo, które krzyczy: ja jestem światłem! Lucyfer, pan otchłani, nosi w swoim imieniu blask dawnej chwały, kiedy był samą istotą światła.

         Mieliśmy kiedyś w naszym mieście świątynię ciemności. Nazywano to miejsce właśnie tak – świątynią, Tempel, chociaż nie mówiono tak na oba kościoły. Jak każda emanacja ciemności, owa świątynia chciała jaśnieć wielkim blaskiem, toteż nazwano ją fałszywie, że jest przybytkiem Światła i Prawdy. Świątynia była tajna, niedostępna dla wszystkich, ukryto ją i zamknięto przed obcymi, a nazwa była myląca. Nie znała bowiem światła, ani też nie podlegała prawu, gdyż postawiono ją ponad wszelkim prawem, a w każdym razie osobno od tego, któremu podlegali wszyscy.

         Jak doszło do tego, że w cichym mieście winogrodników i tkaczy, mieście pilnej, mrówczej pracy, codziennego znoju pogrążonego w modlitwie, w samym jego sercu, na starym cmentarzu i na miejscu dawnego kościoła ludzie wznieśli przybytek, który stał się świątynią ciemności? Nie można sobie tego wytłumaczyć inaczej niż taką samą odwieczną cechą natury człowieka, jaka kazała mu zerwać zakazany owoc z drzewa poznania dobra i zła. Chcemy być bogom podobni. A tylko w kościele stworzonym przez samych siebie możemy być i kapłanem, i bogiem.

         Początku drogi do świątyni mroku, którą nazwano lożą światła i prawdy, trzeba szukać u schyłku średniowiecza. Koniec epoki potężnych gotyckich katedr, wyrafinowanej scholastyki z genialną summą Tomasza z Akwinu, arcydzieł Wita Stwosza, Memlinga i Boscha, dla Zielonej Góry oznaczał czas wspaniałego rozkwitu. Dostatek, płynący z handlu suknem i winem, pozwolił mieszczanom na zbudowanie trzynawowej fary Świętej Jadwigi,  gotyckiego ratusza, szpitala, murów obronnych z wysokimi wieżami, zakup kilku okolicznych wiosek, które pomnażały bogactwo miasta. Był to jednak zarazem czas zmierzchu potęgi Kościoła, zapoczątkowanego przez reformację.

         6 grudnia 1447 roku przyszedł na świat Mikołaj Fabri, który u schyłku tego stulecia, w 1499 roku, jako Nicolaus Fabri Viridimontanus Polonus, Polak z Zielonej Góry, objął katedrę dziekana wydziału teologicznego uniwersytetu w Lipsku. W 1505 Fabri został wykładowcą uniwersytetu w Wittenberdze, a w 1508 jego trzynastym rektorem. W niezwykłej karierze naukowej tego człowieka, niesłychanej jak na owe czasy, błyskotliwej karierze Polaka wśród niemieckiego, nieprzychylnego żywiołu, zdarzył się pewien dzień szczególny, brzemienny w odległe skutki, jakich nikt nie był sobie w stanie wyobrazić. Tego jesiennego dnia 1508 roku Fabri przyjął w poczet studentów posępnego mnicha Martina Lutra.

W marcu 1509 Luther uzyskał stopień baccalarius biblicus, co pozwalało mu na prowadzenie zajęć ze studentami, niedługo później był już baccalaureus sententiarius, a w 1512 został doktorem teologii i wykładowcą teologii biblijnej.

         Obok zgłębiania teologii biblijnej Luter niewątpliwie zetknął się z kabałą, o czym świadczy jego znajomość żydowskiej ezoteryki, widoczna w niektórych tekstach, zresztą jadowicie żydożerczych, w których Talmud określa jako „pisany szczynami Judasza”. W traktacie Vom Schem Hamphoras und vom Geschlecht Christi Luter streszcza słynny, bluźnierczy paszkwil mający zohydzić w oczach żydów Jezusa, Telodot Jeszu. Z jego treści wynika też znajomość przez autora zagadnień z innej sfery – hermetycznej. Chociaż oficjalnie masoneria ujawnia się parę wieków później, już Luter wyszydzał  pomysł uzyskania boskiej siły dzięki poznaniu ukrytego imienia Jahwe, wyrytego rzekomo w kamieniu jerozolimskiej świątyni, owego Schem Hamphoras, słynnego Tetragrammatonu, a także „wszelkich innych Trigrammatonów czy Hexagrammatonów, przez tych co stoją ze swoim cyrklem, kątownicą, miarką i pionem, w których Bóg nie ma upodobania, gdyż tylko on jest nieobjętą wiedzą, zaś oni sami nie będą mądrzejsi, bardziej uczeni i pojętni, niż jest sam Bóg”.

         Zastanawiające jest, że występując tak gwałtownie przeciwko żydowskim kabalistom, Luter jednocześnie jako symbol swojej teologii przyjął znak powiązany z pewnym tajemniczym nurtem ezoterycznym, sięgającym wczesnego średniowiecza. Jego słynna Lutherrose, która stała się później symbolem ewangelickiego kościoła luterańskiego, zawiera różę z wpisanym w jej środek sercem, które jest naznaczone krzyżem. Co znaczyły owe symbole poza sferą nowej teologii? Róża to dawny łaciński symbol tajemnicy, stąd wyrażenie sub rosa, trzymać pod pieczęcią. Według księgi Zohar jest symbolem ludu izraelskiego, Ludu Wybranego. Natomiast serce naznaczone krzyżem nawiązuje do postaci króla Franków Meroweusza, założyciela dynastii Merowingów, który urodził się ze znamieniem na sercu w kształcie czerwonego krzyża. To znak różokrzyżowców. Jego pełną symbolikę ujawnia instrukcja osiemnastego stopnia Rytu Szkockiego.

         Fabri zmarł rok przed tym, jak Luter przybił na drzwiach kościoła w Wittenberdze swoich 95 tez, które zapoczątkowały reformację w Kościele. Luter nie zapomniał o mieście, z którego pochodził Viridimontanus. Jego uczniem, a jak niektórzy powiadają, także bliskim przyjacielem, był Paul Lemberg, opat klasztoru augustianów w Żaganiu. Lemberg, zwany Żelaznym Opatem z racji skłonności do paradowania w rycerskiej zbroi, przyniósł żagańskim braciom nową naukę swojego mistrza. Konwent nie potrafił pozbyć się Lemberga inaczej, niż powierzając mu probostwo kościoła Świętej Jadwigi w Zielonej Górze. Nie minęły trzy lata od wystąpienia Lutra, a Zielona Góra za sprawą Lemberga była luterańska.

         W następnym pokoleniu nosicielem idei Lutra był znamienity zielonogórzanin Abraham Buchholzer, teolog, historiograf i twórca systemu pedagogicznego, który miał służyć protestanckiemu wychowaniu młodzieży. Z jednej strony wyzwolona z okowów rzymskiej religii edukacja dała nowy impuls do rozwoju naukowego, z drugiej zracjonalizowała duchowość, której teoria predystynacji Lutra odebrała wszelką tajemnicę. Badając pilnie Biblię, a zwłaszcza to co w niej zakryte przed oczami maluczkich, Buchholzer ustalił w dziele Cronologia, hoc est annorum supputatio... dokładną datę stworzenia Wszechświata: „Primus annus Mundi ante natum Christi 3970 plus minus”. Na tej dacie, przypadającej na okres Uruk cywilizacji sumeryjskiej, oparł swoje rachuby dotyczące wystąpień biblijnych proroków: rok 2000 przed narodzinami Chrystusa to czas pojawienia się Abrahama, 1800 Izaaka, 1700 Jakuba, 1600 Józefa, 1500 Mojżesza – i tak dalej, aż do Zachariasza i Aggeusza 500 lat przed Chrystusem. Książka, wydana w 1594 roku, została opatrzona na stronie tytułowej sztychem przedstawiającym nagą kobietę nad otwartą księgą, symbolem wiedzy, z lśniącym światłem prawdy w prawej dłoni i ze stopą opartą na ziemskim globie. Stworzony przez Buchholzera system edukacyjny okazał się na tyle skuteczny, że trzecie pokolenie teologów i uczonych, którzy wyszli z kuźni Lutra w Wittenberdze, przystąpiło do wcielenia z życie tego, co dotąd istniało tylko w sferze ezoterycznej utopii. W Palatynacie Reńskim podjęto budowę pierwszego na ziemi królestwa różokrzyżowców, a do najważniejszych architektów tego niebywałego projektu należeli dwaj zielonogórzanie, Barholomäus Pitiscus i Abraham Scultetus.

Niektórzy twierdzą, że początków różokrzyżowców trzeba szukać piętnaście wieków przed Chrystusem, w systemie religijnym ogarniającym Egipt za panowania Totmesa III, wielkiego faraona z XVIII dynastii. To również czasy Mojżesza, według wyliczeń Buchholzera, a wiele wskazuje na to, że Totmes III był owym biblijnym władcą Egiptu, w czasach którego dokonał się Exodus. Był wyznawcą boga Amona, zwanego też Re, przedstawianego jako człowiek z głową barana bądź jako wąż Kematef. Tajemna wiedza egipskich kapłanów miała zostać wyniesiona z Egiptu przez Mojżesza. Nigdy się nie dowiemy, czy Arka Przymierza nie kryła czegoś więcej niż kamienne tablice, na przykład kapłańskich papirusów.


Zmieniony ( 19.04.2013. )